„Za kryzys płacą kobiety!” – pod tym hasłem 10 marca o godzinie 14.00 we Wrocławiu ruszyła tegoroczna Manifa.
Hasło naświetla problemy, z jakimi boryka się miasto, a których skutki są odczuwalne przede wszystkim przez kobiety, wykonujące dla państwa przysługę w postaci nieodpłatnej pracy domowej i opiekuńczej. Podczas wrocławskiej Manify poruszone zostały także sprawy antyspołecznych inwestycji, długów, polityki mieszkaniowej oraz komunikacji miejskiej, czyli bezpośrednio wpływające na jakość życia wszystkich Wrocławian i Wrocławianek.
Około 300 osób zebrało się pod pomnikiem Fredry, gdzie odbyły się wstępne przemówienia osób związanych z Inicjatywą 8 marca. Następnie pochód okrążył Rynek, skierował się w stronę Placu Dominikańskiego ulicą Wita Stwosza i stamtąd przez Kazimierza Wielkiego i Ruską powrócił do początkowego punktu. Przechodząc ścisłym centrum miasta zablokował na krótki czas ulice, a sam przebieg Manify był wyjątkowo spokojny i – pomimo powagi sytuacji – radosny. Uczestnicy wytwarzali wokół siebie dobrą atmosferę, jednocześnie stanowczo potwierdzając swoją obecność wśród mieszkańców.
Skandowano takie hasła, jak „Demokracja nie zabawa, wszyscy mamy równe prawa”, „Chcemy mieszkań, nie stadionów”, „Edukacja to nie towar” czy bardzo lokalne, odwołujące się do niekompetencji władz, „Paweł Czuma nic nie kuma”.
Na transparentach można było wyczytać głos manifestantów: „Nie znosimy hipokryzji”, „Ani patriarchat, ani kapitalizm”, „Dobra wspólne naszym prawem”.
Pojawienie się zeszłorocznych haseł (jak na przykład „Miasto to nie firma” czy „Chcemy chleba zamiast igrzysk”) pokazuje, że rządzący wciąż popełniają te same błędy i nie potrafią zapobiec pogłębiającemu się kryzysowi. Antyspołeczna polityka realizowana przez obecną administrację od wielu lat bardziej sprzyja cięciom w budżecie i radykalnej prywatyzacji, niż poprawieniu wydajności usług publicznych gwarantowanych przez konstytucję. Nie jest to problem, z którym stykamy się dopiero teraz, co wyraźnie było słychać wśród uczestników pochodu.
– Mamy nadzieję, że w następnym roku spotkamy się już z bardziej subtelnymi postulatami, a nie takimi radykalnymi jak teraz, bo w tym momencie naprawdę musimy walczyć o prawa wszystkich mieszkańców – stwierdziła jedna z aktywistek. – Uważam, że ta Manifa była bardzo udana także z tego powodu, że przyszło dużo mężczyzn – dodaje inna.
Podczas Manify rozdawano przechodniom biuletyn wydany przez Inicjatywę 8 marca specjalnie na tę okazję. „Raz jeszcze musimy wspólnie wykrzyczeć nasz gniew i powiedzieć: «Za kryzys płacą kobiety!». Bo to przede wszystkim kobiety ponoszą konsekwencje wzrostu kosztów życia i polityki opartej na cięciach. To one w pierwszej kolejności tracą pracę i na ich barkach spoczywa konieczność wykonania niepłatnej pracy opiekuńczej. Usługi publiczne są naszym dobrem wspólnym i należy ich bronić” – piszą organizatorki. Z czterostronicowej gazetki można było dowiedzieć się o aktualnej polityce mieszkaniowej miasta (czy też jej braku) oraz cięciach w transporcie zbiorowym, o tym dlaczego budżet jest wspólny dla wszystkich wrocławian i wrocławianek, a także o potrzebie solidarności i prawnego usankcjonowania związków partnerskich. „Chcemy docenić znaczenie i wartość tego, co wspólne i dlatego tegoroczna Manifa mówi o obronie dóbr wspólnych”.
Ponieważ miasto nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, a nawet stara się je przedefiniować, Manify takie jak ta zbierają coraz więcej osób. Przedstawicielki Inicjatywy 8 marca zapowiadają, że nadal będą mówić otwarcie o kłopotach Wrocławia i przypominać, że mieszkańcy chcą mieć realny wpływ na swoje miasto.