Haiti – krótka historia postkolonialnej tragedii
Rok temu na Haiti zamordowano prezydenta. Dziś parlament i sądy nie działają, a krajem rządzą uzbrojone gangi.
Rok temu na Haiti zamordowano prezydenta. Dziś parlament i sądy nie działają, a krajem rządzą uzbrojone gangi.
Ani powrót do klasy, ani ucieczka od niej nie mogą być żadną gwarancją dla progresywnej polityki i zmieniania świata na lepsze. O co można się więc zaczepić?
Oglądanie finału prawdopodobnie u wielu francuskich nacjonalistów wywołało dysonans poznawczy. Mecz z Argentyną przegrali spadkobiercy Karola Młota czy potomkowie najeźdźców, których Frankowie pobili pod Poitiers? Skoro Les Bleus ponieśli klęskę w karnych, to raczej to drugie.
Francuska lewica postuluje zakaz używania prywatnych jetów w innych celach niż ratowanie życia czy obrona bezpieczeństwa narodowego, pod groźbą wysokich kar lub pozbawienia wolności. Na razie politycy poczynili pierwsze kroki, których legalność potwierdziła Komisja Europejska.
Nakaz jest przemocą, zakaz też narzucony odgórnie. Ale mówiąc muzułmankom, „noście, co chcecie”, jedynie umywamy ręce.
Największą wartością edukacji nie jest potencjał zarobkowy, ale krytyczne myślenie. Bez niego nie ma demokracji.
W całym kraju rosną niedobory paliwa na skutek strajku w rafineriach. Pracownicy nie zamierzają ustąpić, a zdesperowany rząd sięga po rozwiązania siłowe. A może to być dopiero początek kłopotów Macrona.
Jak to się stało, że urodzona w czasie wojny emerytowana nauczycielka, która pamięta jeszcze powojenne ruiny normandzkich miast, trafia do pokolenia młodszego niż jej dzieci, na drugim końcu Europy?
Debiut Godarda pokazywał, że kino można zrobić w zasadzie ze wszystkiego. Jak to żartobliwie skomentował w trailerze sam reżyser: wystarczy piękna dziewczyna, bad boy i pistolet.
Od bohatera do zera, czyli jak skompromitował się Adrien Quatennens, nadzieja francuskiej lewicy.