Jeśli globalny podatek od korporacji powstanie, to będziemy potrzebować też globalnego trybunału podatkowego.

Jeśli globalny podatek od korporacji powstanie, to będziemy potrzebować też globalnego trybunału podatkowego.
Można od biedy oskarżać o ucieczkę do rajów podatkowych korporacje, ale już naszego sportowca, gdzie tam. Choć, w sumie, czemu nie można?
Jeśli ktoś myślał, że w 2021 roku objawi nam się Tusk 2.0 – progresywny europejski socjoliberał z przekonującą wizją nowoczesnej reformy państwa – to musiał się srogo zawieść.
Krótszy tydzień pracy nie jest wymówką dla nierobów, lecz próbą sprawniejszego zorganizowania naszej aktywności zawodowej, która nie powinna wypełniać całej treści życia człowieka. Udowodnił to eksperyment przeprowadzony w Islandii.
Wystarczy napisać coś o drożyźnie, żeby zgarniać lajki. Wypowiedziane w sobotę słowa Donalda Tuska o długu, daninach i drożyźnie powtarzało wielu. Przez Polskę przetacza się inflacyjna panika.
System generowania zysków, którego narodziny obserwujemy, nie jest już kapitalizmem.
Kaczyński przeczytał „Kapitał w XXI wieku” Piketty’ego, Morawiecki zachwycał się pomysłami Mazzucato. I co z tego wykorzystali albo dziś proponują wdrażać?
Media ekonomiczne w Polsce tradycyjnie straszą skutkami podnoszenia ludziom najniższych wynagrodzeń.
Słuchając, jak liberałowie argumentują przeciw podniesieniu podatków najlepiej zarabiającym, można pomyśleć, że podatek to jakiś rodzaj kary za kradzież.
Płaca minimalna powinna rosnąć, bo korzyści ze stopniowego jej podnoszenia wyraźnie przewyższają ewentualne koszty.
Fragment książki Kate Raworth „Ekonomia obwarzanka. Siedem sposobów myślenia o ekonomii XXI wieku”, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Oto pięć wniosków, które na temat decyzji Salwadoru wyciągnęli nie dyskutanci z amerykańskiego Twittera, lecz ludzie z regionu.