Książka „Jego Świątobliwość” pokazuje detalicznie i bezlitośnie, jak niebywale archaiczną strukturą jest Kościół katolicki.
Kiedy w lutym bieżącego roku rozmawiałem z Gianluigim Nuzzim, zapewniał mnie, że w żadnym razie nie miał zamiaru doprowadzić do abdykacji Benedykta XVI. Książka Jego Świątobliwość. Tajne dokumenty Benedykta XVI, której polskie wydanie właśnie trafiło na księgarskie półki (w języku włoskim ukazała się 26 maja 2012), stała się jednym z głównych aktów skandalu określanego mianem Vatileaks. Skandal zaś – z dużym prawdopodobieństwem, tak przynajmniej twierdziło i twierdzi wielu specjalistów od spraw kościelnych i okołokościelnych – doprowadził Josefa Ratzingera do bezprecedensowej (przynajmniej w najnowszej historii) decyzji o złożeniu urzędu papieskiego. Rzecz jasna, hipoteza o związku między Vatileaks a abdykacją to wyłącznie dziennikarskie spekulacje, do tego niepoparte najdrobniejszym choćby „przeciekiem” z watykańskich salonów. Biorąc jednak pod uwagę zawartość Jego Świątobliwości, wydaje się to wysoce prawdopodobne.
Nuzzi, popularny włoski dziennikarz, udzielający się z równym powodzeniem na łamach prasy i w telewizyjnych programach, miał już na koncie wiele publikacji na temat zakulisowych gier w Stolicy Apostolskiej – w tym książkę o finansach Watykanu w epoce Karola Wojtyły Vaticano S.p.A (Watykan sp. z o.o.). Pewnego dnia skontaktował się z nim tajemniczy informator. Za pomocą skomplikowanej sieci pośredników przekazał mu wiadomość, że dysponuje wyjątkowo cennymi dokumentami, które przechodzą codziennie przez biurko Benedykta XVI. Ponieważ dokumenty przedstawiały kulisy polityki kościelnego państwa w bardzo negatywnym świetle, informator był gotów przekazać je Nuzziemu z intencją upublicznienia, po to właśnie, żeby zgodnie z ewangelicznym przesłaniem prawda zadziałała wyzwalająco i oczyszczająco.
Jak bowiem Nuzzi podkreśla na każdym kroku, informator motywowany był jak najszczerszą troską o kościelne sprawy, a Benedykta XVI traktował z tradycyjną czcią i uwielbieniem.
Spotkania z owym tajemniczym informatorem, występującym w książce pod pseudonimem „Maria”, pozwoliły Nuzziemu zaznajomić się z setkami tajnych dokumentów – sprawozdań, prywatnych listów, raportów i innych tego typu rewelacji – do których do tej pory dostęp miał wyłącznie Benedykt XVI, ewentualnie ludzie pochodzący z jego najściślejszego otoczenia. Pomimo niebywałych środków ostrożności niedługo po publikacji Jego Świątobliwości informator został jednak zdemaskowany. Watykańskie służby specjalne są – jak przekonuje Nuzzi – jednymi z najlepszych i najskuteczniejszych na świecie. Ustalenie, że pod kryptonimem „Maria” ukrywa się nie kto inny, ale zaufany papieski kamerdyner Paolo Gabriele, nie zajęło watykańskim śledczym zbyt wiele czasu. Gabriele został aresztowany 23 maja 2012 roku – i przesiedział w areszcie około dwóch miesięcy, następnie skazano go wyrokiem sądowym na półtora roku więzienia, pod koniec roku zaś, specjalnym werdyktem Benedykta XVI, ułaskawiono i zwolniono do domu.
Powiedzmy to otwarcie. Książka Nuzziego nie jest jakąś ultrasensacyjną bombą rozbijającą w drzazgi cały misternie budowany wizerunek Kościoła i państwa watykańskiego. To lektura z jednej strony wciągająca, z drugiej – w specyficzny sposób żmudna i w zasadzie mało efektowna. Mamy tutaj szczegółowo zrelacjonowane historie afer i rozgrywek personalnych, między innymi historię skandalu mającego na celu zdyskredytowanie Dino Boffo, byłego redaktora naczelnego „Avenire”, jednego z niegdyś zaufanych ludzi Benedykta XVI, za którym to skandalem, zdaniem samego zainteresowanego, stał papieski sekretarz stanu Tarciso Bertone (jedna z głównych negatywnych postaci tej książki). Znajdziemy tu opowieści o malwersacjach finansowych i niejasnych przepływach gotówki między Watykanem a Włochami; o – również mającej wyraźne personalne tło – sprawie amerykańskich diecezji skompromitowanych procesami o pedofilię i pogrążonych w finansowym bankructwie z uwagi na wielomilionowe odszkodowania; o watykańskich śledczych działających w sposób przypominający szpiegowskie filmy; o tuszowanych przez lata pedofilskich aferach Marciala Maciela Degollado, założyciela Legionu Chrystusa (przez lata doniesienia w tej sprawie ignorował Jan Paweł II); o sporze z lefebrystami i próbach ponownego włączenia ich do wspólnoty Kościoła; czy wreszcie – last but not least – o śmierci polskiego zakonnika w Ekwadorze, przez media przedstawianej jako śmierć w napadzie rabunkowym, która okazała się mieć podłoże seksualne, o czym Kościół, rzecz jasna, doskonale wiedział, ale z nikim nie zamierzał się tą wiedzą dzielić.
Wszystkie te historie z osobna są ciekawe – jedne bardziej, inne mniej, jedne są zdecydowanie mocniej udokumentowane, inne znowu raczej opierają się na spekulacjach. Powtórzę jednak – nie o efekt sensacji w tej książce chodzi, a raczej o to, że pokazuje ona detalicznie i bezlitośnie, jak niebywale archaiczną strukturą jest Kościół katolicki. W szczególności dotyczy to watykańskiej „centrali”.
Zakulisowe malwersacje, zwalczające się stronnictwa, przesączanie i dystrybuowanie informacji, skrywające zwykłą niechęć powszechne uniżenie w stosunku do absolutnego monarchy, mafijne pojmowanie lojalności, korupcja, tuszowanie afer, finansowe przekręty.
A w tym wszystkim i nad tym wszystkim – Byt Absolutny, Zbawiciel i Stwórca świata, którego owi kombinatorzy w swoim mniemaniu reprezentują. Do tego Dobro, Prawda i inne Wartości.
Jednym słowem – czysta groteska.
Rzecz jasna – to nie jest obraz całego Kościoła, ledwie snop światła rzucony na jego niewielki wycinek. Jest to jednak lektura wstrząsająca. Co innego bowiem słyszeć o czymś takim i się tego domyślać – a co innego zobaczyć na to twarde papiery.
Gianluigi Nuzzi Jego Świątobliwość. Tajne dokumenty Benedykta XVI, przeł. Piotr Laskowski, Sebastian Matuszewski, Czarna Owca, Warszawa 2013