Kaja Malanowska

Wesołych Świąt

Po co zawracać paniom śliczne główki w tym trudnym dla nich przedświątecznym okresie? Jeszcze pierogi wyjdą niedobre albo makowiec się nie uda.

Chciałam napisać felieton bożonarodzeniowy. Na wesoło. Próbowałam odgrzebać wszystkie zabawne historyki, jakie zdarzyły się w mojej rodzinie w czasie kolejnych świąt. I znalazłam: choinkę, którą kupiliśmy na trzy dni przed Wigilią, ustawili na balkonie i tak porzucili do kwietnia, kiedy to odtransportowaliśmy uschnięty szkielecik na śmietnik. Albo gigantyczny tort czekoladowy w kształcie jeża – dumę mojej mamy, do którego w nocy dobrała się babcia i cichaczem wyjadła cały środek. Kiedyś tam, jeszcze za czasów prawdziwych choinkowych świeczek drzewko zajęło się żywym ogniem na środku salonu. Ktoś dostał w prezencie zużyte perfumy, ale za to prawdziwe – amerykańskie. Co roku na pięć minut przed Wigilią powstaje popłoch, bo nikt nie pamiętał o opłatku i trzeba od sąsiadów na gwałt pożyczać itp, itd.

Nudy. Każdy takie wspomnienia posiada. Poza tym wcale mi nie do śmiechu. Niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący, czy niewierzący – Boże Narodzenie stanowi epicentrum kończącego się roku. I czy tego chcemy, czy nie, spędzamy je w rodzinnym gronie. A w rodzinie wiadomo, role są podzielone: panie w kuchni, panowie przy stole. Panie gotują, panowie zajmują się intelektualną rozmową. Jak pan bóg przykazał. Przynajmniej ten jeden, wyjątkowy dzień w roku. Tuż przed Wigilią trwają nerwowe przygotowania: sprzątanie, pakowanie prezentów, pieczenie i gotowanie. Radosne zamieszanie.

W mediach od kilku dni atmosfera też niezwykle świąteczna. Wczoraj włączyłam radio, a tu przemiły speaker dedykuje utwór muzyczny: „Dla naszych pań”, powiada. „Które pewno nie mogą nas teraz słuchać, bo właśnie robią świąteczne zakupy albo lepią pierogi…”

A dzisiaj otwieram gazetę i proszę, kolejny prezent od panów dla płci, która ma co prawda nieco mniejszy móżdżek, ale gotuje za to pyszny barszcz i piecze genialny kulebiak: książki na święta w „Wyborczej” polecają tylko mężczyźni.

Ani jednej kobiety o taką opinię nie poproszono. Bo po co zawracać paniom śliczne główki w tym trudnym dla nich przedświątecznym okresie? Jeszcze pierogi wyjdą niedobre albo makowiec się nie uda. Poza tym jakie to szczęście, że panowie wytłumaczą nam, co czytać – nie będziemy musiały w przyszłym roku za dużo się zastanawiać. Dziękuję. Wzruszyłam się. Naprawdę. Ja również życzę wszystkim panom najlepszego. Prawdziwych, polskich, tradycyjnych świąt. I na koniec dołączam kartkę bożonarodzeniową, która krąży wśród części moich znajomych na Facebooku:

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Malanowska
Kaja Malanowska
Pisarka
Z wykształcenia biolożka, napisała doktorat z genetyki bakterii na University of Illinois at Urbana-Champaign. Felietonistka „Krytyki Politycznej”. Zadebiutowała powieścią "Drobne szaleństwa dnia codziennego" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010), która przyniosła jej uznanie krytyki i nominację do Gwarancji Kultury – nagrody TVP Kultura. Autorka książek "Imigracje" i "Patrz na mnie Klaro!".
Zamknij