Fotorelacje

Czysty poniedziałek

Czarny czwartek trwa już kilka lat.

Czysty poniedziałek jest tylko raz – jak roczny raport.


I nie jest czysty.

„Zabrali nam wszystko, nawet gacie, ale nie utonęliśmy” – to hasło powiewa na banderze tej krypy.

Statek widmo. 
Brudna załoga.
Ubrana w resztki damskiej bielizny, szlafroki i strzępy marynarskich mundurów.

Najebać się, spalić statek, wyrzucić koła ratunkowe, wytłuc szyby, spalić radiowozy, skakać nad toksycznym dymem palonych opon.


Zapomnieć ten śmietnik historii. Fura ze szrotu. Kierowca popija piwo. Dodaje wściekle dużo gazu, tłumik ogłuszająco strzela zapchany gazem.

Wszyscy duszą się w spalinach.

Jesteśmy w czarnej dupie, nie wstydzimy się i jest kurwa zajebiście! – Czuję się stary i gruby. Siła wróci – zaciska zęby smutny sklepikarz – To jak wizyta u psychoterapeuty. Na maszcie „święty” obrazek – starej przekupki Merkel płynącej w solidnej łodzi w kierunku tonącego półwyspu.
 Krzyczy: – Kupujcie zlewozmywaki! Okazja!

Korek. W ponurej procesji sunie rząd wraków.
 Niektóre ustrojone w liście palmowe. Łódź jest przepełniona, jeden z majtków wympompowuje wodę za burtę. Wrzeszczą, krzyczą, ryyyczą. 
Koniec karnawału. Popielec. Krach Wesoła stypa. Bachanalia. Fiesta destrukcji. Niszczenia czegokolwiek, co wpadnie w ręce.


W końcu, przecież i tak już nic nie zostało. Tumany kurzu, jak po zawaleniu dwóch wież. 
Jak po wojnie nuklearnej.
 Jak po totalnym skażeniu wszystkiego.

Miało być dobrze – wyszło gorzej niż zwykle.
 Ale jebać to.

Ostatnie fragmenty zdrowej tkanki miasta skryte pod opakowaniem z folii.
 Jak różowa droga szynka zabezpieczona przed robakami i rozkładem.

Rano. 
Nowe niemieckie samochody i ludzie w czystych kombinezonach sprzątający z bruku resztę syfu i śmieci.

Ślad dobrej zabawy usunięty pod ciśnieniem.


Galaxidi, Grecja luty 2012

Mieszkańcy greckiego miasteczka Galaxidi świętują „Czysty poniedziałek” – pierwszy dzień prawosławnego wielkiego postu. Poprzebierani wyjeżdżają na miasto przerobionymi na „platformy” wrakami samochodów i obrzucają się mąką, popiołem i węglem. Wieczorem bawią się wokół ognisk, w których palą wszystko, co wpadnie im w ręce – łącznie z częściami samochodów, którymi przyjechali. Suto zakrapiana impreza jest dzikim świętem brudu i zniszczenia.


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij