Kasia Malinowska-Sempruch

Skończmy z tą tragiczną w skutkach polityką

Laureaci Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii policzyli ogromne koszty wojny z narkotykami.

Rynek narkotykowy jest olbrzymi. Organizacja Narodów Zjednoczonych oszacowała, że w całkowitym, światowym rachunku około 350 miliardów dolarów pochodzi ze sprzedaży nielegalnych substancji. Ekonomiczne koszty są jednak tylko jedną miarą nieefektywności obecnej polityki narkotykowej. Kiedy brane są pod uwagę koszty ludzkie – przemocy, naruszeń praw człowieka, chorób zakaźnych i masowego osadzania w więzieniach – to straty państw są ogromne.

Jak bardzo zła jest sytuacja? London School of Economics opublikowała w ubiegłym tygodniu raport, który podejmuje próbę ilościowego określenia niektórych konsekwencji wojny z narkotykami.

Raport poparło pięciu laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, którzy napisali: „Najwyższa pora zakończyć «wojnę z narkotykami» i przekierować ogromne nakłady na politykę opartą na faktach naukowych, wspieraną przez dokładną analizę ekonomiczną. Polityka wojny z narkotykami, opierająca się na militarnych strategiach i rygorystycznym przestrzeganiu prawa, przynosi olbrzymie negatywne skutki i uboczne szkody”.

Na całym świecie więzienia są przepełnione osadzonymi za drobne przestępstwa narkotykowe, wielu rodzinom odebrano jedynych żywicieli i opiekunów, zniszczono mnóstwo społeczności lokalnych. Raport w szczególności analizuje, jak wprowadzanie surowych praw narkotykowych przełożyło się na wzrost populacji osadzonych w amerykańskich więzieniach. Wart zauważenia jest fakt, że w 1980 roku tylko 6 procent osób osadzonych w więzieniach stanowych w USA było skazanych za przestępstwa narkotykowe. Do roku 2009 ich liczba wzrosła do 18 procent. Kiedy porówna się statystyki z więzień federalnych, sytuacja jest jeszcze bardziej przerażająca. W 1980 roku około 25 procent osadzonych było skazanych za przestępstwa narkotykowe. W 2010 roku było to już 51 procent całej populacji w więzieniach federalnych.

Utrzymywanie więzień pełnych niegroźnych, często drobnych przestępców narkotykowych jest wyrzucaniem w błoto publicznych funduszy, wysysaniem środków, które powinny zostać wydane na leczenie i prewencję – zamiast na system karny, który ma niewiele do zaoferowania tym, którzy znajdą się w kręgu jego zainteresowania.

Co więcej, stygmat kryminalizacji jest dodatkowym kosztem, gdyż odstręcza ludzi od korzystania z przeznaczonych dla nich programów, odciąga ich od legalnego rynku i naraża na dużo większe ryzyko.

Programy wymiany igieł i strzykawek są jednymi z najbardziej efektywnych finansowo spośród dostępnych rozwiązań. Leczenie chorób wirusowych przenoszonych przez krew, takich jak HIV, może być niezmiernie drogie, podczas gdy ich prewencja jest niezwykle tania. Duże badanie z Australii wskazuje, że na każdego dolara wydanego na tego rodzaju programy przypadają cztery dolary oszczędności w systemie opieki zdrowotnej przez kolejnych dziesięć lat. Gdy weźmie się pod uwagę koszty związane z pacjentem/klientem oraz zyski i straty dotyczące wydajności systemu, suma zwrotu nakładów rośnie do 27 dolarów.

Korzyści z terapii podtrzymujących dla osób uzależnionych od opioidów są ogromne, ale w pięciu krajach z najwyższym wskaźnikiem zakażeń HIV wśród użytkowników iniekcyjnych narkotyków tylko około dwóch procent z nich ma dostęp do metadonu. Nadzorowane miejsca konsumpcji, gdzie ludzie mogą używać narkotyków pod okiem kadry medycznej, połączone z dostępem do programów opieki społecznej, są tam raczej wyjątkiem niż regułą.

Niestety te uznawane za najlepsze praktyki z zakresu zdrowia publicznego są żałośnie nisko dofinansowane i często mają bardzo nikłe poparcie polityczne. Nie ma też lepszego przykładu  porażki międzynarodowych strategii kontroli narkotykowej niż przemoc, której plaga dotknęła tak zwane kraje „producentów” i „tranzytowe” w Ameryce Łacińskiej. Wysiłki służb ścigania, często pojedyncze sukcesy, zmusiły w ogólnym rachunku nielegalny biznes narkotykowy i powiązaną z nim przestępczość do przeniesienia się do innych krajów. Mogliśmy obserwować przeniesienie się rynku narkotykowego z Kolumbii do Meksyku przez rozmaite kraje Ameryki Środkowej, bez żadnych dowodów na to, że zmniejszyło to w jakikolwiek sposób całkowitą podaż narkotyków.

Ogromna niekonsekwencja w stosowaniu prawa podważa wiarygodność całego reżimu narkotykowego. Banki na całym świecie są zalewane pieniędzmi z biznesu narkotykowego; udaje im się oczyścić z zarzutów poprzez płacenie potężnych kar (w ubiegłym roku na przykład HSBC Holdings zgodziło się zapłacić 2 miliardy dolarów). W tym samym czasie biedni rolnicy – za niewielkie uprawy koki czy maku – dogorywają w więzieniach lub są usuwani ze swojej ziemi, która jest jedynym źródłem utrzymania ich rodzin. Gdy kraje doświadczają gwałtownego wzrostu aktywności narkotykowej, dostrzec można wzrost liczby morderstw, korupcji i niszczenie więzi społecznych. Ile jeszcze czasu bedziemy od nich wymagać, by były częścią tej zakończonej porażką strategii?

Ważne pytanie: co możemy z tym zrobić? Raport LSE wzywa Organizację Narodów Zjednoczonych do natychmiastowego porzucenia jej „represyjnego”, „skrojonego w jednym rozmiarze dla wszystkich” podejścia oraz „objęcie przywództwa w tworzeniu nowej, wspólnej międzynarodowej strategii opartej na podstawowym fakcie, że w różnych krajach i regionach świata sprawdzają się różne polityki”.

Jest istotny powód, dla którego ONZ jest adresatką tych postulatów. W 2016 roku, w odpowiedzi na prośbę kilku prezydentów krajów Ameryki Łacińskiej, Zgromadzenie Ogólne ONZ podczas sesji specjalnej zrewiduje funkcjonowanie systemu kontroli narkotyków.

Raport London School of Economics został dostarczony przedstawicielowi rządu Gwatemali – gwatemalski prezydent Otto Pérez Molina był inicjatorem sesji ONZ w 2016 roku i zapewnił, że użyje tego dokumentu w negocjacjach z innymi rządami.

Międzynarodowa debata wokół narkotyków będzie na pewno napięta. Mamy bardzo silną koalicję, która stoi po stronie surowego prawa narkotykowego. W jej skład wchodzą Rosja, Japonia, Pakistan, Chiny i Egipt. Są też inne kraje w Europie, które w pełni popierają podejście oparte na polityce zdrowotnej, lecz są niechętne majstrowaniu w prawie międzynarodowym. Na tym tle rola Stanów Zjednoczonych jest wciąż nieokreślona. Od zawsze były one przeszkodą dla progresywnych reform międzynarodowych. Lecz nawet w USA nowe podejście do marihuany w stanach Waszyngton i Kolorado, jak również niedawne wysiłki rządu federalnego na rzecz zmniejszenia liczby osób masowo osadzanych w więzieniach, wskazują, że możemy mieć do czynienia z ewolucją amerykańskiego stanowiska.

Artykuł ukazał się na stronie internetowej CNN

Tłum. Marcin Chałupka. Tytuł od redakcji

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kasia Malinowska
Kasia Malinowska
Specjalistka w dziedzinie zdrowia publicznego
Specjalistka w dziedzinie zdrowia publicznego. Kieruje Programem Międzynarodowej Polityki Narkotykowej w Open Society Institute. Wcześniej zajmowała się polityką wobec HIV/AIDS, w latach 90. współtworzyła pierwszy w Polsce narodowy program walki z AIDS.
Zamknij