Otworzyliśmy serca i domy. Ale to nie sprint, tylko maraton. Jak pomagać Ukraińcom skutecznie? − Podstawa to koordynacja i komunikacja. Trzeba spotkać ze sobą potrzeby uchodźców i dostępną pomoc − mówi Maciej Mandelt z wrocławskiej organizacji Nomada.
Według stanu z 3 marca do Polski dotarło już 672,5 tysiąca uchodźców z zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. Odpowiedź polskiego społeczeństwa, spontaniczna i natychmiastowa, jest imponująca.
Organizowane są zbiórki pieniężne i rzeczowe, mnóstwo ochotników wsiadło w samochody, by przewozić uchodźców spod granicy do miast, kolejne ukraińskie rodziny rozlokowywane są w domach swoich krewnych lub u osób, które dysponują wolnym mieszkaniem czy pokojem. Z aptek wykupywane są środki opatrunkowe, dary zbierają też szkoły. Pomagają osoby prywatne i organizacje, prześcigając się w pomysłach na to, jak można wesprzeć tych, którzy są już w Polsce, i tych czekających na odprawę w długich kolejkach po ukraińskiej stronie. Pomocowe pospolite ruszenie.
Puto: Nowa przyjaźń polsko-ukraińska. Jak by tego nie spieprzyć?
czytaj także
Nagle okazało się, że nie boimy się uchodźców, że chcemy im pomóc. W tym samym czasie tereny przy granicy z Białorusią wciąż są zamknięte, zakaz przebywania na tym obszarze przedłużono do 30 czerwca. Na północ od granicy polsko-ukraińskiej uchodźcy kryją się po lasach, całymi rodzinami zamykani są na długie miesiące w przepełnionych, przypominających więzienia ośrodkach detencyjnych lub odsyłani do krajów, z których uciekli.
W tym paradoksie Polacy nagle nie mają wątpliwości, że uciekającym przed nieszczęściem należy pomóc.
Nie dajmy się chaosowi
Informacje z granicy mówią o narastającym chaosie. Część osób z darami zawiezionymi pod granicę musiała z nimi wrócić do domu, bo nie było ich gdzie zostawić. Na niektórych przejściach granicznych pomocy jest zbyt dużo, na innych zbyt mało. Zdecydowanie szwankuje koordynacja i współpraca z rządem, lepiej z kryzysem radzą sobie samorządy.
Monika Bryk, fotoreporterka, której zdjęcia możecie oglądać w kolejnych naszych tekstach, opowiadała po powrocie z Medyki i Przemyśla, że widziała sytuację, kiedy kobieta z dzieckiem i dobytkiem upchniętym w zaledwie trzech reklamówkach nie dotarła do miejsca, w którym mogłaby się zaopatrzyć w ubrania, bo nikt jej go nie pokazał. Wielu uchodźców nie ma też jak zabrać ze sobą nowych rzeczy.
Część przybywających osób nie wie, że nie musi za to płacić. Ludzie, nie chcąc wydawać pieniędzy, nawet się tam nie zatrzymują. Część uchodźców w ogóle nie wie, dokąd jedzie, po prostu wsiada do podstawianych samochodów. Również oferujący pomoc muszą zachować ostrożność.
Jak pomagać skutecznie, bezpiecznie i jak nie wypalić się po pierwszym tygodniu?
Zapytaliśmy o to Macieja Mandelta z wrocławskiej organizacji Nomada.
− Podstawa to koordynacja i komunikacja. Trzeba spotkać ze sobą potrzeby i dostępną pomoc − mówi Mandelt. − Dlatego najpierw należy dowiedzieć się, co jest potrzebne. Jeśli już jesteśmy na dworcu, to zapytać, dokąd dana osoba chce jechać, czy wie, gdzie ma mieszkać, czy szuka mieszkania. Trzeba człowiekowi powiedzieć dokładnie, co się z nim dzieje. Człowiek musi być od samego początku włączony. Ogromnie ważne jest, by już na dworcu koordynować pomoc, kierować ludzi w odpowiednie miejsca, dać to, czego potrzebują. Ale i tu trzeba wiedzieć, jak to robić. Na dworcu we Wrocławiu pojawiła się taka oddolna inicjatywa ludzi, którzy witają przyjezdnych. Zrobił się chaos, wysłaliśmy tam naszych ludzi, którzy wspierają witających i witanych.
Przy wyzwaniu o takiej skali najlepiej zacząć od zgłoszenia się do wybranej organizacji. Może być ta, którą już znamy i mamy do niej zaufanie. Taka, która jest nam bliska, bo na przykład zajmuje się dziećmi, edukacją, kotami albo psami. A może ta, która działa lokalnie, w naszym miasteczku, na naszym osiedlu. Można śledzić jej bieżące ogłoszenia i na nie odpowiadać. Telefony z pytaniem „jak mogę pomóc?” zapchały Fundacji Ocalenie linię już pierwszego dnia. Tymczasem na stronie organizacji są listy aktualnych potrzeb oraz ankiety dla wolontariuszy, dzięki którym łatwiej wesprzeć koordynację działań. To ważne, bo chodzi przecież o to, żeby z pomocą dotrzeć do potrzebujących, a nie, żeby móc powiedzieć: ja też pomogłam.
Pierwsze dni wojny: obywatelki działają, polskie państwo też, ale osobno
czytaj także
Działanie poprzez organizację umożliwia lepszą odpowiedź na konkretne potrzeby.
− Najprostszy przykład: ktoś proponuje mieszkanie, więc pytamy, czy to mieszkanie jest na piętrze, czy na parterze, jak na parterze, to wiemy, że możemy tam kierować osoby z niepełnosprawnością − opowiada Mandelt. − Zdarzają się oferenci, którzy mówią, że przyjmą tylko matki z dziećmi. Tym przy okazji tłumaczymy, że nie tylko białe kobiety z dziećmi potrzebują pomocy.
Ważna jest też współpraca między organizacjami. − Część osób przyjeżdżających z Ukrainy to osoby ze społeczności LGBTQiA − tłumaczy Maciej Mandelt. − Działamy wspólnie z partnerkami z Kultury Równości, organizacji, która ma bazę kwater dostosowaną do potrzeb osób z tej społeczności, i tam je kierujemy. Po to, żeby jak najlepiej odpowiedzieć na potrzeby danych osób.
Koordynacja umożliwia też organizacji dalsze zaangażowanie. Dlaczego to ważne?
− Żeby wspierać ludzi w procesie integracji. Tworzymy bazę kontaktów, asystujemy, udzielamy wsparcia w komunikacji, rozwiązujemy problemy − wylicza Mandelt.
Problemy się pojawiają, bo nie każdej z każdym będzie po drodze. Po pierwszym pomocowym zrywie mogą zacząć się problemy, wzrośnie inflacja, a z nią niepewność, pojawią się wyzwania organizacyjne: ochrona zdrowia, edukacja dla dzieci, założenie konta, znalezienie pracy. Rząd będzie dostosowywał przepisy prawne do nowej sytuacji, ale może być potrzebna asysta i pomoc prawna.
− Na pierwszym froncie są wolontariusze i inicjatywy oddolne, potem są organizacje, które próbują pomoc koordynować, brakuje państwa − mówi Luba Shynder, która w Nomadzie zajmuje się właśnie koordynacją. Odbiera telefony, maile, posty z pytaniami, prośbami o pomoc i propozycjami pomocy. − Uchodźców będzie więcej, część będzie pewnie chciała wrócić, jak tylko będzie można, ale część już nie będzie miała do czego wracać. Wiemy, że organizacje pozarządowe, wolontariusze, inicjatywy oddolne nie dadzą sobie rady, bo ta skala wyzwania nie jest porównywalna do niczego, z czym się w ciągu ostatnich 30 lat spotkaliśmy. Obawiam się, że stanie się to, co zwykle obserwujemy: po czasie nastąpi zmęczenie tematem, wyczerpią się pokłady energii. Dlatego żądamy rozwiązań systemowych na mądre, zaplanowane przyjęcie uchodźców.
Jak zarządzać energią i emocjami
Teraz energia jest olbrzymia, wszyscy rzucili się do pomocy, wyrywają sobie dzieci i szczeniaki. Masowo przyjmujemy uchodźców do swoich domów, co jest budujące, ale na pewno łączy się z wyzwaniami. Za chwilę możemy spotkać się z wypaleniem, uchodźców może być coraz więcej, a pomoc nadal będzie potrzebna.
− Nawet dobrze funkcjonujący system nie poradzi sobie łatwo z taką liczbą przybyłych osób, bo potrzeby teraz są ogromne − mówi Mandelt. − W szkołach zaraz będzie jeszcze więcej dzieci, pojawi się wiele konfliktów, dyskryminacji, przemocy motywowanej uprzedzeniami, bo o ile teraz udało się trochę je zasypać, pamiętajmy, w jakim społeczeństwie i jakim kraju żyjemy, tu przez wiele lat podsycano i pielęgnowano waśnie między polskim a ukraińskim społeczeństwem.
czytaj także
Trzeba się na to przygotować, nie zakładać, że wspólne życie z obcymi sobie dotąd ludźmi, którzy woleliby być we własnych domach, to będzie sielanka.
Mandelt radzi, żeby o wszystkim rozmawiać. Obgadać każdą kwestię, nie zakładać, że coś będzie oczywiste. Być gotowym na to, że mogą pojawić się nieporozumienia. Stawiać otwarte pytania, uzbroić się w cierpliwość. „Nie karmić się wojną”, nie wypytywać o traumatyczne doświadczenia osób przewożonych właśnie samochodem albo jedzących kolację, chyba że sami będą mieli potrzebę opowiadać. Zadbać też o siebie, nie pracować ponad siły.
W sieci już pojawiają się pierwsze relacje z wyzwań, jakie niesie ze sobą pomoc uciekającym przed wojną. Mnóstwo jest dobrej woli, dzieci się lubią, ale te z Ukrainy tęsknią, a polskie zazdrosne są o uwagę mamy. „Chociaż staramy się, by dzieci czuły się jak najlepiej, to przecież nie są u nas na wakacjach, nie są tu z wyboru. Mała Pola się bawi, ale przecież tęskni za domem, tatą, babcią, kotem. Olga śledzi wiadomości, zamyka się w pokoju, by rozmawiać z rodziną i płakać” − czytamy na jednym z portali o tematyce dziecięcej.
Inna wiadomość: 29-letnia uchodźczyni „ciągle płacze, nie chce jeść. Dzisiaj wymiotowała. Dwa dni leży zwinięta w kłębuszek pod kocem wpatrzona w swój telefon”.
W takich sytuacjach trzeba pamiętać, że warto zgłosić się po wsparcie do organizacji, które mają doświadczenie i terapeutów pracujących z traumą. Tam podpowiedzą, jak pomóc, jak zorganizować życie w domu, jak zadbać przy tym i o swoje emocje.
Polecamy też Poradnik dla osób goszczących uchodźców z Ukrainy przygotowany przez Katarzynę Podleską, która pracowała z Fundacją HumanDoc w Ukrainie.
Przydatne linki:
Informator dla osób pomagających uchodźcom − wsparcie psychologiczne, opracowane przez Fundację HumanDoc
Uchodźczynie/uchodźcy. Przewodnik po pracy środowiskowej − wsparcie dla aktywistów, opracowane przez Nomadę.
Przydatne info dla osób z Ukrainy − z tą ulotką można czekać na dworcach na przyjezdnych, ale jest tam wiele informacji i dla samych pomagających.
Wsparcia przy organizacji życia w nowym miejscu udzielają:
Wsparcie Ukraina
Fundacja Ocalenie
SalamLab
Stowarzyszenie Nomada
Fundacja dla Somalii
Dla osób LGBTQ+ Stowarzyszenie Lambda
Fundacja Human Doc
A jeśli jeszcze w nic się nie zaangażowałaś, to nie szkodzi. Istnieją obawy, że zanim uchodźcy będą mogli wrócić do swoich domów, minie trochę czasu, więc każdy zdąży pomóc, kto teraz się nie załapał, będzie miał jeszcze niejedną okazję.