Dziki nie od razu stał się komentatorem wątpiącym w pandemię czy ukrainosceptykiem. Zaczął być taki dokładnie wtedy, gdy podobne poglądy zaczęły przeważać w jego środowisku ideowym, czyli wśród konfederackich chłopaków z osiedla.
Nalot rosyjskich dronów na Polskę przyniósł mnóstwo nieoczywistych konsekwencji. Donald Trump nagle zamilkł, Donald Tusk wręcz przeciwnie, uderzył w tony bliskie hasłu „murem za polskim mundurem”, natomiast Dziki Trener poczuł się urażony.
Zbieżność inicjałów najwyraźniej nie jest przypadkowa. Trzech ludzi o inicjałach DT jest zaangażowanych wokół sprawy rosyjskich dronów. Dziki Trener lubi takie zbiegi okoliczności, potrafi wokół jednej anegdoty stworzyć całą narrację z wyraźnie zarysowanym przekazem. Stawiany zwykle na końcu znak zapytania ma do odegrania rolę jedynie listka figowego.
Dziki Trener ofiarą bullyingu?
Uczucia osiedlowe Dzikiego Trenera (nazwijmy go DzT, żeby się już nie mylił z Tuskiem i Trumpem) zostały urażone, gdyż rzekomo stał się ofiarą nagonki medialnej i celem ataków na portalach społecznościowych. Źródłem tej fali hejtu, która spadła na polskiego papieża osiedlowego rozumu, był jego krótki film „Drony nad Polską”, zamieszczony na Facebooku.
Dziki Trener wyrażał w nim sceptycyzm co do oficjalnej wersji o nalocie. Powoływał się na niesprecyzowanych „wielu internautów”, którzy mieli wiązać incydent z próbą wciągnięcia Polski do wojny, czego dowodem miałby być fakt, że zaledwie dzień wcześniej prezydent Karol Nawrocki wyraził sprzeciw wobec wysłania polskich wojsk do Ukrainy. Taki odwet Kijowa, znaczy się. „Czy zatem sytuacja z dronami to było celowe działanie Rosji? Być może. A być może wcale nie” – zakończył w swoim stylu Dziki, nawołując jeszcze na odchodne, żeby „do tematu podchodzić z dystansem”.
czytaj także
To typowa zagrywka DzT – używanie oględnych wyrażeń w miejscach, gdzie mógłby wpaść na mieliznę swojego rozumowania. Nazywanie ataku na Polskę „sytuacją z dronami” czy „tematem” pokazuje jego obiektywizm i wynikający z ulicznej mądrości sceptycyzm. Kończenie pytaniem ma za zadanie zwrócić uwagę słuchaczy w dobrym kierunku, by dzięki temu sami doszli do odpowiednich wniosków, które utrwalą im się bardziej, bo będą traktować jak swoje. Dziki Trener to prawdziwy Sokrates ulicy.
Niestety, towarzysząca fali entuzjazmu erupcja nienawiści spowodowała kilkudniowe milczenie ze strony popularnego trenera, jednak każdy kto zna Dzikiego dobrze wie, że milczenie z jego strony oznacza ciszę przed burzą, a nie lęk przed stanięciem naprzeciw krytyków. 16 września DzT nagrał rolkę, w której z lekko drwiącym uśmiechem opowiadał o internetowym bullyingu, który go spotkał, a także zapowiedział niesprecyzowane retorsje ze swojej strony.
Dziki Trener zada bobu hejterom?
„Jeżeli jesteś zatem jedną z osób, które na podstawie jednego z moich ostatnich nagrań oskarżyły mnie w internecie o to, że jestem ruskim dezinformatorem, no to niestety, ale nie mam dla ciebie dobrych informacji. Otóż nadchodzący tydzień nie będzie dla ciebie tak radosny, jak ci się to do tej pory wydawało” – stwierdził Trener. Niestety nie zdradził, jakie atrakcje przewidział dla swoich stalkerów.
Ciemne Oświecenie i mafia z PayPala, czyli za co płaci Elon Musk
czytaj także
Pierwszy na myśl nasuwa się wpier***, ale chyba wtedy nie informowałby o tym publicznie. Być może zetrze się z nimi w sądzie, co jednak średnio pasuje do anturażu osiedlowego mędrca, który potrafi walczyć o swoje bez udziału opresyjnego wymiaru sprawiedliwości. Kolidowałoby to również z jego ewidentnym poparciem dla wolności wypowiedzi, która przebija z jego większości dzieł.
Prześledziłem pobieżnie komentarze pod filmem Dzikiego i nie zauważyłem tam hejtu, nawet głosy krytyczne były pojedyncze. Jest tam za to zalew komentarzy antyukraińskich. „Prowokacja Ukrainy chcą nas w wojnę wciągnąć” – to najpopularniejszy komentarz (9,3 tys. lajków), autorstwa niejakiej Weroniki Grodzkiej, która może istnieć naprawdę. A być może wcale nie. Hejterskie komentarze mogły zniknąć, gdyż usunęli je sami autorzy zastraszeni przez Dzikiego. To podobno nic im nie pomoże, więc niech szykują bandaże lub kasę na papugę.
Dziki Trener dezinformatorem? Być może. A być może nie…
Oczywiście nadużyciem byłoby stwierdzenie, że film Trenera był bezpośrednim elementem rosyjskiej dezinformacji. Bardzo prawdopodobnie jednak, że posłużył jej jako lewar narracyjny.
Trolle podbiły mu zasięgi lajkami i licznymi, niezgrabnymi komentarzami ukrainosceptycznymi, dzięki czemu wmieszały się w tłum i podały dalej przydatną opinię wygłoszoną przez faktycznie istniejącą postać, co zaś miało dać glejt podobnym w wymowie, ale autorskim już treściom tworzonym przez rosyjskich producentów dezinformacji.
czytaj także
Wymieszanie rzeczywistości z fikcją to klasyczne narzędzie manipulacji stosowane przez wschodnią maszynę narracyjną. Dziki się temu aktywnie nie sprzeciwił – nie kasował podejrzanych komentarzy, pozwolił nieść się swojemu dziełu na plecach drobnych funkcjonariuszy rosyjskiej propagandy.
Czy to jednak oznacza, że sam jest rosyjskim dezinformatorem? Nie, po prostu nie kasował tych interakcji, gdyż mógł zechcieć skorzystać z okazji do podbicia zasięgów. A najprawdopodobniej zwyczajnie mu się nie chciało. Nie widział w tym problemu, więc machnął ręką.
Oczywiście, że Dziki Trener nie jest agentem Kremla. Nie werbuje się już ludzi, którzy z własnej woli działają na twoją korzyść, nawet jeśli sami tak nie myślą. Amerykanie nie potrzebują gęstej sieci agentury w Polsce, gdyż 90 proc. klasy politycznej to dobrowolni agenci USA, co do 2024 roku okazywało się całkiem niegłupie.
Dziki Trener wygłasza swoje tezy, bo po prostu taki jest i tak aktualnie myśli (albo raczej myśli, że myśli). Jego osiedlowy rozum od lat doskonale oddaje umysł przeciętnego wyborcy Konfederacji. W swoich filmach odhacza kolejne tematy ważne dla nowej prawicy, idealnie wkomponowując się w dominującą na młodej prawicy narrację i doskonale trafiając w moment. Nie ma w tym niczego odkrywczego, ale jest to podane w atrakcyjny sposób – okraszone jest specyficzną narracją, ekspresyjną mimiką, grymasami, szyderczym śmiechem i chłopackimi dowcipami.
Dziki Trener – nonkonformista po stronie niemodnych rodzin?
DzT wchodzi więc w rolę eksperta od rynku paliw (niedawno prognozował 10 zł/l) czy od jakości surowców rolnych (przestrzegał przed niską jakością ukraińskiego zboża). Przestrzegał także przed szykowanym podobno zamachem na gotówkę.
Wbrew pozorom jego opinie są bardzo bezpieczne – znajdują się idealnie pośrodku konfederackiej strefy komfortu. Oczywiście teraz przesuwają się wraz z ruchami konfederackiego umysłu zbiorowego. Dziki nie od razu stał się komentatorem wątpiącym w pandemię czy ukrainosceptykiem. Zaczął być taki dokładnie wtedy, gdy podobne poglądy zaczęły przeważać w jego środowisku ideowym, czyli wśród konfederackich chłopaków z osiedla, którzy mają łeb na karku i sobie radzą, więc niech się państwo odczepi od nich i ich portfeli.
W filmie o Charlie Kirku – bo oczywiście nasz bohater musiał też zabrać głos w sprawie jego zabójstwa, ekspertem od Ameryki jeszcze nie był, więc warto skorzystać – przekonywał, że Kirk zginął za swoje niepopularne poglądy.
„Można powiedzieć, że jego wizja świata była mało modna. Uważał na przykład, że rodzina to kobieta, mężczyzna i potomstwo [tu wymowne zbliżenie na oko Dzikiego, co jest odpowiednikiem skrótu WTF w przekazie pisanym]” – powiedział DzT.
Mało modna? Chyba raczej modna to za mało powiedziane. Ja bym powiedział obowiązująca albo hegemoniczna. Co więcej, poglądy Kirka to obecnie absolutnie najszybciej rozprzestrzeniająca się ideologia wśród mężczyzn z pokolenia milenialsów, którzy niedługo zaczną przejmować stery w gospodarce i polityce. Będąc milenialsem płci męskiej przyjęcie paleolibertariańskiej ideologii nowej prawicy jest najbezpieczniejszą opcją. Nie trzeba się spierać z kumplami, wszystko jest jasno i zdroworozsądkowo podane, łatwo się tego nauczyć, żeby móc powtarzać w dyskusji.
Ogłupiałe społeczeństwo nie zasłużyło na Dzikiego Trenera
Nawet w kwestiach bardziej politycznych osiedlowemu Sokratesowi nie chce się wysilić. Wypowiedział się na przykład w temacie tak zwanej afery KPO, w której zaprezentował czystą sztampę, którą grzała już chociażby Republika.
Dziki wyszydził więc zakup czterech jachtów przez restauratora, który chciał zrobić małą wypożyczalnię żaglówek na pobliskim jeziorze, oraz właścicielkę pizzerii, która chciała w lokalu naprzeciwko zrobić solarium. Facet nawet nie zdążył sprawdzić, na co dokładnie są te pieniądze, w wyniku czego nie dowiedział się, że jednym z głównych kryteriów była dywersyfikacja działalności. Co w tym dziwnego, że właścicielka pizzerii wpadła na pomysł otwarcia solarium? Właściciel Amazona Jeff Bezos działa w internetowej sprzedaży detalicznej, transporcie i logistyce, usługach streamingowych, ubezpieczeniach zdrowotnych oraz działalności finansowej. Elon Musk sprzedaje samochody elektryczne i satelity, jego Neuralink pracuje nad chipami montowanymi w mózgu, a jego portal społecznościowy X udostępnia przestrzeń dzikopodobnym komentatorom. W międzyczasie Musk reformował też amerykańską administrację, gdzie wprowadził kompletny chaos, ale na szczęście go wywalili, bo w porę pokłócił się z Trumpem, który sam jest deweloperem, bohaterem telewizyjnych show oraz aktualnie prezydentem USA. Dlaczego więc, do licha, że tak staromodnie zakrzyknę, właścicielka pizzerii nie mogłaby otworzyć solarium?
czytaj także
W innych tematach nadwiślański Sokrates jest równie przewidywalny. Nagrywając film o imigrantach, oczywiście posiłkował się nagraniami z ostatniego sylwestra w Berlinie, jakby miało to jakiekolwiek odniesienie do polskiego modelu imigracji. Parę filmów wcześniej Niemcy już występowały jako wzór, gdyż Dziki zagiął parol na Ostatnie Pokolenie, które za Odrą zostało wpisane na listę organizacji przestępczych.
W przejmującym filmie „Polska upada” DzT załamał ręce nad obecnym stanem społeczeństwa, które rzekomo niczym istotnym się nie interesuje i jest kompletnie ogłupiałe. Abstrahując już od tego, że trochę się to kłóci z ogólnie proludowym przekazem Trenera, to atakowanie społeczeństwa za rzekomą bierność polityczną, gdy frekwencja w wyborach bije rekordy, a rosnące zainteresowanie polityką objawia się między innymi wzrostem popularności oddolnych komentatorów takich jak Dziki Trener, wydaje się bardzo nietrafione.
Podobnie zresztą jak zarzuty dotyczące zmiękczenia polskiego społeczeństwa, w którym podobno próżno szukać ludzi reagujących na przypadki przemocy w ich obecności. Akurat w Polsce ludzie chętnie włączają się w awantury, zwykle po stronie słabszych lub atakowanych, bo to nobilituje i dodaje motywacji, co ułatwia zwycięstwo. Filmik z brzuchatym Polakiem pacyfikującym w Wielkiej Brytanii czarnego mężczyznę trzymającego duży nóż, klepiącym się po swoim wydatnym brzuchu i krzyczącym „Kill me, k*rwa! No kill me, k*rwa!”, zrobił prawdziwą międzynarodową karierę.
DzikoPolacy
Nie ma powodu, żeby demonizować Dzikiego Trenera. Kremlowi nawet nie chciałoby się go próbować zwerbować. Dziki Trener ma taki pomysł na siebie, że ekspresyjnie komentuje najbardziej rozgrzewające konfederackie głowy tematy, w sposób idealnie wpisujący się w dominującą tam narrację, przy okazji sprzedając swoje usługi trenera personalnego. Gdyby klimat sprzyjał innej postawie, mógłby równie przekonująco bronić małżeństw jednopłciowych albo prężenia muskułów w kierunku Kremla.
To tylko megafon nastrojów społecznych z jego okolic klasowych, cała praca intelektualna w jego twórczości jest wkładana w formę – zestaw min, zbliżenia na jego plastyczną twarz, odpowiednio dobrany ton rechotu, wszystko dobrze zgrane czasowo – natomiast treść jest zaczerpywana lub powstaje mu w głowie z automatu, na podstawie wcześniej przyswojonych poglądów. Zamiast walczyć z jednym Dzikim Trenerem, lepiej włożyć wysiłek w wypromowanie trzech jego równie popularnych antagonistów.