Kraj

Konwencja PO pokazała, że Tusk zostawia Lewicy dużo miejsca

Całe wystąpienie Tuska było jak stand-up. Polityk chodził po scenie, był swobodny, przykuwał uwagę i nie przeciągał ciszy. W czasie konwencji, która miała pokazać determinację PO, by spełnić obietnicę pokonania PiS-u, było to na pewno najlepsze wystąpienie. To Tusk jest dziś wiatrem w żaglach PO.

Pamiętacie Borysa „Nic Nie Mogę” Budkę, który w marcu 2021 rozkładał ręce w geście całkowitej bezradności i przyznawał, że bez wyborów nic się nie da zrobić? Pytany o to, jak wykorzystać 10 milionów głosów oddanych w wyborach prezydenckich na Rafała Trzaskowskiego, dociskany w kwestii zapowiedzi budowy przez PO jakiegoś ruchu społecznego, szczerze odpowiedział, że to było tylko takie hasło, rzucone, bo coś trzeba było rzucić.

Jak ratować Ukrainę, Unię i klimat naraz? Lewica szuka nowej opowieści o Europie

Bieg się zaczął, ale gdzie jest meta?

Tak było rok temu. Dziś, choć do wyborów zgodnie z kalendarzem wyborczym jeszcze ponad rok, kampania wyborcza wyraźnie się rozkręca. W Polskę ruszyły PO, Lewica, PiS i Hołownia. Skąd ta mobilizacja? Szymon Hołownia wprost stwierdził, że już nikt nie może usiedzieć. A może dlatego, że Jarosław Kaczyński odgraża się, że zarządzi wybory wcześniej, żeby zdyscyplinować własnych koalicjantów czy podgrzać temperaturę? Jak wiadomo, cząsteczki w wyższej temperaturze są bardziej ruchliwe, aktywność polityków dowodzi więc, że temperatura polityczna rośnie.

Czy Tusk przeprosi Lewicę?

Bieg się rozpoczął i jeśli wybory odbędą się zgodnie z terminem, partie mają jeszcze czas, by zacząć rozmawiać o programach, a nie tylko o listach − wspólnych albo osobnych. Może wydarzyć się jednak tak, że termin wyborów zostanie zmieniony. Trudniej będzie w takiej sytuacji o strategiczny rozkład sił, kierowanie dynamiką czy utrzymanie zaangażowania i napięcia zarówno członków partii, jak i wyborców. Wtedy oprócz krzepy trzeba pamiętać o kierunku, by nie zacząć biegać w kółko, oraz utrzymywać nieustanną czujność.

Pierwszy ruszył Donald Tusk. Być może zirytowany bezradnością własnej partii, przez szereg miesięcy podróżował po całej Polsce sam, rozmawiał z ludźmi, przedstawicielami różnych grup zawodowych. Podsumowaniem tego etapu była „konwencja przyszłości” PO w Radomiu 2 lipca, w czasie której Tusk po imieniu wywoływał z sześciotysięcznego tłumu osoby, z którymi spotykał się wcześniej, pamiętał okoliczności spotkania, sytuację rodzinną i problemy tych osób. Wiadomo, że nie było to spontaniczne, ale zrobiło dobre wrażenie. Tusk pokazał się jako polityk, który jest blisko ludzi i ich problemów, a także potrafi ich ująć na tyle, by przyjechali na partyjną konwencję do Radomia, podnieśli się, pomachali do tłumu.

Wśród nich znalazł się policjant, który narzekał, że zamiast łapać przestępców, musi stać pod willą na Żoliborzu albo pod sejmem; była księgowa, której PiS dopiekł Polskim Ładem, para nauczycieli, piekarz, który chce sprzedawać chleb dobry i niedrogi, bo ma etos, a także wnuczkę, dla której chce, żeby praca miała sens. O wnukach sam Tusk mówił wielokrotnie, ilustracją do „przyszłości” było bowiem najmłodsze pokolenie, często wspominane przez kolejnych mówców i obecne na sali.

O Kościele prezes PO mówił mniej niż zaraz po powrocie do polskiej polityki, co chyba znaczy, że zrozumiał, że coś się podczas jego nieobecności zmieniło. Akcentował jednak swój katolicyzm, który jakoś różni się od katolicyzmu arcybiskupa Jędraszewskiego, i zaklinał: „kto wierzy w Boga, nie głosuje na PiS”, co brzmiało tak trochę jak: „za mną, komu Bóg i Ojczyzna miła”.

Tusk wraca i stawia na totalną polaryzację. „Jakby istniały tylko PO i PiS”

Ale przede wszystkim Tusk mówił o drożyźnie i inflacji, którą jako premier zostawił poniżej zera. Przywoływał inne europejskie kraje, również dotknięte inflacją po pandemii, jednak w znacznie mniejszym stopniu niż Polska. Mówił o nieodpowiedzialności PiS-owskiego rządu i premiera w szczególności, o 60 proc. podwyżkach, o kosztach obsługi Kancelarii Premiera, obecnie sześciokrotnie wyższych, niż kiedy prezesem rządu był sam Tusk.

Całe wystąpienie Tuska było jak stand-up. Polityk chodził po scenie, był swobodny, przykuwał uwagę i nie przeciągał ciszy. W czasie konwencji, która miała pokazać determinację PO, by spełnić obietnicę pokonania PiS-u, było to na pewno najlepsze wystąpienie. To Tusk jest dziś wiatrem w żaglach PO.

Gotowi na władzę? Takiej Polski chce Razem po rządach PiS

PO nie odbierze wyborców Lewicy

Widocznie podróże po Polsce oraz rozmowy z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i wicemarszałkiem Włodzimierzem Czarzastym dały szefowi PO do myślenia. Od kwietnia możemy już obserwować zmianę nastawienia liberalnych polityków, a za nimi liberalnych mediów, do Lewicy. Skończyły się pomówienia o chęć współpracy z PiS-em czy heheszki, że Lewica zajmuje się „tylko sprawami obyczajowymi”. Przedmiotem troski Tuska stały się problemy zwykłych ludzi, pracowników budżetówki, którzy zarabiają poniżej 6 tysięcy złotych brutto, czyli tyle (według byłej ministry infrastruktury i rozwoju w rządzie PO Elżbiety Bieńkowskiej), co „złodziej lub idiota”.

Te słowa, które wypłynęły w aferze taśmowej obok ośmiorniczek, a także dobre rady prezydenta Komorowskiego, zachęcające do zmiany pracy i wzięcia kredytu, były dowodem odklejenia liberalnych polityków. Teraz Tusk mówi o godności, mieszkaniach, komunikacji publicznej, osobach niepełnosprawnych, rodzinach i kredytach. Słowem − obiera kurs w lewą stronę, a hasło „drożyzna” jest tym koniem, na którym chce jechać do wyborów. I pewnie słusznie, bo PiS raczej sobie z drożyzną nie będzie umiał poradzić, prezes Kaczyński w każdym razie na spotkaniach z wyborcami takich nadziei nie daje.

Czy Lewica powinna się bardzo martwić zwrotem PO w lewo? Wspólny mianownik obu partii to przywrócenie praworządności i zbliżenie z Europą, reszta pozostaje otwarta i konwencja w Radomiu pokazała, że jest tu dla Lewicy dużo miejsca. Platforma poza pomysłem wykurzenia Glapińskiego, pociotków PiS-u ze spółek skarbu państwa czy neosędziów z neotrybunału programu i poglądów nie pokazuje.

Zaprezentowane podczas konwencji propozycje dotyczące edukacji były mało konkretne. Kinga Gajewska, która wystąpiła z mężem i trójką dzieci, mówiła o odpowiedzialności przed dziećmi, zachęcała, by zaufać nauczycielom. Wspomniała też o dzieciach szukających swojej tożsamości, jednak wprost o tym, że Czarnek szczuje na młodzież LGBT+ nie powiedziała. Co zrobić, by nauczyciele tak tłumnie nie opuszczali zawodu? Co z psychiczną kondycją dzieci, przepełnionymi szkołami? Na ten temat nie usłyszeliśmy nic.

Agnieszka Pomaska, która przyjechała „znad morza” i mówiła o ekologii, właściwie nie powiedziała niczego zapadającego w pamięć, może poza tym, że PiS zabrał dotacje na naukę kaszubskiego. O transformacji energetycznej, o tym, jak przekonać do niej górników, przygotować się do zmian klimatu, tworzyć nowe parki narodowe, o małej retencji i innych rozwiązaniach − nic. Radosław Sikorski też nie proponował rozwiązań w obronności, tylko odparowywał pomówienia PiS, udowadniając, że PO nie zostawiło Polski bezbronnej i że wcale nie zamierza oddawać terytorium Polski do linii Wisły.

Platformie w ogóle trudno wyrwać się z uścisku PiS i coś ponad tym podduszającym ramieniem zobaczyć. Programu wychodzącego poza pozbycie się PiS nie ma. Tusk powtarza, że warunkiem jakichkolwiek zmian jest pozbycie się PiS − wtedy będzie można wreszcie mówić o programach. Tylko czy obecność PiS rzeczywiście przeszkadza budować wizję państwa, która zachwyci wyborców? Czy wystarczająco zachwycająca ma być wizja Polski po rządach PiS jak po przejściu szarańczy, czy może warto byłoby jednak porozmawiać o tym, jak to zrobić, by znów zrobiło się zielono?

Kaczyński chwalił się dokonaniami PiS. Sprawdziliśmy i oceniliśmy

Bezpieczna rodzina

Nie martwi mnie szczególnie brak wizji u PO, bo daje to miejsce Lewicy na pokazanie jej programu silnego, solidarnego państwa. Lewica pomysł na nie szlifuje i konsekwentnie przedstawia na kolejnych konferencjach. Ma pomysły na zmianę energetyczną, konsultowaną i z górnikami, i z Pomorzanami, na zdrowie, edukację czy rozwiązanie kryzysu mieszkaniowego. Teraz jeździ po Polsce i pokazuje swój program pod bardzo dobrym hasłem „Bezpieczna rodzina” − najwyższy czas, by odebrać prawicy monopol na mówienie o rodzinie. Na spotkaniach z wyborcami przedstawicielki Lewicy nie szczędzą krytyki PiS-owi, ale wychodzą poza nią, proponując konkretne rozwiązania, np. żeby państwo odciążyło samorządy, przejmując odpowiedzialność za nauczycielskie pensje. Mówią o dostępie do mieszkań, żłobków i przedszkoli, opiece zdrowotnej, polityce senioralnej, no i o edukacji.

Tusk: Nie zgadzam się na samounicestwienie [Sierakowski rozmawia z Tuskiem i Applebaum]

Przy proeuropejskiej, z konieczności pokazującej teraz bardziej socjalną twarz, ale jednak dość konserwatywnej i stawiającej na rywalizację PO, Lewica może powrócić na właściwą sobie pozycję, solidarną i progresywną, na której czuje się najlepiej i najwięcej ma do powiedzenia. Jej polityczki mówią nie tylko do mniej zamożnego, ale też do nieco młodszego niż Tusk elektoratu. W Radomiu Tusk dziękował KOD-owi i to on stanowi najsilniejszy trzon jego zwolenników. Tymczasem część wyborczyń, zwłaszcza ta, która inicjację aktywistyczno-polityczną przeszła na ulicach miast i miasteczek w czasie protestów o prawa kobiet, pamięta lewicowe posłanki i posłów spod komisariatów i z ulic. Nie pamięta za to Tuska sprzed rządów PiS i nie rozumie klinczu między obiema partiami. Konwencje, w czasie których Kaczyński mówi o Tusku, a Tusk o Kaczyńskim, wydają im się co najmniej dziwne.

Lewica tymczasem dokonała rewizji, przeszła olbrzymie zmiany i przestała śpiewać piosenki, w które już nikt jej nie wierzył. Od dłuższego czasu buduje spójny swój obraz partii, która bezwzględnie stoi za zwykłymi ludźmi i chce dla nich co najmniej Finlandii, czyli socjalnego, opiekuńczego, praworządnego państwa. Ludziom, którzy czują niebezpieczeństwo i niepewność, związane z inflacją i wojną w Ukrainie, opiekuńcze i stabilne państwo wydaje się szczególnie cenne.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij