Pandższir – symbol oporu, niezłomności i nadziei. Tu narodził się Narodowy Front Oporu, który wciąż walczy z reżimem talibów. Mała afgańska prowincja nie poddała się ani w latach 90., ani po przejęciu władzy przez talibów w 2021 roku mimo represji, konfiskat ziemi i przemocy. Z Ahmadem Masudem, synem legendarnego Lwa Pandższiru, afgańskiego polityka i dowódcy wojskowego, rozmawiam w Paryżu.
Pięć Lwów. A może Pięć Szczytów, etymologia jest niejasna. Bez wątpienia afgański Pandższir to symbol siły, niezłomności, oporu. Zamiast zjawiskowych krajobrazów – wojskowy obóz i skład sprzętu.
– Idąc na swoje pole cebuli, jeśli jeszcze je masz, wiesz, że będą cię sprawdzać. Postawią cztery posterunki w rogach twojego pola. Tak to teraz wygląda – mówi mi Ahmad Masud, z którym spotykam się w Paryżu. Jest synem Ahmada Szaha Masuda, legendarnego Lwa Pandższiru, afgańskiego polityka i dowódcy wojskowego, zamordowanego 9 września 2001 roku.
Dolina Pandższiru od zawsze była solą w oku talibów. W 1996 roku opanowali prawie cały kraj, ale nie ten teren. Gdy zajęli Afganistan 25 lat później, to właśnie w Pandższirze powstał Narodowy Front Oporu (NRF). Talibowie rozmieścili tu 30 tysięcy swoich bojowników. W innych, nawet znacznie większych prowincjach, zwykle są ich ok. 2 tysiące.
Rozmawiam z Ahmadem i jego kuzynką, która w ciągu ostatnich dwudziestu lat straciła 30 krewnych. Wkrótce po naszej rozmowie oboje żegnają dwie kolejne bliskie osoby.
czytaj także
Afganistan ma 34 prowincje. Pandższir, jedna z najmniejszych, jest oddalona o 120 km od Kabulu. – Przez 20 lat, do 2021 roku, było spokojnie i względnie bezpiecznie. Przyjeżdżali tu ludzie z całego kraju, żeby odpocząć i podziwiać piękno naszej ziemi – mówi kuzynka Ahmada, która prosi o zachowanie anonimowości. Talibowie konfiskują ziemię, zmuszają ludzi do przesiedleń. Od sierpnia 2021 roku zabili ponad 500 cywilów, przejęli około 300 domów, a ponad 14 tysięcy mieszkańców prowincji siedzi w talibskich więzieniach.
– Moja ciocia była nauczycielką. Pierwszego dnia straciła pracę. A właściwie całe swoje dotychczasowe życie. Po lekcjach chodziła z koleżankami na lody, na spacery po górach. Dziś nie wolno jej wyjść do własnego ogrodu. Wraz z mężem mieli też duże gospodarstwo, sady, zwierzęta. Zdecydowali się to wszystko zostawić, by chronić swoje córki. Mieszkają u dziadków w Kabulu. Starsza była studentką, dziś ma 22 lata. Młodsza, dziś siedemnastolatka, uczyła się w szkole. Miały plany i marzenia. Od prawie czterech lat są uwięzione w domu. Bez perspektyw, chyba już bez nadziei. Co ma im powiedzieć matka, gdy rano ich bracia wychodzą na uczelnię i do szkoły?
czytaj także
Narodowy Front Oporu – ostatni bastion walki z reżimem talibów
NRF powstał w Pandższirze, ale dziś jest obecny w 24 prowincjach. – Mamy setki tysięcy rezerwistów w skali kraju, z tego 3 tysiące w czynnej służbie, a tysiąc w partyzantce, w górach. W ciągu ostatnich 6 miesięcy przeprowadziliśmy 172 operacje. Nikt nam nie pomaga. Zachód jedynie zapewnia nas o solidarności. A talibowie w sierpniu 2021 roku przejęli broń wartą ponad 8,5 miliarda dolarów. Ponad 70 tysięcy samochodów opancerzonych, ponad 100 śmigłowców – mówi Ahmad. – Do NRF przychodzą ludzie, którzy przez pierwszy rok się ukrywali, niemal codziennie gdzieś indziej. Ale w końcu lista przyjaciół i krewnych się wyczerpuje. Nie masz już gdzie nocować. Idziesz w góry, by robić to, co najlepiej potrafisz, czyli walczyć. To ludzie, którzy służyli w armii i policji republiki. Jeden z moich bliskich krewnych od prawie czterech lat walczy w górach i przez ten czas ani razu nie widział żony ani trójki swoich malutkich dzieci – opowiada kuzynka Ahmada.
Jak finansować Ukrainę, by nie stała się drugim Afganistanem
czytaj także
Gdy NRF eliminuje paru talibów, ci biorą odwet. Tak było w połowie maja tego roku. Za siedemnastu zabitych uwięzili dwudziestu mieszkańców Pandższiru. Jak zawsze – przypadkowych ludzi, bezterminowo, bez wyroków czy choćby oskarżeń. Gubernatorem prowincji jest Mohammad Hakim Agha, blisko związany z przywódcą talibów i Al-Ka’idą. Ponad 1100 osób z Pandższiru zostało wcielonych to talibskiej armii i policji w ciągu ostatnich dwóch lat. Według oficjalnej narracji chodzi o zapewnienie zatrudnienia młodym i zapobieganie bezrobociu. A tak naprawdę o usuwanie ludzi z prowincji, która od zawsze sprzeciwiała się talibom.
Talibowie kontra cywile – terror, represje i przymusowe wcielenia
Gubernator mówi w języku dari, więc jest w stanie porozumieć się z ludnością Pandższiru. Jeździ po wszystkich dystryktach i zachęca ludzi do oddawania dzieci na naukę w madrasach, szkołach koranicznych, których w zeszłym roku powstało 18. Nauka Koranu w określonej interpretacji, intensywne pranie mózgu. Zero wiedzy o świecie zewnętrznym – tyle tylko, że jest on zły. To już nie tylko pogranicze afgańsko-pakistańskie, gdzie madras jest najwięcej.
Talibowie sprowadzili do Afganistanu ponad 20 ugrupowań terrorystycznych i ponad 30 tysięcy dzihadystów z wielu krajów: Tadżykistanu, Bośni i Hercegowiny, Pakistanu, Somalii, Turkmenistanu, Kaszmiru, Syrii, Malezji, Uzbekistanu, Mali, Egiptu. W ostatnich latach w Afganistanie wypłynęło wielu terrorystów uważanych za zaginionych lub zabitych. Dotyczy to też Hamzy bin Ladena, obecnego szefa Al-Ka’idy (w 2019 roku sam Trump potwierdzał, że został on wyeliminowany).
„Zatrzymać płciowy apartheid!” W Tiranie odbył się Szczyt Wszystkich Afgańskich Kobiet
czytaj także
Główny talibski skład broni znajduje się w Pandższirze. To stąd płynie broń do Syrii czy Iranu, gdy bracia w dżihadzie są w potrzebie. Malezyjczyk Yazid Sufaat to wykształcony w Stanach biochemik. Odpowiada za program CBRN: broń chemiczną, biologiczną, radioaktywną i nuklearną. Jest twórcą m.in. kamizelki szahida bez metalowych części – nie do wykrycia. W kwietniu 2001 roku w Strasburgu Ahmad Szah Masud ostrzegał Zachód, padły zapewnienia o wsparciu. 9 sierpnia zginął w zamachu, a dwa dni później runęły wieże World Trade Center. Wtedy nikt nie słuchał, teraz jest podobnie. A w ostatnich latach powstało ponad 100 nowych obozów szkoleniowych.
Składem broni zawiaduje Hanzala al-Maghrebi. To stąd we wrześniu 2024 roku popłynęła broń do Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), Organizacji Wyzwolenia Lewantu, umożliwiając ugrupowaniu spektakularny blitzkrieg: obalenie syryjskiego reżimu. Pod koniec stycznia 2025 roku koalicja została oficjalnie rozwiązana, stając się częścią instytucji państwowych. Ci, którzy się w tym nie odnaleźli, opuścili Syrię – do Afganistanu trafiło ponad 12 tysięcy bojowników.
Są powiązania między organizacjami, wspólne interesy, ale także więzi rodzinne. Siostra Siradżuddina Haqqaniego, talibskiego ministra spraw wewnętrznych, który publicznie chwali się, że przekonał 1500 młodych ludzi do zamachów samobójczych, jest jedną z czterech żon Hamzy bin Ladena. To właśnie szwagier zapewnia mu bezpieczeństwo. Saad bin Laden, również syn Osamy, poślubił inną siostrę Haqqaniego. Za głowę tego ostatniego do marca 2025 Stany Zjednoczone oferowały 10 milionów dolarów.
Na początku lipca 2025 roku Rosja – jako pierwszy kraj na świecie – oficjalnie uznała rząd Islamskiego Emiratu Afganistanu, a talibski ambasador w Moskwie przedłożył listy uwierzytelniające. Chińska obecność jest w Afganistanie bardzo widoczna, inne państwa regionu też podejmują współpracę.
Pomoc humanitarna jako broń polityczna – dylematy Zachodu
Talibom kryzys humanitarny jest na rękę, bo zapewnia stały dopływ gotówki, która rzadko trafia do potrzebujących. Gdy prezydent Trump na krótko wstrzymał jej dopływ, od razu zarysowały się konflikty wewnątrz obozu.
– Zachód powinien więc wstrzymać wsparcie humanitarne? Powiedz to dziesięciu wdowom i ich dzieciom, którym zapewniamy dach nad głową [autorka działa w stowarzyszeniu Szkoły dla Pokoju – przyp. red.]. Inaczej te rodziny byłyby na ulicy – mówię Ahmadowi.
– Amerykańskie pieniądze i tak do waszych wdów nie trafiają. Nie warto wspierać terrorystów – odpowiada. To samo słyszałam od kilkunastu afgańskich dyplomatów.
Grondecka: Odmawiając pomocy talibom, Zachód skazuje Afgańczyków na śmierć
czytaj także
W 2021 roku Islamska Republika Afganistanu zleciła Polsce druk banknotów. Dwa lata później – po amerykańskich naciskach – Polska przekazała je talibom.
To nie są łatwe decyzje. Nawet jeśli ułamek amerykańskich pieniędzy trafia do potrzebujących, to ludziom żyje się łatwiej. Gdy niedawno administracja Trumpa wstrzymała działania 420 placówek ochrony zdrowia w Afganistanie, miało to bezpośredni wpływ na życie trzech milionów osób.
– Boli nas, gdy słyszymy od zachodnich demokracji o konieczności normalizacji stosunków z talibami. To brutalna, totalitarna mniejszość, która zawładnęła Afganistanem. Organizują zamachy samobójcze, wpuszczają gaz do szkół, rośnie liczba uprowadzeń, egzekucji i samobójstw – mówi Ahmad. I dodaje: – Jeśli Zachód rzeczywiście chce nam pomóc, powinien wesprzeć utworzenie rządu na uchodźstwie. Tymczasem co tydzień z USA płynie – prosto do kieszeni terrorystów – 80 milionów dolarów. Połowa na pomoc humanitarną, połowa na przeciwdziałanie terroryzmowi. Żywność z WFP [World Food Program – przyp. red.] trafia do obozów szkoleniowych dżihadystów. Al-Ka’ida naprawdę nie potrzebuje takiego wsparcia. Ma pieniądze, stać ją na wykarmienie swoich bojowników.