Serhij Żadan

Niemota

O referendum i separatystach mówią niechętnie. Mówią, że nigdzie nie chodzili. Całkiem możliwe, że tak właśnie było. Co to teraz za różnica?

Koło wiejskiego sklepu spotykamy dwie babki. Z przestrachem patrzą na aparat fotograficzny, potem korzystają z okazji powiedzenia czegoś, dokrzyczenia się do kogoś.

Przekażcie tam – pokazują gdzieś w górę – żeby nie strzelali. Już nie możemy. Boimy się. Mamy dzieci. Przecież się nie sprzeciwiałyśmy. Nasza sprawa jest niema. Za co nas zabijają? Nie wiemy, kto tam stoi – pokazują w stronę drogi, gdzie stoi gwardia narodowa – naziolki, czy jak im tam, nie wiemy, kto strzela – pokazują w drugą stronę, skąd słychać kanonadę – po prostu niech nie strzelają!

Długo apelują do władzy, zaczynają płakać, proszą, opowiadają o dzieciach i wnukach. Mówią, jak zgodnie wszyscy żyli do tej pory. W końcu jedna milknie przestraszona, czy nie nagadała zbyt wiele, szybko się żegna, odwraca, odchodzi zimną drogą. Na ulicach nikogo nie ma, ze Wschodu słychać artylerię. Ale sklep jest otwarty. Nawet chleb dostarczają co rano – mówiąc to, sprzedawczyni wyciąga spod lady ostatni bochenek. W kącie oddzielnie od jedzenia, sprzedają jakieś ubrania, chemię gospodarczą.

Na ścianach wiszą wieńce pogrzebowe. Jest ich dużo, są kolorowe i ciężkie. Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy przed wojną też można je tu było kupić.

We wsi obok sołtys pokazuje nam zwalony słup energetyczny. Kolumna naszych jechała, ktoś zaczepił. Jak naprawić, nie wiadomo: pogotowie energetyczne z Lisiczańska nie przyjeżdża, mówią, że ostrzał. Ale to jeszcze nie wszystko – mówi sołtys. Na ulicy obok pokazuje lej. Prezent przyleciał na ukraińskie tyły. Olbrzymi dół pomiędzy dwoma podwórkami, jakieś dwadzieścia metrów do najbliższego budynku. Poprzebijana odłamkami papa, wszystko wokół zaklejone wysadzoną gliną.

Przybiega babka, której dom został niemal trafiony, opowiada, że pocisk przyleciał o siódmej rano, w domu była ich trójka – ona z mężem i dorosły już wnuk. Chwała Bogu – powtarza podniecona. – Chwała Bogu, że w nas nie trafili. Chwyta za ręce, prowadzi na podwórko. Tam też wszystko zasypane jest grudkami ziemi i gliny, chociaż przy domu gospodyni zdążyła już posprzątać. Najwyraźniej wciąż jest w szoku, cały czas powtarza swoje: „Chwała Bogu”. Nikogo nie obwinia, na nikogo nie narzeka. Prosi tylko sołtysa o papę. Stopniowo z podwórek wychodzą inni mieszkańcy, podchodzą, wypytują o coś z niedowierzaniem, odpowiadają z rezerwą. Pretensje mają głównie do sołtysa – tak, jakby naprawdę mógł zatrzymać tę wojnę.

Zatrzymałby, ale jak ją zatrzymasz. Co tu od ciebie zależy? Co zależy od nas wszystkich? Ich sprawa jest niema. O referendum i separatystach mówią niechętnie. Mówią, że nigdzie nie chodzili. Całkiem możliwe, że tak właśnie było. Co to teraz za różnica? Niektórzy wyjechali, niektórzy zostali.

Mówią ostrożnie – nie wiedzą, jaka będzie twoja reakcja, chociaż przede wszystkim, jak podejrzewam, nie wiedzą, co będzie jutro. Wyrazisz lojalność wobec tej władzy – jutro trzeba się będzie tłumaczyć innej.

Eksplozje słychać całkiem blisko, w każdej chwili może przylecieć następny pocisk. Od czasu do czasu przy detonacji gaśnie światło. Ale jeżdżą busiki. Ale nie przyjeżdża pogotowie energetyczne. Ale wojskowi utrzymują front i wojna wciąż znajduje się na wietrznych donieckich polach zasypanych niebieskim śniegiem.

W innej wsi, bliżej do obstrzału, po ulicy biega dwóch chłopaków, grają w jakieś swoje dziecięce gry. Do wystrzałów przywykli, wojskowych się nie boją. Kolejny wolny dzień, nikt nie idzie do szkoły. Na ulicy jest zupełnie ciemno, świecą tylko żółto okna przydrożnego spożywczaka. Chłopak z dziewczyną, bardzo młodzi, nie zamierzają zamykać – wojna wojną, a żyć z czegoś trzeba. Wchodzi jakiś ich przyjaciel, opowiada, że wczoraj trafił pod „grad”, samochód rozwalony, a jemu nic się nie stało. Prosi o cztery piwa.

– Czego mam się bać? – mówi lekko podcięty. – Póki bije serce i płonie dusza.

Bierze piwo, wychodzi na dwór. Odprowadza wzrokiem samochód ochotników. Ich serca też biją. I też płoną dusze.

przeł. Michał Petryk

Tekst ukazał się na stronie TSN.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Serhij Żadan
Serhij Żadan
Ukraiński pisarz i poeta
Ukraiński pisarz, poeta i tłumacz, z wykształcenia germanista. Mieszka w Charkowie.
Zamknij