Relacjonuje Paweł Pieniążek.
We Lwowie około dwustu osób zablokowało, a potem obrzucało kamieniami uczestników akcji LGBT. Policja nikogo nie zatrzymała.
Zadowoleni z siebie skrajni prawicowcy pozowali do zdjęcia wykonując „salut rzymski” i krzycząc: „Sieg Heil – Rudolf Hess – Hitlerjugend – SS”. Mieli ze sobą flagę Misanthrophic Division – neonazistowskiej międzynarodówki związanej z pułkiem Azow walczącym na Donbasie. W internecie szybko rozprzestrzeniło się właśnie to zdjęcie, pod którym dopisano hasło promocyjne miasta – „Lwów otwarty na świat”.
Atak na festiwal
W dniach 19-20 marca Festiwal Równości miał odbyć się w rożnych lokacjach. Organizatorzy mieli mieszkać w hotelu Lwów, ale usłyszeli, że „zboczeńcy” nie zostaną wpuszczeni, bo „psują wizerunek miasta i poinformowała o nich rada miasta”. Ostatecznie wydarzenia festiwalu odbywały się w hotelu Dniestr. W sobotę 19 marca wokół budynku kręciły się podejrzanie wyglądające osoby.
Zablokowani w hotelu uczestnicy festiwalu LGBT nie mogli ani nie chcieli go opuścić. Wkrótce przez telefon poinformowano, że w budynku znajduje się bomba. Oznaczało to, że policja musiała ewakuować znajdujących się tam ludzi. Nielicznych uczestników umieszczono w autobusie, za którym pobiegł tłum prawicowców. Obrzucali pojazd kamieniami, granatami dymnymi i farbą. Gdy przeciwnik okazał się zbyt słaby, doszło do przepychanek z policją. Ci ostatni nikogo nie aresztowali, tylko „przeprowadzili profilaktyczne rozmowy” z napadającymi na festiwal i funkcjonariuszy.
Jak mówiła Hromadskemu Radio jedna z organizatorek festiwalu Ołena Szewczenko, po zdarzeniu po Lwowie grasowały grupy, które urządziły „safari” na przedstawicieli społeczności LGBT.
„Wyreżyserowana operacja”
Festiwal Równości poprzedził list arcybiskupa lwowskiego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Ihora do mera Lwowa Andrija Sadowego, w którym kategorycznie występował przeciwko organizacji takiego wydarzenia.
Ponadto przypomniał, że homoseksualizm to tak samo ciężki grzech jak zabójstwo.
Dzień przed festiwalem sąd administracyjny wydał zakaz przeprowadzania zgromadzeń publicznych (jedna z akcji miała odbyć się na ulicach Lwowa), aby „uniknąć rozlewu krwi”. Przeciwko wydarzeniu wypowiadał się też mera miasta. Po incydentach napisał na swoim profilu na Facebooku, że to „skutek dobrze zaplanowanej operacji” zorganizowanej przez „naszych nieprzyjaciół”.
Poprzez słowo „operacja” mer Lwowa sugerował, że wszystko zostało – świadomie lub nie –wyreżyserowane. Ma na tym skorzystać Kreml, a stracić – reputacja Ukrainy. Opinia mera nie jest odosobniona. W wielu komentarzach zasugerowano, że atak skrajnej prawicy na uczestników festiwalu miał na celu dyskredytację Ukrainy na arenie międzynarodowej. Wspomina się m.in. o tym, że 6 kwietnia w Holandii odbędzie się referendum, podczas którego obywatele będą zapytani o swoje poparcie dla stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską.
Demonstracja słabości
Sadowy umył ręce od odpowiedzialności i od razu zastrzegł, że organy siłowe nie są przez niego kontrolowane.
Organizacje broniące praw człowieka na Ukrainie nie mają jednak wątpliwości, że to pasywność władz powoduje, że skrajna prawica czuje się bezkarna na ulicach.
– Ze strony administracji miasta pojawiały się komentarze o braku celowości przeprowadzenia festiwalu, bardzo krytyczne komentarze padały także ze strony przedstawicieli kościoła. Rezultatem takich deklaracji była przemoc ze strony pewnych grup radykalnej prawicy – mówiła Deutsche Welle dyrektorka przedstawicielstwa Amnesty International na Ukrainie Tetiana Mazur.
W obronie ofiar, a nie napadających, wystąpiła też grupa deputowanych Rady Najwyższej. – Wyprzedzając absurdalne oświadczenia, że festiwale LGBT grają na korzyść wrogów Ukrainy, powiem tylko, że prawa człowieka są zawsze na czasie – skomentował polityk Bloku Petra Poroszenki Serhij Łeszczenko.
Na pasywność władz zareagowali też mieszkańcy, którzy zbierają podpisy pod petycją do mera miasta. Poparło ją już ponad siedemset osób. „Zakrywając oczy na przejawy otwartej dyskryminacji, agresji i łamanie praw człowieka we Lwowie, do jakich doszło 17-20 marca 2016 roku, a co więcej – biorąc w tym procesie udział, Pan i my wszyscy demonstrujemy naszą słabość i dajemy zrozumieć całemu światu, że tu można znieważać i poniżać «inność», za co nikt nie zostanie ukarany!”.
**Dziennik Opinii nr 81/2016 (1231)