Kraj

Majmurek: Bat na opozycję sejmową

Protesty pod Sejmem. Fot Tomas Rafa

Sejm zmienił swój regulamin. Dzięki zmianie prezydium Sejmu zyskuje szersze niż do tej pory możliwości karania posłów. Nie wierzę, że prezydium Sejmu z Terleckim i Kuchcińskim będzie używać nowych przepisów inaczej, niż jako pałki na opozycję. Poseł Pawłowicz włos z głowy nie spadnie, posłowie opozycji będą karani za najmniejszą obrazę majestatu rządzących.

W ostatnich dniach sejmowa maszynka PiS przeprowadziła taki Blitzkrieg, że nawet najuważniejsza obserwatorka mogła pogubić się w tym, co właściwie uchwalono i w jakiej ostatecznie formie. Niewykluczone więc, iż umknął państwu fakt, że Sejm zmienił swój regulamin. Dzięki zmianie prezydium Sejmu zyskuje szersze niż do tej pory możliwości karania posłów, którzy w trakcie posiedzeń plenarnych lub komisji dopuszczają się „obrazy powagi Sejmu” albo winni są „zakłócenia porządku na terenie administrowanym przez Kancelarię Sejmu”. Nowe przepisy pozwalają ukarać zatrzymaniem posłowi uposażenia nawet na 9 miesięcy, wykluczeniem z prezydium Sejmu i komisji oraz z udziału w sejmowych delegacjach i wyjazdach służbowych.

Fotorelacja: „Czas na sąd ostateczny”

Na tle kolejnego ciosu w Sąd Najwyższy, ustawy Gowina, czy przede wszystkim nowej ordynacji w wyborach do europarlamentu, faktycznie wprowadzającej w Polsce ustrój dwupartyjny, zmiany te mogą wydawać się średnio istotne, jeśli nie wręcz banalne. Zwłaszcza, że podobne przepisy, w łagodniejszej formie, istniały już wcześniej. Banalne jednak nie są. Stanowią część szerszej polityki rządowej większości wobec parlamentu, która zmienia Sejm w coraz bardziej fasadową instytucję, gdzie przedstawiciele opozycji mogą sprawować udzielony im przez wyborców mandat wyłącznie z rosnącymi trudnościami.

Wina totalnych

PiS tłumaczy się, że winnymi zmian są przedstawiciele „totalnej opozycji”, którzy konsekwentnie urządzają w Sejmie hucpę: blokują mównicę, okupują salę plenarną, wwożą w bagażniku na teren Sejmu niemających tam prawa przebywać demonstrujących. W wersji dla najbardziej betonowego elektoratu PiS mówi wręcz, że opozycja która nie jest w stanie pogodzić się z „oderwaniem od koryta” i nie chce zaakceptować „decyzji suwerena”, przy pomocy ulicy i okupacji Sejmu pragnie siłowo przejąć władzę w kraju.

Ulica i zagranica [fotorelacja z protestów w obronie Sądu Najwyższego]

„Twarda” wersja tej narracji jest w oczywisty sposób absurdalna i trudno uwierzyć, by obdarzeni minimum inteligencji politycy i propagandyści rządowego układu choć trochę w nią wierzyli – nawet jeśli ją powielają. Jednak nawet bardziej „miękką” narrację PiS na temat destabilizującej rzekomo Sejm „totalnej opozycji” trudno przyjąć za dobrą monetę.

Okupacja sali posiedzeń miała faktycznie miejsce, ale tylko raz w Sejmie tej kadencji. Za wywołanie kryzysu odpowiedzialny był też wtedy PiS, a konkretnie marszałek Kuchciński, który – nie panując nad emocjami – bez żadnego dobrego uzasadnienia wykluczył posła Szczerbę z obrad. Gdy opozycja zajmowała salę plenarną, PiS – najpewniej bezprawnie – uchwalił budżet w Sali Kolumnowej, do której posłowie opozycji mieli problem się dostać.

To rządząca partia, a nie opozycja winna jest w tej kadencji najbardziej ośmieszających powagę parlamentu działań – na czele z przepychaniem ustaw przez izby i komisje w tempie pędzącego samochodu wyścigowego, bez zachowania choćby pozorów praw opozycji do debaty.

Jak krytyczni nie bylibyśmy wobec tej parlamentarnej opozycji, jaką mamy – a powodów do krytyki są miliony – to naprawdę wolę istniejącą opozycję, niż taką, jakiej by pragnął dla siebie PiS – bierną wobec jawnego i oczywistego bezprawia, jakiego dopuszcza się partia rządząca.

Na dobre zamknąć Sejm

Na szczęście w Polsce władza ciągle nie może rozwiązać niepasującej jej opozycji i powołać sobie nowej. Może za to utrudnić jej życie. PiS już to w Sejmie robi, zmiana regulaminu jest sygnałem, że w zaczynającym się jesienią sezonie wyborczym śruba będzie jeszcze bardziej dokręcana. Jak sądzę w dwóch obszarach.

Po pierwsze PiS będzie chciał jeszcze szczelniej zamknąć Sejm przed obywatelami. Przepis o karach za „zakłócenia porządku na terenie administrowanym przez Kancelarię Sejmu” umożliwi dyscyplinowanie posłów i posłanek, którym przyjdzie na myśl wprowadzenie na teren Sejmu obywateli, jakich nie życzy tam sobie obóz rządzący.

Zakażmy stawiania płotów pod Sejmem

czytaj także

Politycy PiS jako przykład zachowania, jakie należy ukrócić, podają wwiezienie Pawła Kasprzaka w bagażniku samochodowym na teren Sejmu przez posłanki Liberalnych i Społecznych. Akcja z Kasprzakiem może faktycznie wielu obywatelom wydawać się dość niepoważna, ale nowy przepis będzie używany także do tego, by zminimalizować ryzyko powtórki scenariusza z protestem niepełnosprawnych i ich opiekunów z maja i czerwca. Protestujący dostali się na teren Sejmu dzięki posłance Joannie Scheuring-Wielgus (wtedy Nowoczesna, dziś LiS) – teraz każdemu, komu przyjdzie na myśl w podobny sposób pomóc innej grupie dramatycznie walczącej o to, by władza zwróciła uwagę na jej przewlekłe problemy, marszałek Sejmu będzie mógł wymierzyć odpowiednią karę za „naruszenie porządku” na terenie parlamentu.

Scheuring-Wielgus: Byliśmy amatorami w polityce i popełnialiśmy szkolne błędy

Nałożyć kaganiec

Drugi obszar, w jakim zmiany regulaminu mają zastraszyć posłów opozycji, to wolność sejmowej debaty. Próbkę myślenia PiS w tym obszarze dał niedawno marszałek Terlecki, który po tym, jak wspominania Scheuring-Wielgus nazwała z sejmowej mównicy Jarosława Kaczyńskiego „tchórzem” wyłączył jej mikrofon i zagroził karą.

Słowa, jakie posłanka wypowiada z sejmowej mównicy, są i powinny być szczególnie chronione przez prawo. W tradycji brytyjskiego parlamentaryzmu immunitet chroni posła przede wszystkim przed konsekwencjami za słowa wypowiadane w parlamencie. Częścią mandatu posła jest bowiem mówienie niewygodnej, czasem też obraźliwej prawdy rządzącym. Prawo w to, co mówi poseł z mównicy, ingerować powinno wtedy i tylko wtedy, gdy wykorzystuje swój mandat do świadomego rozpowszechniania fałszywych, pomawiających innych informacji.

Określenie „tchórz” nie jest pomówieniem. Jest opinią. Każdy, kto wybiera karierę polityczną, musi liczyć się z tym, że polityczni przeciwnicy mogą go oceniać jako tchórza, głupka itd. Jak ktoś ma za cienką skórę, by to znosić, nie powinien iść do polityki – jest przecież wiele innych pożytecznych społecznie zawodów, jakie można wykonywać ze znacznie mniejszym ryzykiem stresu.

Oczywiście, można się zgodzić, że parlamentarna debata, której uczestnicy przerzucają się określeniami typu „tchórze”, jest średnio sensowna. Ale PiS jest dziś ostatnią siłą, jakiej mógłbym zaufać w kwestii wyznaczania standardów debaty parlamentarnej. To posłowie tej partii wyzywają politycznych oponentów od „lewackiego bydła”. Sam Jarosław Kaczyński nazwał rok temu posłów opozycji „kanaliami”, a nawet zarzucił im, że zabili jego brata – co akurat w przeciwieństwie do „tchórza” pod pomówienie jak najbardziej podpada.

Bodnar: Sprawczość państwa PiS jest mitem

Nie wierzę, że prezydium Sejmu z Terleckim i Kuchcińskim będzie używać nowych przepisów inaczej, niż jako pałki na opozycję. Poseł Pawłowicz włos z głowy nie spadnie, posłowie opozycji będą karani za najmniejszą obrazę majestatu rządzących.

Warto też zauważyć, że nowe reguły utrudniają pełnienie mandatu szczególnie mniej zamożnym posłom zawodowym, faktycznie utrzymującym się z sejmowej pensji. W mniejszym stopniu dotykają posłów niezawodowych – zarabiających gdzie indziej i pobierających wyłącznie diety – oraz zamożnym posłom żyjących z odłożonego kapitału. Taka nierówność w faktycznej możliwości pełnienia mandatu jest głęboko problematyczna.

Groźna groteska

Cały legislacyjny blitzkrieg z ostatnich dni potwierdza tezę, że PiS to „grupa rekonstrukcyjna sanacji” – głównie w tym, co w sanacji najgorsze. Jesteśmy oczywiście ciągle bardzo daleko od Brześcia i wsadzania niepokornych posłów do więzień, ale typowe dla obozu sanacji pogardliwe traktowanie Sejmu i zasiadających w nim stronnictw opozycyjnych jak wroga, który tylko przeszkadza władzy wdrażać w życie odnowę państwa, stało się już rutynową praktyką rządzącego dziś obozu.

Wyjdźmy z okopów [Puto rozmawia z Matyją]

Biorąc pod uwagę nerwowość, z jaką nie tylko marszałek Terlecki reaguje na słowa mogące urazić prezesa Kaczyńskiego (nie wspominając o jego zmarłym bracie), nie jesteśmy też wcale daleko od logiki obowiązującej w latach 30. ustawy o obronie dobrego imienia marszałka Piłsudskiego, przewidującej karne sankcje dla tych, którzy tego dobrego imienia nie szanowali.

Historia powtarza się najczęściej jako farsa. Jarosław Kaczyński – przy całym szacunku dla znaczenia tej postaci w historii III RP – strojący się w kurtkę Komendanta będzie wyłącznie groteskowy, groteską skończy się też ostatecznie zabawa PiS w rekonstrukcję sanacyjnego projektu. Zanim jednak ta groteska w pełni ujawni swój komizm, narobi realnych szkód Polsce i jej mieszkańcom, być może sięgając po prawdziwie brutalne, represyjne środki. Naprawdę, parlamentarna i pozaparlamentarna opozycjo, najwyższy czas zrobić coś, by większość mogła w końcu na was przeciw PiS zagłosować. Bo wkrótce jako opozycja w Sejmie będziecie w stanie zrobić jeszcze mniej niż teraz.

Dajcie mi kandydatów, to na nich zagłosuję

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij