Kraj

Młodzież mówi, jak powinna wyglądać szkoła. Minister Czarnek wybiera wojnę

Gdyby minister edukacji przeczytał raport o stanie polskiej oświaty, przygotowany na podstawie ankiet tysięcy uczniów z całej Polski, mógłby pomyśleć: „dziwne”. Młodzi nie pragną więcej Jana Pawła II, cierpienia i wojny, nie chcą nawet neomarksizmu na apelu przed pierwszą lekcją.

„To jest wojna kulturowa, w pełnym tego słowa znaczeniu” − mówi minister Czarnek u progu nowego roku szkolnego, przekonując, że prof. Roszkowski w podręczniku do nowego przedmiotu HiT „napisał o rzeczach niezwykle ważnych – czyli o zmianach obyczajowych i kulturowych, które tak naprawdę stanowią kres naszej cywilizacji – łacińskiej i chrześcijańskiej”.

Czarnek toczy tę wojnę od kilku lat, atakując osoby LGBT i nauczycieli, a uczennice i uczniów dociskając zarówno ilością pracy, jak i niemal fizycznie, poprzez upychanie kolanem w klasach po trzydzieści parę osób. Jednocześnie lekceważy ich potrzeby i dokonania nauki na polu pedagogiki z ostatnich stu lat. Ogłosił wojnę, bo najwyraźniej tylko w takich kategoriach potrafi myśleć. Racjonalna debata w atmosferze szacunku? A po co? Szukanie rozwiązań wobec realnych potrzeb? E tam, lepiej wyciągnąć z lamusa kogoś, kto przekonany jest, że Zachód jest zgniły, najfajniej było w średniowieczu, rewolucja francuska była katastrofą, a muzyka Boba Dylana to zwiastun upadku kultury.

Teraz Czarnek ogłasza, że wojna trwa, bo przecież nie może być tak, że dzieci po prostu pójdą do szkoły – trzeba podkręcić atmosferę, rozgrzać, ideologicznie zabarwić. Zwykła nauka (w przeciwieństwie do wojny) ministra, jak widać, nie kręci.

Wujowy podręcznik, czyli gwóźdź do trumny szkoły publicznej

Młodzi, których minister edukacji chce wciągnąć w tę absurdalną potyczkę, mają na szczęście inne plany, a na absurd szkoda im czasu. Dla nich realnymi problemami, z którymi trzeba się zmierzyć, są pogarszająca się jakość edukacji i nieprzystawalność programów do wyzwań, jakie niesie katastrofa klimatyczna oraz zmiany społeczne i technologiczne.

W ostatnią sobotę przed rozpoczęciem roku szkolnego, w czasie konwencji Lewicy „Przyjazna szkoła”, obok polityczek i polityków oraz Sławomira Broniarza, prezesa ZNP, głos w sprawie edukacji zabrali najbardziej zainteresowani – choć w tej chwili pewnie lepszym słowem byłoby „dotknięci”. Uczniowie otwarcie mówili nie tylko o przeładowanej podstawie programowej, o podejściu do środowiska, na które w szkole wciąż patrzy się głównie przez pryzmat zysków, czy o podręczniku do HiT, ale i o przemocy w szkole, zmęczeniu, nieprzestrzeganiu przez nauczycieli praw ucznia, o lekceważeniu problemów, z którymi dzieci borykają się w domach. Przedstawiono też raport o stanie polskiej oświaty, przygotowany przez młodzież między 16. a 24. rokiem życia.

HiT i podręcznik prof. Roszkowskiego to nie problem, tylko symptom

Czego od edukacji oczekują młodzi

W raporcie znalazły się wyniki ankiety, w której zebrano głosy 8707 młodych ludzi z całej Polski, w tym 5012 kobiet, 2768 mężczyzn, 589 osób niebinarnych i 338, które wybrały opcję „wolę nie podawać”; 1587 uczennic i uczniów klas 4–8 szkół podstawowych, 4401 liceum, 1626 technikum, 103 szkół branżowych i 990 absolwentów.

Minister Czarnek pewnie się zdziwi, ale jego działalności, delikatnie mówiąc, nie popiera aż 92 proc. ankietowanych. Przedmiotu o nazwie HiT chce się uczyć jedynie 5 proc. Znacznie więcej, bo 72 proc., chciałoby zaś uczyć się więcej o kwestiach ekologii i zmian klimatycznych. Jednocześnie aż 96 proc. mówi, że program nauczania jest przeładowany.

65 proc. ankietowanych stwierdziło natłok prac domowych, a aż 72 proc. – że nie wzbogacają one wiedzy. Odtwórcze, robione wieczorami, po długim dniu nauki, w przerwie między przygotowaniem do sprawdzianu i kartkówki, nie przynoszą nic prócz zmęczenia. Proponowanym przez uczniów rozwiązaniem jest więcej prac projektowych, grupowych, w kołach zainteresowań, angażujących i twórczych.

Aż 75 proc. uczennic doskwiera też testoza i ocenoza, a za tym sprofilowanie nauki właśnie pod testy. Propozycje zmian obejmują wprowadzenie form wypowiedzi otwartych, jak eseje, debaty oksfordzkie czy zadania zespołowe. Uczniowie chcieliby spędzać zdecydowanie więcej czasu na zewnątrz, w raporcie sugerują, że część lekcji mogłaby odbywać się w parkach, na skwerach czy w przyszkolnych ogrodach. Uczniowie chcą też informacji zwrotnej zamiast ocen.

Trzeba zacząć bronić polską rodzinę przed pazernością szkoły

Mniejsze klasy i więcej kasy (dla nauczycieli)

Oczywiście te zmiany nie będą możliwe bez zmniejszenia liczby osób w klasie. Świadomi tego faktu młodzi proponują klasy liczące po 18 osób. Da to nauczycielce możliwość bardziej indywidualnej pracy, zostania – jak piszą w raporcie uczniowie – ich „kompanem” na drodze edukacyjnej.

Mniej liczne klasy oznaczają z kolei, że trzeba zwiększyć liczbę zatrudnionych nauczycieli. Jak to zrobić? Przez podwyższenie im pensji, tak by kariera nauczycielska nie budziła westchnięć politowania. Żeby na ten zawód nie decydowano się dlatego, że tylko na pedagogice są wolne miejsca i biorą wszystkich jak leci, ale by szli do niego najlepsi. Tymczasem pedagogika, która w 2013 roku była na 11 miejscu najpopularniejszych kierunków, do 2020 znalazła się poniżej pierwszej piętnastki. Teraz na te studia nie ma nawet ośmiu tysięcy chętnych.

Jak przyciągnąć młodych do pracy w szkole? Uczniowie proponują, by pensję nauczycielską powiązać ze średnim krajowym wynagrodzeniem i docelowo dojść do 125 proc. średniej krajowej. Chcą też, by pensja nie rosła automatycznie wraz ze stażem pracy, ale z zaangażowaniem i dokształcaniem, które też powinno być dofinansowywane. I to w stopniu znacznie większym niż teraz, bo na kursy, szkolenia i webinaria dla jednej nauczycielki przypada obecnie około 34 zł rocznie.

Elementem edukacji nauczycieli ma być znajomość praw uczniowskich, tak by nauczyciele nie nadużywali władzy, nie używali przemocy, nie wyśmiewali i nie poddawali ocenie wyglądu uczennic i uczniów. Dlatego współtwórcy raportu postulują powołanie rzecznika praw ucznia w każdej jednostce samorządu terytorialnego i na poziomie centralnym.

To kluczowe, bo tylko 9 proc. ankietowanych uczniów nie doświadczyło żadnego rodzaju łamania praw uczniowskich. Jeśli chodzi o ograniczanie wolności uczniów, szkoła dysponuje wieloma „rozwiązaniami” – ingeruje w makijaż (uwagę na to zwróciło 41 proc. pytanych), zakazuje farbowania włosów (30 proc.), karze za publiczne wyrażanie poglądów politycznych (19 proc.), działalność poza terenem placówki czy brak podręczników.

Wąskie korytarze, szereg drzwi i rzędy ławek to elementy szkoły, które też domagają się zmian. Subwencja, która miałaby pójść do samorządów, powinna zostać przeznaczona na remonty szkół, tak by ich architektura była przyjazna, a w budynkach i wokół nich znalazło się więcej wspólnej przestrzeni, cichych miejsc, parkingów rowerowych i przyszkolnych ogrodów. W projektach architektonicznych uczniowie chcą też uwzględnienia fotowoltaiki, by szkoły były zeroemisyjne.

Krytykowano także nauczanie matematyki: za zbyt szybkie tempo, brak czasu, by nauczyciele mogli wytłumaczyć zagadnienia licznej klasie, a w konsekwencji odsyłanie na korepetycje. Problemy pokazują też marne wyniki na maturze. Ale i język polski okazuje się problemowy, ze zbyt dużą ilością klasyki niezbalansowanej genderowo (tylko trzy autorki na 51 pozycji wymaganych na maturze), martyrologią, interpretacjami z klucza, bez uwzględnienia kultury współczesnej, filmów, komiksu czy gier komputerowych.

W odpowiedzi na rosnące problemy emocjonalne i psychiczne młodzi postulują etat dla psycholożek w każdej szkole. Skąd brać na to pieniądze? Religię można przenieść do sal katechetycznych przy kościołach, a za oszczędzone pieniądze (1,1 mld rocznie) można utworzyć 15 700 etatów psycholożek i psychologów.

Jedna trzecia kościelnych hierarchów w Polsce broni pedofilów

I jeszcze garść postulatów z raportu:

– edukacja klimatyczna, a zamiast HiT edukacja obywatelska, demokratyczna, w tym prawa człowieka, prawa ucznia, prawa pracownicze.

– edukacja informatyczna, która obejmie krytyczne podejście do internetowych źródeł informacji, umiejętność odpowiedzialnego i świadomego korzystania z narzędzi internetowych.

– edukacja seksualna i antydyskryminacyjna zamiast wychowania do życia w rodzinie.

– ciepły posiłek w szkole dla każdej uczennicy i każdego ucznia, bezpłatny transport publiczny dla osób uczących się w ciągu roku szkolnego i rozwój komunikacji publicznej.

– kwartalne wizyty dentystyczne dla każdego ucznia i każdej uczennicy.

– myślenie o edukacji nie w perspektywie jednej kadencji, ale ponadpartyjny, długoletni polityczny konsensus.

Szkoła w obecnym kształcie to dla młodych relikt i skansen, a wobec wyzwań XXI w. – przede wszystkim strata czasu. Ich pomysły wydają się zdroworozsądkowe, wcale nie utopijne, ale też nie dyktowane resentymentem. Niektóre z nich, jak zmianę sposobu oceniania, część szkół już wdraża, wiadomo więc, że się da. Młodzi chcą się uczyć i nie chcą cierpieć. Wygląda jak dobry plan na lepszą przyszłość.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij