Cezary Michalski

Polska, której bronię

Czy Tusk, Miller, Palikot potrafią konkurować ze sobą o władzę zdrowo, brutalnie, merytorycznie, ale w taki sposób, aby nie oddać Polski Kaczyńskiemu i Rydzykowi?

Watykan żyje faktem powierzenia przez papieża Franciszka włoskiej trzydziestolatce prawa do kontrolowania finansowych operacji prowadzonych przez osiemdziesięcioletnich kardynałów inwestujących w rzymskie łaźnie. Tymczasem w Polsce radomscy biskupi i czołowi działacze PiS znów bezczeszczą krzyż domagając się, aby obowiązkowo zdobił ściany każdego gabinetu każdej komendy policji świeckiego państwa. Bezczeszczą krzyż czyniąc ten symbol męczeństwa, absolutnej równości, opowiadania się po stronie słabych przeciwko silnym, symbolem prostackiej dominacji człowieka silniejszego (większości) nad człowiekiem słabszym (mniejszością), instytucji jednego z kościołów nad instytucją świeckiego państwa mającego służyć obywatelom wszystkich wyznań i światopoglądów.

W tej sytuacji dwa pytania: o przyczyny słabości antyklerykalnej partii Palikota i o przyczyny słabości całej reprezentacji polskiej polityki nieco bardziej świeckiej, nieco bardziej proeuropejskiej, nieco bardziej liberalnej… czyli tej w trójkącie PO-SLD-RP.

Na pytanie pierwsze chciałbym odpowiedzieć inaczej niż zwykle. Lud i dziennikarze udający, że reprezentują wyłącznie lud (nawet jeśli to nie lud jest właścicielem ich pracy), nauczyli się pełną odpowiedzialnością za wszystko obciążać politycznych reprezentantów ludu. W ten sposób zadowoleni są wszyscy, albo wszyscy przynajmniej zadowolenie udają. Jako konserwatysta (mam takie widzimisię w obecnym kwartale) chciałbym odwrócić ten wygodny rytuał i powiedzieć o odpowiedzialności reprezentowanych. Jedną z przyczyn słabości Palikota okazało się tchórzostwo części jego wyborców z 2011 roku. Głosując wówczas na Palikota, sądzili, że wciąż głosują na barona Platformy Obywatelskiej, osłanianego przez media i autorytety. Sądzili, że głosują na polityka „poważnego”, który swojej „powagi” także im użyczy. Jednak to, na co media i autorytety pozwalały Palikotowi w Platformie i przed Smoleńskiem, stało się kompromitujące dla niego, kiedy znalazł się już poza PO i po Smoleńsku. A ci jego wyborcy, którzy sądzili, że głosując na Palikota znajdą się w lepszym towarzystwie odkryli, że być może znaleźli się w gorszym. Zauważyli ze zgrozą, że głosują na politycznego kontestatora i wykolejeńca, który w dodatku zabrał ze sobą do wielkiej polityki paru lujów z prowincji („drobnomieszczańska Samoobrona”, dla mnie to nie problem, ale widać dla części głosujących na Palikota w 2011 roku – tak). I choć Palikot pozostał Palikotem, na dobre i złe, część jego wyborców, przerażona tym, że niespodziewanie znaleźli się po tak mało dystynktywnej stronie, zachowała się tak, jak większość 10 milionów członków „Solidarności” po 13 grudnia 1981 roku. Nagle gdzieś zniknęła.

Moim zdaniem Palikot nie zawiódł, jest dokładnie tym (na dobre i złe), na co i na kogo głosowaliście po orgii smoleńszczyzny (wcale się nie skończyła), jako na odtrutkę. To wy stchórzyliście. 

A błędy polityczne reprezentantów ludu? Na razie zabijanie Palikota w Kole Bożym „cywilizowanej centrolewicy” jeszcze się nie skończyło. Dobrzy wujkowie, którzy sami nigdy nie potrafili stworzyć żadnej partii (umieli tylko zniszczyć SLD, nie umiejąc inaczej obalić Millera), próbują wyssać Ruch Palikota z politycznej energii i nawet dobrze im idzie. Aniołem na tym tle jest Jerzy Urban, który efektywnie wspiera Palikota nie domagając się od niego w zamian całowania po nogach. Tymczasem dobrzy wujkowie z „cywilizowanej centrolewicy” Palikota nie wspierają, a całowania po nogach domagają się od niego prawie codziennie.

Przejdźmy do panoramy szerszej: PO-SLD-RP. Do politycznej walki zdolni są tam tylko trzej ludzie: Tusk, Miller i Palikot. Każdy z nich zużyty, zmęczony, zadryblowany. Po drugiej stronie do walki zdolni są Kaczyński, Rydzyk i Duda. Nie chciałem Dudy w tym towarzystwie, ale Tusk chciał, więc go tam ma.

Polska Tuska, Millera i Palikota, mimo wszystkich niekonsekwencji bardziej świecka, bardziej także zdolna do jakichkolwiek działań inwestycyjnych, modernizacyjnych, infrastrukturalnych, a nawet społecznych (nie do uwierzenia, ale ja w to wierzę), wreszcie – bardziej proeuropejska. Polska Kaczyńskiego i Rydzyka zdolna tylko do „audytu” (mającego wyłapać złodziei i zdrajców, nawet jeśli pierwszy „audyt” z lat 2006-2007 takich efektów nie przyniósł), do ideologicznego neopogaństwa udającego „tradycjonalistyczny katolicyzm”, antyeuropejska (Duda nie będzie podkreślał swojej proeuropejskości w tym towarzystwie, bo ma dzisiaj inne priorytety). Polska Tuska, Millera, Palikota integrowałaby się z „rdzeniem UE” może nawet mniej biernie, niż Polska samego tylko Tuska. Weszłaby do strefy euro – szybciej niż Polska samego Tuska, kończąc w ten sposób ważny etap integrowania „starej” i „nowej” Europy. Polska Kaczyńskiego, Rydzyka, Dudy (przy Dudzie zawsze będę dodawał „niestety”, bo wcale nie musiał stać się częścią „hobbesowskiej ustawki” Platformy), będzie się od strefy Euro, od Unii, od liberalnego Zachodu oddalać, a w miarę możliwości będzie politycznie i ideowo destabilizować obszar całej Europy Środkowej. Kaczyński też nie musiał być taki, ale już od dawna taki jest i żadne zaklinanie jego traum i ambicji nic tu nie pomoże, bo on do swoich traum i ambicji jest przywiązany jak do minimum programowego. Z nich wziął się jego instrumentalny klerykalizm, jego emocjonalna antyniemieckość i jego szczera suwerennościowość (lepiej być królem na kupie śmieci, w papierowej koronie z McDonalda i w otoczeniu armii ochroniarzy wynajętych za pieniądze z budżetu „dziadowskiego państwa”, niż jednym z wielu współpracujących ze sobą liderów bytu politycznie już ponadnarodowego, choć tożsamość kulturową składających się nań narodów i wspólnot szanującego i wspomagającego miliardami euro na zabytki, edukację, kulturę, „dziedzictwo”). „Proeuropejskość” to zatem nie koniec argumentu na rzecz PO-SLD-RP, ale jego początek.

Mógłbym jeszcze długo, ale po co truć. 

Czy Tusk, Miller, Palikot (i dziesiątki wujków, którzy przestępują z nogi na nogę, aby tak Palikota wspierać, żeby go osłabić), potrafią konkurować ze sobą o władzę zdrowo, brutalnie, merytorycznie, PR-owo, ale w taki sposób, aby nie oddać Polski Kaczyńskiemu i Rydzykowi (Duda „niestety” będzie tylko narzędziem, nawet jeśli to on wciąż próbuje uczynić Kaczyńskiego i Rydzyka narzędziem wymuszania na Tusku jedynych spraw, które warto na nim wymuszać)? Czy Tusk, Miller, Palikot potrafią pomyśleć o sobie nie tylko w kontekście wyszarpywania sobie posłów, ale także w kontekście elektoratów, które trzeba nauczyć ze sobą współpracować, jeśli ma się w Polsce zrobić parę rzeczy, które zrobić trzeba? Nie widziałem jeszcze w ich wykonaniu takiego racjonalnego „anielstwa”, więc spodziewać mi się go trudno także w przyszłości.

A lewicowe lub nieprawicowe pozapolityczne ruchy protestu, które na razie są polityczną nicością, albo same powstrzymują się od politycznej organizacji, tak jak Kongres Kobiet? Z tego obszaru wciąż najbliżej efektywnej polityczności pozostają Zieloni. Zatem w każdym następnym felietonie, obok Tuska, Millera i Palikota, jako symbole Polski, której nie chcę oddać Kaczyńskiemu, Rydzykowi i wściekłej reakcji, mogę jeszcze wymieniać Agnieszkę Grzybek i Adama Ostolskiego (dwoje przewodniczących Zielonych). Choć nie wiem, czy im w ten sposób pomogę, nie wiem nawet, czy chcą być w takim towarzystwie wymieniani.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij