Czytaj dalej

Co łączy terrorystów?

Imponujący reportaż Salasa mierzy się z budzącą ogromne emocje kwestią domniemanych powiązań islamu z terroryzmem. Książkę "Ja, terrorysta" recenzuje Igor Stokfiszewski.

Hiszpański dziennikarz ukrywający się pod pseudonimem Antonio Salas na sześć lat przyjął tożsamość palestyńskiego bojownika Muhammada Abdullaha, by infiltrować grupy zbrojne w Afryce Północnej, na Bliskim Wschodzie i w Ameryce Południowej. Nawiązał kontakt z uznawanymi za najbardziej niebezpiecznych „terrorystów” świata członkami organizacji takich jak libański Hezbollah, palestyński Hamas, kolumbijska FARC, baskijska ETA, Brygady Męczenników al-Aksy, próbował też dotrzeć do struktur Al Kaidy.

Ja, terrorysta to fascynująca podróż do podziemia współczesnych walk politycznych, niezwykły przewodnik po historii minionego półwiecza, której niemałą część stanowią dzieje grup zbrojnych i aktów „terroru” dokonywanych przez kluczowe postaci partyzanckiej międzynarodówki. Ale imponujący swoim rozmachem i objętością reportaż Salasa jest w pierwszej kolejności próbą zmierzenia się z budzącymi najwięcej emocji kwestiami dotyczącymi islamu, jego domniemanych powiązań z terroryzmem, przemocy politycznej, jej przyczyn, skuteczności oraz następstw dla jednostek i całych wspólnot.

Islam nie równa się przemoc

Ja, terrorysta w sposób bezwzględny rozprawia się z uprzedzeniami wobec islamu, które przypisują mu wymiar przemocowy, mający uzasadnić jego bezpośrednie związki z tzw. światowym terroryzmem. Salas przechodzi na islam i przez lata żyje w zgodzie z przykazaniami Koranu oraz immamów, mając wgląd w praktyki codziennego życia członków ummy, uczestnicząc w ich przeżywaniu religii, dzieląc z nimi wybory światopoglądowe i etyczne dylematy. Wnioski, jakie wynosi z tego doświadczenia, są jednoznaczne. Podobnie jak chrześcijaństwo i judaizm (by pozostać w obszarze religii Księgi), islam jest bogatą, wielonurtową religią o imponującej kulturze i osiągnięciach cywilizacyjnych, połączoną więzami żywej historii zarówno z chrześcijaństwem, jak i z judaizmem. Należy z całą mocą podkreślić, że żadna z jego współczesnych teologii nie nawołuje do przemocy.

Jak pokazuje Salas, relacje pomiędzy islamem a walką zbrojną są analogiczne do związków pomiędzy chrześcijaństwem i terroryzmem spod znaku IRA lub radykalnymi odłamami teologii wyzwolenia, czy judaizmem i ruchem Gusz Emunim, który ma na swoim koncie zamachy bombowe wymierzone przeciw wspólnocie arabskiej w Izraelu. Innymi słowy, to nie religia stanowi podglebie dla potencjalnej przemocy, lecz jej integrystyczne wcielenie, charakterystyczne tyle dla islamu, ile dla chrześcijaństwa i judaizmu. Pod tym względem Ja, terrorysta jest znakomitym uzupełnieniem analiz z zakresu socjologii religii i polityki, czynionych choćby przez Gilles’a Kepela, autora Zemsty Boga.

Salas ukazuje praktyczny wymiar islamskiego backlashu, będącego zjawiskiem analogicznym do judeochrześcijańskiej rekonkwisty efektem ponowoczesnej wolnorynkowej atomizacji społecznej i destabilizacji procesów tożsamościowotwórczych. Islamska reakcja konserwatywna ma podobne skutki i równie groźne oblicze dla liberalnych muzułmanów i arabskich ateistów, jak katolicka fala integryzmu w Stanach Zjednoczonych czy w Polsce i rosnące w siłę tendencje wyznaniowe zwolenników Erec Izrael.

Salas ostatecznie rozbija fantazmat islamskiego terroryzmu, ukazując przekrój religijny arabskich grup, takich jak Hezbollah czy Brygady Męczenników al-Aksy: są w nich zarówno muzułmanie, jak i chrześcijanie, a wsparcia tym organizacjom udzielają również Żydzi. Nietrudno się domyślić, że spory odsetek arabskich bojowników to także lewicujący ateiści.

Międzynarodówka antyimperialistyczna

Ta światopoglądowo-religijna mozaika, z jaką spotyka się Salas, prowadzi go na trop siatki powiązań pomiędzy rozmaitymi organizacjami wywodzącymi się z partyzantek marksistowskich (takimi jak FARC czy Tupamaros), nacjonalistycznych (np. ETA) i religijnych (od IRA po Islamski Dżihad) interesów, handlu bronią, obozów szkoleniowych i osobistych relacji dla których spoiwem nie jest religia, lecz antyimperializm: stanowisko polityczne sytuujące Amerykę i jej sojusznikow w roli hamulcowych emancypacji wspólnot narodowych, społecznych i politycznych. Tzw. światowy terroryzm na tle śledztwa przeprowadzonego przez Antonia Salasa jawi się jako globalny ruch zbrojny przeciwko dominacji amerykańskiego modelu zarządzania zasobami ludzkimi, ekonomicznymi i naturalnymi, podtrzymywanej za pomocą potęgi militarnej, używanej do rozpętywania kolejnych wojen.

Antonio Salas próbuje też znaleźć odpowiedź na pytanie o polityczną efektywność walki zbrojnej i jej etyczny wymiar. Poszukuje jej w Wenezueli, obserwując prochavezowską lewicę zbrojną. Salas wyraźnie pokazuje, że przełomem dla niej było „zejście z gór” i włączenie się w pokojowy proces polityczny, który dwukrotnie wyniósł byłego partyzanta Cháveza na stanowisko prezydenta. Według Salasa historia Wenezueli przemawia na korzyść intuicji, że również inne wspólnoty polityczne mogłyby osiągnąć zamierzone cele na drodze pokojowej. Stąd zapewne upór, z jakim hiszpański dziennikarz poszukuje potencjalnych liderów pokojowego procesu w krajach arabskich wśród tamtejszych działaczy, takich jak reżyser Muhammad Bakri – „Palestyńczyk, który chciał być Gandhim”.

Tyle że własnie sprawa palestyńska nie pasuje do tego obrazu, ukazującego nadzieję na bezwzględnie pokojową politykę zmierzającą ku emancypacji wspólnot politycznych. Salas przyznaje, że pozostaje bezradny wobec tragedii Palestyńczyków, związanej z coraz brutalniejszym wymiarem izraelskiej okupacji, generującej cierpienie, kalectwo fizyczne i psychiczne, upokorzenie i narastającą frustrację mieszkańców terytoriów zajętych przez Izrael.

Wydaje się, że kwestia palestyńska ukazuje dwuwymiarowość zagadnienia przemocy politycznej. Granica, po przekroczeniu której jednostki i zbiorowości wybierają walkę zbrojną, w ocenie Salasa jest wyznaczana zawsze przez państwo. To ono, dysponując „licencją na przemoc”, decyduje, kiedy słabsi uciekną się do siły. To ono ostatecznie ma władzę nakręcania lub powstrzymywania spirali politycznej przemocy. Ja, terrorysta jest zatem z jednej strony próbą ukazanie nieefektywności przemocy politycznej jako instrumentu walki o prawa obywatelskie (potwierdza to zwycięski pochód części społeczeństw Arabskiej Wiosny), z drugiej apelem do państw sięgających po przemoc jako narzędzie dyscyplinowania obywateli, by były świadome nieodwracalnych konsekwencji eskalowania cierpień i upokorzeń tysięcy kobiet i mężczyzn.

Salas a sprawa polska

Warto też wspomnieć, że reportaż Antonia Salasa wychodzi naprzeciw wzrastającym także w Polsce tendencjom islamofobicznym. Bardzo chciałbym, by stał się lekturą obowiązkową dla wszystkich tych, którzy dostrzegają bezpośrednią relację pomiędzy wybudowaniem meczetów na warszawskiej Ochocie lub w stołecznych Włochach a zagrożeniem dżihadem. Jak głosi Święty Koran – Bóg nie zabrania wam, abyście byli dobrzy i sprawiedliwi… Allahu mahabbah!

Antonio Salas, „Ja, terrorysta”, PWN, Warszawa 2012.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Igor Stokfiszewski
Igor Stokfiszewski
Krytyk literacki
Badacz, aktywista, dramaturg. Współpracował m.in. z Teatrem Łaźnia Nowa, Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards, Rimini Protokoll z artystami – Arturem Żmijewskim, Pawłem Althamerem i Jaśminą Wójcik. Był członkiem zespołu 7. Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie (2012). Autor książek „Zwrot polityczny” (2009), „Prawo do kultury” (2018).
Zamknij