Kraj

Dziecko, wygugluj sobie seks

Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, bardzo długo nie wiedziałam, że chłopcy mają inne organy płciowe między nogami niż dziewczynki. W moim domu się o tym nie mówiło, ja chyba też bardzo długo nie wykazywałam zainteresowania – właściwie, co mnie to miało obchodzić?

Pamiętam, że w przedszkolu była wspólna toaleta, to znaczy wspólna przestrzeń umywalek, dwa klozety wydzielone kocami powieszonymi na żabkach. Umowa była taka: nie podglądamy się nawzajem. W sumie chyba nikt rzeczywiście się nie podglądał, przedszkole było integracyjne, były dzieci niepełnosprawne i dzieci zdrowe. Pamiętam, że kiedy mój kolega mnie zdenerwował, a potem jakby nigdy nic wszedł za zasłonę, żeby skorzystać z toalety, to ja odchyliłam tę zasłonę i wbiłam w jego plecy wściekłe spojrzenie, licząc na to, że zaraz odwróci się, usiądzie, a ja go zawstydzę tylko poprzez patrzenie na to, jak żałośnie siedzi na toalecie. Nie odwrócił się i nie usiadł, a ja, trochę rozczarowana, wycofałam się, ciągle nie wiedząc, co on właściwie robił, stojąc tak niewygodnie nad otwartym klozetem. Potem syn koleżanki mojej matki powiedział mi, że chłopcy mają „pindolka”. Nie zainteresowało mnie to, ale zdziwiło. Po co? Potem skończyłam osiem lat, potem dziesięć, potem miałam dwanaście i na własną rękę zdążyłam już dowiedzieć się o męskiej i kobiecej budowie ciała z encyklopedii, a potem powoli zaczęłam korzystać z internetu. Bardzo szybko okazało się jednak, że anatomiczną budową układu rozrodczego nie można się interesować w internecie tylko dla wartości poznawczych. W ten sposób odkryłam pornografię.

Kiedy poszłam do gimnazjum, w trakcie pierwszego albo drugiego tygodnia było spotkanie organizacyjne kółka biologicznego, na które poszłam nie tylko ja, która biologii, anatomii i w ogóle natury, nie znosiłam, ale właściwie wszyscy moi koledzy i koleżanki z rocznika. Mieliśmy po trzynaście lat, siedzieliśmy na drewnianych krzesełkach, nauczycielka mówiła, co będziemy robić, nikt jej nie słuchał, bo wszyscy byli podekscytowani atlasem, który został puszczony do obejrzenia. Był to atlas anatomiczny pełen zdjęć zwłok, które zostały wysuszone, a potem delikatnie pocięte w kluczowych miejscach. Moi koledzy z klasy jako pierwsi dostali go do rąk. Od razu wyszukali strony z kobiecymi genitaliami, wygięli album tak, że teraz sam otwierał się w tym miejscu, po czym puścili książkę dalej. Do mnie też dotarła otwarta na tym właśnie miejscu. Wysuszona macica, wysuszone jajowody, wysuszony przecięty jajnik, zaznaczona punkcikiem wysuszona łechtaczka. Moi koledzy rechotali w pierwszej ławce. Moja późniejsza przygoda z dowiadywaniem się, jak działają pochwa i penis, nie wniosła już wiele nowego.

Edukacja seksualna: „indoktrynacja” i „neutralność”

Na religii ksiądz postanowił, że będziemy po kolei analizować każde przykazanie. Kiedy dotarliśmy do szóstego, a więc do zakazu cudzołożenia, nagle bardzo się ożywił. Zaczęliśmy omawiać wykroczenia wobec tego przykazania. Okazało się, że grzechem, jest nie tylko zdrada małżeńska. Przewinieniami wobec szóstego przykazania okazały się być masturbacja/onanizm, homoseksualizm, transseksualizm, transwestytyzm… Dlaczego miałyby być sprzeczne z szóstym przykazaniem? W drodze do domu płakałam z wściekłości. Czułam się zupełnie bezsilna. Parę tygodni później była kartkówka z lekcji. Były trzy zadania. Jedno z nich polegało na wypisaniu wszystkich, a więc co najmniej dziesięciu, wykroczeń przeciwko szóstemu przykazaniu. To była druga klasa gimnazjum.

W trzeciej gimnazjum przez parę tygodni miałam wychowanie do życia w rodzinie. Przyszła jakaś pani i zaczęła mówić o tym, że kiedy zacznie menstruować, to można zajść w ciążę poprzez uprawianie seksu z chłopakiem. Zaczęła pytać, kto z panów ma polucje. Nikt się nie zgłosił. Potem zapytała, czy prowadzimy kalendarzyk, w którym zaznaczamy sobie pierwszy dzień cyklu i dni płodne. Żadna z moich koleżanek się nie zgłosiła. Na następnym spotkaniu najpierw spotkała się z samymi dziewczynami i znowu zapytała o to samo. Pytała wprost, czy któraś z dziewczyn straciła już dziewictwo i oczekiwała, że któraś z nas podniesie rękę i powie: „Tak, ja. Potem znowu pytała o ten kalendarzyk. Wtedy już któraś z nas się zgłosiła. Ja też się zgłosiłam, bo się tego nie wstydziłam. Potem ta dziwna kobieta powiedziała, że prezerwatywy nie są wielokrotnego użytku. Żebyśmy nie myślały, że jak wypłuczemy prezerwatywę, to nasz partner będzie mógł ją z powrotem założyć. Moja koleżanka zaczerwieniła się i rumieniec nie schodził jej z twarzy do końca dnia, tak bardzo była zniesmaczona tym, w czym musiała brać udział. Tego samego dnia miała jeszcze spotkanie z samymi chłopcami, ale oni nie podzielili się z nami informacjami, o czym z nimi rozmawiała.

Pytała wprost, czy któraś z dziewczyn straciła już dziewictwo i oczekiwała, że któraś z nas podniesie rękę i powie: „Tak, ja.

Było jeszcze jedne spotkanie, na którym znowu byliśmy wszyscy razem i dowiedzieliśmy się wtedy, że każdy człowiek, niezależnie od wieku, dąży do tego, żeby było mu przyjemnie. Seksualnie przyjemnie. Dlatego dzieci chcą jeździć na tych zabawkach, które ustawiane są w centrach handlowych. Bo te zabawki wykonują takie kopulacyjne ruchy. W przód i w tył. Dzieciom jest seksualnie przyjemnie. To naturalne. Wszyscy byliśmy bardzo zniesmaczeni tym stwierdzeniem, po sali krążyły zażenowane uśmiechy. Wszyscy cieszyli się też, kiedy okazało się, że spotkanie z opowiadaniem o dzieciach i ich małych seksualnych przyjemnościach było spotkaniem ostatnim.

Po ukończeniu gimnazjum miałam jeszcze w liceum zajęcia z biologii dotyczące układu rozrodczego. Spędziliśmy na omawianiu tego tematu ze dwa miesiące. Na sprawdzianie trzeba było podpisać jakąś kropkę przy wejściu do pochwy jako błonę dziewiczą. Kiedy wyszłyśmy z koleżanką z sali, powiedziałyśmy do siebie z zażenowaniem: co to było?”. Nigdy na lekcjach nie omówiono, jak błona dziewicza wygląda. Myślałam bardzo, bardzo długo, że to coś, co najłatwiej byłoby przerwać nożyczkami, że ta błona jest jak napięta folia, że wejście do mojej pochwy jest jak zaklejone taśmą. Że przerwanie tej taśmy będzie bardzo, bardzo bolało, że ręce będą we krwi po nadgarstki. Taką też wizje lansowały filmy pornograficzne, które oglądałam. Te o tytule daddy’s little girl first time albo bad pussy gets her first fucking. Tam krew była wszędzie, na palcach mężczyzny, na jego penisie, ściekała po nogach dziewczyny. Musiało znowu minąć wiele lat, żebym odkryła, że po prostu aktorki miały wtedy okres i wykorzystywano te sztuczne sceny, żeby napędzać męską wyobraźnię, żeby mężczyźni przed ekranami wyobrażali sobie, że ci mężczyźni na ekranie naprawdę rozdziewiczają niewinne dziewczyny, że te dziewczyny to bardzo, bardzo, niewyobrażalnie wręcz boli i że ci mężczyźni, zarówno na ekranie, jak i przed ekranami, mają nad tymi obolałymi dziewczynami władzę absolutną.

Moje ciało, mój wybór? Tak, dlatego pracuję na czacie erotycznym

Uwieńczeniem zajęć dotyczących układu rozrodczego był filmik, który zobaczyliśmy trzy razy. Był to poradnik, jak badać piersi, żeby wykryć zmiany nowotworowe. Oglądaliśmy go z kasety, taśma czasami rwała się, po brzegach skakały szare paski. Dziewczyna w filmie najpierw wracała skądś do domu, zdejmowała kurtkę, buty, potem sweter, potem spodnie, potem w samej bieliźnie szła do swojego pokoju, gdzie rozbierała się do naga, a potem szła łagodnie uśmiechnięta do łazienki. Głos z offu zaczynał wtedy mówić: „to bardzo ważne, żeby się badać”. Dziewczyna uśmiechała się do lustra, po czym zaczynała dotykać swoich piersi. Atmosfera w sali gęstniała, wszyscy byli zażenowani tym, co się dzieje. Nauczycielka siedziała przy swoim biurku, wpatrzona w ekran, zadowolona niemal tak samo, jak dziewczyna na filmie. Dziewczyna dotykała swoich piersi, po czym weszła do wanny pełnej piany, gdzie wyciągnęła się wygodnie, oparła głowę o zwinięty ręcznik i zamknęła oczy, zrelaksowana. Nagle na ekranie pojawiała się jakaś starsza lekarka w swoim gabinecie i zaczynała mówić o tym, że najlepiej jeśli piersi partnerce będzie badał jej partner. Akcja filmu wracała do łazienki, gdzie dziewczyna przeciągała się w kąpieli. A potem znowu zaczynała dotykać swoich piersi. Znowu sceny ze starszą lekarką, potem jakąś inną doświadczoną ginekolożką. Znowu jakieś żarty o partnerze. Znowu powrót do łazienki: dziewczyna wychodzi z wanny, owija się ręcznikiem, ale tak, że piersi są na wierzchu, idzie do swojego pokoju, kładzie się na łóżku, odrzuca ręcznik poza kadr – i znowu dotyka swoich piersi. Po tym filmie przez parę tygodni nie badałam się. Myślałam tylko o tym niesmaku, jaki wywoływały o mnie te lekcje.

Dziewczyna uśmiechała się do lustra, po czym zaczynała dotykać swoich piersi. Atmosfera w sali gęstniała, wszyscy byli zażenowani tym, co się dzieje.

Na tym skończyła się moja edukacja seksualna. Ostatnią przestrogą, jaką dostałam w szkole, a która miała mi służyć zarówno wówczas, jak i właściwie teraz, było to, że jeśli zajdę w ciążę i będę pić alkohol, to moje dziecko urodzi się z FAS. Były aż trzy spotkania w auli szkolnej dla całej szkoły. Były prezentacje, filmiki pokazujące dzieci z syndromem FAS, była pani, która mówiła wprost: „jak będziecie chlać wódę, to wasze dziecko urodzi się upośledzone już na całe życie”. Był film, na którym zrozpaczona dwudziestoletnia dziewczyna mówiła: „gdybym tylko nie wypiła wtedy tego pół litra czystej kiedy, byłam w trzecim miesiącu, to Franio nie byłby chory”. Były obrazki porównujące zdrowy i chory płód w poszczególnych etapach rozwoju. Picie alkoholu w ciąży może sprawić, że dziecko urodzi się ślepe, bez kręgosłupa, nie będzie miało palców. Wtedy postanowiłam nie zachodzić w ciążę.

Mimo że starałam się dowiadywać na własną rękę, jak działa mój organizm, jak działam ja jako kobieta, jak działa mój układ rozrodczy, to dopiero na studiach dowiedziałam się z artykułu w gazecie, że kiedy biorę leki antykoncepcyjne, to nie mam dni płodnych. Nie wiedziałam tego i bardzo długo w trakcie tych domniemanych dni płodnych kazałam mojemu partnerowi zakładać prezerwatywę, dla pewności, że nie zajdę w ciążę, a potem przypadkiem urodzę dziecko z FAS.

Nie wiem, jak należałoby mówić do dzieci o tym, że mają genitalia, że są seksualnymi stworzeniami, jak mówić o tym, jak tych genitaliów się używa, kiedy jest się już do tego gotowym. Im starsza jestem, tym częściej widzę, że dla wielu to temat do żartów. Sama dowiadywałam się większości rzeczy na własną rękę. Jakoś udało mi się nie nabyć nieodwracalnej niechęci do swojego ciała, mimo że często trafiałam przy tym na strony pornograficzne, gdzie zazwyczaj kobiety były pokazywane jako narzędzia do zabawy, jako rzeczy, które po prostu można trzymać, dławić, dusić. Mężczyźni byli oprawcami, razem ze swoimi penisami, które robiły krzywdę. Z wykładów i pogadanek nauczycielek i lekarek układał się natomiast wizerunek mężczyzny niemal nieobecnego, nieodpowiedzialnego, kogoś, kto nic nie wie, kto skrzywdzi kobietę, a potem zapomni w ogóle o całej sprawie.

Minęło prawie pięć lat, odkąd ukończyłam szkołę. Jak jest teraz? W Polsce edukacja seksualna, jak i cały seks, to absolutny temat tabu, a jednak „seks (się) sprzedaje”. Sprzedają się półnagie ciała kobiet, dlatego takim ciałem można zareklamować gładź szpachlową, przeprowadzki, promocję na wkrętarki, świeżego karpia i nowy rodzaj gipsu. Piękna półnaga pani reklamuje wyciskarki soku, wygodne kanapy i filtry do wody. Takie cztery półnagie dziewczyny ocierają się o mężczyznę w dresie, który śpiewa „Cztery osiemnastki tylko w mojej furze. Lubią być na dole, kiedy ja na górze”. Dwadzieścia cztery miliony wyświetleń na youtubie.

Co będzie się działo z dziećmi, które dopiero do szkół pójdą, albo w tych szkołach już są, ale nie zdążą już pójść do gimnazjów, bo od razu pójdą do liceów? Będą czytać w swoich podręcznikach, że nie ma ewolucji. To znaczy nie będą czytać o tym, że nie ma ewolucji, po prostu nie przeczytają o czymś takim, jak ewolucja, bo tego słowa i tego pojęcia po prostu nie będzie. Dalej nie będzie edukacji seksualnej, takiej z prawdziwego zdarzenia, której nie będzie prowadzić przypadkowa pani, dorywcza pielęgniarka albo katecheta. Na biologii pewnie dalej będą omawiane układy rozrodcze, w taki sam suchy i całkowicie nieedukacyjny sposób. Już teraz dzieci swobodniej poruszają się po internecie niż po własnym osiedlu. Nie jakaś nudna encyklopedia, do której mnie jeszcze zdarzyło zajrzeć, kiedy miałam osiem lat, ale Google będzie prowadzić dzieci prosto do upragnionej wiedzy. A kto teraz ma odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania? Królowa polskiego Snapchata – medium używanego przez dzieci właśnie w wieku ośmiu, dziesięciu, dwunastu lat – która rozbiera się, pokazuje kolczyki w sutkach, promuje swoją stronę z filmami softporno i mówi o sobie: „kobieta sukcesu”. Codziennie ogląda ją prawie trzysta tysięcy widzów. Dzieci. Ośmiolatków, dziesięciolatków, dwunastolatków. A ona rozbiera się, rozbiera się, rozbiera się i mówi: uwielbiam moje życie, odnoszę takie sukcesy, codziennie uprawiam co dwie godziny seks.

Gdybym teraz miała osiem lat, płakałabym w swoim pokoju. A potem jak najszybciej chciałabym stracić dziewictwo, też uprawiać seks co dwie godziny. Bo tak trzeba. Trzeba pokazywać swoje ciało, mieć wielkie piersi, wypiętą dupę, trzeba być seksowną kobietą. To jest w końcu najważniejsze w byciu kobietą – bycie seksownym kociakiem, który jest posłuszny swojemu panu. To mówił Zmierzch, to mówiło Pięćdziesiąt twarzy Greya, to mówi internetowa wyrocznia dla polskich nastolatków. Edukacja seksualna przecież nie polega na spokojnym wytłumaczeniu, że zbliżenie seksualne jest skomplikowane, że trzeba być dojrzałym nie tylko fizycznie, ale także psychicznie, że seks to nie jest wkładanie penisa w pochwę jak klucza w dziurkę. Ale skąd dzieci mają o tym wiedzieć? Kto to dzieciom wytłumaczy – skoro rodzice, nauczyciele, podręczniki milczą? Nawet ja nie miałabym teraz pojęcia, jak spokojnie opowiedzieć mojej wyimaginowanej ośmioletniej córce, na czym polega seks. Bo tego też mnie nikt nie nauczył. Więc pewnie po prostu powiem jej: „wygugluj sobie, tam jest wszystko”.

 

Tekst ukazał się w zinie towarzyszącym Manifie 2017 w Poznaniu.

***

Anna Fiałkowska – lat 22, mieszka w Poznaniu, studiuje filologię polską. Publikowała na stronie Ha!art.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij