W czwartek 13 marca w Muzeum Współczesnym Wrocław odbyła się dyskusja "Czy jesteśmy gotowi na dialog z Romami rumuńskimi". Relacja Natalii Sawki.
Wśród zaproszonych gości były osoby zaangażowane w kontakty z Romami rumuńskimi z koczowiska przy ulicy Kamieńskiego, urzędnicy oraz specjaliści. Na otwartej dyskusji podejmującej temat imigrantów przebywających na terenie Wrocławia obecny był przedstawiciel władz miasta Jacek Sutryk – dyrektor Departamentu Spraw Społecznych. Udział w debacie prowadzonej przez Jacka Żakowskiego wzięła również Agata Ferenc ze Stowarzyszenia Nomada, antropolożka oraz redaktorka naczelna kwartalnika „Dialog-Pheniben” Joanna Talewicz-Kwiatkowska, pedagożka Maria Łój oraz pełnomocnik wojewody ds. mniejszości narodowych i etnicznych Dariusz Tokarz.
Punktem wyjścia debaty była próba zastanowienia się, gdzie tkwi istota różnicy i nieporozumienia między dwiema odmiennymi kulturowo grupami – Polakami a osobami mieszkającymi przy Kamieńskiego. Jacek Żakowski poprosił, by paneliści zarysowali, co według nich przyczynia się do trudności w szukaniu odpowiednich rozwiązań konfliktu.
– Tożsamość kulturowa Romów od wieków tworzyła się w poczuciu zagrożenia. Tym zagrożeniem dla nich zawsze był świat zewnętrzny, „nieromski”. Sami musimy zadać sobie pytanie czy chcemy prowadzić ten dialog i czy Romowie też są gotów na rozmowę z osobami, których nie znają – mówiła Joanna Talewicz-Kwiatkowska. Obecna na debacie Agata Ferenc ze Stowarzyszenia Nomada również podkreślała, że to od nas zależy pierwszy krok.
– Powinniśmy spytać siebie czy chcemy dać im przestrzeń do integrowania się. „Spierdalaj brudny cyganie” – takie obelgi kierowane w stronę żebrzących są pierwszymi słowami, których uczą się małe dzieci stojące na ulicy ze swoimi matkami. Jeśli coś takiego słyszy się od najmłodszych lat od społeczeństwa, w którym się przebywa, to nie chce się do niego należeć.
Pedagożka Maria Łój zapytana przez redaktora Żakowskiego o to, w jaki sposób ułatwić Romom asymilację, skwitowała, że nie jest to najlepsze określenie, ponieważ wiąże się z porzuceniem kultury, języka oraz przyzwyczajeń. – Asymilację, w polskim prawie zakazaną, zastępuje się integracją. Chodzi o dialog, wzajemność, żeby wszyscy umieli żyć razem ze sobą – podkreślała Łój.
Najwięcej o zaangażowaniu władz miasta Wrocławia w pomoc dla Romów opowiadał Jacek Sutryk – dyrektor Departamentu Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego Wrocławia. – Próbujemy zaangażować i zainteresować władze państwa polskiego tym problemem. Organizujemy liczne spotkania, czy to z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych czy z Resortem Pracy i Polityki Społecznej. Niestety polskie ustawodawstwo jest bezradne wobec tej sytuacji. Przekonywał, że władze miasta szukają rozwiązań, które pomogłyby Romom żyć lepiej niż dotychczas, ale z drugiej strony magistrat musi brać także pod uwagę interesy mieszkańców Wrocławia.
Ale o tym, jak ważne jest wyzwanie podjęcia dialogu, który opierałby się na rozmowie z Romami, wzajemnym poznawaniu się i przebywaniu ze sobą mówił Dariusz Tokarz. Zaznaczał, że budowanie osad romskich – podobnych do dzielnicy Letanovce na Słowacji – czy dawanie zasiłków nie rozwiąże problemów. – Kraje Europejskie bardzo często kupują sobie spokój społeczny przez zasiłki, a nie przez podejmowanie działań – dodawał.
Kolejną kwestię podjęła Agata Ferenc – trzeba sobie uświadomić, że oni nie potrafią wyobrazić sobie jak miałoby wyglądać ich życie w rzeczywistości, którą my tworzymy. Romowie z Kamieńskiego nie mają wykształcenia, nie żyją w mieszkaniach tak jak my i nie mają dostępu do tego typu dóbr, z których my korzystamy – nie jest im łatwo wyobrazić sobie czy byliby szczęśliwi funkcjonując w naszym świecie. Podkreślała, że potrzeba stworzyć platformę komunikacji, w której oprócz specjalistów, urzędników oraz mieszkańców wzięliby udział również Romowie. – Traktujmy tych ludzi z należytym szacunkiem – nauczmy się z nimi rozmawiać. Uważam, że jesteśmy na tyle wyżej uposażeni społecznie i kulturowo, że powinniśmy wziąć za to odpowiedzialność stwarzając miejsce do dyskusji i dialogu.
W ubiegłym roku Gmina Wrocław złożyła pozew o eksmisję rumuńskich Romów mieszkających na koczowisku przy ulicy Kamieńskiego. Teren, który zajmują Romowie jest własnością Gminy Wrocław. Proces trwa już cztery miesiące, do tej pory odbyły się trzy rozprawy. O to, jaką wizję ma miasto i co zrobią urzędnicy, kiedy wygrają w sądzie, zapytała osoba z publiczności. Jacek Sutryk powoływał się na art. 50 ustawy o samorządzie, który – jak mówił – zobowiązuje i nakłada na organy administracji samorządowej działanie, którego celem jest troska o powierzone prezydentowi i radzie mienie. – Sam proces nie zakończy pobytu Romów na koczowisku, ponieważ toczy się przeciwko niemal połowie osób. Jeśli zapadnie wyrok o eksmisję, to nie obejmie on wszystkich – wtrącała Ferenc. Sutryk przekonywał, że władzom Wrocławia zależy na rozwiązaniu problemu – nie chcemy, żeby społeczność romska mieszkała w takich warunkach, w jakich żyje dzisiaj. To miejsce jest zajmowane nielegalnie, a za chwilę będzie sprzedane pod zabudowę wielorodzinną. Trzeba pamiętać o planach rozwojowych miasta. Nikt w takich warunkach mieszkać nie może. Jeśli komuś się wydaje, że my tych rozmów nie prowadzimy, to jest w błędzie – mówił. Ferenc miała inne zdanie: – Dużo osób obecnych na sali przychodzi na koczowisko i wie jak wygląda kontakt urzędników z Romami.
Nie wiecie ile wody potrzebują tygodniowo, a mówicie, że ją dostarczacie.
Obecna wśród publiczności Agnieszka Zwiefka, która w tym momencie kręci film na Kamieńskiego wspomniała o absurdalnej sytuacji, kiedy na koczowisku strażnicy miejscy w towarzystwie pracownic MOPSu rozdawali ulotki niepiśmiennym Romom w języku polskim.
Kolejnym głosem publiczności była wypowiedź Erazma Humiennego ze stowarzyszenia Ludzie Ludziom: – Po przeczytaniu wywiadu z Mundrą Ciurar w Gazecie Wyborczej pomyślałem, że chciałbym pomóc tej dziewczynie. Porozmawiałem z nią i z jej mężem, chcieli zmienić swoje życie. Pomogliśmy wyrobić paszport, który był niezbędny do złożenia wniosku w Urzędzie Wojewódzkim, żeby zalegalizować ich pobyt. Załatwiliśmy im pracę oraz ubezpieczenie. Zadzwoniłem do MOPSu, powiedziałem, że jest rodzina, która chciałaby wyjść z koczowiska i posłać dzieci do szkoły. Mówiłem, że są ubezpieczeni, mają dokumenty i pracują. No i udało się. Załatwiliśmy dla nich trzypokojowe mieszkanie. Na razie na pół roku, potem zobaczymy. Dzisiaj rozbieraliśmy ich barak – mówił. Po tej wypowiedzi dyrektor Sutryk stwierdził, że udało się zrobić niezwykle odważny krok: – Te działania nie odbyłyby się bez naszej współpracy z panem Erazmem. Odpowiedzieliśmy na wszystkie potrzeby. Pomożemy każdemu, kto przyjdzie do nas z takim pomysłem – mówił.
Debata prowadzona przez Jacka Żakowskiego w Muzeum Współczesnym Wrocław organizowana była w ramach wystawy Domy srebrne jak namioty. W ostatnim tygodniu ferii zimowych MWW organizowało także cyk warsztatów dla dzieci z romskiego koczowiska. 23 marca będzie można wziąć udział w projekcji filmu To tylko wiatr” opowiadającym historię romskiej rodziny.
Czytaj także: Sawka: Romowie, czyli miasto dzieli i rządzi