Rosjanie na własne życzenie fundują sobie inflację, zubożenie obywateli, dalsze zacofanie technologiczne, spadek płac i inwestycji.

Rosjanie na własne życzenie fundują sobie inflację, zubożenie obywateli, dalsze zacofanie technologiczne, spadek płac i inwestycji.
Najbliższy czas upłynie w niepewności. Na czym teraz oprze swą kalkulację Putin?
Jeszcze nie wszyscy zdążyli wyrazić satysfakcję z powodu decyzji Berlina w sprawie sankcji i dostaw broni, gdy kanclerz Scholz ogłosił wręcz kopernikański przewrót w niemieckiej polityce.
Nic dziwnego, że Trump i jemu podobni uznali napaść Putina na Ukrainę za „genialne” posunięcie.
Całą tę sieć wpływów, którą Putin wił w Europie od dwudziestu lat, spruli mu Ukraińcy w trzy dni.
Z niepokojem oczekiwałam pierwszego zgrzytu w polskim pomocowym uniesieniu. On zawsze się pojawia – taka jest kolej rzeczy w każdym kryzysie. I niestety, już jest.
Państwo Putina właśnie zabroniło w mediach rosyjskich nazywać to, co się toczy w Ukrainie, „wojną”. Prikaz mówi, że to „operacja wyzwolenia Ukrainy od neonazistów”.
Oficjalnie w Rosji nie wolno mówić o tym, że Rosja napadła na Ukrainę, nie można używać słowa „wojna”. Oficjalnie odbywa się militarna specoperacja.
Postawę społeczności międzynarodowej wobec agresji Rosji na Ukrainę komentują Paulina Matysiak z partii Razem i Franciszek Sterczewski z Koalicji Obywatelskiej.
Decyzja Putina o inwazji będzie źródłem jego katastrofy politycznej – przewiduje Agnieszka Legucka, ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Część zachodniej lewicy próbuje usprawiedliwiać agresję Putina obawami Rosji o własne bezpieczeństwo w obliczu „ekspansji NATO”. Nie tędy droga.
Z Piotrem Burasem rozmawia Jakub Majmurek.