Oleksij Radynski

Kijowskie getto ławkowe

Niedawno ukraińscy narodowcy okupowali gmach Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Rzecz jasna, wcale nie po to, żeby protestować. Okupowali, bo de facto przejęli władzę nad uniwersytetem.

Nacjonaliści zapowiadają „powitanie” profesora Baumana podczas jego wykładu na uniwersytecie we Wrocławiu. W Kijowie sprawy wyglądają nieco inaczej.

Parę dni temu ukraińscy narodowcy okupowali gmach Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, gdzie miał się odbyć wykład posłanki nacjonalistycznej partii Swoboda. Okupowali, rzecz jasna, wcale nie po to, żeby protestować. Okupowali, bo de facto przejęli władzę nad uniwersytetem. Jak się okazało, byli upoważnieni do tego, żeby samodzielnie decydować o tym, kogo wpuścić do budynku, a kogo nie. Oczywiście to jeszcze żadne getto ławkowe. To tylko pierwszy krok ku jego wprowadzeniu.

To nie są żarty. Wykład Iryny Farion miał się odbyć pomimo faktu, statut Akademii zakazuje partiom politycznym wpływania na proces edukacyjny. Oraz pomimo tego, że studenci i wykładowcy Akademii ogłosili protest przeciwko obecności na Akademii osoby, która szerzy ksenofobiczne i rasistowskie poglądy.

Iryna Farion (która mądrze prezentuje się na Akademii nie jako polityczka, tylko filolożka) jest znana na przykład z propozycji wprowadzenia odpowiedzialności karnej za używanie języka rosyjskiego. Zasłynęła też dzięki wizycie w jednym z przedszkoli na Ukrainie Zachodniej, gdzie urządziła dzieciakom totalny terror. Filmik z tej wizyty jest wart obejrzenia mimo tego, że jest po ukraińsku.

Działaczka pyta dzieci, jak mają na imię. Jeśli imię jest kojarzone przez nią jako rosyjskie (np. Misza albo Liza), mówi dziecku, że z takim imieniem należy spierdalać do Rosji.

To działo się kilka lat temu, kiedy Farion była tylko radną obwodu lwowskiego. Teraz jest posłanką i zwiedza już nie przedszkola, tylko najbardziej prestiżowe ukraińskie uczelnie. Czy zaczyna wykład od zapoznania się z publicznością i wyrzucenia z auli wszystkich osób o „rosyjskim imieniu? Tego niestety się nie dowiemy.

Na długo przed wykładem wejście do auli zostało zablokowane przez dużych, łysych chłopców, ubranych w ukraińskie wyszywanki oraz wojskowe buty. Prowadzili spontaniczną fejs-kontrolę, nie wpuszczając do środka tych, których wygląd im się nie podobał. Nie byli studentami Akademii, tylko członkami nieformalnej młodzieżowej bojówki partii Swoboda. Para prawdziwych studentów stanęła obok, wskazując ochroniarzom, kogo na pewno nie należy wpuścić na wykład. W ten sposób nie trafiła tam żadna z osób, która mogłaby postawić posłance Swobody niewygodne pytanie. Większość z tych osób nie miała szansy nawet wejść do budynku Akademii.

Uniwersytecka ochrona przy wejściu została zastąpiona przez wspomnianych łysych chłopców. Skrępowani ochroniarze gromadzili się obok, asystując bojówkarzom w prowadzeniu fejs-kontroli oraz tłumacząc, że dostali rozkaz nie wpuścić do Akademii nikogo, kto nie spodoba się organizatorom. Na zewnątrz zebrał się tłum kiboli, uzbrojonych w noże i butle gazowe, którzy traktowali próbujących dostać się do środka studentów w taki sposób:

Oczywiście to zdarzenie ma swój kontekst i swoją prehistorię. Można odwołać się do obecnego politycznego antagonizmu na Ukrainie, który polega na hodowaniu przez partię władzy sztucznego przeciwnika w postaci neofaszystowskiej siły politycznej, służącej do dyskredytacji całej opozycji. Można wspomnieć o tym, że ogólna niechęć do partii władzy oraz do opozycji jest tak duża, że skłania coraz więcej liberałów do tolerowania skrajnej prawicy, która „przynajmniej ma poglądy polityczne, chociaż z nimi się nie zgadzamy”. Można przywołać okoliczność, że rektorem Akademii Kijowsko-Mohylańskiej jest człowiek z przeszłością w paramilitarnej nacjonalistycznej organizacji Tryzub. Można też wskazać, że przed wykładem związek studencki oświadczył, iż użyje wszystkich legalnych zasobów, by nie dopuścić do przemówienia posłanki Swobody na uniwersytecie – co spowodowało pojawienie się neonazistowskich bojówek. Można założyć, że to wszystko coś wyjaśnia.

Nic jednak na razie nie wyjaśni jednej rzeczy.

W Polsce narodowcy coraz częściej próbują zakłócać wykłady osób, których poglądy uważają za niesłuszne. Tymczasem na Ukrainie nacjonaliści po prostu nie wpuszczają na uniwersyteckie wykłady tych, których poglądy uważają za niesłuszne.

Naprawdę jesteśmy tak bardzo z tyłu? A może to Polska jest na początku drogi?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij