Świat

„Wszyscy jesteśmy Ben Gvirem i Smotrichem”. Palestyńska krew dzieli Izraelczyków, zyskuje rasistowski zamordyzm

Demonstrantki domagające się uwolnienia izraelskich zakładników, kobiety trzymają w górze ich zdjęcia

Przedłużająca się wojna i ludobójstwo w Gazie polaryzują izraelskie społeczeństwo. Rośnie zaangażowanie obywateli w antyrządowe protesty i inicjatywy, a jednocześnie nasilają się nastroje nacjonalistyczne i postawy dehumanizujące Arabów. Niestety, ta druga opcja ma znaczną przewagę.

W 2025 roku izraelskie lotnictwo przeprowadziło bombardowania nie tylko Gazy i Zachodniego Brzegu, ale również Jemenu, Iranu, Syrii i Libanu, zaś pod koniec roku poprzedniego – także Iraku. Szczególnie trudna dla izraelskiego społeczeństwa okazała się być wojna z Iranem, która uwidoczniła m.in. braki w infrastrukturze obrony cywilnej. W lipcu, po wyjściu z koalicji rządowej jednej z dwóch ultrakonserwatywnych partii, Netanjahu został z 50 głosami w liczącym 120 osób Knesecie, tworząc rząd mniejszościowy. Jak wygląda dziś izraelskie społeczeństwo, w którym coraz trudniej jest pozostać neutralnym?

Antyrządowe protesty w Izraelu i rosnące poparcie dla Netanjahu

W pierwszej połowie 2025 roku, zwłaszcza po zerwaniu przez Izrael porozumienia o zawieszeniu broni w marcu, w kraju nasiliły się społeczne napięcia i protesty przeciwko kontynuacji wojny w Strefie Gazy. Już 11 stycznia kilkaset osób – głównie krewnych izraelskich zakładników oraz aktywistów na rzecz pokoju i praw człowieka – zebrało się na demonstracji w Tel Awiwie. „Chleba dla Gazy, wolności dla zakładników” – skandowali, wyrażając swój sprzeciw wobec polityki rządu. Skończyło się starciami z policją, która próbowała rozpędzić tłum podczas głosowania nad budżetem państwa.

Naukowcy zwlekali, ale dziś są pewni: Izrael dopuszcza się ludobójstwa

W kwietniu i maju tysiące obywateli uczestniczyło w cyklicznych wiecach organizowanych w Tel Awiwie, Jerozolimie i Hajfie pod hasłami „Deal Now!” i „Stop the War!”. W tym samym czasie doszło do protestów wywołanych odwołaniem Ronena Bara ze stanowiska szefa Shin Betu, izraelskiego wywiadu wojskowego. Część z nich miała także charakter antywojenny. Pojawiały się zarówno hasła w obronie niezależności służb bezpieczeństwa (uznawanych za jeden z gwarantów demokracji i bezpieczeństwa Izraela), jak i wezwania do zawieszenia broni, zawarcia umowy w sprawie zakładników oraz zakończenia rzezi w Gazie. W nietypowym sojuszu protestowali oficerowie, rodziny zakładników, pacyfiści i lewica. Demonstranci zarzucali premierowi, że próbuje podporządkować służby sobie, dąży do przedłużania wojny z powodów politycznych i chcąc uniknąć osobistej odpowiedzialności karnej.

Kolejne znaczące wystąpienie miało miejsce 22 lipca, również w centrum Tel Awiwu. Tym razem demonstranci nieśli symboliczne worki mąki i fotografie głodujących palestyńskich dzieci, domagając się natychmiastowego zakończenia działań zbrojnych oraz wpuszczenia do Gazy pomocy humanitarnej.

Izrael: Państwo ekstremistów i jego zachodni wspólnicy

Mimo większej obecności opozycji na ulicach, sondaże pokazują wzrost poparcia dla Netanjahu. Jeszcze pod koniec 2024 roku aż 70 proc. Izraelczyków domagało się jego rezygnacji, w marcu 2025 roku było to już 60 proc. W czerwcu jeden z sondaży pokazał, że aż 82 proc. społeczeństwa popiera atak na Iran, a pozycja premiera i Likudu się poprawiła, choć nie na tyle, by móc zapewnić mu kolejną kadencję. Wygląda na to, że opozycja się zradykalizowała i zyskała widoczność, zwiększając zaangażowanie swoich sympatyków, ale utraciła część „chwiejnych” wyborców.

Niezależne media i NGO-sy kontra wojskowa cenzura

W związku z wprowadzoną cenzurą wojskową – która zaostrzyła się podczas wojny z Iranem – jednymi z głównych źródeł rzetelnych informacji w Izraelu stały się organizacje pozarządowe i media, które stoją w ostrej opozycji do rządu i są gotowe łamać zakazy. +972, Haaretz, Gisha, Breaking The Silence, B’tselem i inne podmioty przez swoje strony internetowe i profile w mediach społecznościowych donoszą o zbrodniczych działaniach w Gazie i na Zachodnim Brzegu oraz niepokojach i nieprawidłowościach w samym Izraelu. Większość z nich od kilkunastu miesięcy wykazuje rekordową aktywność, nagradzaną ciągłym przyrostem liczby odbiorców.

Pokój za wysiedlenie? Gaza jako „plac rozbiórki” i „świetna nieruchomość”

Podczas gdy izraelskie media głównego nurtu (np. „Israel Hayom”, „Yedioth Ahronoth”) idą mniej więcej po linii rządu, Haaretz pokazuje dramat cywilów w Gazie, uderza Netanjahu i skrajną prawicę. Artykuły dziennikarzy takich jak Gideon Levy czy Amira Hass, którzy od lat krytykują politykę Izraela wobec Palestyńczyków, były częściej cytowane przez media zagraniczne. Miała też wzrosnąć liczba płatnych subskrypcji, szczególnie zagranicznych. Raporty Gishy, Breaking The Silence czy +972, często mające już wiele lat, są na nowo cytowane i omawiane na Zachodzie.

Ostatnio burzę wywołały raporty dwóch izraelskich organizacji, B’Tselem oraz Lekarzy na rzecz Praw Człowieka – Izrael (PHRI), które przedstawiły swoje ustalenia po przeprowadzeniu dochodzenia w sprawie działań rządu izraelskiego i wojska w Strefie Gazy. Jednoznacznie nazywają je ludobójstwem. To termin, którego w izraelskiej debacie publicznej unikali dotąd nawet najbardziej zacięci krytycy rządu.

„Wojenna Alija”. Nowa fala imigracji z Rosji i Ukrainy

Na mapie lewicowej opozycji wobec rządu, wojny w Gazie i apartheidu pojawili się też nowi, niespodziewani gracze. „Wojenna Alija” – jak często określa się osoby z Rosji (oraz, rzadziej, z Ukrainy), które zdecydowały się skorzystać z prawa powrotu po wybuchu pełnoskalowej wojny na wschodzie Europy, ma dość określony charakter. Ton nadaje jej antyputinowska opozycja, lewicowi aktywiści i weterani protestów, zbierający szlify w brutalnym rosyjskim reżimie. Część z nich nie chce zamienić jednego faszyzującego państwa na inne, zasilają więc szeregi lewicowych NGO-sów, antyrządowych demonstracji czy inicjatyw przeciwko rasizmowi. Inni – pragmatycznie – nie po to wyjechali z państwa owładniętego wojną i uniknęli poboru, aby teraz entuzjastycznie wstępować do IDF i brać udział w zagładzie Gazy.

„The Jerusalem Post” pisze o 125 tysiącach nowych, rosyjskojęzycznych przybyszów – w populacji liczącej 10 milionów ma to niemałe znaczenie. Haaretz zwraca uwagę, że „fala liberalnej imigracji” przybyła do Izraela w poszukiwaniu wolności politycznej, a wielu nowych mieszkańców nie znajduje powodu, by poprzeć konserwatywne rządy Likudu i działania w Gazie. To duża zmiana w stosunku do „starej” rosyjskojęzycznej imigracji, która zazwyczaj popierała świecką wersję konserwatyzmu, reprezentowaną przez partię Yisrael Beitenu.

Kryzys w izraelskiej armii – samobójstwa, dezercje i sprzeciw wobec IDF

Tymczasem IDF – obywatelska armia, w której służyli prawie wszyscy dorośli Izraelczycy i Izraelki, fundament „państwa na wulkanie”, a jednocześnie jedna z najczęściej oskarżanych o naruszenia praw człowieka armii świata – drży w posadach. Po pierwsze – zmaga się z falą samobójstw, która już w styczniu 2025 roku była najwyższa od kilkunastu lat. Żołnierze są wypaleni, a nowowprowadzone pakiety opieki psychologicznej oraz programy przygotowawcze takie jak „Magen”, które IDF realizował od początku XXI wieku, nie zdają egzaminu.

Izrael Netanjahu i skrajna prawica Europy: małżeństwo z (nie)rozsądku

W minionym tygodniu na jednym z bulwarów w Tel Awiwie pokazano instalację artystyczną składająca się z prawie 900 krzeseł, upamiętniających żołnierzy poległych w wojnie w Gazie i na Zachodnim Brzegu. W mediach społecznościowych komentowano, że rząd umniejsza własne straty oraz że nie ma miejsca w Tel Awiwie, które pomieściłoby 60 tysięcy krzeseł, nawiązując do oficjalnej liczby ofiar po stronie palestyńskiej.

W połowie lipca rozmawiałem z Eitanem Romem, jednym z dyrektorów organizacji Breaking The Silence, zbierającej i przekazującej mediom i zagranicznym NGO-som świadectwa izraelskich zbrodni wojennych, naruszeń praw człowieka i innych skandalicznych praktyk wewnątrz armii. Głównymi źródłami informacji są byli żołnierze IDF, gnębieni przez wyrzuty sumienia i rezygnujący ze służby. Rom przyznał, że od początku wojny w Gazie mają rekordową liczbę zgłoszeń w swojej ponad dwudziestoletniej historii. BtS dostarczyła m.in. dowodów na używanie przez izraelską armię Palestyńczyków jako żywych tarcz oraz „ludzkich wykrywaczy min” w sposób systemowy.

Žižek: Gaza, blackout i katastrofa metodą faktów dokonanych

Rośnie też liczba osób odmawiających służby wojskowej – w ostatnich miesiącach i tu padają rekordy. Młodzi protestują i publicznie palą swoje wezwania, ryzykując utratą wolności. Dotyczy to także rezerwistów – już w kwietniu pisano o ponad 100 tys. Izraelczyków i Izraelek, którzy nie stawili się do odbycia swoich obowiązków.

Rosnący rasizm i radykalizacja izraelskiej prawicy

Wszystko to świadczy o zmęczeniu wojnami oraz umocnieniu opozycji wobec rządu. Dotyczy jednak mniejszości społeczeństwa. Większość reaguję na ludobójstwo w Gazie, krytykę międzynarodową i kolejne izraelskie ataki syndromem oblężonej twierdzy, lgnąc do prawicy. Nastroje antyarabskie przybrały niespotykaną dotąd skalę: zgłaszane są kolejne napaści na mieszkających w Izraelu Arabów, a podczas wojny z Iranem odnotowywano szereg przypadków niewpuszczania do państwowych schronów obywateli arabskiego pochodzenia przez współobywateli pochodzenia żydowskiego.

Žižek: Lekcja Trockiego na czasy transmitowanego ludobójstwa

W lipcu 2025 roku prawica podjęła kolejną próbę impeachmentu i usunięcia z Knesetu Aymana Odeha, posła komunistycznego Hadeszu (jedynej w kraju partii łączącej Żydów i Arabów) za wyrażenie „Gaza zwycięży”, radość z uwolnienia izraelskich zakładników oraz więźniów palestyńskich, a także domaganie się zakończenia okupacji. Nie udało się uzyskać wymaganej większości 90 głosów (za usunięciem głosowało 73 ze 120 członków Knesetu), m.in. dzięki nieobecności części posłów. Odeh jest jednym z 12 (wliczając Druzów) przedstawicieli arabskiej społeczności w izraelskim parlamencie. Według popularnej opinii – wyrażanej zarówno przez dziennikarzy Haaretza czy +972, jak i tradycyjnie przychylnego Izraelowi Konstantego Geberta – próby odwołania Odeha były atakiem na polityczne prawa Arabów w Izraelu, mającym ich zastraszyć.

Wyda się to jeszcze bardziej zasadne, jeśli przypomnimy sobie wypowiedzi niektórych spośród prawicowych członków Knesetu. Minister finansów Bezael Smotrich otwarcie głosił, że zagłodzenie 2 milionów mieszkańców Gazy „może być usprawiedliwione, ale świat na to nie pozwoli”. Poseł Likudu Nissim Vaturi oznajmił, że „Gazę należy spalić”, ponieważ jej mieszkańcy popierają Hamas. „Nie mam litości dla takich ludzi” – doprecyzował. Michal Waldiger mówiła, że „w Gazie nie ma niewinnych”. Inna prawicowa posłanka, Meiraw Ben-Ari, przekonywała, że „dzieci z Gazy same na siebie ściągnęły masakrę”.

Izrael ma twarz Smotricha i Ben Gvira?

W maju 2025 roku sondaż opisany przez Reutersa i Haaretz ujawnił, że aż 82 proc. Izraelczyków opowiada się za wysiedleniem Palestyńczyków ze Strefy Gazy, a 56 proc. – także arabskich obywateli z Izraela. Ponadto prawie połowa respondentów zgodziła się z tezą, wyrażoną w formie elipsy, że na podbitych terenach (czyli w Gazie) powinno się dokonywać masakr ludności cywilnej na wzór tych opisywanych w Starym Testamencie.

W tym samym miesiącu gabinet Netanjahu zatwierdził rozszerzenie ofensywy lądowej w Gazie, mimo rosnącej krytyki ze strony społeczności międzynarodowej. Choć w społeczeństwie odczuwalne było zmęczenie wojną, ponad połowa badanych uznała za konieczne utrzymanie „militarnej presji na Hamas” aż do zwolnienia wszystkich zakładników, co przełożyło się na poparcie dla wydłużenia wojny.

Gideon Levy, pisarz i jeden z najpopularniejszych lewicowych dziennikarzy w Izraelu, od lat mówi, że zachodni odbiorcy mogą mieć mylne wrażenie, że w jego kraju spierają się ze sobą liberalni „good guys” i rasistowscy „bad guys”, podczas gdy w rzeczywistości izraelskie społeczeństwo ma twarz Smotricha i Itamara Ben Gvira – skrajnie prawicowego, faszyzującego posła partii Żydowska Potęga. Już w listopadzie 2022 roku Levy używał tej metafory w odniesieniu do przemocy IDF na Zachodnim Brzegu. W swoich ostatnich tekstach zauważył, że to, co dzieje się w Gazie, nie jest dziełem dwóch ministrów, lecz wynikiem decyzji całego rządu i społeczeństwa, które go popiera.

Gaza: ludobójstwo na Instagramie

Według Levy’ego Zachód, grożąc sankcjami, stara się rozróżniać między rządem a obywatelami, jakby mówiąc: „wszystko, co się dzieje, to wina Benjamina Netanjahu i jego gabinetu, a nie wasza, drodzy Izraelczycy”. Autor skrytykował takie stanowisko, twierdząc, że sankcje powinny objąć cały rząd – zaczynając od premiera, który jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny, aż po najmniej znaczącego ministra – a także wszystkich oficerów, żołnierzy i urzędników uczestniczących w masakrach w Gazie. Dodał, że według sondaży popiera je większość izraelskiego społeczeństwa. Dlatego międzynarodowy nacisk i sankcje powinny być skierowane przeciwko całemu Izraelowi. „Rozumiecie teraz, dyplomaci i decydenci? W Izraelu wszyscy jesteśmy Ben Gvirem i Smotrichem” – zakończył jeden z tekstów Levy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Jędral
Paweł Jędral
Reportażysta
Reportażysta, publicysta, analityk. Absolwent Międzydziedzinowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Współpracował z trzecim sektorem, sektorem naukowym oraz doradczym. Zajmuje się tematami konfliktów międzynarodowych, ochrony zdrowia, prawa międzynarodowego i ochrony środowiska.
Zamknij