Czytaj dalej

Książka (źle) strzeżona

Tydzień temu na półki księgarskie w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych trafiła jedna z najbardziej wyczekiwanych książek roku – Casual Vacancy J.K. Rowling. Do czwartku 27 września książki nie wolno było sprzedawać ani recenzować, a redakcje zainteresowane egzemplarzem do recenzji musiały podpisać niezwykle rygorystyczną umowę. Czy tego rodzaju praktyki są skuteczne?

Tydzień temu na półki księgarskie w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych trafiła jedna z najbardziej wyczekiwanych książek roku – Casual Vacancy J.K. Rowling (w Polsce ukaże się w listopadzie pod tytułem Trafny wybór). Pierwsza przeznaczona dla dorosłych powieść autorki cyklu o Harrym Potterze już przed premierą budziła ogromne emocje, przede wszystkim ze względu na olbrzymią popularność serii o młodym czarodzieju (Rowling jako pierwsza pisarka na świecie osiągnęła zyski ze sprzedaży przekraczające miliard dolarów).

 

Autorka i wydawnictwo Little Brown postanowili jeszcze bardziej podnieść napięcie, nakładając na powieść szalenie restrykcyjne embargo. Do czwartku 27 września książki nie wolno było sprzedawać ani recenzować, a redakcje zainteresowane egzemplarzem do recenzji musiały podpisać niezwykle rygorystyczną umowę. Ostatecznie wszystkie te obostrzenia okazały się mało skuteczne: Associated Press i „Daily News”, które nie podpisały umowy i w jakiś sposób dotarły do książki, opublikowały recenzje już w środę.

Embargo na Casual Vacancy nie zaskakuje. „Ukrywanie” książek jest praktykowane na rynku wydawniczym od dłuższego czasu. Ograniczenia stały się niemal standardem w przypadku potencjalnych bestsellerów, jak The Price of Politics, najnowsza książka słynnego dziennikarza Boba Woodwarda, czy autobiografia Arnolda Schwarzeneggera (w tym wypadku embargo na omówienie książki przed premierą również zostało złamane – przez „New York Daily News”). Narzucając embargo, wydawcy chcą mieć pewność, że książki będą dostępne w sprzedaży, kiedy czytelnicy o nich usłyszą. W przypadku tytułów non-fiction chodzi też o utrzymanie w tajemnicy ewentualnych sensacji zawartych w książce. Ale główny cel polega na nakręcaniu zainteresowania tak, by jak najwięcej czytelników kupiło książkę w pierwszym tygodniu sprzedaży, co winduje ją na szczyt listy bestsellerów.

Księgarze i dziennikarze nie tylko nie są entuzjastycznie nastawieni do tego typu praktyk  wydawniczych (otrzymanie  „legalnego” egzemplarza nawet dzień przed datą publikacji bywa niemożliwe), ale też bardzo sceptyczni co do ich skuteczności. Łańcuch wydawniczy jest długi, wystarczy jedno niepewne ogniwo, by pojawił się przeciek. Marcus Brauchli, redaktor naczelny "The Washington Post" uważa w związku z tym, że branża wydawnicza stoi na straconej pozycji. Dziennikarze mają też swoje sposoby, by dotrzeć do treści książki. W przypadku pilnie strzeżonego cyklu o Harrym Potterze przecieki pojawiały się rzadko, ale jeden z dziennikarzy wspomina, jak czytał książkę za zamkniętymi drzwiami służbowego pokoju zaprzyjaźnionego księgarza. „To było jak zabawa w policjantów i złodziei – mówi Chauncey Mabe – Uwielbiałem to”.

 

Źródło: "The Washington Post"

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij