Dlaczego kastowość wciąż tyle znaczy w indyjskiej polityce?
Indie po odzyskaniu niepodległości miały stać się państwem równych szans. Prawie 80 lat później nic nie wskazuje, by miało się to udać.
Indie po odzyskaniu niepodległości miały stać się państwem równych szans. Prawie 80 lat później nic nie wskazuje, by miało się to udać.
Długie miesiące krwawych protestów, sankcje międzynarodowe i próby negocjacji nie powstrzymały birmańskiego reżimu wojskowego przed skazaniem Aung San Suu Kyi na więzienie.
Nie tak to miało wyglądać. Indie, z własną szczepionką i ogromnym potencjałem jej produkcji, miały pokazać Zachodowi, że są samowystarczalne i gotowe wspierać inne kraje Południa.
Trzy lata temu wybrała bierność w obliczu ludobójstwa Rohingjów. Nie uchroniło jej to przed atakiem generałów na nią i na kruchą demokrację w Birmie.
Zdecydowany krok wstecz w zakresie prawa pracy budzi w Indiach i Bangladeszu najgorsze skojarzenia z kolonialną eksploatacją.
6 sierpnia rząd Indii dość niespodziewanie i w ekspresowym tempie odebrał Kaszmirowi specjalny autonomiczny status.
Turystyka jest przekleństwem Himalajów, a Nepalczycy i Nepalki chętniej migrują do półniewolniczej pracy w Arabii Saudyjskiej, niż noszą plecaki zagranicznym turystom.
Kompromitacja nieudolnej opozycji i wielki triumf premiera Modiego w wyborach parlamentarnych w Indiach.
Jeśli nie słyszymy o zalewaniu wybrzeża Kiribati ani o cyklonie w Mozambiku, to jest to głęboko niepokojące.
Dziesiątki krajów na całym świecie wciąż skazują osoby transpłciowe na cierpienie, tworząc lub podtrzymując prawa naruszające ich godność.