Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Czy Nawrocki będzie wstydził się radosnych zdjęć z Trumpem?

Nawrocki z nieskrywaną przyjemnością pozował do zdjęć z Donaldem Trumpem, tymczasem wszystko wskazuje na to, że na powszechne zrozumienie, iż obecny prezydent USA bynajmniej nie jest żadnym przyjacielem Polski, nie będziemy musieli długo czekać.

ObserwujObserwujesz
Kontekst

🔎 Prawica ponownie testuje narrację polexitu, wykorzystując przemówienie Karola Nawrockiego w Pradze. Prezydent mówił tam, że „to nie jest Unia naszych marzeń”.

🤝 Orbán i Trump stali się realnymi patronami antyunijnej strategii. Budapeszt bez skrupułów wciąga polską prawicę w swoje rozgrywki, a rola USA pod Trumpem coraz wyraźniej opiera się na cynicznej, biznesowej współpracy z Rosją.

📈 Polski rząd reaguje defensywnie, wzmacniając antyunijne narracje zamiast im przeciwdziałać – od wypowiedzi Tuska po głosowania w PE – co osłabia pozycję proeuropejską i ułatwia dalszy wzrost polexitowej frakcji.

Co jakiś czas polscy politycy z różnych frakcji proputinowskiego spektrum wrzucają do debaty publicznej kwestię wyjścia Polski z Unii Europejskiej, by wybadać zmiany społecznego sentymentu. Czy nadszedł już moment na forsowanie narracji twardego polexitu, czy wciąż trzeba stosować metodę kropli drążącej euroentuzjastyczną skałę i wrócić z kolejnym balonem testowym za kilka miesięcy? – zastanawiają się potężne umysły prawicy.

Tydzień temu takim sygnałem, wzmocnionym dodatkowo rosnącą popularnością Brauna i kompromitacją prokuratury, która tuż po wyborach posłała Jaszczura i Ludwiczka za kraty tylko po to, by po kilku miesiącach umożliwić im wyjście i spijanie męczeńskiej śmietanki, było przemówienie Karola Nawrockiego w Pradze. Prezydent mówił, że „to nie jest Unia naszych marzeń” – wygląda jednak na to, że jedynym pomysłem na realizację marzeń Nawrockiego i kolegów przez UE byłaby likwidacja stanowiska zajmowanego niegdyś przez Donalda Tuska.

Dwa bratanki patrzą na UE

Jak zauważył Wojciech Przybylski z Visegrad Insight w rozmowie z Karoliną Lewicką, przemówienie Nawrockiego bliźniaczo przypominało „przygotowany na zamówienie i za pieniądze Viktora Orbana” i pisany przez ekspertów Ordo Iuris raport Wielki reset. Co nie jest wielkim szokiem – związki polskich nacjonalistów, węgierskich podnóżków Putina i amerykańskich ekstremistów z zaplecza Trumpa są już dokładnie opisane, a o regularnych konsultacjach między tymi podmiotami pisałem już w marcu.

Czytaj także Ale żeście ekipę zmontowali! Brauniści blisko dwucyfrowego wyniku Piotr Wójcik

Gorzej (dla Nawrockiego), że Orban niespecjalnie dba o subtelności, jeśli chodzi o pakowanie swoich polskich bratanków na miny w polityce wewnętrznej. Sam po raz pierwszy od bardzo dawna jest zagrożony wyborczą porażką w przyszłym roku, w sondażach został wyprzedzony przez Petera Magyara i jego Partię Szacunku i Wolności, nic więc dziwnego, że składa hołdy prezydentowi Rosji, który dysponuje wypróbowaną cyberarmią, potrafiącą wpływać na wyniki wyborów na całym świecie.

Czołobitna, piątkowa wizyta Orbana w Moskwie zmusiła więc Nawrockiego do zmiany planów dotyczących wizyty na Węgrzech i rezygnacji ze spotkania z premierem. Szef biura polityki międzynarodowej prezydenta przy okazji zmian w kalendarzu zdecydował się wypomnieć premierowi Tuskowi zdjęcie z Putinem sprzed 15 lat, i tu już sytuacja wygląda na nieco mniej przemyślaną.

Czy będziemy wypominać prawicy zdjęcia z Trumpem?

Powstaje bowiem pytanie, czy Przydacze tego świata i cała polska prawica na czele z prezydentem, nerwowo próbująca przypodobać się tym czy innym zagranicznym patronom, nie obawia się, że regularne wypominanie Tuskowi oficjalnych spotkań z ówczesnym rosyjskim premierem odbije im się czkawką. Sam Nawrocki wielokrotnie i z nieskrywaną przyjemnością pozował do zdjęć z Donaldem Trumpem, tymczasem wszystko wskazuje na to, że na powszechne zrozumienie, iż obecny prezydent USA bynajmniej nie jest żadnym przyjacielem Polski, nie będziemy musieli czekać aż 15 lat.

Czytaj także Dywersja w naszych głowach. Rosja testuje, a Polska daje się wkręcić Łukasz Łachecki

Tylko w ostatnich dniach amerykańskie media ujawniły, na czym opiera się aktualny sojusz amerykańsko-rosyjski. Jak pisze „Wall Street Journal”, amerykański biznes liczy na wyprzedzenie Europy w czerpaniu biznesowych korzyści z odzyskanej dla cywilizowanego świata Rosji i przepompowywaniu ich wprost do swoich prywatnych kieszeni. Podpisanie przez rosyjskich zbrodniarzy traktatu pokojowego z Ukrainą, niezależnie od jego kształtu i postanowień, ma być oczywistym punktem wyjścia dla tych żniw.

Nie odbiega to daleko od innych dokonań politycznych skompromitowanego i skorumpowanego prezydenta USA, dla którego zajmowana pozycja jest szansą do pomnażania indywidualnego bogactwa – w czym nie różni się aż tak bardzo od Putina, dodatkowo stymulowanego własnymi paranojami i ambicjami imperialnymi na duginowskim zakwasie. Działania Trumpa opisał w weekend „The Guardian”, przywołując m.in. wzniesienie Trump Tower w Belgradzie (w miejscu zbombardowanej decyzją Billa Clintona byłej siedziby jugosławiańskiej armii), budowę luksusowego pola golfowego w Wietnamie czy szczególnie intratny dla biznesowego imperium Trumpa obszar kryptowalutowy.

Póki co muzealno-pijarowej prawicy z kancelarii prezydenta Nawrockiego niespecjalnie zdają się przeszkadzać takie drobnostki, jak przemodelowanie amerykańskiego systemu politycznego na wzór rodzinnych petromonarchii z Bliskiego Wschodu. Nawrocki zaś długo zastanawiał się, czy podpisać, czy zawetować ustawę o utworzeniu rynku kryptowalut, lawirując między naciskami branży, potrzebami amerykańskich partnerów i wyborcami Mentzena, który chciałby zarobić przynajmniej skromniutki ułamek z setek milionów dolarów, jakie kryptowaluty przyniosły w ostatnich miesiącach Donaldowi Trumpowi.

Wczoraj prezydent ostatecznie ustawę zawetował, argumentując decyzję nadregulacją ustawy i zabijaniem konkurencyjności polskich firm. Z punktu widzenia Donalda Trumpa i podzielających jego wizję świata polityków prawicy dalsze losy rynku kryptowalutowego w Polsce będą jedną z najciekawszych polityczno-prawnych batalii najbliższych miesięcy. Opisaną przez Politico zmianę paradygmatu w stosunku prezydenta USA do wirtualnej waluty w trakcie jego drugiej kadencji sygnalizowało już wcześniej m.in. uniewinnienie dla założyciela giełdy Binance czy strategiczna, obejmująca tworzenie kolonii karnych i wzmacnianie bitcoina współpraca z prezydentem Salwadoru.

Unia Europejska polskich marzeń

Jędrzej Bielecki w podcaście Rzecz w tym, komentując „przerażające” wystąpienie Nawrockiego w Pradze, zwrócił uwagę, że – wbrew halucynacjom wielkiej białej Polski pod flagą orbanowsko-trumpowską – Niemcy czy Francja nie spieszą się do pociągania za unijne sznurki z perspektywy hegemona. Mają wystarczająco dużo zmartwień we własnych krajach, pogrążonych w politycznych kryzysach. Publicysta „Rzeczpospolitej” wskazał też na dziwaczną, choć znajdującą coraz większy poklask wizję UE marzeń Nawrockiego, w której sprawująca „techniczne” funkcje Unia daje pieniądze i nie wtrąca się w takie wybory „światopoglądowe”, jak obowiązywanie przepisów prawa czy funkcjonowanie demokracji.

Czytaj także Nawrocki niestety radzi sobie lepiej niż dobrze Galopujący Major

Jako wodę na ten technokratyczny młyn prawica postanowiła wykorzystać ubiegłotygodniowy wyrok TSUE, nakazujący członkom wspólnoty uznawanie małżeństw osób tej samej płci zawartych w innych krajach członkowskich. Premier Tusk w charakterystyczny dla siebie sposób zaczął już zapewniać o polskich prawach do samostanowienia w tym zakresie i grzmieć, że „nikt nam nie będzie niczego narzucał”, tak jakby decyzja TSUE była co najmniej brutalną próbą ingerencji w lokalne prawo.

Pewną bezradność ekipy Tuska wobec tego typu prawicowych wrzutek w kontekście głosowań w Parlamencie Europejskim opisała kilka dni temu na łamach Oko.Press Paulina Pacuła, pokazując, jak politycy KO i PSL głosują ramię w ramię ze skrajną prawicą w sprawach dotyczących „gender” czy Zielonego Ładu i robią kolejne ukłony w kierunku przedsiębiorców. W ten sposób Tusk żyruje strategię brauniarzy, prezydenta i PiS, z jednej strony m.in prezentując przebudowę Dworca Zachodniego jako sukces, którego nie dałoby się osiągnąć, gdyby nie miliardy z UE, z drugiej dolewając oliwy do ognia oskarżeń o „ingerencję” wspólnoty w „polskie sprawy”.

Tusk wie przy tym, że – w przeciwieństwie do twardego elektoratu prawicowego – wyborcy koalicji rządowej w niemal stu procentach uznają polską obecność w Unii za zdecydowanie pozytywną. Jednak jak wynika z najnowszego sondażu Ibris dla „Rzeczpospolitej”, sympatycy opozycji (PiS, Konfederacja, KKP, Razem) aż w 1/3 uważają, że dołączenie do UE zaszkodziło polskiej gospodarce. Takie „zaskakujące” rezultaty przynosi antyeuropejskie gadanie o genderyzującej dzieci UE i kładzenie uszu po sobie w przypadku każdej światopoglądowej innowacji, takiej jak uznanie prawa do związku dwojga dorosłych ludzi czy działający wymiar sprawiedliwości. Z pewnością nie jest to sposobem na budowanie opozycji dla rosnącej frakcji polexitowej.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie