Świat

Bóg, rodzina, wolny rynek. Jak Trump wprowadza w życie Projekt 2025

„Chcemy, by pracownicy federalni budzili się rano i cierpieli, że muszą iść do pracy” – mówi jeden z autorów Projektu 2025. To już się udało, a Trump realizuje kolejne punkty reakcyjnego planu konserwatystów. Wszystko, co postępowe, ma zostać wypalone do gołej ziemi.

Mimo przedwyborczych deklaracji Trumpa, że nie interesuje go Projekt 2025 oraz że autorzy tego dokumentu to ekstremiści, ten liczący prawie tysiąc stron instruktaż, stworzony przez republikański think tank Heritage Foundation, już jest realizowany krok po kroku. Jego najważniejsze cele to bogobojne odbudowanie roli rodziny jako centrum amerykańskiego życia, likwidacja rozbudowanej biurokracji i „oddanie władzy” w ręce amerykańskich wyborców. Przede wszystkim jednak chodzi w nim o umocnienie władzy prezydenta i zorganizowanie państwa tak, by wyglądało jak mokry sen konserwatystów i wolnorynkowców.

U progu drugiej kadencji Trump dostał więc do ręki gotowy plan rządzenia, rozpisany na ponad dwa tysiące szczegółowych instrukcji, które konserwatyści przygotowali dla „następnego republikańskiego prezydenta”, i od razu przystąpił do wprowadzania go w życie. Oszczędza mu to kupę roboty, zwłaszcza że w projekcie brali udział rozbitkowie z jego pierwszej kadencji, np. Chris Miller czy Peter Navarro.

„Projekt 2025”, czyli koszmar dobrze zaplanowany

Pierwszym sygnałem, że polityka Trumpa będzie oparta na radykalnie konserwatywnej wizji Projektu 2025, było zatrudnienie jednego z jego autorów, Russella Voughta, na stanowisku dyrektora Biura Administracji i Budżetu (Office of Management and Budget, OMB) przy urzędzie prezydenta, a także dyrektora Biura Ochrony Finansowej Konsumentów (Consumer Financial Protection Bureau, CFPB), którą to instytucję Vought ma za zadanie zlikwidować.

Vought jest prawnikiem, którego kariera znacznie przyspieszyła w czasie rządowego exodusu za pierwszej kadencji Trumpa, gdy potrzeba było nowych ludzi. Ten religijny fanatyk, który wizję rządu USA chce opierać na Starym Testamencie, jest wrogiem aborcji, mniejszości seksualnych i jakiejkolwiek krytyki amerykańskiej historii (np. ze strony jej czarnych czy rdzennych obywateli). Zdaniem Voughta amerykańskie dzieci potrzebują ojców, a treści o transpłciowości propagują pornografię.

Ze swoim sceptycznym nastawieniem do nowych technologii i ich zastosowania Vought jest zupełnie innym typem człowieka niż oportunista Trump czy Elon Musk. Cele mają jednak wspólne. Ci ostatni są wykonawcami planu zniszczenia stuletniego dorobku „lewicowej” wizji rządu USA, w której państwowe agencje działają niezależnie od prezydenta. Wiemy zresztą, że Vought jest autorem wielu rozporządzeń wydanych już przez prezydenta.

Amerykańska administracja jest według Voughta „wrogiem ludu”, dlatego ma zostać radykalnie uszczuplona. „Chcemy, by pracownicy federalni odczuli, że naród ich nie znosi. Chcemy, żeby budzili się rano i cierpieli, że muszą iść do pracy” – powiedział Vought, dodając, że rozdęta administracja nie spełnia oczekiwań wyborców. Część pracowników federalnych ma zostać zwolniona do połowy marca; druga faza cięć ma się zakończyć przed 14 kwietnia. Chociaż sędziowie federalni jak dotąd blokują te posunięcia, Trump nie reaguje, bo wie, że koniec końców Sąd Najwyższy stanie po jego stronie.

Jak będą wyglądać rządy Trumpa? W Argentynie już wiedzą

Strona Project 2025 Tracker śledzi, które elementy projektu są już wprowadzane w życie. Jego wytyczne są realizowane w obrębie każdej federalnej agencji. Rozłożona na łopatki została przede wszystkim USAID (U.S. Agency for International Development), która znajduje się niemal w stanie likwidacji. Większość funduszy agencji została wstrzymana, a każdy program, który ma coś wspólnego z polityką gender, zmianą klimatu czy promowaniem wielokulturowości, został już rozwiązany. Zlikwidowano również fundusze typowo pomocowe, robiąc jednak wyjątki dla organizacji religijnych, bo – zgodnie z zamierzeniami autorów Projektu 2025 – Ameryka jest przede wszystkim narodem wolności religijnej. (Projekt mówi o ochronie kościołów i synagog, nic jednak nie wspominając o meczetach). Zmian nie uniknie Departament Sprawiedliwości (decyzją Trumpa wznowiono wykonywanie wyroków śmierci w federalnych zakładach karnych) ani Agencja Ochrony Środowiska.

Projekt 2025 jest przedstawiony nie jako szereg sekularnych zaleceń, ale projekt odnowy moralnej, który podkreśla nieodzowność wiary w Boga oraz upomina, że fundamentem Ameryki nie jest rząd, tylko rodzina. To rodziny konstytuują wspólnotę, a nie rząd, czytamy w pierwszym rozdziale. To nie rząd, ale rodzina kontynuuje amerykańską wspólnotę, która rządzi sobą sama.

Daleko idące zmiany zaszły też w Departamencie Stanu, którego szef Marco Rubio szokuje w imię Trumpa światową dyplomację, wycofując USA z kolejnych struktur międzynarodowych, w tym z kulturowych instytucji przy ONZ. Projekt 2025 podkreśla, że takie instytucje jak ONZ czy Unia Europejska, która wprowadza coraz więcej regulacji dla biznesu, są wrogie, bo amerykański wyborca nie ma na nie wpływu. Niedawno sam Trump oświadczył, że Unia Europejska została stworzona, żeby „wyrolować” USA, choć zręby UE powstały po to, by pomóc we wdrażaniu planu Marshalla po drugiej wojnie światowej, i na siedem dekad zagwarantowały USA decydujący głos w europejskiej polityce.

W samym Białym Domu likwidowane są już jedna po drugiej progresywne inicjatywy i programy. Vought, który napisał dla Projektu 2025 rozdział o roli prezydenta w trójpodziale władzy, domaga się większej kontroli prezydenta nad powołanymi przez Kongres agencjami i programami, które stają się zbyt samodzielne, a z czasem nawet sprzeciwiają się polityce prezydenta.

Tnąc na prawo i lewo budżet i urzędy państwowe, Trump zarzeka się, że nie tknie Medicare and Medicaid – usług bezpłatnej ochrony zdrowia dla emerytów i najbiedniejszych. Jednak Projekt 2025 stwierdza jednoznacznie, że to właśnie te dwa programy odpowiadają za rosnący deficyt i muszą zostać „zmodyfikowane”.

Między zaleceniami Projektu 2025 a polityką Trumpa jest więc też sporo różnic, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę zagraniczną i nowe technologie.

Projekt 2025 definiuje Rosję jako wroga, który dokonał brutalnego ataku na Ukrainę. Trump już pokazał, zapewne ku rozpaczy wielu autorów projektu, że jest mu z Putinem po drodze. To samo można powiedzieć o Chinach. Projekt wskazuje Chiny jako wroga numer jeden, który usiłuje zniszczyć amerykańskie społeczeństwo, krzewiąc marksizm na uniwersytetach i uzależniając młodzież od TikToka (wśród zagrożeń wymieniony jest także Twitter, czyli dzisiejsza platforma X). Tymczasem agresywna retoryka Trumpa wobec Chin nagle przygasła i okazuje się nie mieć pokrycia w działaniach. A w odróżnieniu od prezydenta autorzy Projektu 2025 nie czują entuzjazmu wobec urodzonego w Afryce Południowej i niewybranego przez Amerykanów do żadnej władzy Elona Muska, który jest symbolem znienawidzonej przez nich Doliny Krzemowej i zwolennikiem używania narkotyków.

Bazylewicz: Ani Musk, ani nawet Reagan. Kto wymyślił ruch wyzwolenia kapitalistów?

Projekt 2025 wspomina także o Grenlandii, choć w odróżnieniu od agresywnej retoryki Trumpa zaleca ścisłą współpracę z rządem Danii w ramach amerykańskich interesów w Arktyce (czytaj: Alaska).

Różnice między projektem a dotychczasowymi poczynaniami Trumpa są więc wyraźne, również na poziomie języka. „Konserwatyści mogą być pewni, że uratujemy nasze dzieci, odzyskamy naszą dawną kulturę i gospodarkę i pokonamy antyamerykańską lewicę w kraju i na świecie” – piszą autorzy Projektu 2025. Czy wygląda na to, że ratowanie amerykańskich dzieci jest głównym celem Donalda Trumpa?

Na razie jednak konserwatywne think tanki, Trump, przeprogramowany na prawo Musk i cały lud MAGA starają się mówić jednym głosem. Wszyscy wierzą, że to ich wizja Ameryki ostatecznie zwycięży.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij