Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Jaka teoria spiskowa, wariacie? Gwiazda alt-rightu na tropie penisa Brigitte Macron i zabójcy Charliego Kirka

Jej podcast jest obecnie jednym z najpopularniejszych na świecie. Na czym polega fenomen walczącej z „głębokim państwem” i poprawnością polityczną Candace Owens, która skłóca amerykański alt-right od środka?

ObserwujObserwujesz

Nie ma wyższego wykształcenia, bo – jak sama twierdzi – na trzecim roku studiów dziennikarskich na Uniwersytecie w Rhode Island ugięła się pod ciężarem kredytu studenckiego. Wyjechała do Nowego Jorku i po krótkiej przygodzie w branży modowej (odbyła staże w redakcjach „Vogue’a” i „Glamour”) zatrudniła się jako asystentka administracyjna w firmie inwestycyjnej na Manhattanie. Szybko awansowała i zaczęła spłacać uczelniany dług, opiewający na ponad sto tysięcy dolarów. Przez cztery lata hamowała swoje ambicje, by stać się kimś ważnym nie tylko w korporacyjnej hierarchii. Głosem, którego Ameryka nie będzie mogła zlekceważyć.

Udało się – w grudniu 2025 roku „The Independent” nadał Owens zasłużony tytuł „najbardziej niebezpiecznej osoby na internetowej prawicy”, co dla niej i jej fanów stanowi tylko kolejny dowód, że walczy o niekomfortową dla liberalnych elit prawdę. Od Candace odcinają się kolejne gwiazdy amerykańskiego alt-rightu, a większość krytyków uważa ją za grifterkę (hochsztaplerkę) i patologiczną narcyzkę, która powie wszystko, by pozostać w centrum uwagi.

Tymczasem Owens karmi się kontrowersją i ciągle rośnie – jej autorski podcast znalazł się ostatnio na pierwszym miejscu pod względem popularności w kategorii „pobrania i odtworzenia na odcinek” (średnio 3,6 mln słuchaczy). Gdy tylko kurz po jednej teorii spiskowej zacznie opadać, Candace wprowadza kolejną – ostatnio zaczęła bronić skazanego za liczne przestępstwa seksualne Harveya Wildsteina, twierdząc, że z jej „śledztwa” jasno wynika, iż doszło do pomówienia.

Przeprowadziła też wywiad z oskarżonym o handel ludźmi i gwałt Tristanem Tate’em, bratem Andrew, w którym potakiwali sobie, pomstując na poprawność polityczną. Ma wyraźną słabość do mężczyzn podejrzewanych i skazywanych za nadużycia wobec kobiet, jednocześnie atakując sławniejsze od siebie celebrytki za to, że są grube i leniwe (Lizzo) czy „zbyt woke” (Cardi B, Kim Kardashian, Beyonce i wiele innych).

Od „social justice warrior” do „pick-me girl”

Kiedy Candace Owens miała szesnaście lat, otrzymała rasistowskie wiadomości i groźby śmierci – stał za nimi rówieśnik, z którym wcześniej wdała się w kłótnię na forum szkoły, skutkującą jego zawieszeniem. Na przesłanych głosówkach słychać było kilka innych osób, w tym czternastoletniego syna Dannela Malloya, ówczesnego burmistrza Stamfordu z Partii Demokratycznej. Nie pierwszy raz Candace doświadczyła nękania na tle rasowym – teraz jednak postanowiła pociągnąć sprawców – i trzy sprawczynie, które miały zaatakować ją fizycznie – do odpowiedzialności. Skończyło się ugodą opiewającą na 37 tysięcy dolarów, podpisaną przez jej rodziców i szkołę.

Czytaj także Algorytmy nakręcają redpillową maszynkę do mielenia facetom mózgów Patrycja Wieczorkiewicz

W 2016 roku opublikowała felieton, w którym wróciła do tamtych wydarzeń („trzymałam głowę wysoko, ale po powrocie do domu płakałam każdej nocy”) i ogłosiła powstanie strony internetowej SocialAutopsy.com, mającej służyć walce z przemocą w sieci poprzez ujawnianie personaliów osób dopuszczających się internetowego hejtu. Projekt był promowany za pośrednictwem platformy Kickstarter i powoływał się na współpracę z Fundacją Tylera Clementiego, noszącą imię osiemnastoletniego geja, który w wyniku cyberprzemocy odebrał sobie życie. Candace niepisane było jednak zostanie „social justice warrior” – bojowniczką o sprawiedliwość społeczną, jak dziś pogardliwie nazywa osoby publicznie ujmujące się za ofiarami dyskryminacji i wykluczenia.

Pomysł, by publicznie naznaczać ludzi, ujawniając ich tożsamość, od początku budził kontrowersje. Część komentatorów przestrzegała przed ryzykiem doxingu, który sam w sobie jest formą internetowej przemocy – polega na gromadzeniu i ujawnianiu informacji na temat innych osób w celu ich zawstydzenia, zastraszenia lub zniesławienia. Obawy miała również Zoë Quinn, feministka i aktywistka znana z afery Gamergate, która wybuchła po tym, jak w 2014 roku były partner oskarżył ją o robienie kariery w branży gier przez łóżko, nie przedstawiając na to żadnych dowodów.

Dziewczyna doświadczyła wówczas zmasowanej nagonki, wraz z groźbami gwałtu i śmierci oraz ujawnieniem w sieci jej adresu, przez co zmuszona była do przeprowadzki. Dwa lata później skontaktowała się z Owens, dzieląc się wątpliwościami na temat jej nowej strony. Kiedy Candace zaczęła otrzymywać nienawistne wiadomości pod swoim adresem, uznała, że Quinn niechybnie maczała w tym palce – i to na nią scedowała frustrację związaną z niepowodzeniem projektu, nabierając przy tym przekonania, że liberalne media zmówiły się przeciwko niej, dyskredytując w oczach opinii publicznej.

Wkrótce doszła także do wniosku, że sposób, w jaki rozprawiono się z jej gnębicielami z czasów szkolnych, wyrządził im nieadekwatną krzywdę w postaci społecznego napiętnowania, a z niej zrobił „publiczną ofiarę”, którą nie chciała być.

Turning Point USA i Charlie Kirk. „Hitler nie był nacjonalistą”

Po porażce SocialAutopsy – Kickstarter zawiesił finansowanie projektu – Owens przeszła gwałtowne przekształcenie ideologiczne, które sama później opisywała jako „przebudzenie” po latach politycznej naiwności. Jeszcze w połowie drugiej dekady XXI wieku identyfikowała się jako liberałka, była krytyczna wobec Donalda Trumpa i strukturalnego rasizmu w USA. Ta strategia nie przyniosła jej jednak sukcesu i w 2017 roku Candace zaczęła publikować w sieci treści podważające sens ruchu Black Lives Matter, przestrzegające przed „kulturą woke” i „transgenderyzmem” oraz sceptyczne wobec osiągnięć feminizmu. „Zostałam konserwatystką w ciągu jednej nocy” – stwierdziła później.

Niewiele dłużej zajęło jej wkradnięcie się w łaski zdominowanej przez białych mężczyzn amerykańskiej prawicy spod znaku MAGA i zostanie jej tokenową czarną kobietą, gotową otwarcie kwestionować dominujące narracje dotyczące rasy i płci, historii niewolnictwa i nierówności społecznych, co zapewniło jej ogromne zasięgi i pozwoliło na szybką spłatę kredytu studenckiego.

Wkrótce potem została jednym z głównych głosów organizacji Turning Point USA – konserwatywnego think tanku i ruchu młodzieżowego założonego przez Charliego Kirka, obecnie pierwszego męczennika amerykańskiej prawicy. Objęła stanowisko dyrektorki ds. komunikacji i stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy TPUSA, regularnie występując na kampusach uniwersyteckich, gdzie jej obecność często prowadziła do protestów, odwoływania spotkań lub interwencji administracji uczelni, co tylko wzmacniało jej legendę prześladowanej bojowniczki o prawdę i zdrowy rozsądek.

Zdaniem Owens współczesna lewica „handluje rasą” dla politycznych korzyści, zaś osoby czarne, które twierdzą, że są ofiarami strukturalnego rasizmu w USA, dokonują apropriacji krzywd swoich przodków. Podczas wystąpienia w Londynie w 2018 roku Candace dokonała swoistego domknięcia swojej ścieżki ideologicznej, odwołując się do Hitlera: „Gdyby chciał tylko uczynić Niemcy wielkimi i by wszystko dobrze funkcjonowało – ok, w porządku. Problem w tym, że miał marzenia wykraczające poza Niemcy. Chciał globalizacji. Chciał, żeby wszyscy byli Niemcami. Żeby wszyscy mówili po niemiecku. Żeby wszyscy wyglądali w określony sposób. Dla mnie to nie jest nacjonalizm” – perorowała.

Tłumaczyła później, że wypowiedź została wyrwana z kontekstu, jednocześnie zacieśniając swoją więź z odlatującym w coraz bardziej antysemickie narracje Kanye Westem i broniąc go przed krytyką (kiedy West zaczął wprost chwalić Hitlera, Candace przyznała, że „krzywdzi on wielu ludzi” i zadeklarowała, że odtąd ich znajomość ograniczać się będzie do sfery prywatnej).

Podczas wydarzenia w Londynie poznała prawicowego działacza i przedsiębiorcę George’a Farmera, syna konserwatywnego brytyjskiego lorda. Zrobiła na nim takie wrażenie, że oświadczył się przez telefon siedemnaście dni później, a po siedmiu miesiącach byli już małżeństwem.

Czytaj także Majmurek: Wokół Charliego Kirka rodzi się mit podobny do smoleńskiego Jakub Majmurek

Odtąd Owens z dumą mieni się „trad wife”, czyli żoną z prawicowych fantazji o powrocie do twardego patriarchatu i zapewnia, że gotuje mężowi obiady przynajmniej pięć razy w tygodniu. Zdążyła urodzić mu trójkę dzieci, a w kwietniu 2025 roku ogłosiła, że spodziewają się czwartego. Jeśli wierzyć jej opisowi na Instagramie, jest „podkasterką na pół etatu, żoną i matką na pełen” – ale mało prawdopodobne wydaje się, że prowadzenie jednego z najpopularniejszych podcastów na świecie, w którym omawia kilka swoich „śledztw dziennikarskich” jednocześnie, zajmuje jej tak niewiele czasu, że wystarczy na bycie perfekcyjną panią domu i pełnoetatową matką gromadki małych dzieci.

Złośliwi wypominają też, że Candace zarabia najpewniej znacznie więcej od swojego męża, wobec czego jej twierdzenie, że „kobiet nie uszczęśliwia kariera, tylko dom i dzieci” wypada mało wiarygodnie, co dotyczy całego fenomenu internetowych „trad wives”, które zgarniają olbrzymie zasięgi i pieniądze wmawiając kobietom, że kariera nie daje spełnienia i powinniśmy wrócić do dawnych ról płciowych, usługując mężczyznom i wspierając ich aspiracje.

Trudny związek z Benem Shapiro i The Daily Wire

Związek Candace Owens z konserwatywnym serwisem The Daily Wire to opowieść o tym, jak amerykańska prawica nauczyła się produkować celebrytów politycznych.

Owens dołączyła do zespołu w listopadzie 2020 roku, tuż po wyborach prezydenckich wygranych przez Joe Bidena. Prawicowe media szykowały się na nową fazę –  mobilizację gniewu, narrację o „skradzionych wyborach” i rozpowszechnianie innych teorii spiskowych miłych środowisku Donalda Trumpa. W marcu 2021 roku ruszył program „Candace”, w którym Owens mówiła m.in. o rasizmie jako micie, feminizmie jako opresji, ruchach emancypacyjnych jako narzędziach kontroli.

Relacja z The Daily Wire zaczęła się sypać po 7 października 2023 roku. Owens coraz częściej publikowała treści wykraczające poza oficjalną linię redakcji, w tym dotyczące izraelskich zbrodni w Gazie. Już wcześniej budowała swoją markę jako komentatorka polityki zagranicznej, sceptyczna wobec amerykańskiego zaangażowania militarnego poza granicami kraju, sprzeciwiała się też próbom skłócania chrześcijan i muzułmanów. Sprawa ludobójstwa na Palestyńczykach stała się jednak momentem, w którym jej dotychczasowy styl – prowokacyjny, lecz mieszczący się w ramach konserwatywnej debaty – zaczął wyraźnie przesuwać się w stronę narracji granicznych, także dla jej własnego środowiska.

Owens konsekwentnie odrzucała prośby o tonowanie przekazu, twierdząc, że „moralność nie kończy się tam, gdzie zaczynają się interesy sojuszników USA”. Konsekwentnie atakowała żydowskie organizacje, na czele z Anti-Defamation League, zarzucając im „cenzurowanie debaty” i „nadużywanie oskarżeń o antysemityzm”. Równolegle wchodziła w coraz ostrzejsze spory z konserwatywnymi komentatorami jednoznacznie wspierającymi Izrael, w tym z Benem Shapiro – współzałożycielem The Daily Wire, który w marcu 2024 roku zdecydował o zerwaniu współpracy.

Antysemitka 2024 roku

Zarzut antysemityzmu łatwo zbyć jako przejaw tej samej propagandy, która w jednym szeregu ustawia antyżydowskich zapaleńców zaczytanych w Protokołach Mędrców Syjonu i krytyków zbrodniczych działań Izraela, którzy nie sięgają po antysemickie klisze – dość powiedzieć, że gdy w 2024 roku organizacja Stop Antisemitism przyznała Owens tytuł „antysemitki roku”, tuż za nią na liście znalazły się takie postaci, jak Greta Thunberg czy lewicowy komentator Hasan Piker, a rok później do tego grona dołączyła Ms Rachel – nauczycielka przedszkolna prowadząca program telewizyjny dla najmłodszych, do której najostrzejszych wypowiedzi na temat sytuacji w Gazie należy ta, że „nie powinno się mordować dzieci”.

Czytaj także A mogli zabić. Europa nie zasługuje na Gretę Thunberg Patrycja Wieczorkiewicz

Umiarkowanie nie jest jednak mocną stroną Candace Owens. Stalinizm nazywa „częścią żydowskiej kabały”, Zygmunta Freuda oskarża o pedofilię będącą skutkiem studiowania żydowskiego mistycyzmu i twierdzi, że po II wojnie światowej doszło do „czystki etnicznej na Niemcach”, węsząc w tym żydowski spisek. Wszystko to miesza w gęstym sosie z trudnych do podważenia faktów, które uwiarygadniają szalone wrzutki – jak to, że Stanami Zjednoczonymi rządzą syjoniści. Candace wygodnie pomija, że większość to chrześcijanie (jest gorliwą katoliczką), którzy nie mają żydowskiego pochodzenia, a miliony jej fanów nie rozumieją z tego wszystkiego więcej ponad to, że „Żydzi rządzą światem”.

Ona sama sprytnie unika aż tak oczywistych kalek z pradawnych mitów, które doprowadziły do Holokaustu. Dodała do swojego stałego repertuaru odmieniany przez wszystkie przypadki syjonizm, dzięki czemu większość tego, co mówi o Izraelu, łatwo trafia również do wykształconych Amerykanów zwyczajnie przejętych losem Palestyńczyków czy po prostu żałujących swoich ciężko zarobionych dolarów na bomby rozrywające palestyńskie dzieci (kwestia finansowania Izraela z podatków to częsty wątek w monologach Candace).

Trzeba uczciwie przyznać, że była jedną z pierwszych osób na amerykańskiej prawicy (nie tylko prawicy zresztą), które poszły na noże z własnym środowiskiem na długo zanim krytyka Izraela stała się akceptowalna w mainstreamie. Niedawno wystąpiła u Piersa Morgana, który potrzebował na to niemal dwóch lat, przez ten czas kurczowo trzymając się obowiązującej proizraelskiej narracji. Candace oskarżyła go o konformizm, przypominając, że sama przez cały ten czas mówiła o „Holokauście Gazańczyków”, narażając się na medialną nagonkę (a do tego utratę ważnych współprac).

Poróżniła się w tej kwestii także z Charliem Kirkiem, swoim przyjacielem i współpracownikiem. Raczej nie poszło im o antysemityzm – Kirk był klasycznym przykładem chrześcijańskiego syjonisty, który jednocześnie pielęgnował obraz Żydów jako tajemnej finansjery kontrolującej świat. Mówił na przykład o „bogatych żydowskich darczyńcach”, którzy „finansują marksizm kulturowy”, twierdził, że Żydzi sponsorują różne „lewackie” pomysły na uniwersytetach i obarczał ich lwią częścią winy za „wokizm” i liberalną społeczną degrengoladę. Nie zgadzał się z Candace tylko w podejściu do Izraela, którego bronił do ostatniego tchu.

Candace na tropie zabójcy Charliego Kirka

Zabójstwo Charliego Kirka było dla Candance wstrząsem, który skierował ją na trop kolejnego żydowskiego spisku. Na początku „tylko zadawała pytania”. Żądała ujawnienia dowodów na temat śledztwa, poddając w wątpliwość sprawstwo aresztowanego Tylera Robinsona. W takich sytuacjach amerykańscy miłośnicy teorii spiskowych odpalają protokół „false flag” – każda medialna zbrodnia jawi im się jako tajna operacja służb, która ma odwrócić uwagę od czegoś ważniejszego. Jak to się łączy z Izraelem?

Candace uważa, że za zabójstwem Kirka stoi Mosad albo aktorzy izraelskiego lobby w USA. Doszło do niego, kiedy cała amerykańska opinia publiczna jak na szpilkach czekała na ujawnienie akt Epsteina – prawdopodobnie agenta obcego wywiadu, a sam Kirk dzielił się podejrzeniami, że niesławny pedofil pracował dla Mosadu. Przyznam, że osobiście nie wątpię, że gdyby sprawa dotyczyła żywotnego interesu Izraela, jego służby nie zawahałaby się przed rozlaniem krwi na amerykańskiej ziemi. Ale dlaczego Mosad miałby pozbywać się jednego ze swoich najwierniejszych amerykańskich żołnierzy, którego widzowie w dużej mierze przepłynęli do rzeczywiście antyizraelskiej Owens? Candace ma odpowiedź.

Od dawna nie podobało jej się to, co Charlie mówił o Gazie i Izraelu, jego własna widownia patrzyła na to z coraz większym niesmakiem. Zabójstwo pozwoliło na stworzenie alternatywnej, podnoszącej na duchu narracji, której rytm wyznaczyła Owens – przekonuje ona, że Kirk był o krok od wypowiedzenia Izraelowi posłuszeństwa, pokazując prywatne wiadomości, w których wyrażał frustrację z powodu „żydowskich darczyńców”, którzy „wpisują się we wszystkie stereotypy”, narzekając, że próbują na niego wpłynąć, szantażując pieniędzmi. Rzucił nawet, że „to może zmusić go do porzucenia sprawy izraelskiej”.

Ta chwila zwątpienia jaskrawie różni się od tego, co Kirk mówił na ten temat przez wszystkie lata swojej publicznej działalności. Zginął dwa tygodnie przed umówioną debatą ze wspomnianym Hasanem Pikerem, w której miał bronić dobrego imienia Izraela przed propalestyńskim komentatorem.

Problem z tą teorią leży więc w samym motywie. Na amerykańskiej scenie jest masa popularnych postaci, które ostro krytykują Izrael i promują rozwiązania rażąco sprzeczne z jego interesami – jak choćby Candace Owens czy Nick Fuentes, którzy także mają ogromną władzę nad konserwatywną częścią opinii publicznej.

Faktem jest, że zdarzyło mu się zadawać pytania dla Izraela niewygodne, jak wtedy, kiedy komentował atak Hamasu z 7 października. Jak to możliwe, że terroryści przez parę godzin bujali się po mieście, masakrując cywili w kraju, który jest nowoczesną fortecą i w którym wojskiem jest całe społeczeństwo? Czy żołnierze dostali rozkaz wycofania się? „Nie kupuję tego” – mówił Kirk, zdając się insynuować, że Izrael umyślnie pozwolił na spektakularny rozlew krwi, by mieć pretekst do jeszcze bardziej spektakularnego odwetu.

Ale Charlie Kirk kochał Izrael, co podkreślał na każdym kroku. Jako tuba propagandowa Trumpa bronił wszystkich jego decyzji i choć wcześniej był tak zdeterminowany, by ujawnić akta Epsteina, gdy tylko prezydent powiedział „zostawcie to”, podkaster wykonał polecenie, mówiąc swoim słuchaczom, że „zaufa ekipie rządzącej” i zostawi temat. Wątpliwe, by zamierzał sprzeciwić się Trumpowi akurat w sprawie Izraela – w każdym razie niewiele na to wskazywało.

Niektóre z pytań, które zadaje Candace Owens, wydają się zasadne – to, jak amerykańskie służby i media obeszły się z zabójstwem Charliego Kirka, jest przykładem co najmniej fatalnej kampanii pijarowej. Jej najsłabszym ogniwem jest Erika Kirk, której radosne tournée po mediach, przerywane najmniej autentycznym płaczem, jaki widziała telewizja, wyuczonym podczas finansowanych przez Trumpa konkursów miss – dla weteranów tropienia spisków jest dowodem na istnienie przebranych w humanoidalne kostiumy reptilian.

Czytaj także Dobrych rzeczy nie będzie, ale można puścić to wszystko z dymem George Monbiot

Trzeba też przyznać, że kondolencje złożone przez Benjamina Netanjahu na platformie X tuż po zabójstwie, zanim wiadomość pojawiła się w jakichkolwiek dużych mediach – w tym samym momencie, w którym zrobił to Donald Trump – były proszeniem się o kłopoty. Premier zapewniał, że Charlie Kirk był lojalnym przyjacielem Izraela, a kiedy w sieci zaczęły krążyć podsycane przez Candance Owens plotki o izraelskim spisku, dwukrotnie zaprzeczył, by jego kraj miał cokolwiek wspólnego z tą tragedią – to, że w ogóle odniósł się do tych rewelacji, przez wielu zostało uznane za dowód, że Candace ma rację, a Charlie Kirk zginął, bo zamierzał zerwać się z izraelskiej smyczy.

Candace godzinami mówi o tym, jak „odkryła”, że członkowie francuskiej Legii Cudzoziemskiej byli w USA (trenowali z amerykańskim wojskiem na kilka tygodni przed zabójstwem), co miałoby w jakiś sposób łączyć się z zabójstwem Kirka. Rzekomy „informator z francuskiego rządu” (Owens regularnie przypomina, że wszędzie ma wtyki, z amerykańskim wywiadem i Białym Domem włącznie) miał ujawnić, że prezydent Emmanuel Macron i jego żona chcą jej śmierci, a mała jednostka GIGN miała być częścią planu (związanego również z obecnością w Stanach jakiegoś izraelskiego agenta).

Po rozstaniu z The Daily Wire jej przekaz stał się jeszcze bardziej radykalny. Owens zaczęła przedstawiać wojnę w Gazie jako część szerszego systemu globalnej przemocy i manipulacji, łącząc ją z tematami pandemii, Ukrainy i „nowego porządku świata”. Konflikt bliskowschodni stał się elementem narracji o Zachodzie jako cywilizacji moralnie upadłej, rządzonej przez oderwane od rzeczywistości elity (te same, które forsują transgenderyzm, feminizm i inne zmory współczesnego świata).

Candace na tropie penisa Brigitte Macron

Dlaczego francuska para prezydencka miałaby chcieć śmierci amerykańskiej podkasterki? Candace jest autorką serii paradokumentalnej Becoming Brigitte, w której „ujawnia”, że żona Emmanuela Macrona to w rzeczywistości osoba transpłciowa – w oczach Candace transwestyta i pedofil – która rządzi krajem przy pomocy swojego młodego męża. Pokazuje, jak Macronowie zaplanowali i przeprowadzili kampanię sprzedającą ich małżeństwo jako zakazane, ale jednak niezwykle romantyczne i w gruncie rzeczy niewinne. Nie wszyscy kupili ten obrazek – mowa o romansie nauczycielki z niepełnoletnim uczniem, młodszym o trzy dekady.

Ale Candace i jej widownię bardziej zajmuje kwestia tego, co Brigitte ma w majtkach, co poskutkowało najgłośniejszym transvestigation w historii. Analizuje jej dłonie, szukając oznak męskości, nabija się z peruki i żąda, by pierwsza dama Francji opublikowała zdjęcia z dzieciństwa czy inne dowody na to, że urodziła się kobietą. To, że ta nie chce zaprosić Owens to Pałacu Elizejskiego i wytłumaczyć się przed nią i całym światem z tego, czy ma bądź miała penisa, Candace i jej widownia uznają za niezbity dowód na to, że odpowiedź jest twierdząca.

Owens zaczęła poruszać temat żony prezydenta Francji w 2023 roku, początkowo półżartobliwie, w kontekście krążącej od lat w internecie teorii spiskowej, według której Brigitte Macron urodziła się jako Jean-Michel Trogneux. Tak nazywa się jej brat – według tej teorii przyszła pani prezydentowa ukradła jego tożsamość. Candace nie zraża fakt, że Jean-Michel żyje i ma się dobrze, a nawet uczestniczył w inauguracjach prezydenckich Emmanuela Macrona.

Wypowiedzi Owens na temat Brigitte Macron początkowo nie miały formy jednorazowego oskarżenia, lecz serii sugestii, pytań retorycznych i aluzji, które unikały jednoznacznego stwierdzenia, ale w praktyce wzmacniały spiskowy przekaz. Podkasterka wielokrotnie podkreślała, że „tylko zadaje pytania” i że media „panikują, bo boją się prawdy”. Ten schemat był jej dobrze znany i wcześniej stosowany w innych sprawach: polegał na przeniesieniu odpowiedzialności za interpretację na odbiorcę, przy jednoczesnym podsycaniu podejrzeń.

Z czasem narracja stawała się coraz bardziej agresywna. Owens zaczęła sugerować, że sprawa Brigitte Macron jest przykładem „globalnej zmowy elit politycznych, medialnych i akademickich”, które narzucają społeczeństwom akceptację kłamstw dotyczących płci i tożsamości. W jej opowieści Francja przestała być konkretnym państwem, a Brigitte Macron – konkretną osobą. Stały się symbolem Zachodu, który – zdaniem Owens – odciął się od biologii i zdrowego rozsądku.

Internet zalewały najbardziej niekorzystne zdjęcia Brigitte, mające ukazać ją jako starego mężczyznę, nieudolnie maskującego kolejnymi operacjami ewidentnie „męski” wygląd, a nawet dopatrujące się podejrzanego zgłębienia w kroczu (to samo spotkało m.in. Michelle Obamę – Candace powtarza, że Barack Obama niechybnie jest gejem, podobnie jak Justin Trudeau, Wołodymyr Zełenski i wielu innych uznawanych za liberalnych przywódców).

Wypowiedzi Owens na temat Brigitte Macron były tłumaczone na francuski, szeroko komentowane w tamtejszych mediach i zaczęły realnie wpływać na wizerunek pierwszej damy. Candace uczyniła z tego tematu jeden z filarów swojej nowej tożsamości medialnej po rozstaniu z The Daily Wire, kiedy przestała podlegać jakiejkolwiek redakcyjnej kontroli.

Czytaj także Akceleracjonizm: Szybciej, zanim masy ogarną, że prowadzimy je ku technofeudalnej dystopii Patrycja Wieczorkiewicz

Kulminacją był pozew o zniesławienie wniesiony przez Emmanuela i Brigitte Macron w Stanach Zjednoczonych w lipcu 2025 roku. Przywódcy państw rzadko decydują się na spory prawne z influencerami, obawiając się efektu Streisand – ale w tym przypadku uznano, że skala i uporczywość forsowanej przez Owens narracji przekroczyły granice wolności słowa. Pozew dotyczy nie tylko fałszywych twierdzeń, lecz także ich konsekwencji: naruszenia dóbr osobistych, reputacji i bezpieczeństwa.

Owens zareagowała przewidywalnie. Przedstawiła pozew jako dowód na to, że ma rację, a Macronowie próbują ją uciszyć. Stała się zarazem ofiarą (choć bardzo nie lubi tego słowa) autorytarnej Europy i jednocześnie bohaterką walczącą o prawo do zadawania niewygodnych pytań. Sprawa sądowa została natychmiast włączona do jej contentu – jako kolejny dowód na istnienie systemu, który rzekomo boi się jej wpływu. Dla podkręcenia dramatyzmu Owens już parokrotnie zapewniła swoich widzów, że nie planuje samobójstwa i sugerowała, że jeśli coś jej się stanie, będzie to sprawka Francji (ewentualnie Izraela).

„Jaka jest różnica między teorią spiskową a faktem? Zwykle – kilka miesięcy”

Jakiś czas temu Candace zadeklarowała dumnie, że „skoro znalazła penisa Brigitte Macron, znajdzie zabójcę Charliego Kirka”. Wielu konserwatywnych komentatorów, dotąd skłonnych bronić jej jako „kontrowersyjnej, ale odważnej i potrzebnej”, zaczęło nabierać dystansu i publicznie odcinać się od wypowiedzi Owens – jej najwierniejszym sojusznikiem pozostaje putinolubny promotor spiskowej teorii dziejów, Tucker Carlson.

Zabójstwo Kirka wyznaczyło kolejny etap radykalizacji – Owens odpływała coraz dalej w stronę narracji, w której każda reakcja systemu jest dowodem jego winy, a z jednej króliczej nory wpadamy w kolejną.

Owens nie jest anomalią na amerykańskiej prawicy, tylko jej produktem – wytworem systemu medialnego, który nagradza radykalizm, emocjonalną eskalację i narracyjną paranoję, a karze umiarkowanie, wątpliwość i intelektualną uczciwość. Jej kariera to studium tego, jak późny kapitalizm splata się z polityką tożsamości, algorytmami i rynkiem uwagi, produkując figury, które żyją z permanentnego kryzysu – i same ten kryzys podsycają. Candace Owens nie „odkrywa prawdy”, lecz sprzedaje poczucie wtajemniczenia: obietnicę, że świat da się zrozumieć jako prostą opowieść o złych elitach, spiskach i bohaterskiej jednostce, która „odważyła się zadawać pytania”.

Szczególnie uderzające jest to, jak skutecznie Owens przechwytuje język realnych krzywd i przekuwa go w broń przeciwko najsłabszym. Krytyka imperializmu USA, zbrodni Izraela czy cynizmu liberalnych elit – w ogromnej mierze zasadna – zostają u niej wessane przez antysemicką imaginację, transfobiczną obsesję i mizoginiczny resentyment. Tam, gdzie mogłaby pojawić się analiza struktur władzy i kapitału, pojawiają się penis Brigitte Macron, egipskie samoloty śledzące Erikę Kirk czy kabalistyczni Żydzi sterujący światem. To nie jest alternatywa dla liberalnego mainstreamu, lecz jego karykatura: bunt pozorny, który ostatecznie wzmacnia to, co deklaratywnie zwalcza.

To nie jest historia o jednej podkasterce z obsesją na punkcie spisków, lecz o całym ekosystemie, który produkuje takie postaci i pozwala im rosnąć. Świecie, w którym realne cierpienie – Palestyńczyków, ofiar przemocy seksualnej, osób dyskryminowanych – staje się paliwem dla medialnych przedsiębiorców handlujących cynizmem. Candace Owens nie znalazła ani penisa Brigitte Macron, ani zabójcy Charliego Kirka. Znalazła za to sposób, by monetyzować chaos, strach i gniew. Każda nowa teoria musi być bardziej radykalna od poprzedniej, bo tylko wtedy algorytm i publiczność pozostają nasycone.

Brak przekonujących i wiarygodnych narracji tłumaczących świat ludziom, którzy czują się oszukani przez system, pozbawieni sprawczości i pogardzani przez liberalny establishment, pozostawia próżnię, którą wypełnia nieufność. Tam, gdzie nie ma języka klasowego, solidarnościowego i materialistycznego, pojawia się język spisku. Tam, gdzie nie ma poczucia bezpieczeństwa, jest paranoja. Owens oferuje emocjonalną ulgę – wroga, winnego, spójną opowieść – i to wystarcza, by miliony słuchały jej godzinami.

Wśród wielu powodów, dla których Stany Zjednoczone są tak podatnym gruntem dla najbardziej szalonych teorii spiskowych – nie mniej ważnym niż niepewność wynikająca z nierówności i niemożności polegania na publicznych instytucjach – jest długa lista tych, które po latach okazały się mieć więcej związku z rzeczywistością, niż pierwotnie chciały powiedzieć służby, politycy i powiązane z nimi media.

Czytaj także Lewica potrzebuje postaci w stylu Charliego Kirka Slavoj Žižek

„Jaka jest różnica między teorią spiskową a faktem? Zwykle – kilka miesięcy” – mawiał Charlie Kirk, a jego zwolennicy regularnie przywołują ten cytat, wierząc, że doceniłby starania swojej przyjaciółki, zaś postawą żony byłby rozczarowany (pojawiają się nawet sugestie, że Erika świadomie kryje winnych śmierci swojego męża lub wręcz uczestniczyła w spisku, by przejąć schedę po nim i kontynuować wspieranie Izraela).

Owens nie szuka już nawet wiarygodności. Nie musi. Wystarczy jej charyzma i konsekwencja narracyjna. To konstrukcja doskonała, bo niefalsyfikowalna. I właśnie dlatego tak atrakcyjna w epoce powszechnego rozczarowania instytucjami i antyoświeceniowego zwrotu w świecie zachodnim. Nie jest zagrożeniem mimo swojej groteskowości, ale właśnie dzięki niej. To idealny mechanizm neutralizacji buntu: energia sprzeciwu nie znika, lecz zostaje skierowana w ślepe zaułki, gdzie nie zagraża status quo.

Zamiast krytyki systemu dostajemy serial spiskowy, w którym każdy odcinek musi przebić poprzedni. Owens nie podważa istniejącego porządku, lecz go stabilizuje, przechwytując gniew tych, którzy mają do niego wszelkie powody i rozładowując go w bezpiecznej dla systemu przestrzeni. Jej słuchacze nie wychodzą na ulice ani nie budują ruchów – oni wyczekują kolejnych rewelacji, dających im poczucie wtajemniczenia w działanie systemu, który na każdym kroku pokazuje, że nimi gardzi.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie