Swego czasu północny Belfast był miejscem o najwyższej liczbie samobójstw w Europie. Jako nauczyciel czułem, że muszę zmienić rzeczywistość tego miejsca, że już tego zwyczajnie nie zniosę. Rozmowa z Kevinem McAreveyem, dyrektorem szkoły w Belfaście i głównym bohaterem filmu „Młody Platon”.
Kevin McArevey od dziewięciu lat kieruje publiczną katolicką szkołą podstawową dla chłopców Holy Cross Boys’ School w Ardoyne, północnej części Belfastu, w Irlandii Północnej. O jego niepowtarzalnej metodzie pracy z uczniami, opartej na praktykowaniu filozofii jako narzędzia wychowywania, powstają kolejne programy, audycje i filmy, bo szkoła nieoczekiwanie trafiła na szczyty rankingów nauczania.
W Belfaście, poranionym trwającym kilka dekad konfliktem religijno-politycznym między katolikami a protestantami, między republikanami a unionistami, kolejne pokolenia dziedziczą traumę, a podskórne napięcie wynikające z trwającej na wielu polach religijnej segregacji podgrzewa obecnie brexit. Film Młody Platon, którego bohaterem jest McArevey, to porywająca opowieść o tym, jak skutecznie pomóc dzieciom wydostać się z pętli odziedziczonych schematów myślenia i działania.
czytaj także
Agata Diduszko-Zyglewska: W Młodym Platonie pokazujesz, że krąg odnawiającej się przemocy można przerwać. W naszej obecnej rzeczywistości widzowie wychodzą z tego filmu silnie podniesieni na duchu, choć tłem twojej pracy z uczniami jest trauma konfliktu religijno-politycznego, który niszczył tutejszą społeczność od lat 60. XX wieku.
Kevin McArevey: Dorastaliśmy z brytyjską armią na naszych ulicach. Pamiętam, jak żołnierze dobijali się do naszych drzwi, jak przystawiali mojej mamie pistolet do głowy, jak wyciągali mnie jako kilkulatka z łóżka, żeby szukać pod nim broni. Dorastanie w takiej atmosferze było rzeczywiście traumatyczne. I wszyscy wchłanialiśmy schematy działania związane z przemocą, walką, zemstą.
Wielu z nas zostało wychowanych w myśl zasady: skoro mój tata tak robił, brat, dziadek i pradziadek, to znaczy, że tak trzeba. Ale to nie jest dobry sposób wychowywania ludzi, zwłaszcza w miejscach takich jak Belfast, z tradycją długotrwałego, wyniszczającego konfliktu. Niestety, w wielu innych miejscach i krajach przyzwolenie na przemoc jest wciąż akceptowane i dziedziczone. A szkoły i przedszkola, pracujące według systemu, w którym wprost mówi się uczniom, co mają myśleć o różnych sprawach, nie pozwalają dzieciom wyjść poza ustalone dla nich, czasem bezsensowne i szkodliwe, pole działania. Dzieci tutaj mają silnie wpojone zasady: zawsze oddawaj, walcz. W ten sposób ta walka nie może się skończyć.
Oficjalnie konflikt, nazywany „Kłopotami”, został zakończony tzw. porozumieniem wielkopiątkowym w 1998 roku, ale jak widzimy w filmie „ściany pokoju”, segregujące społeczność Belfastu na katolików i protestantów, wciąż stoją. A jednak połowa twoich kilkuletnich uczniów nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czym są – to chyba dobry znak.
Zamieszki w Irlandii Północnej – przedśmiertne skurcze rozbitego Królestwa
czytaj także
Napięcia między protestantami i katolikami są wciąż żywe. Nie są tak nasilone jak kiedyś, kiedy każdy wiedział, którymi ulicami nie może chodzić, a ludzie byli zabijani. Ale podział na osobne ulice i okolice wciąż istnieje. Tak jak szkolna segregacja – mamy osobne szkoły katolickie i protestanckie. Jednak w mojej katolickiej szkole są też dzieci innych wyznań i różnych narodowości. W ramach pracy z filozofią na zajęcia do szkół protestanckich zabieram też grupy dzieci katolickich, by obie grupy ze sobą współpracowały. Dzieci mieszają się i to działa. Odkrywają pewne rzeczy, które gdzie indziej mogą wydawać się oczywistością.
Niedawno jeden z tych małych chłopców po takich zajęciach opowiadał mi o tym, że kiedy razem pracowaliśmy, to przez wszystkich płynęła wspólna energia i ci inni chłopcy nie byli już obcy. Wspólne myślenie i wspólne działanie to klucz, który pozwala zrozumieć, że rasa, wiara, pochodzenie to nie są klatki, w których siedzimy i których musimy bronić. Dlatego dbam o to, żeby moja szkoła była inkluzywna. Chodzą do niej dzieci protestantów, Syryjczyków, dzieci z Holandii czy z Polski.
W Belfaście powstają też zintegrowane podstawówki. Niestety, statystyki pokazują, że na razie nie przyniosło to oczekiwanych efektów w kwestii nauki i przełamywania barier. Ale władze miasta idą powoli tą drogą, tworząc programy dla młodzieżowych domów kultury i podobnych miejsc, których celem są wspólne aktywności młodzieży z tych dwóch środowisk.
Problem w tym, że w Belfaście, tak jak w innych tego rodzaju miejscach, wciąż żyją ludzie, którzy uważają, że zawsze mają rację i że ich ustalony, sztywny i niezmienny światopogląd jest prawdą o świecie. To pułapka, która staje się więzieniem także dla tych, którzy nie chcą w nim tkwić. Ale żeby z niej uciec, trzeba ją najpierw zobaczyć.
Postanowiłeś, że jako dyrektor szkoły dasz swoim uczniom klucze do otwarcia tego więzienia.
Poczułem, że muszę zatrzymać ten proces dziedziczenia schematów przemocy. Dzieci są otwarte, zdolne do samodzielnego odróżniania dobra od zła. Tylko pułapka, w której tkwią, nie może być dla nich przezroczysta. Nie chciałem, żeby przeżywały to samo, co ja przeżyłem w dzieciństwie, i uznałem, że filozofia daje najlepsze narzędzia do uruchomienia umysłu, wyostrzenia wzroku, bo uczy samodzielnego myślenia i podważania, falsyfikowania tez podawanych jako niepodważalne fakty. Pozwala też zrozumieć sam proces myślenia, co oznacza, że dzieci mogą świadomie pracować z własnymi emocjami i refleksjami.
Jak to uczenie praktykowania filozofii wygląda w praktyce?
Filozofia nie jest przedmiotem, który ma się raz w tygodniu, tylko jest kręgosłupem, na którym opiera się życie szkolne. Podstawową zasadę działania we wszystkich sytuacjach znają nie tylko wszyscy uczniowie, ale też nauczyciele i asystenci nauczycieli, którzy – nawiasem mówiąc – są kluczowymi postaciami w wielu sprawach, bo to oni są najbliżej dzieci i najbardziej znają ich problemy. Ta zasada opiera się na czterech „R”: reflect, reason, respond, reevaluate. To oznacza, że w każdej sytuacji, a zwłaszcza w sytuacji sporu, myślisz, analizujesz sytuację, odpowiadasz, a potem, po wysłuchaniu drugiej strony, ponownie ją ewaluujesz. Ten proces musi się też odbywać z respektowaniem czterech literek „C” jak caring, creative, critical i cooperative, czyli musi obejmować troskę, współpracę i musi być twórczy oraz krytyczny. Na sucho to nie brzmi porywająco, ale w filmie mogłaś zobaczyć, jak to działa w realnej konfliktowej sytuacji.
Tak, duże wrażenie robią spotkania pod białą tablicą filozoficzną w sytuacjach, w których w zwykłej szkole dzieci po prostu dostają uwagę lub karę…
Bo filozofia ma działać dokładnie wtedy, jako narzędzie wyjścia z trudnej sytuacji albo wręcz z takiej, która wydaje się bez wyjścia. Zamiast karać dzieci uwagami czy zostaniem po lekcji, rozmawiamy: co się stało? Dlaczego? Co powinno się zdarzyć? Zawsze używamy też sokratejskiej metody stawiania podstawowych pytań: co to jest? Czym to jest? Chodzi o to, żeby dziecko, odpowiadając mi, samo dokonało analizy i zdefiniowało różne rzeczy dla siebie. Co to jest „przyjaciel”? Co to jest „niepokój”? Co to jest „szacunek”? To pozwala nam przejść od emocji, które nie pozwalają myśleć, do analizowania sprawy.
Opowiadam im też w sposób jak najbardziej techniczny o tym, jak działa mózg, które jego części odpowiadają za konkretne emocje, zachowania i pamięć. To pozwala rozumieć, że nie jesteśmy skazani na takie, a nie inne emocje. Rozmawiamy o poglądach konkretnych filozofów, od starożytnych po współczesnych, zawsze przekładając to na rozważania dotyczące konkretnych spraw, emocji, racji. Nie uczymy się na pamięć definicji stoicyzmu, uczymy się, jak stoicyzm może pomóc nam w konkretnej sprawie. Używam też opowieści, historii – w końcu ludzkość uczy się w ten sposób od zarania dziejów.
czytaj także
Jakie historie opowiadasz dzieciom?
No wiesz, historie z morałem. Często opowiadam moim uczniom na przykład historię o pewnym chłopcu i jego ojcu. Ojciec powiedział synowi: zawsze kiedy nie jesteś w stanie kontrolować gniewu, wbij jeden gwóźdź w płot przed domem. Jednocześnie pracowali nad tym, jak panować nad emocjami. Po pół roku chłopak był w stanie panować nad sobą w o wiele większym stopniu. Wtedy ojciec kazał mu za każdym razem, kiedy z sukcesem zapanuje nad gniewem, wyciągać jeden gwóźdź z płotu. W końcu nie został żaden, a wtedy ojciec kazał mu spojrzeć na te wszystkie dziury, które po nich zostały…
To oczywiście wstęp do rozmowy o tym, że zniszczenia dokonywane przez niekontrolowany gniew i agresję pozostawiają w naszym umyśle i ciele trwałe ślady. Wiem po kilku latach tej pracy, że takie rozmowy i wspólne analizy zwiększają ich poczucie bezpieczeństwa i zmniejszają ich bezbronność. Filozofia jest jak zbroja, która daje realną ochronę przed częścią zagrożeń.
Te zagrożenia są bardzo realne. W jednej ze scen filmu wracasz z pogrzebu nastolatka, byłego ucznia.
W ciągu tych kilku lat, kiedy jestem dyrektorem, musieliśmy jako społeczność szkolna zmierzyć się już ze śmiercią dwudziestu siedmiu uczniów.
Ten pogrzeb z filmu był dla mnie ogromnym ciosem. Ten chłopiec był wcześniej naszym uczniem, zdolną, piękną duszą, miał otwarty umysł. Uczył się u nas, zanim zostałem dyrektorem i wprowadziłem ten system oparty na filozofii. Swego czasu północny Belfast był miejscem o najwyższej liczbie samobójstw w Europie. Jako nauczyciel czułem, że muszę zmienić rzeczywistość tego miejsca, że już tego zwyczajnie nie zniosę.
Ale to nie jest łatwe. Ludzie w tej okolicy cierpią na międzypokoleniową traumę. To oznacza między innymi alkoholizm, używanie narkotyków, hazard, przemoc domową. To wszystko wpływa na dzieci i niewiele z nich ma wsparcie u rodziców. Dlatego jako szkoła współpracujemy stale z opieką społeczną i wiemy, co się dzieje w domach uczniów.
czytaj także
Ale to wciąż nie znaczy, że jesteśmy w stanie w stu procentach ochronić dzieci. Miałem na przykład taką sytuację, że jeden ze starszych uczniów próbował namawiać do brania narkotyków siedmiolatki. Mówił im, że jak to wezmą, będą mieć supermoce. Na tych środkach był obrazki z Supermenem, Spidermenem i Harrym Potterem. Dzieciaki w ogóle nie rozumiały zagrożenia, nie wiedziały, z czym mają do czynienia. Wydaliłem go ze szkoły. Znalazłem miejsce, w którym miał zostać otoczony właściwą opieką. Jednak opiekunowie nie przyjechali po niego od razu, a on wrócił do mnie z nożem, grożąc, że mnie zabije. Jak widziałaś w filmie, ćwiczę od lat sztuki walki. Mam czarny pas. Powiedziałem: zanim coś zrobisz, pamiętaj, że nie masz szansy wygrać. I zwyczajnie go przestraszyłem. Było to dla mnie bardzo trudne przeżycie, bo żaden nauczyciel nie powinien musieć operować tego rodzaju środkami. A jednak takie sytuacje się zdarzają i pokazują bezbronność części dzieci wobec zastanych schematów myślenia i działania, które wciągają je na te utarte ścieżki. Ale mamy też zwyczajne dramaty, takie jakie zdarzają się we wszystkich szkołach na świecie.
Co to znaczy?
Na przykład dzieci, które jeżdżą na rowerze do szkoły bez kasków. W pierwszym roku mojej pracy w roli dyrektora straciłem w ten sposób jednego z chłopców. Zabił go samochód. Znałem go bardzo dobrze. Był świetnym dzieciakiem. Kiedy dowiedziałem się o wypadku, wybiegłem ze szkoły i dotarłem na to miejsce w ciągu kilku minut. Jego widok zostanie ze mną na zawsze. Postanowiłem pracować z dziećmi nad zasadami bezpieczeństwa o wiele bardziej szczegółowo. Zdobyłem miniaturowy kask, do którego chowam jajko, które na lekcjach upuszczam w tym kasku na podłogę i dzieci widzą, że się nie tłucze. A potem upuszczam drugie bez kasku – z wiadomym efektem.
Jak na twoją oryginalną metodę wychowywania uczniów, obejmującą naukę falsyfikowania tego, co mówią dorośli, reagują rodzice?
Udało mi się stworzyć holistyczny program, którego ważnym atrybutem jest połączenie w jedną społeczność dzieci, nauczycieli i rodziców. Udało nam się skutecznie pomóc wielu rodzinom. Jak widać w filmie, bywam też w ich domach i to nie tylko w sprawach uczniów, ale również wtedy, kiedy przedmiotem mojej troski są rodzice, bo niektórzy z nich oczywiście odtwarzają schematy przemocy, która otaczała ich od dzieciństwa. Ważną zasadą jest to, że nie wpuszczamy problemów domowych do szkoły. Ona ma być miejscem bezpiecznym, w którym dzieci nie dźwigają żadnych ciężarów, w którym dostają wsparcie opiekuńcze i psychologiczne.
Dzięki temu, jak pracujemy w szkole, dzieci często rozumieją więcej, widzą w sposób bardziej dalekosiężny, wyciągają wnioski z sytuacji. Te dzieci trafiają do mnie, kiedy mają cztery lata, i idą dalej, kiedy mają czternaście lat, dzięki temu zwyczajnie widzę, jak skutecznie wdrażają zasady wzajemnej troski, współpracy, twórczego i krytycznego myślenia, o których rozmawiamy i które praktykujemy od samego początku.
Rodzice też to widzą. Poza tym nie wątpię, że przekonują ich inne efekty naszej pracy. Jesteśmy w tej chwili jedną z dziesięciu najlepszych szkół w Irlandii Północnej, choć jak jasno wynika z mojej opowieści, jesteśmy w okolicy uznanej za kiepską. A jednak moja szkoła jest dowodem na to, że w każdej okolicy, z każdymi problemami, dobrze merytorycznie zorganizowana szkoła może pomóc uczniom osiągnąć świetne wyniki w nauce. Mamy bardzo wysoki odsetek uczniów, którzy dostają się do dobrych szkół średnich (tzw. grammar schools, które przyjmują uczniów na podstawie wyników w nauce) i swoim działaniem kwestionujemy fałszywą zasadę, że szkoły w „lepszych” dzielnicach są lepsze, a te w trudniejszych okolicach muszą być gorsze. Nie skupiamy się tylko na większym natężeniu narzędzi filozoficznych i pomocy psychologicznej. Mamy osiągnięcia sportowe i muzyczne – nasze dzieci uczą się grać na skrzypcach, wiolonczeli i instrumentach dętych. Uczą się też z powodzeniem łaciny i greki.
Pokazujemy, że dzieci ze środowisk dewaloryzowanych nie są skazane na los gorzej wykształconych, mających mniej szans w życiu. Skazywanie ich na to jest tylko kwestią złego systemowego wyboru. Ci, którzy decydują o oświacie, mogą w ramach tego samego budżetu wybrać inaczej.
czytaj także
Czy instytucje odpowiedzialne za kształt systemu nauczania wyciągają z waszego przykładu wnioski? Jest szansa na zmianę systemową w edukacji w Irlandii Północnej?
Bez szans, na razie. Jesteśmy raczej traktowani jak ciekawy wyjątek. Wprowadzenie takiej zmiany systemowej wymagałoby oczywiście ogromnej pracy. Jednak uważam, że ta zmiana to jedyne wyjście dla nas, jeżeli chcemy zmienić na lepsze perspektywy naszych dzieci, dlatego pracuję nad upowszechnieniem tego, co robimy, bardzo aktywnie. Prowadzę intensywnie profile w mediach społecznościowych i napisałem też o swoim sposobie uczenia książkę, w której opisuję szczegółowo, jak obudzić w dzieciach niezależnych myślicieli, łącznie ze scenariuszami konkretnych lekcji. A na razie skupiamy się na naszej lokalnej społeczności, na zszywaniu jej, bo zaangażowanie nie tylko rodziców, ale i innych wzmocni trwałość tego, co robimy.
Na czym polega to zszywanie?
Próbujemy odbudować całą poranioną społeczność. Ponadpokoleniowo. To oznacza na przykład, że chodzimy też do lokalnego domu seniora. Ci ludzie często nie mają nikogo poza współmieszkańcami tego domu, do kogo mogliby otworzyć usta, a mają do opowiedzenia ważne historie. Rozmowy między dziesięciolatkami i dziewięćdziesięciolatkami, które słyszałem, bywają niesamowite. Rozmawiają o tym, jak kiedyś wyglądało nauczanie, jak okrutni bywali nauczyciele. O tym, że kiedyś można było jeździć po alkoholu, że wszędzie można było palić, nawet w samolotach. O wszechobecnej przemocy. O tym, jak zmieniło się spojrzenie na moralność, dobro i zło, prawo. Ci starzy ludzie ze wzruszającą troską opowiadają dzieciom o swoich błędach i radzą, co robić w różnych sprawach, o które chłopcy pytają, i te rady wypowiadane wprost przez ludzi z bagażem bardzo trudnych doświadczeń mają swoją wagę.
A jak w tego rodzaju intensywnej pracy radzą sobie nauczyciele?
czytaj także
Dobrzy nauczyciele i asystenci, a mam szczęście z takimi pracować, wiedzą, że podstawową zasadą w naszym zawodzie jest: nigdy nie przestawaj się uczyć, nigdy nie przestawaj stawiać sobie akademickich wyzwań. Stagnacja i rutyna to wrogowie nauczycieli. Na szczęście w naszej szkole to im nie grozi.
Czy brexit i związana z nim polaryzacja społeczna nie psują do pewnego stopnia twojej roboty z dziećmi?
Brexit był kolejnym wydarzeniem, które pokazało, że umiejętność i wolność samodzielnego myślenia to sprawa absolutnie kluczowa dla naszej przyszłości. Rozmawialiśmy o tym z dziećmi, wspierając je w tym, żeby nie akceptowały biernie tego, co słyszą o segregacji i brexicie, tylko żeby właśnie w takiej sytuacji analizowały i kwestionowały zasłyszane opinie. Nie idź za tłumem, decyduj o własnej drodze – brexit to dobra okazja do rozważań nad tymi tezami. Ponieważ polityka to gorący temat, który dzieli rodziny, zaprosiłem do szkoły lokalnych polityków, żeby wzięli udział w lekcji filozofii i żeby chłopcy mieli okazję z nimi porozmawiać i przeanalizować to, co mówią. Politykom opadły szczęki. A ja znowu poczułem nadzieję, że jeżeli tylko pozwolimy naszym dzieciom myśleć, przyszłość może być dobra.
Ta nadzieja udziela się widzom Młodego Platona. Ale na koniec zapytam cię o rzecz z zupełnie innej beczki. Bohaterem trzeciego planu jest Elvis Presley. Jego muzyka i podobizny często pojawiają się w tle filmu. Skąd ten Elvis?
czytaj także
Mój tata co niedziela o poranku puszczał Elvisa. To mu pomagało na kaca. Wtedy oczywiście tego nie znosiłem, ale à propos dziedziczenia różnych rzeczy, w końcu to czerpanie energii z Elvisa przeszło na mnie. Poza tym uważam, nie śmiej się, że jestem jak Elvis… Tak jak on dorastałem w biednej rodzinie, ale miałem kochających rodziców. Moja mama bardzo dbała o moją edukację, bardzo mnie wspierała, wierzyła we mnie zawsze. Elvis też miał taką historię z mamą. Moją mocą jest uczenie, tak jak jego mocą było śpiewanie. Ta analogia dodaje mi sił.
To, że ktoś w ciebie wierzy, jest skarbem, którego nie da się przecenić, i darem, który działa bez względu na warunki zewnętrzne. Czuję się niesamowitym szczęściarzem, że dostałem taki prezent, z którego czerpię całe życie. Nie wszystkie dzieciaki go dostają od rodziców, ale my, inni dorośli, możemy ten brak różnym dzieciakom nadrobić. I ma to ogromny sens dla naszej wspólnej przyszłości.
**
łody Platon otrzymał podczas 19. Festiwalu Millenium Docs Against Gravity Nagrodę Miesięcznika „Zwierciadło” dla Najlepszego Filmu o Tematyce Psychologicznej oraz Grand Prix Dolnego Śląska.
Do 12 czerwca 2022 roku film można obejrzeć na platformie vod.mdag.pl