Unia Europejska

Suwerenność technologiczna à la Europa

Fot. Markus Spiske,USGS/Unsplash

Dla USA nowe technologie to niewyczerpane źródło giełdowych zysków. Dla Chin – potężny mechanizm kontroli społecznej. Unia Europejska może wybrać własną drogę, opartą na prawach i swobodach obywatelskich. Jeśli zdoła się co do tego porozumieć.

W ubiegłym tygodniu brałem udział w publicznej telekonferencji ze starszymi stażem parlamentarzystami z brytyjskiej Partii Konserwatywnej, którzy zdecydowali się na zaostrzenie stanowiska wobec Chin. Jeszcze w zeszłym roku torysi co do zasady odnosili się do Chin jak do jednego z wielu rynków, na którym można sobie napchać kieszenie. Kiedy jednak okazało się, że Wielka Brytania jest niezdrowo uzależniona od technologii 5G koncernu Huawei, nadeszło otrzeźwienie i refleksja. W 2020 roku wraz z wybuchem pandemii COVID-19 oliwy do ognia dolała deklaracja systemowej rywalizacji między Chinami i USA oraz kryzys w Hongkongu.

Niewiele pojawiło się opinii odrębnych, kiedy w maju amerykański Departament Stanu wytoczył działa przeciwko Pekinowi, oskarżając go, że nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań „w zakresie handlu, inwestycji, wolności słowa i swobody wyznania, ingerencji politycznej, wolności nawigacji morskiej i powietrznej, szpiegostwa i kradzieży, m.in. cybernetycznych, rozprzestrzeniania broni, ochrony środowiska i światowego zdrowia”. Ale co z tym fantem zrobić? Zwłaszcza na polu technologii?

Demokracja przegrywa internetowy wyścig zbrojeń

czytaj także

Oficjalna strategia Chin to dążenie do „suwerenności technologicznej”. Idąc tym tropem, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zwierzyła się z własnych ambicji, by również Europa stała się pod tym względem niezależna. Oczywiście Stany Zjednoczone nie mają tego problemu: sprawę suwerenności załatwia tam Dolina Krzemowa i bijąca świat na głowę wojskowa branża badawczo-rozwojowa.

Kiedy jednak zapytałem brytyjskich zwolenników bardziej konfrontacyjnego podejścia do Chin o to, jak Wielka Brytania zamierza osiągnąć suwerenność technologiczną w obliczu wyraźnego chińskiego zagrożenia, zapadła głucha cisza (choć dzięki Zoomowi wiem, że zostałem dobrze zrozumiany).

Zjednoczone Królestwo w opałach

Powyższa wymiana opinii doskonale ilustruje trudną sytuację, w jakiej znalazło się Zjednoczone Królestwo. Wielka Brytania postanowiła opuścić Unię Europejską i rozpocząć w pojedynkę kampanię na rzecz globalnego systemu handlowego opartego wyłącznie na zasadach określonych przez Światową Organizację Handlu. Jednak w międzyczasie zmienił się cały system geopolityczny.

USA wybrały pewną postać neoliberalnego nacjonalizmu, który w książce Clear Bright Future określiłem jako ironiczny ukłon w stronę Józefa Stalina i thatcheryzmu w jednym i tym samym kraju. Chiny wyswobodziły się z regionalnego kaftana bezpieczeństwa, który same najpierw przywdziały, i są na najlepszej drodze, by stać się globalnym supermocarstwem. Tymczasem wśród elit politycznych w Europie panuje, przynajmniej teoretycznie, przekonanie, że Unia Europejska musi odpowiedzieć na to przez analogiczne wzmocnienie własnej suwerenności – choć przeszkody na drodze do tego celu są ogromne. Pandemia dodatkowo uwypukliła każdy z tych trendów, które będą się dalej nasilać w czekającym nas okresie zastoju gospodarczego.

Koszmarny scenariusz Borisa Johnsona: przykryć pandemię twardym brexitem

I tak oto Wielka Brytania znalazła się w potrzasku. Może uwolnić się od UE w zakresie handlu, standardów żywności czy regulacji dotyczących technologii wyłącznie pod warunkiem, że w tym samym stopniu podporządkuje swą suwerenność Stanom Zjednoczonym. Myśl, że Wielka Brytania mogłaby osiągnąć po brexicie własną suwerenność technologiczną, jest tak niedorzeczna, że żaden poseł z ramienia torysów nawet się o tym nie zająknie.

Sieć, czyli federacja

Co innego Europa. Zaczęło się od RODO. Później pojawił się francusko-niemiecki projekt Gaia-X, który ujrzał światło dzienne w ubiegłym roku i stanowił krok dalej: chodziło o utworzenie sfederowanej fizycznej sieci komputerowej opartej na konkretnych standardach bezpieczeństwa obowiązujących w Europie.

I to by było na tyle. Z tym jednym wyjątkiem europejskie dążenia do suwerenności technologicznej pozostają nadal jedynie w sferze marzeń. Francuski prezydent Emmanuel Macron wyjaśnił, co oznacza suwerenność technologiczna dla Pałacu Elizejskiego, stwierdzając niedawno w wywiadzie radiowym: „Jeżeli nie stworzymy rodzimych silnych graczy we wszystkich obszarach, w obszarze technologii cyfrowych, sztucznej inteligencji i tak dalej, to o naszych opcjach będą decydować inni”.

Francja utworzyła fundusz przeznaczony na start-upy zajmujące się sztuczną inteligencją, opiewający na 5,5 miliarda euro. Jednak najpoważniejsze wyzwanie na tym polu to wcale nie stworzenie konkurencji dla Facebooka czy Amazona, ale uniezależnienie się od nich w zakresie danych.

W ciągu ostatnich 20 lat amerykańscy giganci technologiczni pomnożyli zyski i wartość aktywów dzięki zbieraniu danych behawioralnych milionów osób korzystających z ich oprogramowania. Nasz telefon potrafi przewidzieć, co chcemy napisać, ponieważ jego producent ma dostęp do tego, co piszą miliony innych osób.

W wyścigu po skomercjalizowaną sztuczną inteligencję dostęp do danych behawioralnych możliwych do zidentyfikowania osób to prawdziwa żyła złota. Jak wyjaśnił mi jeden z menadżerów z branży: „Jeżeli potrafię przetworzyć zanonimizowane dane 15 milionów hospitalizowanych pacjentów, jestem w stanie przewidzieć wzorce zachorowań na choroby wątroby. Jeżeli zdobędę dostęp do rejestru tożsamości, będę w stanie przewidzieć i złagodzić przebieg choroby, na którą zapadnie Paul Mason”.

Prawa obywatelskie

Popyt na dostęp do rejestru danych identyfikacyjnych już na tym etapie należy uznać za sprzeczny z prawami obywatelskimi przysługującymi na mocy RODO: stąd uogólnione oświadczenia o zrzeczeniu się rozmaitych roszczeń, które musimy podpisywać, kiedy chcemy korzystać z najprostszych technologii na własnym smartfonie.

Daj mi swoje dane, a ja sprawię, że wybierzesz mojego kandydata

Europejska reakcja, którą chyba najlepiej obrazuje raport Cedrica Villaniego przygotowany dla francuskiego rządu, to gromadzenie zanonimizowanych danych użytkowników i wyswobodzenie ich ze szponów amerykańskich firm technologicznych dzięki uznaniu tych danych za „dobro wspólne”. Problem polega na tym, że europejskie rządy mogą co prawda typować krajowych liderów, rozdawać pieniądze i proponować państwowe strategie przemysłowe, jednak sama UE boryka się w tym zakresie z wieloma przeszkodami o charakterze strukturalnym.

Amerykański przemysł technologiczny świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że w praktyce regulacje europejskie raczej kuleją, i nie ma zamiaru składać broni. W raporcie dla ECIPE, wolnorynkowego europejskiego think tanku działającego w amerykańskim prawicowym duchu Hayeka, Matthias Bauer i Fredrik Erixon prezentują strategię typu „dziel i rządź”. Ich zdaniem każda próba osiągnięcia suwerenności technologicznej w szrankach z USA zaszkodzi niewielkim narodom Europy Wschodniej i Skandynawii. Twierdzą, że lepiej będzie połączyć siły z Ameryką, bo chociaż w Europie żyje 450 milionów ludzi, i tak nie ma ona odpowiedniej skali, by osiągnąć status lidera w innowacjach czy prawdziwą autonomię.

Suwerenność, ale jaka?

Aby ruszyć z miejsca, Unia powinna podjąć debatę polityczną nad tym, co właściwie oznacza suwerenność technologiczna. Według Margrethe Vestager, komisarki do spraw konkurencji, jest to warunek efektywnej regulacji ze strony UE: „coś, co pozwoli nam na sprawowanie kontroli (…) a tym samym na zachowanie naszej suwerenności regulacyjnej”.

Z kolei zdaniem Macrona chodzi raczej o stworzenie unijnych liderów technologicznych, którzy będą w stanie rywalizować z gigantami pokroju Google, Apple czy Amazona eksplorującymi obszar sztucznej inteligencji, biotechnologii, cyfrowych walut itp. Wymaga to zmian w prawie o konkurencji, tak by poszczególne kraje (i sama UE) mogły wspierać duże firmy i jak sugeruje sekretarz stanu do spraw cyfryzacji w rządzie Macrona, przerwać hegemonię amerykańskich gigantów.

Z kolei Von der Leyen widzi suwerenność technologiczną jako coś, co pomoże chronić europejską kulturę i wartości: „suwerenność jednostek (…) które będą miały pełną kontrolę nad własnymi danymi”. Tymczasem po lewej stronie politycznego spektrum, dzięki inicjatywom choćby pochodzącego z Barcelony projektu DECODE.eu, suwerenność technologiczną zaczęto postrzegać na głębszym poziomie, jako indywidualną suwerenność miast i mieszkańców.

Jak zwykle w przypadku UE problem polega na tym, że zmiany podejścia i przepisów nie nadążają za zmianami zachodzącymi w realnym świecie.

Chińska koncepcja suwerenności technologicznej zrodziła się z wielkiej determinacji, by nie dopuścić do kolonizacji przestrzeni cyfrowej rozwijających się gospodarczo Chin przez amerykańskie combo wojskowo-przemysłowe. Wraz z powstaniem Internetu konieczne było wybudowanie zapór informacyjnych wokół mocno represjonowanego chińskiego społeczeństwa, które stały się firewallem chroniącym standardy i konkurencję i umożliwiły rozwój krajowych gigantów, takich jak Baidu, Alibaba, Tencent i Xiaomi (wspólnie określanych również jako BATX).

Jednak obecnie Chiny przeszły z defensywy do ataku. Wykorzystując swoją technologiczną „miękką siłę” w postaci choćby sieci 5G firmy Huawei, zaczynają uzależniać od siebie niektóre kraje zachodnie i liczne kraje rozwijające się.

Zmiana podejścia

Jeżeli Europa chce być suwerenna technologicznie w świecie, w którym toczy się bitwa o strategiczną dominację między Chinami i USA, musi inaczej ugryźć cały temat. Problem Europy polega bowiem nie tylko na tym, że europejski przemysł technologiczny nie jest w stanie wyhodować sobie żadnych liderów na skalę globalną, że Europejczycy są wykorzystywani w jednostronnym procederze realizowanym przez amerykańskie korporacje albo że kuleje unijny system regulacji.

W tym nowym rozdaniu chodzi o stworzenie ogólnoeuropejskiej przestrzeni, w której technologia będzie działać zgodnie z wartościami społecznymi potężnych elit. Amerykańska giełda pęka w szwach od firm wykorzystujących technologie w pogoni za rentą ekonomiczną. Chińska przestrzeń technologiczna została ukształtowana przez rolę, jaką technologia odgrywa w ograniczaniu wolności słowa, kontroli zachowań i lustrowaniu mieszkańców.

Jak rozwój sztucznej inteligencji zmieni świat w latach dwudziestych

Europa musi dołączyć do tej globalnej rozgrywki, wnosząc inną koncepcję suwerenności technologicznej, opartą na wartościach, prawach i swobodach Europejczyków. Tym samym stoi przed nią wyzwanie nie tyle gospodarcze, ile geopolityczne i moralne.

Jeżeli zaś chodzi o Wielką Brytanię, ta może tylko przyglądać się tym wysiłkom z oddali. Zapowiedzią tego, co czeka Zjednoczone Królestwo, było choćby kompletne fiasko brytyjskiej aplikacji do wyszukiwania i śledzenia osób zakażonych COVID-19 czy późniejsze sensacyjne doniesienia, że Brytyjczycy zainwestowali w niesprawdzone technologie satelitarne, próbując powielić globalny system nawigacji Galileo.

Morozov: Socjalizm cyfrowy, czyli nowa socjaldemokracja na XXI wiek

Oznacza to, że nawet po brexicie w temacie ochrony informacyjnych swobód mieszkańcy Wielkiej Brytanii będą musieli bardziej polegać na Brukseli niż Pałacu Westminsterskim. Standardy wprowadzane przez Unię i liderzy technologiczni sponsorowani przez Berlin i Paryż bardziej wpłyną na moje pobrexitowe życie niż jakiekolwiek słowa lub czyny premiera Borisa Johnsona, ponieważ w obecnych warunkach Wielka Brytania ma śladową swobodę działania.

Choć przecież z drugiej strony w brexicie od początku chodziło nie tyle o brytyjską „suwerenność”, ile o fantasmagorie na temat swobody regulacyjnej i marzenia o neohandlowym imperium w świecie, którego dawno już nie ma.

 

**
Paul Mason jest brytyjskim dziennikarzem i komentatorem, autorem wydanej przez Krytykę Polityczną książki Skąd ten bunt? Nowe światowe rewolucje. Jego najnowsza książka ma tytuł Clear Bright Future: A Radical Defence of the Human Being.

Artykuł jest wspólną publikacją magazynów Social Europe i IPS-Journal. Publikację polskiego tłumaczenia dofinansowano ze środków Fundacji im. Friedricha Eberta. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij