Unia Europejska

Stiglitz: Jak ratować euro?

Dziś rezygnacja z euro byłaby zbyt kosztowna, trzeba je więc ratować, choć i to wcale nie musi być łatwe. 

Szacując skalę zniszczeń spowodowanych w Europie wieloletnim kryzysem i recesją – które wreszcie zaczynają się cofać – można odetchnąć z ulgą, że strefa euro jednak się nie rozpadła. Wciąż jednak czeka nas daleka droga, by wrócić do czasów prosperity i stałego wzrostu. Spoglądając na obecne tempo „regeneracji” jeszcze przez dobrą dekadę nie powinniśmy spodziewać się żadnego „powrotu do normalności”. Nawet gospodarka niemiecka, dotychczas symbol sukcesu, rozwija się raczej mizernie. 0,63 procent w ciągu ostatnich 5 lat – taki wynik w innych warunkach byłby postrzegany jako zupełna porażka.

Euro nie istnieje samo dla siebie – miało posłużyć do przyspieszenia rozwoju w skali Europy i podwyższenia standardu życia na kontynencie.  Tylko że, według szacunków, gdyby to trend sprzed wprowadzenia euro się utrzymał, dochody dla całej strefy euro byłyby o 20% wyższe. Tymczasem Europejki i Europejczycy zmuszani byli do nieustających poświęceń i wyrzeczeń – obniżenia płac, zmniejszenia świadczeń socjalnych, osłabienia systemu pomocy społecznej – a wszystko w imię ratowania euro.

Ambitny program

Potrzebujemy innego, znacznie bardziej ambitnego programu. Stało się jasne, że w swojej obecnej formie euro działa raczej na szkodę kontynentu. Ciągle jednak przyzwolenie na upadek waluty byłoby niezwykle kosztowne. Potrzebna jest przede wszystkim fundamentalna reforma zarówno w strukturze, jak i w polityce strefy euro. Na dziś mamy względną jasność odnośnie tego, co jest potrzebne:

  • Realna unia bankowa, ze wspólnym nadzorem, wspólnym ubezpieczeniem depozytów i wspólnym mechanizmem likwidacji banków. Bez takiego rozwiązania pieniądze z krajów gorzej rozwijających się będą ciągle przepływać do krajów silniejszych. 
  • Jakaś forma uwspólnienia długu, jak na przykład euroobligacje. Strefa euro mając niższy wskaźnik zadłużenia do PKB niż Stany Zjednoczone, mogłaby pożyczać pieniądze w oparciu o realnie ujemne stopy procentowe, tak jak robią to Amerykanie.
  • Polityka przemysłowa, która pozwoli krajom opóźnionym nadrobić zaległości wobec pozostałych gospodarek. Obecne obostrzenia blokują prowadzenie takiej polityki, gdyż jest ona postrzegana jako nieakceptowalna interwencja w wolny rynek.
  • Bank Centralny, który nie skupia się tylko na inflacji, ale również na wzroście gospodarczym, zatrudnieniu i stabilności finansowej.
  • Zastąpienie polityki oszczędności obniżającej wzrost polityką skupiającą się na inwestycjach w ludzi, technologię i infrastrukturę, która wzrost stymuluje.
  • Stabilizacyjny fundusz solidarnościowy – podobny do tego, który miał wspomóc państwa wchodzące do UE.

Konstrukcja euro odzwierciedla w dużej mierze różne warianty doktryny neoliberalnej, popularnej w czasie wprowadzania waluty do obiegu. Panowało wówczas przekonanie, że utrzymanie niskiej inflacji jest środkiem niezbędnym i wystarczającym dla uzyskania wzrostu i stabilności. Uniezależnienie banków centralnych jawiło się jako jedyna droga do zapewnienia zaufania wobec systemu monetarnego. Niski poziom długu i deficytów miały zapewnić konwergencję ekonomiczną krajów członkowskich, a wolny przepływ ludzi i pieniędzy efektywność i stabilność.

Błędne doktryny

Wszystkie te przekonania zdążyły się skompromitować. Po części ze względu na błędne położenie nacisku na kwestię inflacji, zamiast na problem niestabliności finansowej, po części przez ideologiczne założenia o tym, że rynki są wydajne zawsze wtedy, kiedy działają pozostawione same sobie. Konsekwencją tego rodzaju założeń było przekonanie, że regulacje powinny być ograniczane do minimum. Fałszywości tych doktryn dowodzi również fakt, że niezależne banki amerykańskie i europejskie radziły sobie znacznie gorzej w okresie przed kryzysem, niż niektóre bardziej zależne od rządów banki działające na rynkach wschodzących. Hiszpania i Irlandia miały przed kryzysem nadwyżki fiskalne i niski wskaźnik zadłużenia do PKB.

To kryzys spowodował deficyty i wysoki dług, a nie na odwrót.

Swobodny przepływ ludzi, tak samo jak swobodny przepływ pieniędzy, wydawał się być pomysłem sensownym. Kiedy jednak w dotkniętych kryzysem krajach banki straciły pieniądze –zmniejszył się poziom kredytowania – oszczędności sektora prywatnego pogłębiły cięcia sektora publicznego. Migracja z krajów dotkniętych kryzysem wyjałowiła słabsze gospodarki, pozostawiając większy ciężar podatkowy na barkach tych, którzy nie zdecydowali się wyjechać.

Wewnętrzna dewaluacja – obniżanie krajowych płac i cen – nie zastąpi elastyczności kursów walutowych. Tak naprawdę, coraz większe obawy przed deflacją zwiększają koszty pożyczania i tym samym ciężar obsługi zadłużenia publicznego, które i tak jest już zbyt wysokie.

Kraje europejskie zaadaptowały program ekstremalnych cięć i oszczędności. Dla wielu z nich był to cios, po którym ledwo się podniosły. Poprawiło to nieco stan ich bilansów płatniczych, które są w lepszym stanie raczej ze względu na to, że spadł import, a nie dlatego, że wrósł eksport. Ta nieznaczna poprawa została jednak okupiona dwucyfrową recesją i ogromnym bezrobociem.

Niemcy i niektóre kraje północnoeuropejskie uchyliły się przed pomaganiem sąsiednim krajom walczącym o wyjście z kryzysu. Jeśli jednak będą obstawać przy obecnej polityce, to wspólnie z południowym sąsiadami zapłacą dużo wyższą cenę, niż gdyby zdecydowały się wdrożyć program nakreślony powyżej.

Euro można jeszcze uratować. Tylko potrzeba do tego czegoś więcej niż kolejnej zgrabnej przemowy o wielkim zaangażowaniu w sprawy Europy. Niemcy muszą być gotowe podjąć zdecydowane kroki. Polityka zadziała tylko przy odpowiednim poziomie solidarności. Jeśli to nie nastąpi, możliwe, że trzeba będzie zrezygnować z euro w imię ratowania europejskiego projektu.

Joseph Stiglitz – amerykański ekonomista, profesorem na Columbia University. Otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii, jest byłym głównym ekonomistą Banku Światowego.

Przeł. Dawid Krawczyk.

Artykuł publikujemy dzięki współpracy z magazynem Queries. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji.

***

Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joseph E. Stiglitz
Joseph E. Stiglitz
Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii
Ekonomista, laureat Nagrody Nobla z ekonomii w 2001. Profesor Columbia University. Był szefem Zespołu Doradców Ekonomicznych Prezydenta Stanów Zjednoczonych i głównym ekonomistą Banku Światowego.
Zamknij