Kraj

Polski Ład, czyli wspaniała fantazja o poprzedniej cywilizacji

Ogłoszony dziś Polski Ład brzmi, jakby go napisano 20 lat temu. Pomija kluczowe wyzwania cywilizacyjne ze zmianą warunków klimatycznych na czele i pozwala wierzyć, że naszym bolączkom da się zaradzić tym samym, co dotąd, tylko jeszcze szczodrzej i na większą skalę. Niestety, ma też wszelkie szanse spodobać się wielu milionom Polaków. Komentarz Michała Sutowskiego.

Ogłoszony dziś przez Zjednoczoną Prawicę Polski Ład to jest fantazja o tym, że będzie, jak było, tylko że lepiej – i właśnie dlatego ma wszelkie szanse spodobać się wielu milionom Polaków.

Polski Ład brzmi, jakby go napisano 20 lat temu. Pomija kluczowe wyzwania cywilizacyjne (ze zmianą warunków klimatycznych na czele) i pozwala wierzyć, że naszym bolączkom da się zaradzić tym samym, co dotąd – tylko że dając więcej, szczodrzej i na większą skalę. Plan łączy w radosną syntezę postulaty libertariańskie, konserwatywno-socjalne i po prostu reakcyjne. Czapka z głowy, sam bym programu spajającego Zjednoczoną Prawicę lepiej nie napisał.

Opowieść dla milionów

Polski Ład zapowiada hojne transfery, ulgi i gwarancje z jednej strony („żeby dawali i nie zabierali”), uwolnienie inicjatywy spod biurokratycznych ciężarów z drugiej („żeby się urzędnik od nas odwalił”), modernizację, cyfryzację i usprawnienie („żeby ogólnie działało, najlepiej przez internet”) i ochronę rodziny przed wszelką ideologią („żebyśmy mogli żyć, jak żyjemy” – oczywiście nie wszyscy, no ale PiS nie walczy o 70 procent poparcia, tylko 35). W tej właśnie kolejności.

Za sprawą wyższej kwoty wolnej od podatku aż 18 milionów ludzi miałoby płacić niższe stawki podatku PIT. Do tego zwolniona z niego miałaby zostać część emerytów. Nawet polska klasa średnia – między 6 a 10 tysięcy dochodu miesięcznie – miałaby na nim nie stracić, a nawet trochę zyskać. Rodziny z dwójką i większą liczbą dzieci dostałyby równowartość dwóch lat 500+ do wydania między 1. a 3. rokiem życia dziecka, do tego umorzenia kredytów mieszkaniowych (nawet kilkadziesiąt tysięcy od dziecka). Dla wszystkich ze zdolnością kredytową – gwarantowanie przez państwo wkładu własnego. Na to wszystko więcej wydatków na ochronę zdrowia (150 mld za 2 lata, 200 mld za lat 6) i więcej lekarzy (choćby z zagranicy).

Będzie też można budować wedle woli, byle na własnej działce – do 70 m2 plus poddasze i taras – „bez pozwoleń” i „bez kierowników budowy”, a de facto niezależnie od gminnych planów zagospodarowania przestrzennego. Państwo dołoży (głównie na wsi) rozbudowaną infrastrukturę, przede wszystkim wodno-kanalizacyjną, była też mowa o gazyfikacji.

„Ucyfrowienie” odmieniano przez wszystkie przypadki, podobnie „modernizację” (np. szpitali i przychodni) i „infrastrukturę”. Dla rolników, dla przedsiębiorców, dla pacjentów. Wiadomo, o co chodzi: żeby działało, przez internet, żeby było blisko. No i żeby ktoś to wszystko ogarnął, a nawet wprost wziął za twarz – zwłaszcza u Kaczyńskiego pobrzmiewały akcenty „robienia porządku” (znów, w szpitalach) i stworzenia funduszu odszkodowań za błędy lekarskie.

Na deser: obrona rodziny i że warto być Polakiem (czyli konsumować jak Niemiec – może już za dekadę – ale po polsku). Wychowanie dzieci to sprawa rodziny (czytaj: „nie ideologii LGBT i gender”, ale dziś jest czas dialogu, więc mówimy tylko aluzjami i puszczamy oko). Sprawą suwerenności narodu jest wreszcie nasz model gospodarczy i polityczny (naprawdę, Unio, będziesz nam „warunkować” środki?).

To zdecydowanie jest opowieść dla milionów. Może nie tych, co rozsyłają już szydercze memy z Kaczyńskim, ale prezes PiS i premier RP dobrze wiedzą, do kogo mówią. Mamy tu suwerennizm (żyć po swojemu, nie dać się pouczać Europie), solidaryzm (sporo pieniędzy dla mnie zamożnych, seniorów i młodych rodzin – a dla wielodzietnych naprawdę sporo), wolność po polsku („na swoim buduję po swojemu”), modernizację po zdroworozsądkowemu (unowocześniać szpitale, remontować drogi). Opowieść jak znalazł dla narodu udręczonego pandemią, konfliktem kulturowym, wojenką na górze.

A czy to się zepnie finansowo? Na pierwszy rzut oka słabo to wygląda, bo źródłem pokrycia tych wszystkich wydatków mają być najwyraźniej ludzie zarabiający powyżej 10 tysięcy złotych (kilka procent!) i Unia Europejska z Funduszem Odbudowy; realna podwyżka składki zdrowotnej dla przedsiębiorców i oskładkowanie wszystkich umów (bardzo słuszne!) raczej nie zasypią dziury po 30-tysięcznej kwocie wolnej.

Ale na krótką metę zepnie się wszystko: kreatywna księgowość w pandemicznych czasach jest generalnie dozwolona w Europie, odłożony popyt może dać gospodarce sporego kopa, wiele z proponowanych rozwiązań przyniesie koszty dopiero w przyszłości, a inne polegają po prostu na stymulowaniu wydatków prywatnych w oparciu o pieniądz kreowany ex nihilo (jak gwarancje wkładów własnych).

„500+ na zdrowie” – czy na prywaciarza?

W czym zatem problem?

Wiele punktów Polskiego Ładu będzie opozycji trudno skrytykować – oczywiście poza malkontenckim „za mało”, niedowiarkowym „nie dacie rady” i besserwisserskim „to nie jest optymalne rozwiązanie na dzisiejsze czasy”?

Zacznijmy od tego, że gdyby obóz władzy niektóre z tych postulatów zrealizował, to wiele problemów tylko pogłębi lub rozwiąże pozornie. Więcej osób kupi sobie mieszkanie, ale na wieloletni kredyt hipoteczny, mimo od lat wskazywanych patologii rynku deweloperskiego i oczywistych przewag budownictwa na wynajem. Więcej rodzin zbuduje własny dom – tam, gdzie zechce i jak zechce, więc o racjonalne planowanie przestrzeni, rozwoju miast i wsi będzie jeszcze trudniej niż dotąd. Wybudujemy kolejne szpitale i przychodnie, chociaż od lat mówi się, że prawdziwym problemem nie jest brak łóżek czy sprzętu, lecz deficyt personelu medycznego.

W prezentacji Polskiego Ładu była mowa o problemach z dostępem do opieki zdrowotnej, ale skupiono się na piętnowaniu lekarzy (fundusz odszkodowawczy dla ofiar ich błędów!) oraz kształceniu i ściąganiu nowych z zagranicy. To drugie jest zapewne konieczne, ale fakt, że nie było mowy o podwyżkach dla tych pracowników sektora, na których harówce i wyzysku spina się system, jest bardzo… wymowny.

Libura o walce z pandemią: Miał być „młot i taniec”, ale na razie zapowiada się „młot i walec”

Problemy demograficzne PiS chce rozwiązywać kolejnymi transferami i ulgami pieniężnymi, nie uwzględniając zupełnie ani miernego wpływu Rodziny 500+ na poziom dzietności, ani kłopotów z jakością edukacji (zapowiedziane przez Kaczyńskiego nawet 6 godzin historii w tygodniu może nie zastąpić braku opieki psychologicznej). Nie wspominając nawet o tym, że zachodzenie w ciążę po jesiennym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji to sport pod względem ryzyka zdrowotnego ekstremalny.

Wreszcie, kwestia w Polskim Ładzie praktycznie nieobecna, choć fundamentalna – to klimat. O energetyce prosumenckiej powiedział w swym wystąpieniu Jarosław Gowin około 2. godziny i 17. minuty prezentacji Polskiego Ładu. Ocieplenie globalne i kryzys klimatyczny to meta-problem, wymagający systemowych reform w obszarach energetyki, mieszkalnictwa, planowania przestrzennego, rolnictwa, edukacji, wzorców konsumpcji itd., itp. Propozycje PiS albo w ogóle tej kwestii nie dotykają, albo wprost jej szkodzą.

Zamiast racjonalnego rozwoju miast i wsi w kierunku neutralności klimatycznej – wolna amerykanka w budownictwie jednorodzinnym. Zamiast projektowania osiedli na wynajem z myślą o adaptacji do zmian klimatycznych i rosnących kosztów energii – hipoteczne eldorado dla deweloperów. Dla rolników – tańsze paliwo zamiast planów odpowiedzi na spodziewane susze, jałowienie gleb i potrzebę zmiany technologii uprawy. W szkole – mnóstwo godzin historii, co byśmy wiedzieli, skąd jesteśmy, zamiast edukacji do tego, jak mamy sobie radzić w świecie, do którego zmierzamy. Obietnica doszusowania do zachodnioeuropejskiego standardu konsumpcji indywidualnej zamiast wyznaczenia horyzontu zmiany przyzwyczajeń i możliwości konsumowania w sposób zrównoważony. I tak dalej, i tym podobne.

Krzepiąca opowieść na drodze do końca świata

To jest całkiem zręczny program rozwoju gospodarczego i społecznego dla partii konserwatywnej na rok 2000, może 2005. Zjednoczona Prawica proponuje Polkom i Polakom opowieść o świecie, w którym wzrost po pandemii trzeba po prostu przywrócić, mieszkać jest najlepiej na swoim z gromadką dzieci, w szkole uczyć się trzeba o ułanach, buzdyganach i Batorym z mosiądzu, a pielęgniarki, lekarzy i nauczycieli można traktować jak inwentarz, w razie potrzeby kupić z importu. Nie ma w tym świecie kryzysu wodnego ani horrendalnych emisji gazów cieplarnianych, nie ma wykluczenia komunikacyjnego jednej trzeciej kraju ani systemowego wyzysku pracownic usług publicznych, nie ma też uczniów i szkoły zmasakrowanej pseudoreformami i pandemią, a problemy mieszkaniowe można rozwiązać budownictwem „metodą gospodarczą” i ekspansją kredytu hipotecznego.

I to jest bardzo krzepiąca Polki i Polaków opowieść. Jasne, że nie wszystkie i nie wszystkich, ale – jak mawiał mój nauczyciel od przysposobienia obronnego – nawet spirytus nie jest stuprocentowy. Może i zechce w nią uwierzyć wystarczająco wielu wyborców, żeby Zjednoczona Prawica rządziła ad mortem defecatam (lub przynajmniej kolejne 7 lat), a kryzys cywilizacyjny postępował – jeśli ktoś na opozycji nie wystąpi z propozycją alternatywną.

Nie tyle z programem, ile właśnie opowieścią. Silniejszą i bardziej emocjonująca niż ta PiS-owska z Polskiego Ładu: że jest nam w tej Polsce w sumie fajnie, to niech po pandemii będzie tak samo, tylko jeszcze fajniej. Memy z heheszkami, obrona przedsiębiorców przed ruiną za sprawą składki zdrowotnej i ogólna beka, że Kaczor jest mały, a w ogóle to kłamie, mogą nie wystarczyć.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij