Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Z „pustej skorupy” w „sympatycznego faszystę” – kim jest Jordan Bardella?

Według sondaży faworytem zaplanowanych na 2027 rok wyborów prezydenckich we Francji jest Jordan Bardella, młody polityk Zjednoczenia Narodowego. Próbuje on przeciągnąć na swoją stronę tradycyjnych konserwatystów, a sprzyja temu magnat medialny Vincent Bolloré.

ObserwujObserwujesz

Niedawne badanie opinii publicznej wydało jasny werdykt: Jordan Bardella jest na autostradzie do Pałacu Elizejskiego. Gdyby wybory odbyły się dziś, lider nacjonalistów nie tylko pozostawiłby rywali daleko w tyle podczas pierwszej tury, ale też wygrałby z każdym w drugiej. Wiele więc wskazuje na to, że może przebić szklany sufit, od którego dwukrotnie odbiła się jego mentorka Marine Le Pen. Skąd wziął się aktualny faworyt wyborów prezydenckich?

Delfin w partii Le Pen

Urodzony w podparyskim departamencie Saint-Denis (tradycyjnym bastionie lewicy) Jordan Bardella lubi podkreślać, że pochodzi z biednego blokowiska na niesławnych przedmieściach i z własnego doświadczenia wie, jakie problemy wywołuje imigracja. Miał szesnaście lat, gdy dołączył do Frontu Narodowego i szybko dał się poznać jako bardzo aktywny działacz – wkrótce zaczął piąć się po szczeblach kariery partyjnej, zostając najmłodszym sekretarzem departamentalnym w historii FN i kandydując jako jedynka na liście w różnych wyborach lokalnych i regionalnych.

Czytaj także Nieśmiertelny Macron, śmiertelna Francja. Kryzys polityczny nad Sekwaną Olga Byrska

W 2017 roku dołączył do sztabu wyborczego Marine Le Pen, a już dwa lata później wyznaczono go na lidera listy nacjonalistów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W ten sposób został eurodeputowanym w wieku zaledwie 23 lat, a do tego doszła funkcja wiceprzewodniczącego Zjednoczenia Narodowego (RN) – w międzyczasie taką nazwę przyjął dawny Front Narodowy w ramach procesu dedemonizacji, który z sukcesem przeprowadzała Marine Le Pen. Przywódczyni nacjonalistów uznała również, że numerem dwa w ruchu nacjonalistycznym zostanie właśnie Jordan Bardella.

Jego związek z familią Le Penów przez kilka lat miał charakter nie tylko polityczny, ale i personalny – Bardella był partnerem siostrzenicy Marine. Jednak dla kariery politycznej większe znaczenie miało to, że doskonale nadawał się na symbol nowego RN, odcinającego się od wstydliwych korzeni. W miejsce Jeana-Marie Le Pena, kumpla nazistów, pamiętającego wojnę w Algierii agresywnego awanturnika o sporej charyzmie i niewyparzonym języku, wyborcy otrzymali ułożonego młodzieńca bez tylu trupów w szafie. To on, już jako przewodniczący RN, w 2022 roku zastąpiwszy w tej roli skupioną na walce o Pałac Elizejski Marine, poprowadził partię ku sukcesom wyborczym.

Kandydat jak z obrazka (i za pieniądze UE)

Najświeższe wyniki wyborcze Zjednoczenia Narodowego to ok. jednej trzeciej głosów otrzymanych w 2024 roku w wyborach europejskich i niedługo później parlamentarnych. Z popularnością partii koresponduje sympatia Francuzów dla jej lidera – według wspomnianych na wstępie sondaży Bardella cieszy się największym poparciem ze wszystkich osobistości politycznych, wyprzedzając między innymi swoją mentorkę.

Niektórym taka popularność Bardelli wyda się zaskakująca. Mowa o trzydziestolatku, który nie ukończył studiów i nie przepracował dnia poza polityką. Nawiasem mówiąc, lewicowcowi takiego CV pewnie by nie wybaczono. Bardelli się upiekło, w dużej mierze za sprawą przemyślanej autokreacji. Gdy zarzuca mu się brak doświadczenia, zręcznie odbija piłeczkę i prosi o wybaczenie, że nie grzał stołka w parlamencie przez trzydzieści lat. Zamiast tego lider RN oferuje młodzieńczy entuzjazm, energicznie i zarazem uprzejmie agitując na rzecz nacjonalistycznych propozycji dla Francji. Nie zawsze przychodziło mu to jednak z taką łatwością.

Czytaj także Bunt Mikołajów. Francuska skrajna prawica zyskuje nowego sojusznika Artur Troost

O treningu, jaki przeszedł Bardella, aby dotrzeć do tego punktu, opowiadał m.in. jego dawny coach Pascal Humeau, który na antenie France 2 wyjaśniał, że miał za zadanie przekształcić „pustą skorupę” w kogoś, o kim będzie się mówić: „sympatyczny jak na faszystę”. Jak na ironię losu, szkolenia Bardelli z publicznego wypowiadania się opłacił w dużej mierze Parlament Europejski. Tylko w latach 2019-2021 przeznaczono 133 tysiące euro z funduszy unijnych na poprawienie sprawności medialnej polityków RN. Teraz eurosceptyczna partia pod przewodnictwem duetu Le Pen-Bardella szykuje się do objęcia władzy w drugiej gospodarce UE.

„Gdzie znajduje całą tę energię?”

Mimo starannego przygotowania do występów publicznych oraz bardzo sprawnego działu PR dbającego o jego wizerunek, słabością Bardelli pozostają sytuacje, gdy trzeba wypowiadać się bez ustalonego scenariusza i w niekoniecznie przyjaznym środowisku. Pokazały to już debaty przed wyborami parlamentarnymi w 2024 roku, gdy kandydat na premiera z ramienia RN co prawda uniknął kompromitacji, ale też nie wypadł ponadprzeciętnie dobrze.

W ostatnim czasie głośno było o niezbyt udanym występie Bardelli w programie Quelle époque, gdzie lider nacjonalistów miał dzielić się pytaniami, które najchętniej zadałby politykom wymienianym przez prowadzącą. Okazało się, że Nicolasa Sarkozy’ego zapytałby, „gdzie znajduje całą tę energię”. Chwilę później dokładnie to samo powtórzył w przypadku Donalda Trumpa, co wzbudziło już sporą wesołość w studiu. Sarkastycznie wytknięto brak wyobraźni, a jedna z uczestniczek programu westchnęła: „boże, jakie lizusostwo”. Gdy chwilę później na ekranie pojawił się Władimir Putin, ktoś zadał za Bardellę pytanie: „gdzie znajduje całą tę energię?” – polityk RN mógł tylko wysłuchiwać śmiechów ze skwaszoną miną.

Wpisy w mediach społecznościowych szybko pokazały jednak, że nawet taką wpadkę nacjonaliści potrafią obrócić na swoją korzyść. Zaczęto twierdzić, że prezenterka i reszta gości pokazali, z jaką pogardą salon odnosi się do Bardelli, a co za tym idzie – także do jego wyborców. Zamiast niezręczności lidera nacjonalistów mieliśmy więc do czynienia z kolejnym starciem na linii elity kontra „lud”. Oczywiście takie twierdzenia są absurdalne, jeśli popatrzeć, kogo faktycznie reprezentuje współcześnie Zjednoczenie Narodowe i w jakim kierunku zmierza.

Czytaj także Sprzeciw wobec rolnej deregulacji połączył ekologów, lewicę i kucharzy Artur Troost

Lider zjednoczonej prawicy?

O ile przez lata siłą nacjonalistów było granie na populistycznym i socjalnym przekazie, o tyle Bardella kojarzy się raczej z wyciąganiem ręki do konserwatywnych elit i dyskretnym porzucaniu postulatów, które mogłyby przeszkodzić w tych zalotach. Ideą budzącą coraz większe zainteresowanie jest bowiem „sojusz prawic”, czyli koalicja nacjonalistów z Republikanami. Postgaulliści od kilku lat lawirują w kierunku przymierza z RN i chociaż przy okazji ostatnich wyborów parlamentarnych próba zawiązania takiego porozumienia skończyła się wyrzuceniem z partii jej lidera Érica Ciottiego, to jego następca, Bruno Retailleau, ideowo nie jest daleki od radykalnej prawicy. Na dodatek całemu procesowi patronuje imperium medialne konserwatywnego miliardera Vincenta Bolloré, oswajając Francuzów z taką wizją.

Tutaj ponownie Bardella jako twarz RN okazuje się przydatny – tradycyjna prawica odżegnywała się od Le Pen seniora, a u Marine raziła bogatych konserwatystów jej populistyczna retoryka. Na młodego przewodniczącego Zjednoczenia Narodowego prawdopodobnie prędzej zagłosują zarówno ci mający awersję na nazwisko Le Pen, jak i osoby dotychczas uważające program gospodarczy nacjonalistów za niezgodny z ich interesem.

Bardelli przeszkodzić mogą dwie rzeczy – pierwsza to wyrok sądowy, który z powrotem przyznałby Marine Le Pen prawo do ubiegania się o prezydenturę. Gdyby nie odebranie jej tej możliwości, Jordan Bardella musiałby grzecznie czekać na swoją kolej. Tymczasem zajęcie pozycji kandydata RN w miejsce Marine znacznie wzmocniło pozycję młodego polityka i nie jest wykluczone, że korzystny dla Le Pen wynik wywołałby kryzys wewnętrzny w jej partii. Bardella może wszystko zawdzięczać swojej mentorce, ale jest obecnie od niej popularniejszy, co według przecieków prasowych już teraz prowadzi do napięć wewnętrznych.  Czy w razie czego mający spore szanse na prezydenturę Bardella usunie się grzecznie w cień?

Kolejną wątpliwością jest to, czy w przypadku zostania faktycznym kandydatem RN młody eurodeputowany zniesie trudy kampanii, gdy znajdzie się na świeczniku i większość rywali obierze go jako główny cel swoich ataków. W takich okolicznościach bycie sympatycznym może nie wystarczyć, a okazji do popełnienia wpadki nie zabraknie. Kluczowe dla wyniku wyborów będzie jednak to, kto stanie w szranki z Bardellą, co na ten moment jest trudne do przewidzenia.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie