Wszyscy jesteśmy za połączeniem z Wiosną, za tym, by ograniczyć straty wywołane przez ten konflikt. Jesteśmy gotowi rozmawiać. Od soboty sytuacja zmieniła się o tyle, że Czarzasty nie może powiedzieć: „mam dwie frakcje i możecie mnie pocałować w wiadome miejsce”. Jakub Majmurek rozmawia z Andrzejem Rozenkiem.
Jakub Majmurek: Co się właściwie dzieje w Lewicy?
Andrzej Rozenek, poseł KKP Lewicy: Trwa spór między przewodniczącym Czarzastym a znaczną częścią działaczy, członków zarządu, wiceprzewodniczących partii.
Spór o co?
Przede wszystkim o dwie kwestie. Po pierwsze, czy jest przyzwolenie na to, by partia zbliżała się w jakikolwiek sposób do PiS, czy nie. Po drugie, jak połączyć się z Wiosną, tak by nikt nie był przy tym poszkodowany i nikt nie czuł się oszukany.
W jaki sposób Czarzasty zbliża Lewicę do PiS?
Sam chwalił się, że jest architektem porozumienia z PiS w sprawie środków europejskich. Wyrażaliśmy sprzeciw wobec tego porozumienia wewnętrznie. Pretensje, poza moim głosem, nie wychodziły na zewnątrz. Ale cała grupa dziś skonfliktowana z Czarzastym była zdegustowana formą, w jakiej się to odbyło. Przewodniczący nie może sam podejmować kluczowych decyzji, nie informując ani zarządu, ani rady krajowej partii, ani żadnego innego ciała regulaminowego. Czarzasty nie powiadomił ani klubu, ani partii, że idzie rozmawiać z PiS.
Zwolennicy porozumienia twierdzą, że sprawa była dyskutowana na klubie i nikt nie zgłaszał większych pretensji.
Nieprawda. Sprawa nie była dyskutowana przed faktem na klubie. Zapytano nas o zdanie, ale już po fakcie. Już po porozumieniu, po konferencji, na której panowie stanęli i opowiadali, jak dogadali się z PiS-em. Włodzimierz Czarzasty wprost powiedział, czemu nie rozmawiał z nami przed faktem – bo nie ma do gremiów statutowych zaufania.
czytaj także
Ostatecznie cały klub, zgodnie z porozumieniem, zagłosował za środkami europejskimi.
Panie redaktorze, proszę się nie nabierać na tak proste retoryczne sztuczki, które uprawia Włodzimierz Czarzasty! Czym innym jest głosowanie za słusznym, potrzebnym Funduszem Odbudowy, a czym innym dogadywanie się w kuluarach z PiS. Od początku chcieliśmy głosować za funduszami europejskimi, byliśmy przeciw siadaniu do stołu z ministrami z PiS i uzgadnianiu z nimi czegokolwiek. Zwłaszcza w takim stylu, po kryjomu.
Po przegłosowaniu środków europejskich poseł Trela chwalił porozumienie, a nawet występował wspólnie z posłankami Matysiak i Sowińską pod szpitalami powiatowymi mającymi otrzymać europejskie środki z puli wynegocjowanej przez Czarzastego. Dlaczego od razu państwo nie protestowali przeciw porozumieniu, tylko robicie to teraz, po kilku miesiącach? Wygląda to tak, jakbyście zmienili zdanie albo porozumienie z PiS było tylko pretekstem do konfliktu.
Generalnie w tej sprawie większość członków partii, poza Rozenkiem, zachowała się bardzo kulturalnie wobec Włodzimierza Czarzastego. Jako jedyny mówiłem publicznie, jak oceniam to porozumienie, reszta trzymała język za zębami – bo mamy wszyscy świadomość, że jedziemy na jednym wózku, a przyszłość Lewicy jest naszą wspólną przyszłością.
A dlaczego mówimy o tym teraz? Dlatego że działania, jakie Czarzasty podjął z PiS-em, mogą się powtórzyć. To oznaczałoby dla Lewicy polityczne unicestwienie. Lewica jako przystawka PiS-u nie będzie się liczyć, skończy gdzieś w czeluściach historii jako jednorazowy wybryk polityczny. Trzeba temu zapobiec za wszelką cenę.
Żukowska: W polityce liczy się skuteczność, a nie styl, to nie gimnastyka artystyczna
czytaj także
Leży teraz na stole jakaś propozycja, gdzie Czarzasty chce współpracować z PiS?
Pojawiły się na klubie głosy, że Lewica powinna głosować z PiS za podwyżkami podatków.
Włodzimierz Czarzasty chyba był przeciw, o ile pamiętam.
Nie, na razie sprzeciw w tej sprawie zgłosił wyraźnie Robert Biedroń, który publicznie powiedział, że Lewica nie może popierać podwyżek podatków, gdy mamy katastrofę gospodarczą związaną z koronawirusem. Tego typu sugestie (podnoszenia podatków) padają z partii Razem, ale Włodzimierz Czarzasty popiera ostatnio prawie wszystko, co płynie z Razem, więc i te propozycje zapewne mu się podobają.
czytaj także
Na pewno przewodniczący Czarzasty wypowiedział się przeciw propozycjom podwyżki składki zdrowotnej. Przejdźmy jednak do kwestii zjednoczenia. Wiosna w piątek wystosowała list do Nowej Lewicy (frakcji SLD) grożący zerwaniem porozumienia, jeśli zjednoczenie odbędzie się w innej formie, niż to zostało ustalone. Państwo nie chcą honorować tej umowy? Jakiego zjednoczenia chcą przeciwnicy Czarzastego?
To nie jest prosta sprawa, ale spróbuję ją wytłumaczyć. Włodzimierz Czarzasty zawarł porozumienie z Robertem Biedroniem. Ustne, nie pisemne – ale zawarł. I ja się zgadzam z Włodzimierzem Czarzastym – takich porozumień, nawet ustnych, trzeba dotrzymywać. Co było przedmiotem tego porozumienia? To, że obie partie połączą się tak, by żadna nie czuła się pokrzywdzona.
W czym więc problem?
W tym, że Czarzasty, wiedząc, że stracił większość we własnej partii – a stracił, pokazał to ostatni zarząd – postanowił zapewnić sobie reelekcję głosami Wiosny. Proszę sobie wyobrazić kongres, na którym cała delegacja Wiosny – zgodnie z ustaleniami, które, jak sam Czarzasty się chwalił, zawarł z Biedroniem – głosuje za Czarzastym, a z frakcji SLD głosują za nim wyłącznie on i Anna Maria Żukowska, cała reszta zaś jest przeciw niemu. Wtedy współprzewodniczącymi zostają Robert Biedroń – na niego głosuje cała Wiosna, jest naturalnym liderem środowiska – i Włodzimierz Czarzasty. Nie ma poparcia swojej frakcji, ale ma głosy ludzi Biedronia. Powiem szczerze: to nie jest połączenie równo traktujące obie strony.
Jak w takim razie miałoby wyglądać zjednoczenie? W sobotę w trakcie zarządu proponowano powołanie dodatkowych frakcji, też obsadzonych przez ludzi dawnego SLD. Na to się nie może z kolei zgodzić Wiosna, bo to by ją zmarginalizowało w nowej partii.
Statut dopuszcza utworzenie wielu frakcji. By utworzyć frakcje, potrzeba podpisów 500 członków Nowej Lewicy. My zebraliśmy do soboty 2000 podpisów, co starczyłoby na kilka frakcji. Jak pan jednak wie, żadna frakcja nie została legalnie zarejestrowana na nowym zarządzie, bo do tego trzeba głosów 75 proc. zarządu. Celem osób próbujących zreformować Nową Lewicę, usiłujących odsunąć ją od PiS, było nie powoływanie kolejnych frakcji, tylko zablokowanie Czarzastemu scenariusza, o którym mówiłem – zapewnienia sobie reelekcji mimo wyraźnego sprzeciwu dawnego SLD.
Wrócę do pytania: co dalej?
Są różne scenariusze. Na pewno trzeba usiąść do stołu. Tego typu kłótnie nie służą przyszłości Lewicy. Wiem, że my wszyscy jesteśmy za połączeniem z Wiosną, za tym, by ograniczyć straty wywołane przez ten konflikt. Jesteśmy gotowi rozmawiać. Od soboty sytuacja zmieniła się o tyle, że Czarzasty nie może powiedzieć: „mam dwie frakcje i możecie mnie pocałować w wiadome miejsce”.
Przewodniczący Czarzasty stwierdził, że zarząd podjął ostateczną decyzję, dyskusja jest zamknięta, są zarejestrowane dwie frakcje. Państwo się z tym nie zgadzają?
No oczywiście, że nie. Nie można przeprowadzać głosowania, gdy ludzie głosujący na sali są zastraszani, to jest wręcz działanie kryminalne.
Kto i jak był zastraszany?
Włodzimierz Czarzasty powtarzał głosowania. Po każdym przegranym głosowaniu usuwał kolejną głosującą przeciw niemu osobę, aż uzyskał upragnioną większość.
Usuwał czy zawieszał w prawach członka? Statut partii daje taką władzę przewodniczącemu.
Tylko w szczególnie uzasadnionych wypadkach. Czy uzasadnionym wypadkiem jest to, że członek zarządu głosuje inaczej niż przewodniczący? Jeśli tak, to nie mówimy już o demokratycznej partii.
Mówił pan o zastraszaniu, dopytam: jak dokładnie wyglądało?
Wincenty Elsner przed kolejnym głosowaniem został zapytany przez przewodniczącego, czy zmieni zdanie, czy Czarzasty ma go zawiesić. Gdy powiedział, że zdania nie zmieni, Czarzasty powiedział: „to ciebie też zawieszam”. No przepraszam, ale jak to inaczej nazwać niż próba wpłynięcia na głos członka zarządu i zastraszanie go? Ja nie umiem tego inaczej nazwać – chyba że jeszcze gorszym słowem. Na pewno w ten sposób nie powinno się zarządzać partią. Przewodniczący, który ma w partii szacunek, nie musi wykluczać każdego, kto myśli inaczej niż on. To jest ośmieszające dla lewicy.
czytaj także
Państwo zapowiedzieli zwołanie rady krajowej na 31 lipca. Włodzimierz Czarzasty twierdzi, że to nie będzie rada, bo nie macie prawa jej w ten sposób zwołać. Co będzie, jak druga strona nie stawi się na radzie?
Czarzasty uważa, że jest królem i tylko on może podejmować działania statutowe, ale się myli – w statucie nigdzie nie jest napisane, że tylko przewodniczący zwołuje radę krajową. Jest tylko napisane, że prowadzi jej obrady. Zwyczajowo RK powoływał zarząd, tak samo się stało teraz – zarząd przy kworum powołał RK. Ona się odbędzie, chyba że przewodniczący zawiesi ponad stu członków rady. Tego też nie można wykluczyć, jak ktoś powiedział „a”, może powiedzieć „b”. To byłby dalszy ciąg tej farsy, której bardzo byśmy chcieli uniknąć.
Co państwo chcą osiągnąć na radzie?
RK ma możliwość uznania zawieszeń z soboty za niebyłe – to jest nasz pierwszy postulat. Po drugie, rada już podjęła decyzję o zwołaniu na 11 września partyjnej konwencji, w trakcie której będziemy mogli pożegnać się z symbolami, znakiem i sztandarem SLD. Godnie upamiętnić dokonania tej formacji. Taka była decyzja podjęta na poprzedniej RK w czerwcu, z której Włodzimierz Czarzasty, nie wiadomo dlaczego, nie chce się wywiązać.
Na konwencji chcecie odwołać przewodniczącego?
Nie. Chcemy, by stanął do równej walki o przywództwo w partii.
Kto jest państwa kandydatem na współprzewodniczącego nowej partii?
Osoba, która ma właściwe cechy, by prowadzić dalej lewicę. Ktoś, kto ma autorytet wśród struktur i członków, kto jest szanowany za osiągnięcia w ostatnich wyborach i jest kimś, z kim chętnie będą rozmawiać nasi partnerzy z partii opozycyjnych. Mam tu na myśli Tomasza Trelę, który wyraźnie powiedział, że chce zawalczyć o przywództwo w naszej partii. Byłoby dziwne, gdyby demokratyczna partia uniemożliwiła mu to przy pomocy kruczków prawnych.
czytaj także
Jak Tomasz Trela dogadywałby się z partnerami z Koalicyjnego Klubu Lewicy? Mówi się, że znacznie trudniej współpracowałby z Wiosną, że będzie bardziej bronił interesów dawnego SLD, a nawet, że mógłby wypchnąć poza klub partię Razem. To kandydat gwarantujący utrzymanie jedności Lewicy?
Tomasz Trela wielokrotnie deklarował, że chce utrzymania jedności. Poza tym, przepraszam bardzo, każda z partii tworzących dziś nasz klub ma swojego lidera. Każdy dba o jedność Lewicy, ale też o interesy swojej formacji. Robert Biedroń o Wiosnę, Adrian Zandberg o Razem, a Włodzimierz Czarzasty… Sam pan redaktor dobrze powiedział: „nie daj boże przyjdzie Trela i będzie się troszczył o SLD”. No właśnie chcielibyśmy, żeby ktoś zaczął się wreszcie troszczyć o SLD.
Mówił pan o współpracy z opozycją. Chodzi o PO? Państwa krytycy zarzucają wam, że chcecie zmienić Lewicę w przystawkę Platformy.
My współpracowaliśmy już bardzo blisko – zresztą też za czasów Czarzastego – z Koalicją Obywatelską. Mam na myśli wybory do PE, co przyniosło nam pięć mandatów – nadspodziewanie dużo. Ta współpraca skończyła się dla Lewicy bardzo dobrze, nie straciliśmy żadnej suwerenności i odmienności. Podobnie było z wyborami do Senatu. Zyskaliśmy dwóch świetnych, reprezentujących nas senatorów: Gabrielę Morawską-Stanecką i Wojciecha Koniecznego. Współpraca z resztą opozycji przynosi korzyści. Nie chcę być złośliwy, ale współpracy może obawiać się ktoś, kto nie jest pewny swoich racji. Tomasz Trela od wielu lat współpracował z PO w Łodzi i efektem było ponad 20 proc. głosów dla Lewicy – Lewicy, nie Platformy – w ostatnich wyborach parlamentarnych w okręgu łódzkim. Tomasz Trela wie, jak to się robi.
Czy to znaczy, że chcą państwo wspólnej listy z PO w następnych wyborach?
Jest zdecydowanie zbyt wcześnie, by o tym mówić. Natomiast nie widzę powodów, by już dziś sobie taką drogę zamykać. A taki jest efekt przywództwa Czarzastego.
Pojawiają się głosy, że państwa bunt inspiruje Leszek Miller. Stoi za wami były premier?
Panie redaktorze, moje wieloletnie, szorstkie relacje z Millerem nie są dla nikogo tajemnicą. To jest równie zabawna teoria jak ta, że stoi za nami Tusk albo Hołownia. Albo jeszcze lepiej: Kaczyński. To są bzdury. Jesteśmy dorosłymi, doświadczonymi politykami, nikt nie będzie nami sterował zza pleców. Spytałbym wymyślających takie teorie, co trzymają w zanadrzu, bo jest takie stare przysłowie: każdy sądzi podług siebie.
**
Andrzej Rozenek jest posłem na Sejm VII i IX kadencji, członkiem Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego Lewicy.