Linkiewicz, Totohoker, Maksym Wołczyk i Kitty Tease to przedstawiciele czwartej fali feminizmu. Najważniejszym elementem tej fali jest fakt, że problemy nie są teoretycznymi abstraktami opisywanymi z zewnątrz przez akademiczki, dziennikarzy czy polityczki, tylko wiążą się z realną walką grup, które z nimi się zderzają.
„Myślałem, że robienie gały jest ciekawsze, a to jest takie… słabe, nie ma nic fajnego w robieniu loda”.
„Najlepiej jest, gdy dotykają moich warg sromowych zamiast łechtaczki i pytają: »dobrze ci?«, a ja myślę: »co ty, typie, prawiczkiem jesteś?«”.
„Nigdy się nie ruchajcie bez kondoma z jakimś randomowym typem, bo możecie się czymś zarazić”.
„Z tym się jebałam, z tym się jebałam i temu ciągnęłam”
Do tych cytatów wrócę zaraz. Najpierw inny: „Z tym się jebałam, z tym się jebałam i temu ciągnęłam”. Pamiętacie to jeszcze? Licealistka Marta Linkiewicz opowiedziała na Instastories o tym, jak przespała się z członkami grupy Rae Sremmurd. I zrobiła się afera: nastolatka uprawiała seks i wprost o tym powiedziała. I przeklinała!
Maja Staśko nominowana do nagrody medialnej Amnesty International – Pióro Nadziei 2019
czytaj także
Linkiewicz dosięgła fala hejtu. Ale ona miała na to wyjebane. Miliony chodzą na filmy Vegi, gdzie seksu jest w bród, a co drugie słowo to wulgaryzm; poezja innego pana jest uznawana za genialną, choć najpopularniejszy z niej cytat, to „ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym” – ale przeklinająca młoda dziewczyna wszystkich zniesmacza i zaskakuje.
Żyjemy też w świecie, gdzie niemal każde nałożenie kremu na twarz jest transmitowane na Instagramie, a nagim – koniecznie młodym, najlepiej nastoletnim – kobiecym ciałem sprzedaje się tostery, słodycze i samochody. Ale gdy kobieta po prostu uprawia seks – to skandal. Bo jak to tak – sama zdecydowała? Sama chciała? Nie, niemożliwe.
czytaj także
To było cztery lata temu. Od tego czasu Linkiewicz z patoinfluencerki @linkimaster stała się fighterką. Nie pije alkoholu i codziennie trenuje. Wystąpiła na Fame MMA i wygrała z Esmeraldą Godlewską. W tym samym czasie inna gwiazda Instagrama, @sexmasterka, skasowała konto, a jako Lil Masti wygrała z Linkiewicz na Fame MMA. Po czym nagrała płytę Illuminati.
Dorosły i ustatkowały się te laski. Ale obecne nastolatki kontynuują ich pracę – i to bez właściwego Linkiewicz rasizmu.
Porno, camgirl i pieniądze
To teraz wróćmy do cytatów z początku tekstu. Wszystkie pochodzą z wypowiedzi Totohoker i Maksyma Wołczyka. To pracownicy seksualni i youtuberzy, którzy w swoich filmach opowiadają o swojej pracy. Obydwoje pracują w Anglii. Pokazują twarze, występują jawnie. Nie udają, że praca seksualna to wieczna przyjemność albo ostateczne zło – mówią wprost, że to po prostu praca.
Maksym Wołczyk opowiada: „Wychodzicie zazwyczaj z głową podniesioną do góry, bo macie więcej kasy w portfelu. Następnego dnia budzę się bez żadnych wyrzutów sumienia”. „Jeśli typ jest nieatrakcyjny, to po prostu wyłącza się myślenie. Traktujemy to jako pracę, dorobek i tyle”.
A Totohoker dodaje: „Najlepszym momentem w mojej pracy jest moment, kiedy klient dochodzi. Bo wtedy z automatu wychodzi”.
Mówią, że dzięki temu są w stanie się utrzymać – chłopak miesięcznie zarabia 6–7 tys. funtów. Totohoker – kobieta – ok. 300 funtów dniówki. Żartuje, że jak będzie na nią popyt, to będzie więcej. Obydwoje niedawno stali się pełnoletni. Nie mają złudzeń, że pieniądze spadają z nieba. I raczej nie mają bogatych rodziców, którzy by ich utrzymali.
Moje ciało, mój wybór? Tak, dlatego pracuję na czacie erotycznym
czytaj także
Kitty Tease pisała jakiś czas temu na swoim Instagramie: „Wyprowadziłam się od rodziców w wieku 19 lat, w swoje 20. urodziny zaczęłam pracować jako cam girl, zaczynając od studia, w którym spędziłam rok. Dla takiej młodej osoby oferty pracy nie są atrakcyjne. Chciałam więcej. Wyprowadziłam się z dnia na dzień, do innego większego miasta, jedyne pieniądze, które miałam, to niecałe 200 zł pożyczone od siostry, a następnie zaliczka w studio kamerkowym po pierwszym tygodniu mojej pracy tam. Branża erotyczna pozwoliła mi się od razu usamodzielnić”.
Podobnie zaczyna swoje życie zawodowe część nastolatków i nastolatek – wiele pracy seksualnej odbywa się w szarej strefie – jak sponsoring. Tyle że osoby rzadko kręcą na ten temat filmy albo prowadzą sexworkowego Instagrama. Większość to ukrywa. A Polska jest przekonana, że sprawy nie ma.
Gwałt i edukacja seksualna
Pierwszy klient zgwałcił Wołczyka – zdjął kondom w trakcie stosunku i włożył mu rękę do odbytu, gdy Wołczyk był zupełnie pijany. Po gwałcie Maksym od razu poszedł po tabletki zabezpieczające przed wirusem HIV. W Anglii ma je za darmo przez rok – bo jest pracownikiem seksualnym. Zachęca także widzów do badań na choroby weneryczne – on bada się regularnie.
„Przez te 3 miesiące pracy zwiększyła mi się asertywność i pewność siebie. Jak mi się coś nie podoba, to mówię: »nie, spierdalaj«. Czasem mi się zdarza, że oddam pieniądze i wyjdę. I nie uważam, żeby to było coś złego. Wy macie kontrolę, a nie klient, i to, że ktoś wam płaci, nic nie zmienia”. Przedstawia też sytuację, w której klient przyniósł zestaw gadżetów erotycznych i chciał, by chłopak ich używał. A on odpowiedział: „Sorry, nie, bo będzie mnie potem bolała dupa i nie będę mógł pracować”.
To właśnie praca seksualna dała Maksymowi kontrolę nad swoim ciałem. Nie szkoła, nie edukacja, nie filmy ani książki.
Szkoda, że musiał doświadczyć gwałtu w pracy, żeby zdobyć wiedzę o seksie i o pracy. Totohoker w filmie, który nakręciła po tym, jak PiS ogłosił, że ustawa zakazująca edukacji seksualnej przechodzi do drugiego czytania, mówiła: „Droga partio, świata nie zmienicie, seks wśród młodzieży jest, był i będzie. I tylko od was zależy, czy młode dziewczyny będą się uczyły na własnych błędach, czy w szkołach”. Młode dziewczyny i młodzi chłopcy – bo praca seksualna nie dotyczy tylko kobiet. Maksym Wołczyk pracuje w filmach porno i uprawia seks za pieniądze – podobnie jak Totohoker.
Seks jako praca
Marta Linkiewicz bez ogródek mówiła: mamy naście lat i uprawiamy seks, i elo. Totohoker i Wołczyk wprowadzają do tego perspektywę pracowniczą – opowiadają o seksie, o pracy i seksie jako pracy. Mówią: uprawiamy seks za pieniądze, i tyle. Nie mamy się czego wstydzić.
Gruzinki opowiadały o seksie, o przemocy. Faceci się obrazili [rozmowa]
czytaj także
Totohoker i Wołczyk mówią o tym, jak bezpiecznie uprawiać seks, czego się wystrzegać, na co uważać przy pracy seksualnej i pracy w ogóle. Totohoker w filmiku o seksie analnym podkreśla komunikację. Z kolei Wołczyk wrzuca filmik z poradami, jak golić odbyt. Dają rady dotyczące zabezpieczenia przed ciążą i chorobami przenoszonymi drogą płciową. Opowiadają o pozycjach seksualnych. Dzielą się swoimi doświadczeniami z seksu i pracy.
Nie udają, że to wieczna sielanka – bo praca rzadko kiedy jest wieczną sielanką, czy to w Biedronce, czy magazynie Amazona. Totohoker opowiada, jak została wykorzystana przez właściciela mieszkania, który przymusił ją do seksu, wiedząc, czym się zajmuje. Albo jak klient włożył jej do ust całą pięść i wiedziała, że gdyby coś się wydarzyło, nie miałaby możliwości zawołać ochroniarza.
czytaj także
Totohoker i Wołczyk konsekwentnie występują z pozycji pracowniczej. Działają razem – nakręcili razem filmik o pracy seksualnej, na którym porównują swoje warunki i dzielą się doświadczeniami. Dla nich to nie jest sposób na samorealizację. Ale na zarobienie pieniędzy – już tak.
Praca seksualna to ich pierwsza praca. I pierwszy seks. Opowiadają o tym z poczuciem humoru, bez wstydu i zażenowania. Mówią o sobie „kurwy”, „szmaty”. Nie żałują – bo nic złego nikomu nie zrobili. Jeśli już, to oni byli krzywdzeni, nie na odwrót. „Ruchałam się ze 140 typami, nie mam aktualnie przy sobie rozliczenia, ale ze 140 będzie”. „Ja już przestałem liczyć, z dnia na dzień coś nowego”.
Seks, kłamstwa i Messenger – czego boją się ludzie młodsi ode mnie?
czytaj także
Gdyby mówił to heteroseksualny bogaty mężczyzna, wszyscy uznaliby go za samca alfa. Gdy mówią to kobiety, geje albo pracownicy, cały kraj ogarnia panika z powodu kondycji nastolatków w Polsce.
Praca rzadko daje spełnienie
Praca seksualna łączy w sobie dwa elementy, na temat których w Polsce się wiele kłamie – pracę i seks. Z jednej strony słyszymy, że praca daje nam spełnienie, że to my decydujemy, gdzie i jak pracujemy (powiedzcie to szwaczce w Bangladeszu), że wszystko w naszych rękach.
Totohoker i Wołczyk konsekwentnie występują z pozycji pracowniczej.
Tymczasem gdy wkraczamy na rynek pracy, okazuje się, że łapiemy prace doraźne albo harujemy po 10 godzin w magazynach czy na zmywaku, że żyjemy od pierwszego do pierwszego, że nie jesteśmy w stanie połączyć pracy ze studiami, że dojazdy do pracy zajmują nam kilka godzin dziennie i czasu dla nas już praktycznie nie ma.
I że praca nie daje żadnego spełnienia, tylko zapewnia podstawowe przeżycie. Chyba że mamy bogatych rodziców.
Z drugiej strony słyszymy, że seks musi prowadzić do ciąży, że zawsze wiąże się z miłością, że kobiety, które uprawiają dużo seksu, to nimfomanki, a mężczyźni bez doświadczenia seksualnego są niemęscy (chyba że są gejami, wtedy stosuje się wobec nich zasady dla kobiet).
Tymczasem gdy rozpoczynamy życie seksualne, okazuje się, że seks może się wiązać z przemocą, że może służyć przyjemności, a nie zapłodnieniu, że – wreszcie – kobiety także odczuwają podczas seksu przyjemność i się masturbują. Że seks możemy też podejmować z nudy, z przyzwyczajenia, na zgodę, ze smutku i ze szczęścia, żeby rozładować napięcie, złagodzić stres, poczuć się pożądaną, schudnąć, pogłębić związek, zrobić komuś przyjemność – albo żeby zarobić.
czytaj także
Wkładamy produkty na półki, dźwigamy, przewijamy pieluchy dzieciom lub starszym osobom, skanujemy przedmioty, tańczymy, uprawiamy seks albo stukamy w klawisze. Zarabiamy bardzo różnie. Jedno jest wspólne: nasze ciała są wykorzystywane do pracy.
Czwarta fala feminizmu
Linkiewicz, Totohoker, Maksym Wołczyk i Kitty Tease to przedstawiciele czwartej fali feminizmu. Najważniejszym elementem tej fali jest fakt, że problemy nie są teoretycznymi abstraktami opisywanymi z zewnątrz przez akademiczki, dziennikarzy czy polityczki, tylko wiążą się z realną walką grup, które z nimi się zderzają.
Jak w 365 dni spieprzyć całą pracę na rzecz ofiar gwałtu? Poradnik Blanki Lipińskiej
czytaj także
W ramach czwartej fali feminizmu nie mówimy „precz z przemocą”, tylko #metoo – „ja też doświadczyłam przemocy i nie chcę więcej”. Nie mówimy „aborcja ma być rzadka”, tylko „moja przyjaciółka zrobiła aborcję i ja też chcę móc ją zrobić zawsze wtedy, gdy będę potrzebowała”. Nie mówimy „pracę seksualną trzeba kryminalizować”, tylko „pracownik seksualny w Anglii dostaje na rok leki przeciwko wirusowi HIV i szkoda, że w Polsce nie mógłbym na to liczyć”. Nie mówimy „wyzysk jest istotą kapitalizmu”, tylko „poświęcam 3 godziny dziennie na dojazd do pracy, praca zżera mi większość czasu i nie daje pieniędzy na przeżycie ponad podstawowe potrzeby”.
Mówimy o tym, co przeżywamy i jak reagujemy. Nie żałujemy naszych decyzji tylko dlatego, że innym się nie podobają. Mówimy o tym, że po doświadczeniu przemocy zdarza nam się śmiać i tańczyć na imprezie – albo przygotować gwałcicielowi śniadanie. Mówimy, że po aborcji zdarza nam się czuć ulgę. Że okres, włosy pod pachami, seks – dużo, dużo seksu albo zupełny brak seksu! – są równie normalne. Krzyczymy o tym, co czujemy i jak reagujemy – a nie o tym, czego wymagają od nas teoretyczki, które przeczytały i napisały na ten temat kilka książek.
I nie żałujemy. Mamy w dupie hejty.