Co poza teledyskiem koreańskiego rapera PSY warto było zobaczyć w zeszłym roku? Jest Ok Go, jest Grizzly Bear, jest M83… Kto jeszcze?
Ramin Bahrani – Ég anda (Sigur Rós)
W ostatnich latach popularne stały się cykle klipów-wizualizacji tworzących wizualne narracje obejmujące całe płyty. Trend ten (wedle mojej wiedzy zapoczątkowany w 2009 roku przez Tori Amos, ale pewnie o czymś nie wiem) w roku 2011 uzyskał kulminację w nagradzanym cyklu klipów Seamusa Heaneya do Let England Shake PJ Harvey. W kończącym się roku niektórzy (Yeasayer, Amanda Palmer) kontynuowali tą strategię promocyjną, podczas gdy inni starali się ją poszerzyć. Islandzcy ulubieńcy wszystkich melancholików prowadzili przez cały rok projekt zatytułowany Valtari Mystery Film Experiment. Kilkunastu twórców tworzyło przez szereg miesięcy teledyski do różnych fragmentów tegorocznej płyty Sigurów: niekiedy do kilku fragmentów połączonych w jedną całość (choćby zamykający projekt film Florii Sigismondi). Do niektórych utworów (w tym Ég anda) powstało po kilka klipów. Całość stanowi z pewnością najbardziej ambitne tegoroczne przedsięwzięcie filmowe w obrębie muzyki popularnej. Większość powstałych z tej okazji teledysków niestety popadła w odmęty emocjonalnego patosu, ulegając pokusie ścigania się z Islandczykami w kreowaniu rozdzierających, skrajnych nastrojów. Ramin Bahrani (autor cenionych w świecie amerykańskiego kina niezależnego Man Push Cart i Chop Shop) powściągnął tego typu zapędy i stworzył piękny wizualnie klip, oparty na prostych zestawieniach cywilizacji oraz natury. Pozwolił, by emocje kreowała sama muzyka, samemu tworząc do nich kontekst.
Emily Kai Bock – Yet Again (Grizzly Bear)
Być może za kilka lat najważniejszym wydarzeniem anno 2012 w świecie videoklipów zostanie uznane przebojowe wtargnięcie na rynek Emily Kai Bock. Na wiosnę zrobiła furorę wykonanym pod auspicjami Creators Project (kluczowy na rynku teledysków program partnerski Intela oraz Vice) klipem do Oblivion Grimes. Kiedy na jesieni spływała na nią pierwsza fala nagród za Oblivion, młoda eksstudentka (rzuciła studia, gdy jej kariera nabrała tempa) wyreżyserowała klip, który z miejsca stał się klasykiem. Symboliczna opowieść o dorastaniu (skojarzenie: „if You should go skating on a thin ice of modern life…” z The Wall Pink Floydów) pomogła urguntować pozycję Grizzly Bear jako najważniejszego obecnie Amerykańskiego zespołu indie, a przed reżyserką otwiera wielkie możliwości. Pod koniec roku wyreżyserowała swoją pierwszą reklamę i podobno kończy dokument o rodzinie eksperymentalnych muzyków.
Winston Case – Hood (Perfume Genius)
Prostota przekazu. Białe tło. Siła kontekstu. Wokół teledysku Winstona Case’a do Hood wybuchł bodaj największy tegoroczny skandal związany z videoklipem. Przytulający się mężczyźni zostali uznani na bardziej not-suitable-for-work niż liczne teledyski epatujące kulturowo oswojoną nagością. W klipie do Hood niby nic się nie dzieje, ale przecież dzieje się tak wiele! I nie trzeba wiedzieć, że mężczyzna obejmujący Mike’a Hadreasa to aktor porno. Ten kontekst tylko podkręca emocjonalny ładunek dwóch męskich ciał, szminki, czesania włosów. Jest w tym klipie przecież mnóstwo ironii, umowności i gry konwencjami (strój Freddiego Krugera!). A jednak jest w tym tak mocny ładunek, że niektórzy się go przestraszyli.
Dent.De.Cuir, MIAOU Studio – Evil Twin (Modeselector feat. Otto Von Schirach)
Oto klip epoki białego jabłuszka. Nowatorskie (przynajmniej w obrębie teledysków) wykorzystanie możliwości nakładania kolejnych okien udowadnia, ile można wycisnąć z mieszania interfejsów z obrazem stricte filmowym. Mniej w tym roku było mocnych interaktywnych projektów, które zdominowały świat videoklipów w poprzednich latach – choć warto wspomnieć o aplikacji do kawałka Chairlift Met Before oraz przeznaczonym przede wszystkim na smartfony klipie do utworu The Bravest Man in the Universe Bobbyego Womacka – natomiast coraz bardziej estetyka interfejsów wpływa na tradycyjne teledyski, okładki oraz inne elementy sfery wizualnej wokół muzyki popularnej.
Nabil Elderkin – Cut the World (Anthony & The Johnsons)
Utwór powstał na potrzeby przedstawienia The Life and Death of Marina Abramovic i zresztą pojawia się w nim sama artystka. Zanim to jednak nastąpi, oglądamy fascynującą historię z cyklu „nadchodzi dzień ostatecznego krachu systemu korporacji”. W ujęciu NABILA (prawdopodobnie pod wpływem zarówno Abramović, jak i Hagarty’ego) jest to wizja feministycznego buntu. Głos Anthony’ego, ciasne biurowe przestrzenie oraz gra Carice van Houten i Willema Defoe budują tak hipnotyczne napięcie, że do tego niesamowitego klipu wciąż chce się wracać. Tylko tę łzę można sobie było darować…
Fleur & Manu – Wait (M83)
Dzieci były w mijającym roku częstymi bohaterami teledysków. Dziecięcy aktorzy stoją np. za sukcesem klipu do Sixteen saltines Jacka White’a (AG Rojas), są też wspaniali w video do Curse the night The Raveonettes (Storm/Hansen) oraz Sweet Talk Jessie Ware (Joel Wilson). Niemniej w kwestii dziecięcego aktorstwa w wideoklipach całkiem nowe standardy wyznaczyła współpraca między duetem Fleur i Manu a M83. Midnight City oraz Reunion świetnie ilustrowały główne wątki pochodzącej z 2011 roku płyty Hurry up, We’re Dreaming, poświęconej z grubsza odkrywaniu w sobie pokładów dziecięcych marzeń oraz energii. Wieńczący cykl klip do Wait umieszcza je w szerokim postnietzscheańskim popkulturowym kontekście: jest tu i Odyseja Kosmiczna 2001, i Diuna, i Superman i jeszcze masa innych rzeczy. To, co powiedziane wprost, prawdopodobnie brzmiałoby okropnie pretensjonalnie, dzięki fantastycznej grze aktorskiej oraz świetnemu montażowi jest po prostu zachwycające.
Lee Bo-Young – Gangnam Style (PSY)
Barack Obama, David Cameron, David Hassellhof, Britney Spears, Hugh Jackmann, Steve Nash, Dwight Howard, Justin Bieber, Ronaldo, Heidi Klum, Usain Bolt, Christiano Ronaldo, milion Berlinczyków pod Bramą Brandenburską… Czy oni rozumieją z tej piosenki coś poza „Hey, sexy Lady!”? Sukces PSY to jeden z najbardziej fascynujących dowodów na potęgę teledysku jako medium: wszyscy kopiują pewien zestaw ruchów, a w tle szerzy się na cały świat opowieść o dzielnicy bogaczy, która stała się nagle wielką turystyczną atrakcją. Teledysk wyreżyserowany przez aktorkę-celebrytkę sprawił, że oto pierwszy raz globalnym hitem muzyki popularnej stał się kawałek z Dalekiego Wschodu, ba – to bezsprzecznie największy nie-anglojęzyczny hit w jej historii. Na naszych oczach, czy raczej ekranach, stało się w tym roku coś naprawdę ważnego.
Kate Moross – If You Love Me (BenZel, Jessie Ware)
W swoim klipie do singla młodych (15–16 lat) japońskich producentów (BenZel) oraz Jessie Ware, nagle rozbłysłej gwiazdy alternatywnego popu, reżyserka Kate Moross połączyła przybraną przez Ware estetykę ejtisowej diwy (Running też autorstwa Moross, Night Light Chrisa Sweeneya) z powrotem do łask płynnych, „psychodelicznych” wizualizacji. Dopracowane w każdym detalu barwne kompozycje składające się na poszczególne kadry klipu Moross tworzą piękny wielobarwny ciąg obrazów, w którym profil Ware płynnie łączy abstrakcję ze stylem glamour. Lubię myśleć (choć to zapewne nadinterpretacja), że Ware nie została bezpośrednio ukazana w tym klipie, ponieważ jest cover utworu formacji Brownstone.
PS. Być może ktoś nie był zadowolony z końcowego efektu – w każdym razie do If You love me powstało drugie video (Haley Wollens). Moim zdaniem do tego Moross się nie umywa.
Brian L. Perkins, Damian Kulash Jr. – Needing/Getting (Ok Go)
Ok Go to już od paru lat „ten zespół z fajnymi teledyskami”, każdy ich kolejny klip to poważne przedsięwzięcie, często wykorzystująca najnowsze osiągnięcia technologii. W tym roku np. kilka spośród ich klipów zyskało nowe wersje dostosowane do oglądania przez okulary 3D. W pewnym momencie postanowili na nowo zdefiniować teledysk oparty na działaniu maszyn Rube’a Goldberga (np. klip do An Honest Mistake The Bravery autorstwa Mike’a Palmieriego) i przez kilka miesięcy uczestniczyli w budowie wielkiego toru. Efekt był spektakularny (reż, Jack Frost, Ok Go, Syn Labs), choć puryści kręcili nosami, że widać miejsca, w których klip był montowany. W wypadku Needing/Getting było podobnie: mało kto uwierzył w to, że naprawdę to, co słyszymy, powstało w czasie rzeczywistym w trakcie przejazdu samochodem po specjalnie w tym celu wybudowanym torze. Ale nawet jeżeli to złudzenie, to istotna jest sama próba wywołania takiego wrażenia – oto powstała nowa wersja utworu, wyraźnie odmienna od albumowej, która ma wykreować inną niż zazwyczaj relację pomiędzy tym, co widzimy, a tym, co słyszymy w teledysku. W wypadku This too shall pass było podobnie, ale dopiero w Needing/Getting dźwięki otoczenia zostały włączone w obręb muzyki nie jako szmery, lecz sama struktura utworu. Sam tor to oddzielna sprawa, przywołująca ducha eksperymentów, jakie zachodziły w latach 60. na przecięciu muzyki awangardowej oraz technologii (np. 9 Evenings Theatre and Engineering, 1966). Mówiąc krótko – jeden z najważniejszych klipów ostatnich lat.
AG Rojas – Hey Jane (Spiritualized)
Długie fabularne teledyski to gatunek, w którym kluczową rolę odgrywa stworzenie wyrazistego bohatera. Mieliśmy w tym roku kilka takich prób, np. rozbitą na części opowieść o motocyklistach z Twin Shadowem w roli głównej (Five seconds w reżyserii Keitha Musila), albo długi klip, w którym na motorze zasuwa Frank Ocean (Pyramids autorstwa Nabila). Motyw podróży często wykorzystywany przy okazji tego typu klipów (począwszy od Autobahn) łączy rockową mitologię oraz skojarzenia z rytmiczną powtarzalnością. Kolejne elementy narracji snutej prze Rojasa oglądamy w rytm powtarzanych motywów monumentalnego utworu Spiritualized, którego pogodne dźwięki kontrastują z mroczną rzeczywistością klipu. Kluczem jest również i tym razem postać bohatera – redakcja Stereogum zwróciła uwagę na to, że jest to nowy kulturowy bohater na nowe niespokojne czasy. Rozmaite kryteria wykluczenia zbiegają się w centralnej postaci tej historii o prostytucji, przemocy, zemście i upokorzeniu. Rewelacyjna opowieść.