Kandydatów na prezydenta po lewej stronie francuskiej polityki nie brakuje. Wyborców już tak.

Kandydatów na prezydenta po lewej stronie francuskiej polityki nie brakuje. Wyborców już tak.
To, co u nas jest jedynie czarnym snem antyszczepionkowców, właśnie staje się rzeczywistością we Francji.
Nie tylko z powodu klęski na Euro. Przy okazji każdego kolejnego turnieju pojawiają się rasistowskie żarty o „reprezentacji Afryki”.
Francuskie sądy często uniewinniają robotników, którzy podczas strajku przetrzymują swoich przełożonych, bo uznają, że zagrożenie utratą pracy jest sytuacją ekstremalną.
Jeszcze do niedawna nad Sekwaną relacje seksualne dojrzałych dorosłych z nastolatkami nie były tajemnicą, a czołowi intelektualiści apelowali nawet o ich całkowitą dekryminalizację.
Dekada oswajania nacjonalizmu przynosi we Francji owoce.
Studenci wzięli sprawy w swoje ręce, rozpoczynając protesty, które skłoniły rząd do realizacji części ich postulatów.
W Polsce robienie z mniejszości muzułmańskiej kozła ofiarnego już dawno wyszło z mody. Na czasie są ataki na społeczność LGBT lub feministki. Jednak razem z kolejnym kryzysem migracyjnym temat islamu powróci.
Jak tak dalej pójdzie, to prędzej zwymiotuję na kartę wyborczą, niż zaznaczę krzyżyk przy nazwisku któregoś z kandydatów.