Świat

Rosyjscy dziennikarze na wygnaniu: Nie bójcie się, protestujcie, nie chodźcie do wojenkomatu

W świetle prawa, także rosyjskiego, podejrzani o próby podpalenia wojenkomatów nadal są niewinni. W ich sprawach nie zapadły wyroki. Apel, by pisać do nich listy, mógłby kosztować Marię Mienszykową, dziennikarkę magazynu „DOXA”, nawet siedem lat pozbawienia wolności.

9 lipca 2022 roku redaktorzy rosyjskiego lewicowo-liberalnego magazynu „DOXA” zamieszczają na popularnym portalu społecznościowym Vkontakte apel o subskrybowanie antywojennego newslettera. „Nie chodźcie do wojenkomatu” (odpowiednik komendy uzupełnień – przyp. aut.) – piszą. Załączona ilustracja przedstawia wojenkomat: zakapturzona postać rzuca w jego kierunku koktajl Mołotowa. „Wiecie o zatrzymanych partyzantach i partyzantkach? Piszcie do nas na pocztę lub przez Telegram. Piszcie listy i wspierajcie uwięzionych!” – tymi słowami kończy się wpis. Obok podano adresy aresztów i nazwiska podejrzanych o próby podpalenia wojenkomatów.

Pod koniec kwietnia 2023 roku Marija Mienszykowa dowiaduje się, że wszczęto przeciwko niej postępowanie z paragrafu dotyczącego publicznego usprawiedliwiania terroryzmu. Post z Vkontakte, na zamówienie organów Komitetu Śledczego Rosji, poddano ekspertyzie psychologiczno-lingwistycznej. We wpisie znaleziono „oznaki wezwania do okazania wsparcia osobom, których działalność została oceniona jako bezprawna, w tym terrorystyczna”.

W świetle prawa, także rosyjskiego, podejrzani o próby podpalenia wojenkomatów nadal są niewinni. W ich sprawach nie zapadły wyroki. Apel, by pisać do nich listy, mógłby kosztować Mienszykową nawet siedem lat pozbawienia wolności.

W momencie publikacji wpisu rosyjska witryna DOXA jest już zablokowana od ponad czterech miesięcy. Roskomnadzor, federalny organ wykonawczy odpowiedzialny za kontrolowanie mediów, w tym elektronicznych, zadecydował o tym 28 lutego, gdy na portalu opublikowano „Poradnik na wypadek antywojennych dyskusji w domu i w pracy”. Zawierał wskazówki, jak skutecznie podważać najpowszechniejsze oficjalne uzasadnienia agresji na Ukrainę i przekonywać do sprzeciwu wobec inwazji.

Studenci pisali, dokąd ich wiozą

„DOXA” powstała jako magazyn studencki Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Moskwie, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w całej Rosji. Wbrew historycznej nazwie „wyszka” (od rosyjskiego skrótu nazwy uczelni, czyli WSzE) kształci nie tylko specjalistów od gospodarki i finansów. To pełnoprawny uniwersytet, który do wojny utrzymywał ożywione kontakty także z Instytutem Polskim i polskimi naukowcami. Cieszył się reputacją „liberalnego” i dopuszczającego wolną debatę.

Magazyn miał mocne wejście. Mienszykowa wspomina: – W jednym z pierwszych numerów ukazał się tekst o najgorszych zajęciach prowadzonych na uczelni. Utarło się przekonanie, że „DOXA” nie boi się krytykować nikogo. Rozszerzaliśmy tematykę: zaczęliśmy pisać o życiu studentów w całym kraju, o problemach z dostępem do akademików, o tym, jak trudno łączyć studia i pracę.

Jako pismo studenckie „DOXA” miała prawo organizowania spotkań na terenie uczelni, dostawała też symboliczne wsparcie finansowe z uniwersytetu. Ale nadeszło lato 2019 i obok artykułów o bolączkach niezamożnych studentów pojawiły się relacje z kampanii przed wyborami do moskiewskiej Dumy miejskiej.

Trumienne+, czyli wojna jako polityka równościowa w Rosji

17 lipca Moskiewska Komisja Wyborcza odmówiła rejestracji 57 kandydatom. Pod pretekstem wykrycia podrobionych podpisów na listach poparcia wyrzuciła do śmietnika głównie kandydatury polityków niezależnych, w tym bliskich współpracowników Aleksieja Nawalnego. Sympatyzujący z opozycją mieszkańcy Moskwy, dziesiątki tysięcy osób, wyszli na ulice. Protesty pod hasłem „Oddajcie nam wybory” trwały aż do dnia głosowania: 8 września.

– Widząc, ilu uczestników i uczestniczek jest zatrzymywanych przez policję, uruchomiliśmy na Telegramie gorącą linię. Zaczęliśmy zbierać informacje o aresztowanych – mówi Mienszykowa. – Szczególnie dużo sygnałów mieliśmy od studentów. Pisali, gdzie ich zatrzymano i dokąd ich wiozą. Urządzaliśmy też zrzutki na opłacenie mandatów. To nie były drobne kwoty, tylko sumy równe miesięcznej pensji w niektórych regionach, niemożliwe do opłacenia przez studentów.

Nie bójcie się i nie stójcie z boku

Władza wyborów nie oddała. Latem 2019 roku w Moskwie zatrzymano ponad 3500 demonstrantek i demonstrantów. Kilkadziesiąt osób zostało poważnie pobitych. Magazyn „DOXA” w grudniu 2019 roku stracił status pisma studenckiego, bo jego publikacje „szkodziły reputacji uniwersytetu”. Tego, który uchodził za szczególnie nowoczesny, liberalny i otwarty.

Redakcja „DOX-y” była już wtedy zdecydowana robić coś więcej niż pismo dla studentów i o studentach. Dziś piszą o nierównościach, klimacie, prawach osób LGBT+. Opisują, jak władze rosyjskie wciągają w militarystyczną propagandę nawet najmłodszych obywateli. Deklarują, że ich celem jest stworzenie przestrzeni, w której każdy może walczyć o lepszy świat.

Mienszykowa wyjechała na studia do Niemiec jeszcze przed najazdem Rosji na Ukrainę. Dziś za granicą jest wielu jej redakcyjnych kolegów. – Zostaliśmy medium na wygnaniu – stwierdza gorzko.

Natalia Tyszkiewicz, Armien Aramian, Władimir Mietielnikow i Ałła Gutnikowa na początku 2021 roku nagrali film, w którym wzywali rektorów uniwersytetów i dyrektorów szkół, by przestali straszyć uczniów „konsekwencjami” udziału w demonstracjach w obronie Aleksieja Nawalnego. Zwracali się też do studentek i studentów, mówiąc: Wyrzucanie z uczelni za poglądy jest bezprawne! Roskomnadzor zażądał usunięcia wideo. Dziennikarze nie chcieli tego robić, ale ostatecznie posłuchali rad prawników.

„Nie rozrabiajcie i bab nie gwałćcie” – rosyjscy żołnierze wracają z frontu

Minęło trochę czasu. Aż 14 kwietnia 2021 roku o 7.30 do mieszkań Armiena, Nataszy, Wołodii i Ałły, a także do redakcyjnego biura, weszła policja.

Czwórka młodych dziennikarzy i dziennikarek została oskarżona o wciąganie nieletnich w działania dla nich niebezpieczne. Koronnym dowodem, jak sugerowała sporządzona na potrzeby sprawy ekspertyza, były wygłoszone w filmie słowa „Nie bójcie się i nie stójcie z boku. Macie prawo protestować w każdej pokojowej formie”.

– Linia oskarżenia opierała się na tym, że skoro w filmie zwracano się do uczniów, to adresatami byli również nieletni. Zatem, argumentowali śledczy, wzywano nieletnich do udziału w zgromadzeniach publicznych, na których może być niebezpiecznie, bo można zostać pobitym. Przez kogo? Tego już nie wytłumaczono, chociaż wszyscy dobrze wiedzą, że chodzi o naszych „stróżów prawa” – tłumaczy Mienszykowa. Z tego samego paragrafu przed dziennikarzami „DOX-y” skazano tylko jedną osobę. Otrzymała wyrok w zawieszeniu.

Oficjalnie sąd nie umieścił ich w areszcie domowym, ale zakazał wychodzenia z domów między północą a godz. 23:59. Potem pozwolił wychodzić rano na dwie godziny, w dni przesłuchań. Zabronił korzystania z internetu, twierdząc, że mogą próbować wpłynąć na świadków.

Od „robót poprawczych” po kolonię karną

Film nagrany przez czwórkę młodych ludzi trwał trzy minuty. Postępowanie sądowe – rok. Akta sprawy liczyły 212 tomów. Zapisano w nich m.in. zeznania dwunastu nastolatków zatrzymanych po demonstracjach. Mieli potwierdzić, że do udziału zachęciło ich nagranie „DOXy”. Nie potwierdzili. Mówili, że poszli z ciekawości. Jeden zadeklarował, że zamierzał solidaryzować się z… policją rozpędzającą protestujących.

Brak nieletnich, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie przez „DOX-ę”, nie przeszkodził w wydaniu wyroku skazującego. Dwa lata robót poprawczych i zakaz administrowania stronami internetowymi przez trzy lata. To pierwsze oznacza w praktyce nakaz zatrudnienia na stanowisku, które wskaże służba więzienna lub zobowiązanie do oddawania państwu 20 proc. wynagrodzenia, jeśli skazana osoba ma już pracę. Dziennikarzom odebrano paszporty umożliwiające podróże zagraniczne.

Znajdą się naśladowcy rosyjskich ekoterrorystów

Po tym pokazie siły państwo rosyjskie postanowiło okazać „miłosierdzie”, zaliczając rok aresztu domowego (którego tak nie nazwano) na poczet odbytej kary. Aramianowi, Gutnikowej, Mietielnikowowi i Tyszkiewicz zostało pół roku „robót poprawczych”. Jednak dziennikarze nie zamierzali sprawdzać, czy państwo będzie dla nich łaskawe na dłuższą metę. Wyjechali do Armenii, na co pozwoliły rosyjskie paszporty wewnętrzne. „Spędziliśmy tam kilka miesięcy, aż nasi koledzy z organizacji broniących praw człowieka z całego świata znaleźli dla nas sposób na wyjazd do Europy bez dokumentów” – mówił Aramian.

10 sierpnia 2022 Ałła Gutnikowa napisała na Instagramie: „[…] Chwała Ukrainie. Bohaterom i bohaterkom chwała”. Wrzuciła zdjęcie, na którym stoi na berlińskim Dworcu Głównym w kamizelce wolontariuszki, pomagając ukraińskim uchodźczyniom. Rosja o niej nie zapomniała: w lutym 2023 roku karę „robót poprawczych” zaocznie zmieniono na dwa miesiące kolonii karnej.

Polityka strachu sabotuje nawet badania socjologiczne

„DOXA” nie jest już magazynem studenckim, ale redaktorki i redaktorzy nadal utrzymują kontakty z młodymi ludźmi w Rosji. Nagłaśniają każdy przypadek antywojennego oporu: od sztuki i symbolicznych gestów po kolejową partyzantkę: wysadzanie torów wiozących broń czy wyposażenie na front. Zbierają informacje o naciskach wywieranych na studentów. Tworzą ranking najbardziej zindoktrynowanych uczelni. Najwięcej punktów przyznają, gdy udokumentują przypadek wyrzucenia ze studiów za udział w antywojennym proteście. Nieco mniej – gdy dowiedzą się, że studenci otrzymują na uniwersyteckie skrzynki mailowe ankiety z pytaniami o stosunek do „operacji specjalnej”. Albo gdy pod naciskiem wykładowców nagrywają filmiki, w których ustawiają się w literę Z i wznoszą patriotyczne hasła.

Studenci jednej z uczelni przysłali redaktorom „DOX-y” materiały do nauki o ukraińskim faszyzmie, które im rozdano: zbiór propagandowych, pseudohistorycznych tez, opatrzony drastycznymi fotografiami.

Tak naprawdę nie sposób policzyć, jaki odsetek rosyjskiego społeczeństwa faktycznie popiera wojnę. – Socjologia ma świetne narzędzia do diagnozowania nastrojów w społeczeństwach, które są wolne – mówi Maria. – Jak dowiedzieć się, co myślą ludzie, jeśli za wyrażanie swojego zdania mogą mieć poważne kłopoty? Kiedy Rosjanin słyszy, że ktoś przeprowadza badania ankietowe, traktuje taką osobę jako przedstawiciela państwa. Zastanawia się: czego państwo ode mnie oczekuje? Co chce usłyszeć? Włącza się autocenzura. Tak było zawsze, wojna tylko to pogłębiła.

Po co PiS-owi komisja ds. rosyjskich wpływów? Oto cztery teorie

„Według badań niezależnego Centrum im. Jurija Lewady poziom aprobaty utrzymuje się na stałym poziomie, między 70 a 75 proc. Część, która najaktywniej popiera wojnę, tak zwani Z-patrioci, to ok. 20–25 proc. społeczeństwa” – oszacowała Agnieszka Legucka w analizie dla Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, opublikowanej w marcu 2023 roku. Według niej większość Rosjan wychodzi z założenia, że władze podjęły decyzję konieczną z punktu widzenia interesów państwa, a im, prostym ludziom, nic do tego.

Rosja karze za współczucie

Rozmawiam z Marią 9 maja 2023 roku. Moskwę zalewa militarystyczna symbolika, słowa „zwycięstwo” i „zwycięzcy” odmieniane są przez wszystkie przypadki. – Władza ukradła nam to święto. To już nie jest dzień zwycięstwa, tylko opiewania militaryzmu. Ideologia Putina zakłada, że skoro my, Rosjanie, pokonaliśmy faszystów, to sami nigdy się nimi nie staniemy. Nigdy nie popełnimy żadnej zbrodni przeciwko ludzkości.

Mienszykowa chciałaby wierzyć, że przynajmniej studenci, którzy utrzymują kontakt z „DOX-ą”, w końcu powiedzą „dość”, zażądają wolności dla siebie i zwrotu zagarniętych ziem Ukrainy. Ale zdaje sobie sprawę, że wytoczona jej sprawa wywoła efekt mrożący. Ludzie jeszcze bardziej będą się bać – nie tylko aktywnego wyrażania sprzeciwu, ale też solidarności z tymi, którzy mieli odwagę walczyć o swoje przekonania. Bo Rosja karze nawet za współczucie.

Podobny efekt mają wywrzeć kolejne orzeczenia sądowe. 19 maja były mer Jekaterynburga, Jewgienij Rojzman, został skazany na grzywnę w wysokości 260 tys. rubli za dyskredytację działań władz Rosji. 1 lipca 2022 roku polityk opublikował wideo, w którym nazwał atak na Ukrainę wojną, a nie operacją specjalną. W marcu 2023 roku spędził 14 dni w areszcie za rzekome udostępnienie na swoim profilu Vkontakte treści opublikowanych przez Aleksieja Nawalnego. Sądu nie przekonał fakt, że Rojzman… nie ma profilu na tym portalu.

Dzień wcześniej policja przeprowadziła przeszukania w domach trójki młodych mieszkańców Petersburga, zarzucając im podżeganie do terroryzmu. Do przestępstwa miało dojść na telegramowych czatach. Śledczy przyglądają się „radykalnej retoryce” i „nieakceptowaniu sił porządkowych” przez uczestników antywojennej rozmowy. Na razie studenci dostali zakaz opuszczania miasta.

Podejrzanych nie ma natomiast w sprawie napisu, jaki pojawił się w maju na ogrodzeniu jednej z cerkwi w Nowosybirsku. Przedstawiciel prawosławnej metropolii nowosybirskiej, komentując sprawę, nie posiadał się z oburzenia: doszło do aktu barbarzyństwa, próby zbezczeszczenia świętego miejsca.

Nieznany sprawca śmiał nabazgrać sprejem dwa słowa: Nie zabijaj. Ale, jak zapewniają w metropolii, wkrótce nie będzie po nich śladu.

**

Małgorzata Kulbaczewska-Figat – dziennikarka, tłumaczka, absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracowniczka Fundacji Naprzód i fundacji Transform!Europe. Współtwórczyni projektu Cross-Border Talks, poświęconego tematyce stosunków międzynarodowych, ze szczególnym wskazaniem na Europę Wschodnią i Południową.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij