Twój koszyk jest obecnie pusty!
Braun spadł Tuskowi z nieba
Dla Donalda Tuska retoryka Brauna, jego sposób bycia, argumenty czy przede wszystkim sposób działania to niemal dar z nieba. Wobec zagrożenia Braunem Tusk już przecież nic nie musi.
Gdy patrzyłem, jak rzecznik rządu wrzuca fotkę zafrasowanego Donalda Tuska, czytającego w samolocie archiwalny numer „Kronosa” z Carlem Schmittem na okładce, przypomniał mi się ten cytat (oraz kilka innych) z niemieckiego filozofa:
„Nas nie interesuje Żyd sam w sobie. Tym, czego chcemy i o co walczymy, jest nasz niezafałszowany własny typ, nienaruszona czystość naszego niemieckiego narodu. »Broniąc się przed Żydem« – mówi nasz Führer Adolf Hitler — »walczę o dzieło Pana«”.
Nie żebym sam Schmitta nie czytał, a nawet nie miał jego książek. Doprawdy trudno się jednak nie uśmiechnąć, gdy się pamięta ciągnącą się od 20 lat awanturę o koszulkę Adriana Zandberga z wielkim przyjacielem Polski Karolem Marksem. Widać do Marksa nie można czuć żadnej sympatii, ale warto się snobować na nazistowskiego prawnika, który dawał intelektualną podstawkę pod masowy mord na pokoleniu naszych dziadków (patrz wyżej).
Spokojnie, absolutnie nie mam Tuska za neonazistę, nawet jeśli uważam, że sam Carl Schmitt ostatnio do niego coraz bardzo pasuje. A pasuje nie za swój antysemityzm, rzecz jasna, ale za ideę władzy. Idee, wedle której to nie litera prawa rządzi (np. ustawa zezwalająca na wjazd do Polski), a stan faktyczny (czyli czynności władzy takie jak np. fizyczne niewpuszczanie do Polski).
Możesz mieć masę spisanych praw na papierze, ale o tym, czy te prawa zostaną wykonane w sposób faktyczny, decyduje np. policjant, strażnik graniczny czy każdy inny urzędnik, w tym minister, a na koniec premier. Władzą suwerenną jest, wedle najsłynniejszej teorii Schmitta, ten, kto potrafi ustanawiać skuteczne wyjątki i to nawet nie w ramach ustawy, ale ponad nią. Co z tego, że wedle prawa nie można robić pushbacków, skoro faktycznie biorą cię na ciężarówkę i fizycznie wyrzucają z niej do lasu? Zatem kto tu ma suwerenną władzę: litera prawa, czy faktyczne czynności typów na ciężarówce?
Tusk na schmittowskich sterydach
Tusk jako premier doskonale sobie tę mądrość przyswoił. Tak przecież odzyskał TVP – po prostu przejmując jej serwery, bez oglądania się na KRRiTV. Tak wyrzucił zastępcę Ziobry, prokuratora Barskiego, którego Ziobro ustawowo przecież wsadził tam, by zabetonować prokuraturę. W myśl tej samej zasady nieprzestrzegane są wreszcie wybrane wyroki Trybunału Konstytucyjnego, a oburzająca niegdyś myśl dra Jakiego, że orzeczenia sędziów trybunału to spotkanie przy kawie i ciastkach, dziś jest nieformalną doktryną rządu premiera Tuska.
Wszystko to pokazuje pewną sprawczość i powoli zaczęło Tuskowi imponować – tak jak kiedyś, jeszcze w 2005 r., zaimponowało Kaczyńskiemu. W momencie, gdy KO zaczęło rosnąć poparcie, a PiS-owi spadać, doszedł do wniosku, iż to właśnie pokaz owej siły sprawia, że dystans do PiS się zwiększa.
Jeszcze niedawno o srogim Tusku czytało się tylko w tekstach Dominiki Długosz w „Newsweeku”, dziś Tusk naprawdę pokazuje, jaki jest srogi. Deportacje Ukraińców za przeskoczenie barierki na koncercie? Proszę bardzo. Zawieszenie prawa azylu i wypychanie uchodźców na bagna? A jakże. Wyroki TSUE – tego samego TSUE, które stwierdzało, jak bardzo PiS działa wbrew prawu? Dziś już dla Tuska to tylko „narzucanie obcych wyroków Polsce”. Ratowanie przed katastrofą klimatyczną w ramach Zielonego Ładu? To już tylko „zielona ideologia”, przed którą Tusk, rzekomo zawsze UE przestrzegał. Związki partnerskie? Do zamrażarki, a minister Kotula bez teki. Tusk, biegający już na stałe w wojskowej kurtce, poczuł, że teraz ma moc. Teraz jest silny.
Kanibalizowanie Trzeciej Drogi – i co dalej?
Tylko że korelacja to nie kauzalność, czego zdają się nie rozumieć nie tylko fani prof. Cichosz. Tuskowi nie rośnie dlatego, że nagle przekonał część prawicy do siebie. Przeciwnie, oni nadal mają go za zdrajcę, niemieckiego pachołka itd. Ruchy Tuska w dziedzinie bezpieczeństwa, jak chociażby sprytna moim zdaniem kontrola na granicy z Niemcami, co najwyżej ograniczyły spadki KO. Nadal jednak swoim działaniem nie przebił się do drugiej bańki. Rząd wciąż oceniany jest relatywnie słabo, a Nawrocki dzisiaj znowu, tym razem o wiele bardziej, pokonałby jazzmana z Warszawy. Słowem, obóz antytuskowy jest nadal w większości (i to nawet nie licząc oficjalnie opozycyjnej partii Razem).
Partii Tuska nie rośnie więc dlatego, że premier pokazuje, jaki jest silny i jak lekceważy prawo, ale dlatego, że skanibalizował Trzecią Drogę. Część wyborców Hołowni po prostu wraca do obozu Koalicji 15 października i nic więcej. Mało tego, różnica w poparciu w stosunku do PiS wynika nie z tego, że starszy elektorat PiS wymiera, a młodszy się radykalizuje i woli Konfederację i Brauna. W tym układzie cały obóz owej koalicji nadal nie ma zbyt większych szans na zwycięstwo, chyba że wystąpi na wspólnej liście.
Tyle że wspólna lista wobec tego, co odschmittowuje Donald Tusk, będzie trudna do wynegocjowania, gdyż centrolewicowym wyborcom naprawdę może być trudno się ruszyć do urn, gdy nie dostali ani praw LGBT, ani liberalizacji aborcji, ani tańszych mieszkań (ci bardziej lewicowi), ani niższych podatków (ci bardziej libkowi). A wszystko, co mają w premierze Tuska, to Bosaka z Temu. I tu właśnie cały na biało wjeżdża Grzegorz Braun.
Braun jako integrujący straszak
Dla Donalda Tuska jego retoryka, sposób bycia, argumenty czy przede wszystkim sposób działania to niemal dar z nieba. Wobec zagrożenia Braunem Tusk już przecież nic nie musi. Gdy Braun powie „Żydzi”, „rozstrzeliwać”, „wyjście z eurokołchozu”, elektorat zakrzyknie głośne „ooooooch”, a Tusk tylko się uśmiechnie.
Przez lata zaganiano elektorat centroliberalny do tuskowej zagrody widmem Kaczyńskiego, ale po 456. wstępniaku Jarosława Kurskiego to się nieco przejadło. Zwłaszcza że „druga Wenezuela” i „druga Białoruś” jakoś za rządów Kaczora nie nastąpiły, a wręcz przeciwnie – Polska jest ponoć 20. gospodarką świata, powszechnie chwaloną. Także przez tych Brytyjczyków, co sobie zafundowali bosakowe wyjście z UE.
Teraz jednak na szczęście znowu można w obozie liberalnego dobra i piękna straszyć złem absolutnym, jakim jest Braun, na którego tle Tusk jest o wiele bardziej strawny. Wyborcy może i coś postękają, coś tam se przypną na fejsie, ale do urn jednak pobiegną, żeby ratować Polskę przed faszyzmem. A jak w odpowiedniej liczbie nie pobiegną, to cóż zrobi się koalicję Tuska z Bosakiem, Mentzenem czy inną Ewą Zajcew. W imię walki z faszystowską dyktaturą, rzecz jasna. A że wyborcom Mentzena się to nie spodoba? Cóż, jeśli ten sam Mentzen dostanie od Tuska wicepremiera, a Konfederacja kilka ministerstw, to elektorat spokojnie się z tym pogodzi i będą wspólnie z Silnymi Razem a to dojeżdżać lewaków w ministerstwie edukacji, spraw wewnętrznych czy sprawiedliwości, a to nawilżać przedsiębiorcom w ministerstwie wolnego rynku, znaczy gospodarki.
A wtedy kto wie, może nie tylko spełni się sen o władzy całych pokoleń rodu Giertychów, ale nawet i Carl Schmitt zawita wreszcie jako wzorzec sprawczości do podręczników w polskich liceach. W końcu każda władza lubi promować swoich idoli, prawda?






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.