PiS udaje, że przestrzega konwencji stambulskiej, i cichaczem wprowadza zmiany w Kodeksie karnym. Po co ten dziwny teatr? Żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć kobietom życie. „Jako prawniczka i kobieta jestem zszokowana, że w europejskim, demokratycznym państwie płodność kobiety jest traktowana jak własność publiczna” – mówi nam dra Sabrina Mana-Walasek.
15 sierpnia tego roku oczy wszystkich były zwrócone na rząd bawiący się żołnierzykami i urządzający pokaz wojskowego sprzętu w pełnej uchodźczyń stolicy. Boys will be boys – powiecie. A co z dziewczynami? Te za wszelką cenę trzeba zagonić do rodzenia. Tego samego dnia w życie weszła bowiem nowelizacja Kodeksu karnego, dzięki której polski ustawodawca pośrednio kryminalizuje sterylizację antykoncepcyjną. Oczywiście dotyczy ona tylko kobiet, bo o wazektomii nikt nie raczy wspomnieć ani słowem.
„To jest odebranie nam praw, i do tego w białych rękawiczkach” – piszą Prawniczki Pro Abo, które jako pierwsze poinformowały o tych z pozoru kosmetycznych zmianach. PiS jedynie dodał kilka słów do artykułu 156, który mówi o pociąganiu do odpowiedzialności karnej za wywołanie poważnego uszczerbku na zdrowiu. Do tego ostatniego, obok pozbawienia kogoś zmysłów czy oszpecenia, kodeks zalicza teraz także „wycięcie, infibulację lub inne trwałe i istotne okaleczenie żeńskiego narządu płciowego”. Dlaczego to powód do oburzenia i paniki? Tłumaczy nam prawniczka, dra Sabrina Mana-Walasek.
Morały zamiast leczenia? Jak lekarze i lekarki nie powinni mówić o sterylizacji
czytaj także
Paulina Januszewska: Nie tak dawno pisałam, że „podwiązanie jajowodów u kobiet, czyli tak zwane ubezpłodnienie na życzenie z pomocą interwencji lekarskiej, Kodeks karny traktuje jako przestępstwo”. Wykonanie sterylizacji w Polsce nie było zatem legalne. Co więc tak naprawdę zmienia nowa wrzutka do prawa karnego?
Sabrina Mana-Walasek: Nie zgodzę się z tezą, że sterylizacja antykoncepcyjna kobiet przed tą nowelizacją była nielegalna. Choć przeświadczenie o tym rzeczywiście panowało w Polsce od lat, Kodeks karny bezpośrednio i kategorycznie nie zakazywał takich zabiegów. Wprawdzie w artykule 156 widniał i wciąż widnieje zapis, że karalne jest „pozbawienie człowieka zdolności płodzenia” w sposób trwały, ale czasy się zmieniły, a medycyna poszła do przodu. Niektóre zabiegi mogą być odwracalne, tymczasem powszechnie stosowano wykładnię z 1856 roku, kiedy to sformułowanie dotyczące ubezpłodnienia pojawiło się na ziemiach polskich po raz pierwszy.
Wówczas nikt nie wyobrażał sobie, że sterylizacja będzie funkcjonować jako metoda antykoncepcyjna. Ba, nie myślano też o wazektomii. Ustawodawcy chodziło zatem o karanie przypadków przymusowej lub związanej z błędami lekarskimi kastracji, uszkodzenia ciała, w tym narządów płciowych, i zdolności posiadanych przez człowieka, w tym przypadku prokreacji. Potem przepis w takiej formie został ujęty w prawie uchwalanym po uzyskaniu przez Polskę niepodległości. Aktualnie jednak sterylizacja antykoncepcyjna nie pozbawia płodności. Z tych względów przed tą nowelizacją nie powinna być uznawana za karalną. Wprowadzona zmiana to jednak modyfikuje.
W uzasadnieniu do wprowadzenia nowego przepisu wskazano, że ma on stanowić implementację zapisów konwencji stambulskiej dotyczących obrzezania kobiet. Konwencja stambulska używa w odniesieniu do obrzezania kobiet następującego sformułowania: „wycinanie, infibulacja lub wszelkie inne okaleczanie całości lub części warg sromowych większych, warg sromowych mniejszych lub łechtaczki kobiety”. Natomiast omawiana nowelizacja Kodeksu karnego używa sformułowania „wycięcia, infibulacji lub innego trwałego i istotnego okaleczenia żeńskiego narządu płciowego”.
„Pigułki wypisuje mi weterynarz”, czyli antykoncepcja jest tylko dla bogatych
czytaj także
W efekcie tak sformułowanego przepisu polska regulacja obejmuje nie tylko obrzezanie kobiet, ale też inne czynności związane z uszkodzeniem żeńskich narządów płciowych. Tutaj należy zwrócić uwagę na to, że pojęcie „żeńskie narządy płciowe” obejmuje nie tylko narządy zewnętrzne (np. wargi sromowe, łechtaczkę), ale również narządy wewnętrzne (np. jajowody). Skutkiem takiego ujęcia przepisu może być więc kryminalizacja sterylizacji antykoncepcyjnej kobiet (tj. podwiązania jajowodów w celach antykoncepcyjnych). Dotyczy to przy tym jedynie kobiet, ponieważ przepis odnosi się tylko do żeńskich narządów płciowych.
Słowem: od ponad stu lat stosowaliśmy przestarzałą interpretację prawa?
Przepisy nadal używają sformułowania „pozbawienie zdolności płodzenia”, a ich interpretacja często nie nadąża za zmianami społecznymi i postępem medycyny. Sterylizacja antykoncepcyjna aktualnie nie pozbawia jednak zdolności płodzenia, ponieważ jest zabiegiem odwracalnym, a nawet bez skorzystania z zabiegu odwracającego skutki sterylizacji nadal można mieć dzieci z użyciem metod zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro). W mojej ocenie nie można więc mówić o karnym zakazie wykonywania sterylizacji, który miałby wynikać z art. 156 § 1 pkt 1 Kodeksu karnego, choć istnieją komentarze prawnicze, które twierdzą inaczej.
Nie rozumiem jednak, dlaczego w takim razie uznaje się w nich analogiczny do sterylizacji zabieg, czyli wazektomię, za dopuszczalny, a samej sterylizacji – nie. Na tę ewidentną nierówność wynikającą z płci zwróciłam uwagę w swojej pracy doktorskiej, gdzie wskazywałam także, że prawo do stosowania wybranej metody antykoncepcji wynika także z ustawy o planowaniu rodziny.
Co dokładnie nam ona gwarantuje?
Zapis brzmi następująco: „Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego, w zakresie swoich kompetencji określonych w przepisach szczególnych, są zobowiązane zapewnić obywatelom swobodny dostęp do metod i środków służących dla świadomej prokreacji”. To oznacza, że państwo nie może stać na przeszkodzie realizacji prawa do autonomii prokreacyjnej. Wiemy jednak, że na wielu poziomach to prawo łamie, naruszając także inne dokumenty i umowy międzynarodowe, np. konwencję stambulską.
Ale to właśnie na nią powołuje się rząd, uzasadniając nowelizację Kodeksu karnego.
Tu dochodzimy do kolejnego paradoksu. Rzeczywiście konwencja stambulska mówi o sterylizacji i aborcji, ale w kontekście zapewnienia przez państwo ochrony przed wykonywaniem tych zabiegów bez zgody osoby, na których miałyby zostać przeprowadzone. Chodzi o zapobieganie takim sytuacjom, jak np. przymusowa sterylizacja rdzennej ludności w Kanadzie, Ameryce Południowej czy w czasach eugeniki – w Europie, a także potajemne ubezpłodnienie kobiet romskich w szpitalach. Mowa tu również o niedobrowolnych aborcjach, ale także okaleczeniach, np. wycinaniu łechtaczki czy sromu.
Nie wyrażam zgody na terror ideologii katolickiej w medycynie [LIST]
czytaj także
W konwencji wszystko to jest bardzo dokładnie opisane. Natomiast polski ustawodawca – zamiast posiłkować się konkretnymi kategoriami – bardzo szeroko ujął w Kodeksie karnym wszystkie przypadki jakiejkolwiek istotnej ingerencji skutkującej okaleczeniem żeńskiego narządu płciowego. Biorąc pod uwagę to, że sterylizacja oznacza u kobiet podcięcie lub podwiązanie jajowodów, to łatwo uznać taki zabieg za okaleczenie, a sterylizację za nielegalną.
Czy istnieje jakiś scenariusz, w którym można założyć, że wprowadzenie tego zapisu było przypadkowe?
Tylko taki, w którym ustawodawca nie ma wiedzy i umiejętności przewidzenia tego, co się wydarzy, gdy wprowadzi dany zakaz karny. W mojej ocenie najprawdopodobniej było to działanie świadome, mające na celu umożliwienie karania nie tylko za okaleczenie żeńskiego narządu płciowego, czyli wycięcie łechtaczki czy sromu, ale też trwałą antykoncepcję. Wiadomo bowiem, że pod pojęciem narządów płciowych kryją się zarówno narządy zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Ustawodawca celowo zastosował tak szerokie pojęcie, zamiast użyć terminologii z konwencji stambulskiej. Poza tym sposób, w jaki zmieniono przepisy, stoi w sprzeczności z zasadami stanowienia prawa karnego. Regulację wprowadzono nowelizacją Kodeksu cywilnego bez konsultacji ze środowiskami społecznymi czy organizacjami pozarządowymi.
Zaraz, zaraz, jak to cywilnego? Przecież chodzi o prawo karne.
Owszem, jednak w Dzienniku Ustaw widnieje niemówiący wprost, o co chodzi, tytuł: Ustawa o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw. Drugi człon może więc oznaczać wszystko. Przy czym, żeby była jasność, podkreślę, że osobiście uważam wprowadzenie zakazu okaleczenia polegającego na wycięciu łechtaczki czy sromu i karanie zmuszania kogokolwiek do jakiegokolwiek tego typu praktyk za konieczne do ujęcia w Kodeksie karnym. Jak najbardziej należy przeprowadzić implementację konwencji stambulskiej, ale nie po cichu i nie w takiej formie, która wypacza sens zawartych w niej przepisów. Celem konwencji jest ochrona przed krzywdą, a nie pozbawienie obywatelek któregoś z kraju będącego stroną tej umowy prawa do wyboru metody antykoncepcji. Jako prawniczka i kobieta jestem zszokowana, że w europejskim, demokratycznym państwie płodność kobiety jest traktowana jak własność publiczna.
Czy istnieje jakaś opcja, by obejść ten przepis?
Możemy liczyć jedynie na to, że sądy będą stosowały wykładnię przepisu w sposób możliwie jak najbardziej zawężający, czyli nieuwzględniający sterylizacji antykoncepcyjnej jako okaleczenia.
czytaj także
Jest to jednak raczej mało prawdopodobne, bo już przed zmianą w Kodeksie karnym często interpretowano przepisy jako zakazujące sterylizacji. Z tego względu dostęp do zabiegu był mocno ograniczony. Bardzo niewielu ginekologów wykonywało sterylizacje, a obecny kształt prawa wywoła efekt jeszcze bardziej mrożący i jeszcze bardziej uszczuplający wolność kobiet, bo mężczyźni nadal mogą bez przeszkód robić wazektomię.
Jak dostęp do sterylizacji wygląda w innych krajach europejskich?
W większości z nich dopuszcza się sterylizację antykoncepcyjną w ramach osobnych ustaw lub przepisów, choć są one obarczone różnymi ograniczeniami, np. wiekiem czy posiadaniem odpowiedniej liczby dzieci. Warto dodać, że sterylizacja – wbrew powszechnym opiniom – jest jedną z najczęściej stosowanych metod na świecie. Zwykle decydują się na nią osoby po 30. roku życia, często już posiadające dzieci. Tym bardziej powinno nas oburzać, że w Polsce nie możemy jej stosować choćby z jakimiś ograniczeniami. Nie jest zaskoczeniem, że pod względem realizacji praw reprodukcyjnych znajdujemy się w ogonie Europy.
Powinniśmy chyba jednak normalizować to, że sterylizacja może być wyborem młodszych i bezdzietnych kobiet?
Owszem, choć badania, które przeprowadzałam na potrzeby swojej pracy doktorskiej, wskazują, że najrzadziej decydują się dwudziestoparolatki. Fakt, że kryteria wieku są tak popularne w wielu krajach, to efekt stereotypowego i patriarchalnego postrzegania kobiet jako niezdolnych do podjęcia samodzielnej decyzji i liczenia się z jej konsekwencjami. W efekcie panuje przekonanie, że na pewno nie mogą tego wiedzieć przed trzydziestką. Tego założenia nie stosuje się wobec mężczyzn, ale też nie bierze pod uwagę, gdy chodzi o zawieranie małżeństwa czy zajście w ciążę w przypadku kobiet. Musimy także pamiętać, że prawo nie funkcjonuje w próżni, tylko jest powiązane z nastrojami społecznymi. Dlatego należy podobne sprawy nagłaśniać i wywierać presję na ustawodawcach, by konsultowali zmiany z obywatelkami.
**
dra Sabrina Mana-Walasek – adwokatka, posiada stopień naukowy doktory nauk prawnych, praktykuje głównie w obszarze prawa karnego oraz prawa gospodarczego; w 2019 roku została odznaczona odznaką „Zasłużony dla Budownictwa” za wkład w tworzenie nowych regulacji prawnych w branży budowlanej; w 2022 roku została wpisana na „Listę 25 najlepszych prawniczek w Polsce” według magazynu „Forbes Women”.