Kraj

Na kogo gra Andrzej Duda?

Duda wybrał służbę partii, co jest dobrą wiadomością dla przyszłego rządu. Gorszą będzie zmiana strategii: gdy obecny prezydent zacznie grać na elektorat centrum i odcinać się od twardego jądra partii.

Od decyzji powierzenia Mateuszowi Morawieckiemu misji tworzenia nowego rządu minęło już kilka dni, opadł pierwszy histeryczny kurz, którego można się spodziewać za każdym razem, gdy Duda zrobi to, czego chce Duda, a nie to, co zwykle lżący go komentariat. Prawo do powierzania tej misji prezydent ma zapewnione w ponoć tak ważnej konstytucji.

To uprawnienie w polskim ustroju ma źródło w przedwojennej konstytucji marcowej, za sprawą której prezydent Wojciechowski powierzał misję kandydatom, którzy nie mieli większości. Dlatego stwierdzenia o Dudzie łamiącym praworządność w tym przypadku są absurdalne.

Ciekawsze jest jednak pytanie, na kogo gra Andrzej Duda, mianując Morawieckiego, który wedle wszelkiego prawdopodobieństwa większości nie zgromadzi.

Chyba najpopularniejszą teorią jest ta, że gra na siebie i przeciwko PiS. Sam proces pozorowanych negocjacji, listy ministrów, zapewniania, że ma się większość, ma być upokarzający dla Morawieckiego i całej partii. Tym bardziej że jedyny możliwy koalicjant z PSL rechocze z podobnych pomysłów.

Sutowski: To błąd, że Razem nie wejdzie do rządu Tuska

Druga, chyba jeszcze mniej prawdopodobna teza głosi, że za sprawą nowo powołanego szefa gabinetu prezydenta Marcina Mastalerka Duda rzeczywiście chce budować ponadpisowską koalicję wspólnych spraw. Dlatego oddał funkcję ministra seniora opozycji, kładąc przy okazji kres księżycowym teoriom o marszałku seniorze odwołującym pierwsze posiedzenie Sejmu na wieczne nigdy, co miałoby zapewnić PiS-owi dalsze rządy.

Matyja: W kwestii normalizacji funkcjonowania państwa często „wystarczy nie kraść”

Ruch w stronę PSL ma być więc wyciągniętą ręką i pokazaniem, że środowisko PiS nie tylko obiecuje się dzielić, ale się dzieli. Pałac prezydencki, jak donoszą media, cały czas twierdzi, że czymś niewyobrażalnym jest odrzucanie możliwości zostania przez Kosiniaka kolejnym Witosem. A i samego Kosiniaka ponoć prezydent ceni, dlatego też ma zwlekać z mianowaniem dwóch generałów do czasu nowej, stabilnej większości w Sejmie.

Wydaje się jednak, że jeśli coś chodzi jak kaczka, kwacze jak kaczka i wygląda jak kaczka, to po prostu musi to być kaczka. I Andrzej Duda solidarnie gra na własną partię. Może i Morawiecki zostanie upokorzony próbami sklecenia większości, ale po pierwsze zawsze może się z tego wycofać, a po drugie – właśnie tego chce od prezydenta obóz PiS. Chodzi nie tylko o zagranie na nosie rwącej się do władzy opozycji, ale przede wszystkim o czas na zabezpieczenie interesów ludu partyjnego.

Kluczowe są zabezpieczenia prawne i personalne: złote spadochrony w spółkach i spółeczkach dla odchodzących pracowników i członków zarządów. Jak chociażby w przypadku TVP. To też podpisywanie umów, z których trudno się będzie potem wyplątać, jak choćby zamiar sprzedaży części CPK francuskiemu inwestorowi. To także mianowanie na ostatnią chwilę osób na faktycznie nieodwołalne funkcje, np. nowego przewodniczącego KNF, który to KNF zatwierdza nowych i ocenia obecnych prezesów banków. To wreszcie blokowanie tych, którzy mogą zrobić krzywdę, jak chociażby w przypadku zmiany regulaminu Sądu Najwyższego, wedle którego obniżone zostanie minimalne kworum uchwał akurat tak, żeby sami neosędziowie mogli podejmować uchwały.

Andrzej Duda swoją decyzją miał zagwarantować, że obecna władza dostanie dodatkowy czas na przypilnowanie swoich interesów. W tym sensie zawsze był prezydentem partyjnym i zawsze dbał o własne środowisko. Nie jest to żadna nowość. Interesem partyjnym kierował się przecież prezydent Komorowski i tak też będzie postępował prezydent, który zajmie miejsce Dudy. Być może będzie to ktoś z partii paktu senackiego, który szansę na zwycięstwo ma tym większe, im bardziej Duda będzie zabiegał tylko o własne środowisko.

Uratowali nas lokaliści, liberałowie i normalsi [rozmowa]

Dlatego w dłuższej perspektywie decyzja Dudy jest dla opozycji korzystna. Opozycja i tak weźmie władzę za kilka tygodni, a prezydent wedle niepisowskiej (a więc mniejszościowej) opinii publicznej znów pokazał się jako człowiek PiS. O wiele gorzej dla przyszłego rządu będzie wtedy, gdy Duda zacznie grać na elektorat centrum i odcinać się od twardego jądra partii. Tak jak klin między prezydenta a PiS nieudolnie, ale jednak, momentami starała się wbić opozycja, tak teraz on sam może się zdecydować na wbijanie klina między PSL a resztę koalicjantów.

Największym problemem PiS jest brak zdolności koalicyjnej. Jeśli Duda ruszy w tę stronę i zacznie starać się przeciągać PSL na swoją stronę, będzie to dużo niebezpieczniejsze niż to, że dał Morawieckiemu kilka dodatkowych tygodni na pozorowanie tworzenia nowego rządu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij