Gospodarka

Za raj podatkowy Hurkacz nie powinien być sponsorowany

Można od biedy oskarżać o ucieczkę do rajów podatkowych korporacje, ale już naszego sportowca, gdzie tam. Choć, w sumie, czemu nie można?

Pośród fantastycznych meczów na Euro2020, wygranej Wimbledonu przez Djokovicia i finałów NBA przemknął nam w mediach Hubert Hurkacz. Nie, nie tylko dlatego, że pokonał wielkiego Rogera Federera, aby później odpaść. Także, a może przede wszystkim dlatego, że, jak się okazało, Hubert Hurkacz przenieść miał swoją rezydencję podatkową do Monako. A więc do raju podatkowego.

Szczegółów nie znamy. Nie wiemy, gdzie Hurkacz tak naprawdę mieszka. Czy na Florydzie, na której, jak wiadomo, bywał miesiącami, aby przygotowywać się pod okiem trenera, czy może już od jakiegoś czasu w Monako, notabene obok Matteo Berrettiniego, jak donoszą inne media. I co ważniejsze, czy Hurkacz przeniósł swoją rezydencję podatkową do Monako z Florydy, czy może jednak bezpośrednio z Polski. W tym drugim przypadku jest to o tyle ważne, bo oznaczałoby, że Hurkacz, rozbijając się po świecie, wciąż mógł przez kolejne lata płacić podatki w Polsce i nic prawnie nie stoi na przeszkodzie, by płacił je dalej. Tymczasem nagle, latem 2021 pojawiała się rezydencja podatkowa w Monako. Akurat wtedy, gdy Hurkacz zaczął odnosić ogromne sukcesy, a wraz z tym – zarabiać ogromne pieniądze.

Warufakis: Gdzie jest granica kapitalizmu? Właśnie się przekonaliśmy

Przenosiny, a de facto ucieczka do raju podatkowego, bo tak to się nazywa, rzecz jasna, znalazły swoich obrońców. Argumenty obrońców milionerów w Monako są niemal zawsze te same – można od biedy oskarżać o ucieczkę do rajów podatkowych korporacje, ale już naszego sportowca, gdzie tam.

Przede wszystkim podnoszone jest to, że Hubert Hurkacz do wszystkiego doszedł sam i pomagali mu tylko rodzice. To jeden z najczęściej powtarzanych argumentów w sporcie, zwłaszcza indywidualnym. Problem w tym, że nie jest tak do końca.

Przede wszystkim sama możliwość trenowania w relatywnie zamożnym i bezpiecznym kraju jest już ogromnym wsparciem. Nie trzeba przywoływać kazusu Palestyny i zastanawiać się, dlaczego nie ma tam aż tak wielu szans na karierę. Można poczytać wywiady z Djokoviciem, co czuł, gdy na Belgrad spadały amerykańskie bomby.

W przypadku Hurkacza, wbrew rojeniom wielu kibiców, wsparcie poszło jednak o wiele, wiele dalej. Nie tylko mógł sobie układać program zajęć szkolnych pod swoje treningi, nie tylko trenował na polskich kortach, ale przede wszystkim otrzymał wsparcie finansowe. „Związek pomagał nam w jakiejś części, na przykład przy wyjeździe na mistrzostwa Europy, częściowo pokrywając koszty podróży na turnieje indywidualne – przyznaje Krzysztof Hurkacz, ojciec tenisisty, aby zaraz dodać – od KGHM otrzymaliśmy w krótkim okresie dwa granty, z kolei Siemens prowadził tenisowy team, do którego w pewnym momencie Hubert dołączył”. Owszem, wsparcie rodziców jest kluczowe, ale to nie jest przypadek, w którym sprzedawać należało kolekcję obrazów, jak dziadek sióstr Radwańskich, albo sklepy, jak ojciec Jerzego Janowicza. Pogląd, że akurat Hurkacz wszystko zawdzięcza sobie i rodzicom, a nic państwu polskiemu, jest po prostu bzdurny.

Innym z kolei argumentem mającym usprawiedliwiać przeniesienie się Hurkacza do raju podatkowego jest to, że wszyscy to robią. Otóż owszem, większość, ale nie wszyscy. Rafael Nadal płaci podatki na Majorce, ale podatki w Polsce płaciła Agnieszka Radwańska. Dominic Thiem mówi wprost, że nie wyobraża sobie przeprowadzki ze swojej Austrii do jakiegoś raju podatkowego. Więc jednak nie wszyscy. Pamiętam internetowe kpiny, jak ojciec Radwańskiej, wiadomo, ten straszny PiS-owiec, opowiadał, że to dla niego kwestia patriotyzmu gospodarczego. Cóż, można się śmiać, ale wolę patetyczne opowieści Radwańskiego niż zapewnianie Krzysztofa Hurkacza, jak to dla Huberta pieniądze nigdy nie były najważniejsze, chociaż przeniósł się do raju podatkowego.

Kochając sport, kochasz kapitalizm

Wreszcie pojawia się trzeci argument, a mianowicie: po co ma płacić, skoro rząd i tak to wszystko przehula. Owszem, skala pisowskiego nepotyzmu, marnotrawstwa i szabrownictwa wręcz zawstydza poprzedników. Człowiek aż tęskni za czasami, gdy skandalem była nominacja Ostachowicza na dyrektora (nie członka zarządu, ale dyrektora) w Orlenie. Ale to nie znaczy, że PiS rozszabruje wszystko. Wystarczy przecież podać przykład tarcz antykryzysowych czy 500+. Można je krytykować, można wskazywać, jak zrobić to lepiej, ale trudno uznać, że te pieniądze zostały rozkradzione, prawda?

Ile płacimy za raje podatkowe?

Hubert Hurkacz dokonał wyboru podatkowego. Nie, nie został zmuszony do emigracji warunkami politycznymi, ekonomicznymi, nawet własną ciekawością świata. Dokonał wyboru podatkowego, aby nikomu podatków nie płacić. I się z nikim nie dzielić. Dokonał więc także wyboru moralnego. Nie będzie płacił podatków w kraju, którego podatnicy przez lata go mimo wszystko wspierali. Owszem, ma do tego prawo. A my mamy prawo oceniać to jako wypięcie się na innych. I prawo żądania od spółek skarbu państwa, aby uzależniły sponsoring sportowy od płacenia podatków w Polsce. Bo na tym polega wspólnota. Łatwo coś werbalnie deklarować, ale prawdziwe „sprawdzam” jest wtedy, gdy zaczyna to dotyczyć twojego portfela. Czy to przy podniesieniu składki zdrowotnej, czy wyborze rezydencji podatkowej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij