PiS wychodzi na ulice w obronie milionerów i przestępców

Kaczyński bez mrugnięcia okiem wypowiada górnolotne frazy o wolności i demokracji, bo co ma powiedzieć? Że zaprasza na marsz w obronie milionerów z TVP, którzy stracili lukratywne posady?
Agnieszka Wiśniewska. Fot. Jakub Szafrański

Mobilizacja trwa, bo ambicje są duże. Po sukcesach marszów przedwyborczych organizowanych przez Koalicję Obywatelską dzisiejsza opozycja marzy o tym, żeby wielkim wydarzeniem zmobilizować swoich zwolenników i zwolenniczki. Czy się uda?

PiS szykuje dziś, 11 stycznia, Marsz Wolnych Polaków. Demonstracja ma się zacząć pod budynkiem parlamentu o 16. Za sprawą decyzji Szymona Hołowni nie odbędzie się planowane wcześniej na ten dzień posiedzenie Sejmu.

Początkowo marsz miał być głównie protestem środowiska PiS przeciwko zmianom w mediach publicznych, ale po zatrzymaniu we wtorek wieczorem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na pewno także ten temat będzie rozgrzewał demonstrujących.

Duda chce, byśmy uznali, że Kamiński i Wąsik są jak Andrzej Poczobut

Mobilizacja trwa, bo ambicje są duże. Po sukcesach marszów przedwyborczych organizowanych przez Koalicję Obywatelską, wtedy opozycję, dzisiejsza opozycja marzy o tym, żeby wielkim wydarzeniem zmobilizować swoich zwolenników i zwolenniczki. Czy się uda?

Ile osób czyni tłum?

Nic nie wskazuje na to, żeby marsz 11 stycznia mógł ściągnąć setki tysięcy ludzi do Warszawy. Tylko że postawione wyżej pytanie nie brzmi, czy PiS-owi uda się powtórzyć sukces frekwencyjny marszów Tuska, tylko czy partii uda się zmobilizować swoich. To spora różnica, bo do mobilizacji PiS nie potrzebuje miliona „wolnych Polaków”. Wystarczy sto tysięcy.

Marsz na pewno będą relacjonować media. Te media, które są wolne, pokażą, jak było. Ale PiS po stracie TVP liczyć może na media propisowskie, takie jak np. Telewizja Republika. Ostatnio trafiają tam osoby, które wcześniej pracowały w TVP. To ludzie, którzy tworzyli ekipę pokazującą kilkusettysięczne manifestacje tak, żeby wyglądały jak biedademonstracje na kilkaset osób. Teraz przed ekipami mediów propisowskich stoi wyzwanie odwrotne – kilkadziesiąt, może sto tysięcy ludzi pokazać tak, żeby wyglądali jak milion.

Sprawny operator i dobry montażysta poradzą sobie z tym, żeby nawet niezbyt okazałą demonstrację pokazać jako wielki protest. A tego PiS potrzebuje – obrazków. Zdjęcia z protestu będą krążyć po mediach społecznościowych, staną się materiałem promocyjnym starej władzy.

Kiedy demo jest udane?

Prezes Jarosław Kaczyński przekonywał kilka dni temu, że będzie to „manifestacja w obronie wolności słowa, wolności mediów i demokracji. Bo z demokracją mamy dzisiaj duży problem”. Kaczyński bez mrugnięcia okiem wypowiada górnolotne frazy o wolności i demokracji, bo co ma powiedzieć? Że zaprasza na marsz w obronie milionerów z TVP, którzy stracili lukratywne posady?

W środowym wystąpieniu Andrzej Duda wspomniał o zmianach w mediach publicznych, ale większość swojego przemówienia poświęcił Wąsikowi i Kamińskiemu. Duda, podobnie jak Kaczyński, opowiada nie, jak jest, ale jak ma się o tym mówić w środowiskach propisowskich i wspierających je mediach.

Prezydent kłamał, kiedy w środowym wystąpieniu sugerował, że Wąsik i Kamiński walczyli z korupcją. Wręcz przeciwnie – panowie nie walczyli z korupcją, która istniała, tylko próbowali wykreować działanie korupcyjne. Zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i fałszowanie dokumentów.

Czy Kamiński i Wąsik powinni siedzieć?

Prezydent Duda kłamał też, mówiąc, że w 2015 roku zdecydował o „uniewinnieniu” Kamińskiego i Wąsika. Prezydent nie ma mocy uniewinniania winnych, może skazanych ułaskawić. Duda albo nie ma o tym pojęcia, albo perfidnie wprowadza nas wszystkich w błąd.

Duda mówił, że jest „głęboko wstrząśnięty” i nie ma wątpliwości, że panowie Wąsik i Kamiński są krystalicznie uczciwi. Ewidentnie PiS idzie w opowieść nie tylko o „zamachu na wolność mediów”, ale też w budowanie mitu „więźniów politycznych”. A ogólnie: w sprzeciw wobec Tuska i jego rządu.

Radio Zet w pozbawionej emocji i ocen informacji o marszu już w pierwszym zdaniu pokazuje to jasno, pisząc: „Protest Wolnych Polaków to manifestacja organizowana przez środowisko Prawa i Sprawiedliwości przeciwko rządom demokratycznej koalicji”.

Suflerzy przekazu PiS

Organizowany przez PiS czwartkowy marsz ma być fundamentem pod budowanie i wzmacnianie nowych politycznych mitów. Ostatnie przedmarszowe dni są wykorzystywane do ich suflowania oraz do mobilizacji.

Przy okazji tej mobilizacji słyszymy też jasno, jak część środowiska PiS odczytuje przekaz marszu.

„Głos Wielkopolski” cytuje Bartłomieja Wróblewskiego, posła PiS z Poznania, który mówi, że „Zainteresowanie wyjazdem i wyrażeniem sprzeciwu wobec tego, co robi rząd Donalda Tuska, jest duże”. Czyli chodzi o Tuska. Pan poseł dodaje: „Nie pamiętam takiej sytuacji od 2011 roku, żeby tak wiele osób chciało wyjechać na jakąkolwiek manifestację do Warszawy. Osoby, które są dłużej w polityce, twierdzą, że takiej sytuacji jeszcze nie było”.

Onet donosi, że radny powiatu kraśnickiego i szef klubu radnych PSL Andrzej Maj mówi, że „Od pracowników Starostwa Powiatowego w Kraśniku oraz jednostek mu podległych dostałem informacje, że ich przełożeni związani z PiS mają wydawać polecenia służbowe dotyczące wyjazdu do Warszawy na marsz 11 stycznia. Ludzie nie chcą jechać, ale są przymuszani. Jest straszne ciśnienie w urzędzie. Zostałem poproszony o interwencję”.

Andrzej Duda zaapelował w środę o spokój, a jednocześnie przypomniał, że „wolno w Polsce się gromadzić” i uczestniczyć w manifestacjach. Po takim apelu o spokój raczej spokoju bym się nie spodziewała. PiS potrzebuje nakręcania emocji, potrzebuje nowych mitów jako paliwa politycznego. Jeśli potrzeba naprawdę jest matką wynalazków, to PiS wynajduje właśnie nowe polityczne narracje i kreuje nowych politycznych bohaterów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij