Świat

Obama deportował, Trump zamyka w klatkach

Budowa muru na granicy z Meksykiem

Jeśli Trumpowi uda się „rozwiązać” wieloletni problem imigracji w USA, demokraci mogą znów przegrać wybory.

Sytuacja imigrantów, w tym dzieci, przetrzymywanych na południowej granicy USA nie ulega poprawie. Narzekania demokratów na okropne warunki w ośrodkach w Teksasie, Arizonie i Nowym Meksyku są jednak małym pryszczem w porównaniu z tym, co szykuje administracja Trumpa.

Niedługo uchodźcy będą czekać po drugiej stronie granicy.


Ktoś w administracji Trumpa poszedł po rozum do głowy – obstawiam, że doradca Trumpa Stephen Miller znalazł za kanapą w Białym Domu notes Steve’a Bannona z podróży po Europie – i wymyślił, jak wyeksportować problem. Argument, że uchodźca powinien ubiegać się o azyl w pierwszym kraju, do którego trafia, jest kluczowy w europejskiej debacie imigracyjnej. W Ameryce stanowi kompletne novum, które z pewnością zachwyci konserwatywny elektorat. Jeśli Trumpowi uda się „rozwiązać” wieloletni problem imigracji w USA, demokraci mogą znów przegrać wybory.

Dzieci w klatce, czyli hańba Ameryki

W połowie czerwca, zaszantażowany kolejnymi amerykańskimi cłami, nowy prezydent Meksyku, populista Andrés Manuel López Obrador, wysłał na amerykańską granicę niedawno utworzoną Gwardię Narodową, łącznie 21 tysięcy mundurowych. Migranci z Ameryki Środkowej, których setki czekają na azyl, są coraz częściej odsyłani do Meksyku. Jednocześnie administracja USA rozbudowuje program znany jako „Zostań w Meksyku”, który ma zatrzymywać imigrantów poza granicami USA. Przy braku wyobraźni Amerykanów to może zadziałać – co z oczu, to z serca.

Imigracja z południa, która wydawała się zwalniać za administracji Obamy, wzrosła gwałtownie w 2017 roku. Po raz pierwszy na granicy pojawiły się w wielkiej liczbie rodziny i dzieci – czasami podróżujące samotnie, czasem oddzielone od rodziny. Mają po kilka lub kilkanaście lat, ale zdarzają się też dwulatki i kilkumiesięczne niemowlęta. Na temat powodów tego wielkiego ruszenia można oczywiście spekulować. Zapewne odegrała tu rolę obawa, że za parę lat na granicy z Meksykiem stanie solidny mur. Nadzieja, że rodziny z dziećmi będą traktowane inaczej – teoretycznie kontrola graniczna nie może przetrzymywać dzieci dłużej niż 72 godziny – tylko pogłębiła desperację.

Rząd zareagował na falę uchodźców, szukając luk w prawie. By uniknąć problemu dzieci na granicy i odstraszyć następnych, kontrola graniczna zaczęła masowo oddzielać dzieci od rodzin. Po szokujących reportażach i zdjęciach z przejść granicznych szybko się wycofała, ale warunki są nadal fatalne. Cele w miejscowości Clint w Teksasie są przeludnione, brakuje mydła i pasty do zębów. Wszystkie dzieci są głodne, noszą to samo ubranie, w którym tu przybyły, często wiele tygodni wcześniej. Niektóre są chore i te są trzymane osobno. Wymiociny, odchody i brud są na porządku dziennym, a starsze dzieci dostają pod opiekę dwulatki w pieluchach (albo bez nich).

O wszystkim tym dowiedzieliśmy się z raportu grupy prawników imigracyjnych, którym jako jedynym pozwolono na przeprowadzenie wywiadów z dziećmi w ośrodku w Clint. Warunkiem była umowa, że prawnicy nie upublicznią zebranych tam informacji. Jednak poruszeni tym, co zobaczyli, zdecydowali się to zrobić.

Ośrodki odwiedzili również dziennikarze i przedstawiciele rządu, jednak nie pozwolono im na rozmowy z dziećmi. Mimo to demokratyczna posłanka Alexandria Ocasio-Cortez nie zawahała się użyć określenia „obozy koncentracyjne”. Tego rodzaju sformułowania tylko dolewają oliwy do ognia na prawicy, gdzie ataki na dzielną służbę graniczną traktowane są jako zdrada narodowa. Deklaracje niektórych demokratycznych kandydatów, że chętnie rozwiązaliby urząd imigracyjny (ICE), stanowią paliwo dla prawicowych mediów – dla większości Amerykanów to herezja.

Poprzednie administracje też walczyły z nielegalną imigracją. Rząd Baracka Obamy okazał się nawet sprawniejszy w deportowaniu przybyszów niż poprzednicy. Dotychczas jednak nie naruszano prawa do azylu i legalnej imigracji. To się właśnie zmieniło. Trump wykombinował, że aby wygrać drugą kadencję, będzie musiał podkreślić różnicę między prawdziwym Amerykaninem – białym chrześcijaninem i heteroseksualnym mężczyzną – a tymi, którzy są „inni”. Prawa obywateli i obywatele pozbawiani jakoby praw przez nadciągającą Bóg wie skąd hołotę będą jednym z najważniejszych motywów tej kampanii.

Kilka tygodni temu okręgowy sąd apelacyjny w San Francisco przesłuchiwał prawniczkę reprezentującą Departament Sprawiedliwości. Sędziowie z przerażeniem słuchali jej wywodów o tym, że mydło i szczoteczka do zębów nie są konieczne, by zapewnić dzieciom „bezpieczne i sanitarne” warunki. Krótki film dokumentujący tę wymianę obiegł świat.


W niedzielę, 7 lipca, media doniosły, że ICE przygotowuje się do wielkiej akcji, której celem jest deportowanie z USA miliona nielegalnych imigrantów. Urząd Imigracyjny rozpatruje już kandydatów do wywiezienia z kraju.

Obecnie w Stanach Zjednoczonych mieszka przynajmniej 11 milionów nielegalnych imigrantów. Spora część z nich płaci podatki. Niewiele jest w USA restauracyjnych kuchni, gdzie pracownicy nie rozmawialiby ze sobą po hiszpańsku, a podatki odciągane są z wypłaty nawet tym, którzy legitymują się fałszywymi papierami.

Kaja Puto: Przestańmy udawać, że pytanie o migrantów zaczyna się od „czy”

Od początku administracji Trumpa pod kuratelą kontroli granicznej zmarły 24 osoby, w tym sześcioro dzieci.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij