Partia Piratów powoli przekształca się w kompleksową lewicową alternatywę.
Już w piątek otworzyły się lokale wyborcze w całej Czeskiej Republice, a czeski wyborca może zdecydować, jakiej chce Europy. Choć kiedy śledzi się wyborcze debaty i publiczną dyskusję, która im towarzyszy, odnosi się wrażenie, że zasadniczą kwestią jest to, jakiej Europy nie chcemy.
Pomimo że populacja muzułmanów w Czechach waha się w granicach 0,1%, jednym z głównych tematów kampanii jest „islamizacja Europy”. Niektórzy kandydaci upadli tak nisko, że straszą wyborców żądnymi krwi Arabami, którzy będą kamieniować dzieci, kiedy zobaczą je całujące się na ulicy. Najaktywniejszy w tej kwestii jest popularny polityk japońskiego pochodzenia Tomio Okamura, który ogłosił też wojnę z „nieprzystosowanymi” (czyli Romami) oraz „imigrantami”, którzy zabierają „porządnym i uczciwym ludziom” pracę. Brzmi to absurdalnie, ale takiego właśnie rzecznika wybrały sobie w Czechach szowinistyczne ruchy, aby walczył o prawa czeskiego narodu.
Przy czym z ustaw i statystyk wynika, że bycie imigrantem w Czechach nie jest niczym przyjemnym. Imigranci muszą płacić składki zdrowotne i społeczne, a po utracie pracy lub w ciężkiej sytuacji życiowej nie otrzymują żadnej pomocy. Krótko mówiąc: imigranci pracują na poprawę stopy życiowej Czechów, ale sami nie mają z tego nic. Z tym „zabieraniem” przez imigrantów pracy również nie jest tak prosto: na rynku pracy uprzywilejowani przez prawo sa obywatele czescy; obcokrajowiec może ubiegać się o pracę, którą oni nie są zainteresowani. Pomijam już fakt, że odsetek imigrantów w Czechach oscyluje wokół 4%, co w skali Europy daje wynik poniżej średniej. W większości mówimy też o imigrantach ze wschodniej Europy, a nie z Afryki czy z krajów muzułmańskich. Jak widać, warunki w Czechach raczej nie sprzyjają partiom głoszącym antyimigranckie hasła. Mimo to Okamura i jemu podobni są chętnie przyjmowani w czeskim muzeum przedwyborczych kuriozów – kto wie, może kiedyś nadejdzie ich czas, ale na pewno nie będą to tegoroczne wybory.
Ksenofobiczne, rasistowskie i eurosceptyczne partie raczej na pewno nie odniosą w Czechach spektakularnego sukcesu wyborczego. Może dlatego w przedwyborczej debacie nie pojawia się kwestia wzrostu ich popularności na zachodzie Europy. Czeski wyborca nawet nie przypuszcza, że poparcie dla brytyjskiej partii UKIP, która postuluje wzmocnienie antyimigranckiej polityki, skierowanej przede wszystkim przeciwko przybyszom z Europy Wschodniej, wynosi ponad 30%. Czeski wyborca nie podejrzewa również, że otwarcie neonazistowski grecki Złoty Świt może uzyskać w nadchodzących wyborach około 16% głosów. Czeski wyborca nie ma wreszcie pojęcia o rosnącej w siłę Marine Le Pen ani o sukcesach holenderskiego polityka Geerta Wildersa, który zyskuje punkty ostrą antyislamską retoryką. Czeskiego wyborcę obecna faszyzacja Europy pozostawia obojętnym.
Poza partiami, które grają na antyeuropejskiej strunie i ostrzegają przed napływem arabskich, afrykańskich i azjatyckich barbarzyńców, nie istnieje w tej kampanii jeden dominujący temat. Ugrupowania, które podkreślają swój pozytywny stosunek do Unii Europejskiej, prezentują slogany w stylu: „Nie ignorujcie wyborów!”. Lub: „Jesteśmy Europejczykami i doceniajmy to!”.
Takie banały mogły działać dziesięć lat temu, kiedy z wielką pompą wstępowaliśmy do społeczności europejskiej. Dzisiaj mogą co najwyżej zadziałać na młodych wyborców, głosujących po raz pierwszy. Chociaż nawet w to wątpię.
Najlepiej wykwalifikowanego kandydata do walki wysłała czeska socjaldemokracja, która na swojego wyborczego lidera wybrała Jana Kellera, profesora socjologii z Uniwersytetu w Ostrawie. Keller od wielu lat jest również jednym z najbardziej widocznych lewicowych publicystów w Czechach, dlatego też jego kandydatura spotkała się z pozytywnym odbiorem wśród wyborców lewicowych. Z przeciwnego obozu można było usłyszeć wystraszone głosy, a wielu mainstreamowych dziennikarzy przypomniało o jego członkostwie w Komunistycznej Partii Czechosłowacji przed 1989 rokiem. Najskrajniejsze reakcje Keller wywołał, ostrzegając przed transatlantyckim porozumieniem handlowym pomiędzy EU a USA (TTIP). Według Kellera grozi nam jeszcze większe umocnienie ponadnarodowych korporacji na globalnym rynku, co spowoduje, ze lokalni i regionalni producenci przestaną się zupełnie liczyć.
W podobnym kierunku idzie lider Piratów Ivan Bartoš, którego partia po raz pierwszy ma szansę na liczący się wynik wyborczy. Z technooptymistycznego ugrupowania jednego tematu Piraci powoli przekształcają się w kompleksową lewicową alternatywę, która ma znaczące poparcie wśród najmłodszych wyborców.
W to wszystko wtargnęła rosyjska agresja na Krymie, która przyniosła jedyny ogólnoeuropejski temat, co do którego większość Czechów jest zgodna: chcemy być częścią Europy i walczyć przeciwko Rosji. Nie uświadamiany sobie jednak, że właśnie teraz Europa szuka odpowiedzi na pytanie, czym właściwie dzisiaj jest. Wzrost poparcia dla sił ultrakonserwatywnych niemalże na całym kontynencie oznacza, że pojęcie europejskiej reprezentacji politycznej może się w najbliższym czasie radykalnie zmienić. Tymczasem w świadomości przeciętnego czeskiego obywatela „Europa” to liberalizm polityczny i gospodarczy oraz wysoki poziom życia, do którego już 25 lat dążymy. UE jest w jego oczach niezmiennym, olbrzymim aparatem biurokratycznym, który prowadzi jednoznacznie zorientowaną politykę. Unia Europejska będzie tu zawsze i zawsze będzie równie oddalona od czeskiej rzeczywistości.
Mam nadzieję, że już niedługo Czesi uświadomią sobie, że Europa jest czymś, o co trzeba stale walczyć; o czym trzeba cały czas dyskutować. I że Europa to też to, co czescy obywatele swoimi działaniami i decyzjami kształtują.
Słowa lidera Koalicji Radykalnej Lewicy, Alexisa Tsiprasa, że w obecnych wyborach europejskich „chodzi o życie”, zupełnie nie docierają do czeskich uszu.
Czytaj także:
Kampania w Niemczech: Wybory w cieniu Ukrainy
Kampania w UK: Putinizm po angielsku
Kampania w Hiszpanii: Nadejdzie Europejska Wiosna?
Kampania we Włoszech: Przeklęte euro!
***
Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych