Walczy z komunizmem, aborcją i maseczkowym dyktatem, a w amerykańskim Kongresie reprezentuje wyznawców rozmaitych teorii spiskowych. Ale Marjorie Taylor Greene to obecnie najmocniejsza karta republikanów, bo idą za nią wyborcy Trumpa.
Ubiegły tydzień nie był dla republikanów łatwy. W kontekście szturmu na Kapitol i drugiego impeachmentu byłego już teraz prezydenta Donalda Trumpa w tarapaty wpadły dwie republikańskie posłanki, stojące notabene na przeciwległych biegunach swojej partii.
Pierwszą jest reprezentująca stan Wyoming Liz Cheney, córka byłego wiceprezydenta i symbol Partii Republikańskiej sprzed Trumpa, partii George’a W. Busha i Dicka Cheneya, która – w imię tej partii – jako jedna z dziesięciorga republikańskich posłów zagłosowała 13 stycznia za impeachmentem Trumpa. Drugiej przyjrzymy się uważniej, bo wybryki Marjorie Taylor Greene definiują współczesny trumpizm i pokazują, na czym polega dylemat Partii Republikańskiej po Trumpie.
Historyczny impeachment Trumpa przegłosowany. „Podżegał do obalenia władzy”
czytaj także
Greene dopiero została posłanką: od zeszłej jesieni reprezentuje rolniczą część białej i konserwatywnej północnej Georgii. Twierdzi, że nigdy nie zamierzała wchodzić do polityki, bo jest tak dumna z bycia mamą i biznesmenką. Należy do setek Amerykanów zradykalizowanych przez media społecznościowe – jej wielkim, kosmicznym zadaniem jest walka z „komunizmem” demokratów, walka z aborcją w imię Boga i obrona fundamentalnej, jej zdaniem, amerykańskiej wolności do posiadania broni.
Zanim weszła do polityki, Greene szerzyła w mediach społecznościowych teorie spiskowe, według których Obama jest muzułmaninem, ataki terrorystyczne z 11 września to robota rządu, a do strzelaniny na kampusie szkolnym w Parkland nigdy nie doszło.
czytaj także
Najważniejszą zaś w tym przypadku – i wciąż nieodszczekaną – teorią spiskową jest jej niezbite przekonanie, że to Trump, a nie Biden, wygrał wybory. Greene dzieli tę niezłomną wiarę z większością republikanów. Źródłem tej wiary jest przeświadczenie, że przecież wszyscy głosowali na Trumpa, że poparł go każdy, kogo Greene zna, każdy sąsiad i wszyscy znajomi na Facebooku.
Greene jest także zagorzałą przeciwniczką aborcji. Twierdzi, że demokraci wprowadzą aborcję po porodzie (!?), a frazy „moje ciało, mój wybór” używa po to, by sprzeciwiać się noszeniu maseczek w czasie pandemii. Wciąż można znaleźć w sieci wideo, w którym posłanka twierdzi, że QAnon, nowa religia radykalnej prawicy, ma sens, Q jest patriotą, a waszyngtońskie elity z Clintonami na czele trudnią się satanizmem i pedofilią. Opowiada, że demokraci i elity sprzedali amerykańskich pracowników (co akurat jest prawdą), masowo oddając ich miejsca pracy imigrantom bez dokumentów, którzy nie tylko zabierają Amerykanom pracę, ale ich także mordują (co z prawdą nie ma już nic wspólnego). Aborcja jej zdaniem to grzech, który zostawia dziurę w duszy kobiety, a amerykańska pomoc zagraniczna to skandal, bo za te pieniądze trzeba budować mur na granicy z Meksykiem.
Marjorie Taylor Greene, candidate for congress, also happens to be a QAnon follower. pic.twitter.com/lQzOScwXiy
— Travis View (@travis_view) June 6, 2020
W wystąpieniu dla prasy 4 lutego – po tym jak republikanie zdecydowali, że zarówno Cheney, jak i Greene zostają w partii – posłanka przyznała, że wycofała się przed kolegami z niektórych swoich wypowiedzi i przeprosiła za nie. Powiedziała też z bardzo cierpką miną, że jest szczęśliwa, że miała okazję przeprosić, a do „kłamczuchów z CNN” zaapelowała, że teraz pora na nich – i że czas, by powiedzieli prawdę o „zwycięstwie” Trumpa.
Greene jest chrześcijanką gotową walczyć o to, w co wierzy. Nie może ścierpieć na przykład, że nad amerykańskimi ambasadami powiewają „flagi nienawiści radykalnej marksistowskiej grupy Black Lives Matter” – jak pisze Greene w oficjalnych materiałach prasowych.
„Nienawidzą mnie, bo jestem jedną z was” – Greene powtarza na Facebooku jak mantrę. Jej media społecznościowe wyglądają jak katalog wysyłkowy, gdzie fani są notorycznie wzywani do wysyłania jej pieniędzy w imię walki z komunizmem.
Posted by Marjorie Taylor Greene on Thursday, February 4, 2021
Nazywana niekiedy MTG, Greene bywa porównywana do AOC – Alexandrii Ocasio-Cortez, lewicowej posłanki z Nowego Jorku. Greene przyznaje, że jest coś na rzeczy – obie nie boją się mówić, co myślą – ale ich platforma polityczna jest diametralnie różna.
We własnej partii Greene została skrytykowana przez byłego prezydenckiego kandydata senatora Mitta Romneya ze stanu Utah, co nie dziwi, oraz przez lidera mniejszości w Izbie i obecnego przywódcę partii, senatora Mitcha McConnella ze stanu Kentucky – co z pewnością martwi ją bardziej.
W 2016 roku McConnell przegrał walkę o preferowany przez siebie dostojny i godny kierunek partii, ponieważ okazało się, że tylko trumpizm jest w stanie dodać ducha skostniałej partii. Długą drogę przeszli republikanie od czasu, gdy partię powoływano do życia w połowie XIX wieku po to, by walczyć z rozprzestrzenianiem się niewolnictwa na zachodzie USA.
To właśnie Greene – podobnie jak na przykład poseł z Florydy Matt Gaetz lub senator Josh Hawley ze stanu Missouri – reprezentują obecnie puls partii. To oni najpełniej wyrażają trumpizm, który w moim przekonaniu działa, bo łamie barierę między polityką a rozrywką. Greene reprezentuje wyborców nowych, którzy wcześniej uważali, że polityka jest zbyt nudna. Dopiero teraz, za pośrednictwem Trumpa, zrozumieli, o co w polityce chodzi, i też mają swoje opinie. Po raz pierwszy mogą uczestniczyć w politycznej dyskusji, którą Trump sprowadził na ich poziom – poziom bezczela i instynktu.
O tym, co stanie się z republikanami, dowiemy się szybko, bo już za dwa lata, gdy odbędą się następne wybory uzupełniające do Kongresu. Miałka agenda, którą Biden zdążył wprowadzić w pierwszych tygodniach urzędowania, może się okazać błyskawicznym unifikatorem takich wewnętrznych niesnasek. Republikanie są tak zniesmaczeni „radykalną” polityką klimatyczną Bidena, że wkrótce znowu zaczną szukać swoich mocnych stron. A w oczach tzw. bazy Trumpa, której republikanom nie wolno stracić, Marjorie Taylor Greene jest w tej chwili ich najmocniejszą kartą.
Na razie republikanie zdecydowali, że w partii jest miejsce dla wszystkich, a Greene przeprosiła za część swoich wypowiedzi w mediach społecznościowych, podkreślając, że niektóre są sprzed trzech lat. Demokraci postanowili więc działać sami. W czwartek 4 lutego kontrolowana przez nich Izba Reprezentantów usunęła Greene z obu przypisanych jej komisji, zarzucając jej podżeganie do przemocy wobec członków Kongresu. Jedenaścioro jej partyjnych kolegów i koleżanek zagłosowało razem z demokratami.
Trump nie był pierwszy, nie będzie ostatni. Po nim przyjdzie ktoś jeszcze bardziej bezwzględny
czytaj także
Wykopana z komisji, Greene powiedziała, że bardzo dobrze się stało, bo będzie miała więcej czasu na rzeczy ważne. Na przykład już jakiś czas temu zobowiązała się, że weźmie się za impeachment urzędującego prezydenta Joe Bidena.
Georgia – ten parny, południowy stan, który niegdyś stał niewolnictwem i bawełną – zagłosowała w wyborach prezydenckich na Bidena, co wskazuje, że stan się zmienia. Historyczna prawidłowość mówi jednak, że wybory uzupełniające dwa lata po wyborach prezydenckich zwykle wygrywa partia opozycyjna, dlatego rok 2022 może nas zalać armią takich konserwatywnych, dobrych chrześcijańskich matek z Południa.
Jednym z ulubionych tematów Greene jest prawo do posiadania broni. Ponieważ sama była świadkiem próby ataku na szkolnym kampusie, na którym obowiązywał zakaz wnoszenia broni, ma na ten temat dużo do powiedzenia. Jej zdaniem problemem był zakaz, bo to doświadczenie pokazuje, że społeczeństwo potrzebuje „dobrych kolesi ze spluwami” („good guys with guns”).
W marcu 2019 roku Greene nagrała wideo, w którym widać próbę konfrontacji z Davidem Hoggiem, jednym ze studentów, który przeżył strzelaninę w szkole w Parkland i aktywnie wspiera próby regulacji posiadania broni w USA. Greene nie wierzy, że w ogóle doszło do strzelaniny. Uważa natomiast, że Hogg jest kłamcą i tchórzem.