Kraj

Krótka historia ruchów antyszczepionkowych

Dlaczego ludzie nie słuchają naukowców prezentujących rzetelne badania naukowe, a ufają oszustom?

O czym myślą i czym kierują się ludzie działający w ruchach antyszczepionkowych? Dlaczego wierzą Andrew Wakefieldowi, brytyjskiemu lekarzowi, który na łamach prestiżowego periodyku „Lancet” ogłosił wraz ze współpracownikami, że szczepionka MMR (przeciw odrze, śwince i różyczce) powoduje autyzm? Uwierzyło mu wielu rodziców dzieci cierpiących na tę chorobę. Do chwili obecnej Wakefield uważany jest w niektórych kręgach za jedynego sprawiedliwego, za bohatera, który niemal samotnie walczy z establishmentem medycznym i naukowym i broni chorych dzieci. Dla wierzących mu nie ma znaczenia, że jego artykuł został wycofany z czasopisma, że wykazano, iż badania przeprowadził nierzetelnie i nieuczciwie, a jego wnioski były fałszywe. Nie ma znaczenia, że sam Wakefield postępował nieetycznie (nie miał np. zgody komisji etycznych na przeprowadzenie testów), krzywdził pacjentów przez wykonywanie na nich inwazyjnych, a niepotrzebnych badań, że wreszcie opłacano go, aby zdyskredytował szczepionkę MMR. To wszystko zostało mu dowiedzione i ukarano go, a mimo to środowiska antyszczepionkowe darzą go wielką estymą. Dlaczego ludzie nie słuchają naukowców prezentujących rzetelne badania naukowe, a ufają oszustom? Wreszcie, czy takie historie zdarzały się wcześniej?

W ostatnich latach wiele słyszy się i czyta w różnych mediach na temat szkodliwości szczepionek i programów powszechnych szczepień. Antyszczepionkowe ruchy są prężne, wśród ich przedstawicieli znajdują się celebryci, a ich poglądy mają duży wpływ na rodziców obawiających się o zdrowie dzieci. Wielu obserwatorów tej sytuacji wydaje się wierzyć, że ruchy antyszczepionkowe są nowością we współczesnych społeczeństwach. Że powstały stosunkowo niedawno, w odpowiedzi na zbyt dużą (zdaniem ich przedstawicieli) liczbę obecnie stosowanych szczepionek przeciw chorobom wieku dziecięcego, na kontrowersje związane z niektórymi szczepieniami (na przykład te wymyślone i podsycane przez Andrew Wakefielda zastrzeżenia wobec szczepionki MMR) czy wręcz w powiązaniu z szerzonymi tu i ówdzie teoriami spiskowymi („rządy państwowe chcą nas oznakować przy użyciu szczepionek, żeby sprawować nad nami kontrolę”).

Postprawda w służbie ruchu antyszczepionkowego

czytaj także

Tymczasem ruchy antyszczepionkowe towarzyszą szczepieniom od samego początku zastosowania idei o ochronie ludzi przed poważnymi chorobami dzięki podawaniu im specjalnie przygotowanych preparatów medycznych zawierających patogeny, czyli czynniki chorobotwórcze (osłabione, zinaktywowane lub też ich fragmenty). Ta idea, godna podziwu i uznana przez świat medyczno-naukowy za jedno z najdonioślejszych osiągnięć ludzkości, od zawsze budziła protesty oparte na różnych przesłankach. Co zaskakujące, choć zmienił się sposób organizowania protestów (ludzie w XIX wieku nie mieli dostępu do telewizji czy internetu), to ich treść przez te wszystkie lata pozostała niemal taka sama.

Ciekawostką jest to, że aktywność przypominająca działania antyszczepionkowców miała miejsce, jeszcze zanim angielski lekarz Edward Jenner w 1796 roku wynalazł szczepienie przeciw ospie prawdziwej. W 1721 roku w nękanym przez dużą epidemię ospy Bostonie jeden z lekarzy Zabdiel Boylston przy aktywnym wsparciu Cottona Mathera, wpływowego purytańskiego pamflecisty, zastosował technikę wariolacji (celowego zakażenia materiałem zawierającym wirusy ospy prawdziwej – variola, stąd nazwa) na ponad 200 osobach. Mather spotkał się z dużą dezaprobatą, atakowano go nawet fizycznie, a sam pisał, że nigdy nie widział tak wielu ludzi posłusznych diabelskim podszeptom.

Istnieje przypuszczenie (choć niewiele jest na to dowodów), że szczepienia znane były już wcześniej, w pierwszym tysiącleciu naszej ery, a stosowali je ponoć Chińczycy. Być może wiedziano o nich także w Europie. Dwaj osiemnastowieczni włoscy lekarze ‒ Emmanuel Timoni i Giacomo Pylarini ‒ pisali w 1714 roku, że podobne zabiegi znali ich przodkowie. A doktor James Kirkpatrick w swoim dziele z 1761 roku The Analysis of Inoculation: Comprizing the History, Theory, and Practice of It: with the Occasional Consideration of the Most Remarkable Appearances in the Small Pocks opisał sprzeciw duchowieństwa wobec szczepień ‒ miały one być buntem wobec woli Boga, karanym wiecznym potępieniem.

Ospa prawdziwa i pierwsza fala ruchów antyszczepionkowych

Kiedy rozpoczęto masowe szczepienia przeciwko ospie, również Edward Jenner spotkał się z krytyczną reakcją. Jenner nie stosował wariolacji, ale skuteczniejszą wakcynację, czyli uodpornienie za pomocą zakażenia materiałem pobranym ze zmian skórnych osób zainfekowanych krowianką (ospą krowią, od łac. vacca – krowa). Zakażenie takie powodowało stosunkowo łagodną krowiankę u osób szczepionych, a w konsekwencji odporność wobec ospy prawdziwej. 14 maja 1796 roku, w dniu, kiedy narodziła się nowoczesna wakcynologia, Jenner zaszczepił trzynastoletniego Jamesa Phippsa poprzez wprowadzenie przez nacięcia na ramieniu chłopca materiału zakaźnego pobranego od pewnej dójki zakażonej krowianką. Po zaszczepieniu tym Phipps okazał się odporny na infekcję ospą prawdziwą, a Jenner przewidywał, że systematyczne stosowanie jego preparatu (nazwanego „szczepionką” przez Louisa Pasteura) spowoduje całkowite usunięcie ospy prawdziwej z powierzchni Ziemi. Przewidywania Jennera sprawdziły się 200 lat później ‒ 9 grudnia 1979 roku Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że Ziemia uwolniła się od tej straszliwej choroby.

Nie wszyscy obserwatorzy byli zachwyceni.

Niektórzy obawiali się, że szczepienie ludzi materiałem odzwierzęcym spowoduje powstanie mieszańców: półludzi, półkrów.

Popularne były ilustracje, na których osobom zaszczepionym z różnych części ciała wyrastają krowie głowy. O szczepionce pisano jak o „potworze z rogami byka, zadem konia, szczękami krakena, zębami i pazurami tygrysa, ogonem krowy oraz wszystkimi potwornościami puszki Pandory w brzuchu”. Potwór ten, niosący „wszelkie choroby, ból i śmierć”, miał „pożreć ludzkość, a szczególnie biedne, bezradne niemowlęta”.

Niektórzy rodzice sądzili, że wprowadzanie do ran na skórze płynu ze zmian poszczepiennych innych ludzi, którym podano szczepionkę parę dni wcześniej (metoda arm-to-arm), redukowało dzieci do roli inkubatorów materiału szczepionkowego. Obawiano się także przenoszenia w ten sposób innych chorób, takich jak: kiła, rak czy schorzenia psychiczne. Ponadto nacinanie skóry osoby szczepionej było bolesne oraz wiązało się z występowaniem nieprzyjemnych efektów ubocznych, takich jak powstawanie oszpecających blizn.

Wstydliwa historia ruchów antyszczepionkowych

Rodzice martwili się również, że wprowadzanie do organizmu ich dzieci materiału pochodzenia zwierzęcego może spowodować infekcję odzwierzęcą. Duchowni natomiast uważali takie szczepienia za niechrześcijańskie. Oponenci szczepień twierdzili też, że są one „znakiem bestii”.

Wielu krytykujących nie ufało po prostu medycynie oraz nauce i naukowcom, także Jennerowi i jego teorii o przyczynie ospy. Część krytyków twierdziła na przykład, że choroba bierze się z gnijącej materii, w związku z tym trudno, żeby szczepionka była skuteczna.

Prawdziwe problemy zaczęły się, gdy szczepienia stały się obowiązkowe. Niektórzy uznali to za zamach na wolność i prawa mieszkańców Wielkiej Brytanii oraz za zbyt głęboko idącą interwencję rządu w życie ludzi.

W 1840 roku wprowadzono Vaccination Act, który zapewniał darmową wakcynację ubogim. W 1853 roku w ramach Vaccination Act zadekretowano obowiązek zaszczepienia wszystkich dzieci przed ukończeniem trzeciego miesiąca życia oraz przewidziano kary więzienia lub kary pieniężne dla rodziców niewypełniających tego obowiązku. Następnie w 1867 roku rozszerzono obowiązek zaszczepienia przeciw ospie na wszystkie dzieci do 14. roku życia. To rzekome zagrożenie dla praw obywatelskich spowodowało bardzo negatywny oddźwięk w społeczeństwie. Bunty rozpoczęły się już w 1853 roku, mieszkańcy protestowali w Ipswich, Henley, Mitford oraz innych miastach. W Londynie powstała Anti-Vaccination League, a powołana w 1867 roku Anti-Compulsory Vaccination League ogłosiła manifest przeciw obowiązkowym szczepieniom, w którym zarzuciła rządowi pogwałcenie praw i wolności obywateli, w tym prawa do wyboru i do ochrony własnych dzieci. W latach 1870‒1880 ukazało się wiele książek oraz czasopism szerzących antyszczepionkowe poglądy, w tym „Anti-Vaccinator” czy „Vaccination Inquirer”. Sytuacja wyglądała podobnie w innych krajach europejskich. W Sztokholmie większość mieszkańców zaczęła odmawiać szczepień, co spowodowało znaczące zmniejszenie liczby uodpornionych osób (w 1872 roku było ich 40 proc., a na pozostałych terenach Szwecji – 90 proc.). Jednak po dużej epidemii ospy w 1874 roku szybko wdrożono program obowiązkowych szczepień, co zapobiegło kolejnym epidemiom.

Tymczasem w Wielkiej Brytanii nasilał się sprzeciw wobec szczepień. W 1885 roku tłumy ludzi wyszły na ulice w Leicester. Manifestujący nieśli transparenty z antyszczepionkowymi sloganami, trumnę dziecka oraz spalili kukłę Jennera. Po tym wydarzeniu powołano do życia komisję, która miała rozważyć argumenty „za” i „przeciw” szczepionkom. Po siedmiu latach obrad wydała ona oświadczenie mówiące o tym, że szczepionka w istocie chroni przed ospą, ale kary dla rodziców nieszczepiących dzieci powinny być zniesione. Nowy Vaccination Act z 1898 roku wprowadził do angielskiego prawa kwestię „sprzeciwu sumienia” i pozwolił rodzicom niechcącym poddawać dzieci wakcynacji na uzyskanie zwolnienia z tego obowiązku.

Pod koniec XIX wieku aktywność ruchów antyszczepionkowych wzrosła także w Stanach Zjednoczonych. W latach 70. XIX wieku kraj ten nękała epidemia ospy prawdziwej. Wprowadzono więc obowiązkowe szczepienia, co oczywiście wywołało sprzeciw. W 1879 roku powołano Anti-Vaccination Society of America, a potem podobne stowarzyszenia w Nowej Anglii i w Nowym Jorku. Organizacje te doprowadziły do zniesienia obowiązku szczepień w: Kalifornii, Illinois, Indianie, Minnesocie, Wirginii Zachodniej i Wisconsin. Podżegano także do buntu mieszkańców Montrealu.

W latach 1901‒1903 w Bostonie i jego okolicach miała miejsce epidemia ospy prawdziwej. Początkowo bostońska Board of Health zarządziła szczepienia dla ochotników, ale powiększająca się liczba chorych sprawiła, że wprowadzono obowiązkowe szczepienia dla wszystkich, w dodatku metodą house-to-house, czyli poprzez wysyłanie lekarzy do domów ludzi mieszkających w dzielnicach miasta o największej liczbie chorych. Naturalnie natychmiast uaktywniły się ruchy antyszczepionkowe. Kwestionowały one nieszkodliwość i skuteczność szczepionki, a także głosiły, że obowiązkowe szczepienia gwałcą swobody obywatelskie. Ich przedstawiciele chcieli również zmienić prawo i zdelegalizować obowiązek szczepień. Nie udało im się to.

Ze względu na to, że w trakcie epidemii znaleziono kozła ofiarnego – bezdomnych, których oskarżono o roznoszenie ospy – Board of Health powołała też specjalne virus squads. Ich zadaniem było przymusowe szczepienie tych właśnie ludzi. Niejednokrotnie odbywało się to z użyciem przemocy ze strony policji.

Szczególne znaczenie w batalii przeciw ospie prawdziwej miała sprawa Henninga Jacobsona, mieszkańca Cambridge w stanie Massachusetts. Jacobson odmówił obowiązkowego szczepienia, twierdząc, że godzi to w jego prawo do dbania o własne ciało w taki sposób, jak sam uzna za stosowne.

Sąd Najwyższy orzekł – po raz pierwszy w historii prawa dotyczącego zdrowia publicznego – że stan ma prawo zarządzić obowiązkowe szczepienia, aby chronić ogół obywateli przed chorobami zakaźnymi.

W 1901 roku przewodniczący bostońskiej Board of Health, doktor Samuel Holmes Durgin, rzucił wyzwanie antyszczepionkowcom. Mieli odwiedzić szpital pełny chorych na ospę. Oczywiście test miał dotyczyć tylko tych, którzy nie szczepili się uprzednio. Wyzwanie podjął doktor Immanuel Pfeiffer, duński imigrant, zwolennik leczenia głodem oraz hipnozą, a także wyznawca teorii mówiącej, że ludzie cieszący się dobrym zdrowiem nie zapadają na ospę. Złożył wizytę w szpitalu i widział się z blisko setką chorych. Po kilkunastu dniach znaleziono go, bardzo ciężko chorego, w domu. Ospę przeżył, ale Durgin triumfował, a prasa wieszczyła nauczkę dla antyszczepionkowców.

Nic takiego nie miało jednak miejsca. Ruchy antyszczepionkowe odcięły się od poglądów Pfeiffera i skrytykowały jego ryzykanckie postępowanie. Po wygaśnięciu epidemii w marcu 1901 roku ruchy antyszczepionkowe nadal działały aktywnie, aż do roku 1934, kiedy to w Bostonie zanotowano ostatni przypadek ospy. Na skutek ich działalności nie udało się rozszerzyć obowiązku szczepień na dzieci uczęszczające do prywatnych szkół.

Historia walki z epidemią ospy prawdziwej w Bostonie dobrze obrazuje problemy związane z powszechnymi szczepieniami oraz ruchami antyszczepionkowymi: kwestię zastosowania najnowszych rozwiązań naukowych w służbie społeczeństwu, przepływu rzetelnych (a także tych pseudonaukowych) informacji w społeczeństwie, prawa człowieka do decyzji dotyczących własnego zdrowia czy prawa rządów do ochrony ogółu obywateli. Niewątpliwie w Bostonie wydarzyły się także niepokojące rzeczy: łamano prawa bezdomnych w kontekście obowiązkowych szczepień, a oponentów szczepień wystawiano na niebezpieczeństwo choroby i śmierci. Wszystko to powinno służyć jako nauka dla dzisiejszych aktywistów i lekarzy propagujących powszechne szczepienia.

Krztusiec i druga fala ruchów antyszczepionkowych

Druga fala ruchów antyszczepionkowych miała zasięg globalny. W Europie, Azji, Australii i Ameryce Północnej protestowano w sprawie szczepionki przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (DTP zwaną dawniej Di-Per-Te), szczególne kontrowersje wzbudziła zaś tzw. pełnokomórkowa szczepionka przeciwkrztuścowa.

W Szwecji wprowadzono ją w latach 50. XX wieku. W 1967 roku jeden z tamtejszych lekarzy Justus Ström stwierdził, że krztusiec nie grozi już nowoczesnemu szwedzkiemu społeczeństwu i że program szczepień jest niepotrzebny. Wkrótce potem pojawiły się doniesienia o neurologicznych powikłaniach poszczepiennych. Wszystko to spowodowało spadek zaufania do szczepionki i zmniejszenie liczby szczepionych dzieci.

Sytuacja wyglądała podobnie w Japonii. DTP wprowadzono tam w 1947 roku. Skutkiem masowych szczepień było zmniejszenie zachorowalności do tego stopnia, że zaczęto wspominać o tym, że szczepionka nie jest już potrzebna. Emocje wzbudziło również to, że dwoje dzieci zmarło po szczepieniu. W związku z tym zaprzestano stosowania szczepień przeciw krztuścowi w ogóle. Rezultatem była epidemia, która wybuchła w 1979 roku ‒ zachorowało 13 tys. osób, 41 zmarło.

Japończycy wprowadzili więc szczepienia ponownie, tym razem z użyciem nieco bezpieczniejszej przeciwkrztuścowej szczepionki bezkomórkowej. Chorobę udało się opanować.

Szczepionka DTP była w użyciu w Wielkiej Brytanii od lat 50. XX wieku. Mimo że nie spowodowała całkowitego zniknięcia krztuśca, znacząco wpłynęła na zmniejszenie częstości jego występowania. W latach 40. krztusiec zbierał bowiem spore żniwo, szczególnie wśród niemowląt. W tamtych latach była to najbardziej śmiertelna ze wszystkich chorób zakaźnych dla dzieci. Po wprowadzeniu rutynowych szczepień liczba przypadków choroby malała i w końcu krztusiec przestał budzić emocje. Aż do lat 70., gdy jeden z londyńskich szpitali poinformował, że ponad 30 dzieci miało niepokojące objawy neurologiczne po szczepieniu DTP. Informacje pojawiły się w telewizji i prasie, powołano stowarzyszenie The Association of Parents of Vaccine Damaged Children, którego celem było ukazanie opinii publicznej ryzyka związanego ze szczepionką. Świat medyczny był podzielony, co tym bardziej dezorientowało społeczeństwo. W 1977 roku doktor Gordon Stewart ze szpitala w Glasgow opublikował wyniki badań świadczących o tym, że DTP wiąże się z dużym ryzykiem wystąpienia powikłań neurologicznych. Spowodowało to dyskusję na łamach czasopism naukowych oraz prasy popularnej. Wreszcie przeprowadzono niezależne badania zakrojone na szeroką skalę, które wykazały, że choć w istocie stosowanie szczepionki przeciwkrztuścowej wiązać się może z pewnymi efektami ubocznymi, to ryzyko ich wystąpienia jest niezwykle małe. Dzięki tej wiedzy rozpoczęto kampanię na rzecz powszechnych szczepień, i to kampanię bardzo agresywną, widoczną we wszystkich mediach.

Dyskusje na temat szczepień przeciw krztuścowi pojawiły się ponownie na początku lat 80. Udało się jednak przekonać opinię publiczną, że nie ma dowodu na to, że szczepionka przeciwkrztuścowa powoduje trwałe następstwa neurologiczne.

W Stanach Zjednoczonych antyszczepionkowe kontrowersje wywołał film dokumentalny DTP: Vaccine Roulette z 1982 roku, który obszernie pokazywał negatywne skutki szczepienia, a minimalizował efekty pozytywne. Niezadowoleni rodzice założyli własne organizacje po to, by protestować przeciw szczepieniom, jednakże świat medyczny tym razem nie ograniczył się do polemiki na łamach czasopism naukowych (jak to w dużej mierze było w Wielkiej Brytanii), ale wykorzystał mass media w proszczepionkowej kampanii. Dzięki temu w USA liczby zaszczepionych przeciw krztuścowi utrzymywały się na wysokim poziomie.

Aż do 2010 roku. Niestety, również na skutek działalności ruchów antyszczepionkowych, spadek liczby uodpornionych osób spowodował znaczący wzrost liczby chorych w Kalifornii. Zanotowano tam ponad 4 tys. przypadków choroby, 10 dzieci zmarło. W odpowiedzi w 2011 roku wprowadzono dodatkowe obowiązkowe szczepienia przy użyciu DTP dla uczniów szkół publicznych i prywatnych.

Na trzecią falę ruchów antyszczepionkowych nie trzeba było długo czekać.

MMR i trzecia fala ruchów antyszczepionkowych

W 1998 roku doktor Andrew Wakefield opublikował dane, z których wynikało, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między szczepionką MMR a zapaleniem jelita i ‒ co ważniejsze – autyzmem. Informację podchwyciły media. Dało to początek antyszczepionkowej histerii oraz popularnemu mitowi mówiącemu o tym, że szczepionki powodują autyzm. Ale związku między MMR a autyzmem nie wykryto, a przeprowadzono w tym zakresie bardzo wiele badań, drobiazgowo, dokładnie i w wielu różnych ośrodkach badawczych. Stwierdzono też, że Wakefield postępował nieetycznie w stosunku do swoich pacjentów i fałszował wyniki badań, był nierzetelny i nieuczciwy. Po dochodzeniu (ogromną rolę odegrał w nim Brian Deer, dziennikarz, który zdemaskował fałszerstwa Wakefielda) większość współautorów artykułu wycofała się, a Wakefield został ukarany naganą ze strony brytyjskiego General Medical Council (za łamanie etyki zawodowej oraz nieujawnienie konfliktu interesów) oraz odebrano mu prawo wykonywania zawodu lekarza na terenie Wielkiej Brytanii. Wreszcie w 2010 roku, na podstawie niezbitych dowodów, czasopismo „Lancet” oficjalnie wycofało artykuł Wakefielda.

Niestety, szkód nie dało się już powstrzymać. Wielu rodziców, nastraszonych przez Wakefielda i zwolenników jego teorii, przestało szczepić dzieci szczepionką MMR.

Skutkiem tego jest coraz większa liczba przypadków odry w krajach Europy Zachodniej (np. Francja, Włochy). Sytuacja ta niepokoi do tego stopnia, że specjaliści w Stanach Zjednoczonych ostrzegali przed podróżami do Europy ze względu na potencjalne ryzyko zachorowania.

Elementem trzeciej fali ruchów antyszczepionkowych jest także hasło „Green Our Vaccines”. Kwestia bardziej „ekologicznych” i „nietoksycznych” szczepionek pojawiła się w wyniku podejrzeń, że tiomersal – związek rtęci stosowany w niektórych szczepionkach jako konserwant – może powodować autyzm. W 1999 roku amerykańskie organizacje medyczne zdecydowały o wycofaniu albo zmniejszeniu zawartości tiomersalu w szczepionkach. Firmy farmaceutyczne miały tego dokonać wyłącznie z ostrożności – zajmujący się bezpieczeństwem szczepionek Institute of Medicine’s Immunization Safety Review Committee oficjalnie stwierdził bowiem, że nie ma związku autyzmu ze szczepionkami zawierającymi tiomersal. Co więcej, po wycofaniu tiomersalu ze szczepionek dziecięcych częstość pojawiania się przypadków autyzmu się nie zmniejszyła.

Choć udowodniono, że szczepionki z tiomersalem są nieszkodliwe, niektórzy nadal chcieliby je testować pod kątem obecności różnych toksycznych substancji. Sporą rolę odgrywają tu niektórzy celebryci (np. aktorka i modelka Jenny McCarthy), którzy przekonują, że istnieje związek między szczepieniami i autyzmem i że firmy farmaceutyczne powinny usunąć wszelkie „toksyny” z własnych preparatów.

Skąd bierze się wiara w pseudomedycynę?

Szczepionki i powszechne szczepienia są jednym ze świetniejszych dokonań ludzkości. Jednak od samego początku walce z chorobami zakaźnymi towarzyszył sprzeciw ruchów antyszczepionkowych. Od tego czasu ich zastrzeżenia nie zmieniły się wiele. Nadal dotyczą kwestii bezpieczeństwa i skuteczności szczepionek, problemów związanych z wolnościami obywatelskimi, obejmują też pytania o konflikt między szczepieniami a religią (niektórzy współcześni duchowni muzułmańscy twierdzą, że stosowanie szczepionek nie jest zgodne z wolą Allaha). Ruchy antyszczepionkowe wciąż zręcznie żonglują nieprawdziwymi danymi, przeinaczonymi teoriami naukowymi i teoriami spiskowymi.

Skąd bierze się wiara w pseudomedycynę, informacje niepotwierdzone naukowo, a często także niebezpieczne dla zdrowia? Czy jest to ogólny brak zaufania do nauki i naukowców, obecny nawet w XXI wieku? Niezrozumienie hermetycznego języka nauki? Odruchowa niechęć do wszelkich zabiegów administracyjnych? A może raczej wiara w to, że „naturalne” jest zawsze lepsze niż to, co wyprodukowano gdzieś w zimnym i sterylnym laboratorium (czyli że „naturalna” odra jest lepsza niż zapobieganie jej)? A może, szczególnie w przypadku szczepionek, znaczenie ma krótkowzroczność i reagowanie tylko na bezpośrednie, widoczne zagrożenie? W końcu choroby, z którymi poradziliśmy sobie w Europie dzięki szczepieniom, nie wydają się nam groźne. Na pytania te nikt nie zna w tej chwili odpowiedzi.

Niezmienne jest to, że dla antyszczepionkowców nie ma znaczenia fakt, że kontrargumenty naukowe na ich zarzuty wyraźnie wskazują na wysoce pozytywne oddziaływanie powszechnych szczepień. Twarde, rzetelne, udowodnione dane zwykle nie znajdują oddźwięku wśród ludzi niechętnych szczepieniom.

Warto by więc, jednocześnie z akcjami propagującymi ideę szczepień, spróbować wyjaśnić, co jest przyczyną ruchów antyszczepionkowych. W rozwikłanie tego problemu powinni włączyć się, oprócz biologów czy lekarzy. także socjologowie, psychologowie oraz filozofowie nauki.

Zastrzeżenia nie uległy dużym zmianom, zmieniły się natomiast media i zasięg propagowania antyszczepionkowych fobii. Ogromną rolę odgrywa telewizja, a szczególnie internet, dzięki czemu dowolne teorie rozprzestrzeniają się błyskawicznie. Specjaliści uważają, że aktywność ruchów antyszczepionkowych nigdy nie wygaśnie i zawsze będą nam one towarzyszyły. W tej sytuacji zadaniem lekarzy i naukowców jest równie intensywne wykorzystywanie nowoczesnych środków masowego przekazu dla popularyzowania prawdziwej, rzetelnej, niezafałszowanej nauki.

***

Ewa Krawczyk – biolożka, pracuje na Georgetown University w Waszyngtonie. Autorka bloga Sporothrix.

Tekst pochodzi z książki „Zdrowie. Przewodnik Krytyki Politycznej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij