Film, Weekend

Unboxing [o filmie „Bezcenny pakunek”]

Wszystko w tej opowieści jest uładzone do granic możliwości; Hazanavicius gładko prześlizguje się po druzgocących realiach wojny, formatując je tak, aby dały się objąć estetyczną kreską, upchnąć w wąskich, sentymentalnych ramach quasi-disneyowskiej bajędy o sile miłości.

Bezcenny pakunek – pierwsze animowane dzieło w dorobku Michela Hazanaviciusa, nagrodzonego Oscarem francuskiego reżysera – to baśń o Zagładzie inspirowana nowelą Jean-Claude’a Grumberga (współautora scenariusza) pod tym samym tytułem, opublikowaną przed sześcioma laty. Animacja znalazła się w Konkursie Głównym 77. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes i walczyła o Złotą Palmę (która w zeszłym roku ostatecznie trafiła do Anory); otrzymała także trzy nominacje do Cezarów.

W przeprowadzonej przy okazji polskiej premiery rozmowie z „Polityką” (nr 15/2025) Hazanavicius stwierdza, że propozycji wyreżyserowania filmu aktorskiego o tej tematyce „nigdy by nie przyjął”. „Prosić wykonawców, by odgrywali więźniów transportowanych wagonami towarowymi do Auschwitz, zmuszać ich, by udawali ofiary Zagłady – dla mnie, jako reżysera, jest w tym coś obscenicznego. Animacja okazała się wyzwaniem mniej ryzykownym”, dodaje. Wprost wyraża także wyraźną niechęć do poetyki realizmu: „Chcąc opowiedzieć o tak strasznej tragedii, jaki mamy wybór? Można próbować zmierzyć się z nagą prawdą o obozach koncentracyjnych, tylko kto wtedy zechce pójść do kina?”.

Jane Austen jedzie do Hollywood

Cóż, zarówno światowa recepcja, jak i wyniki box office’u Syna Szawła (2015) i Strefy interesów (2023) nie były chyba najgorsze, pomyślałam. A później poszłam do kina, żeby przekonać się, czy rzeczywiście preferowana przez twórcę poetyka to najlepsza alternatywa dla zbyt – jego zdaniem – przytłaczającego realizmu i fikcji nierzadko osuwającej się w kicz.

Przy torze kolejowym

Ta historia rozpoczyna się niczym baśń braci Grimm. Głos narratora wprowadza nas w odległą, bliżej nieokreśloną rzeczywistość – dawno, dawno temu, w niepozornej chacie pośrodku lasu mieszkali Uboga Drwalowa i Ubogi Drwal. Żyli razem, ale jakby osobno, skromnie i samotnie. Nie mieli potomstwa, nad czym, jak na tradycyjnie patriarchalne realia przystało, ona nieustannie ubolewała, on zaś – przeszedł do porządku dziennego. W dodatku trwała wojna.

Ilekroć kobieta zbierała w lesie chrust, obserwowała przejeżdżający tamtędy pociąg towarowy. Modliła się wówczas, aby bogowie zesłali jej najdrobniejszy choćby podarunek. Co ciekawe, z książkowego pierwowzoru wynika wprost, że prośby te miały podłoże ekonomiczne: „Cargo! Pociąg cargo… Wyobrażała sobie wagony wypełnione jedzeniem, ubraniami, fantastycznymi przedmiotami […]. Pewnego dnia, być może, […] pociąg zlituje się nad nią i jej głodem i przejeżdżając, obdaruje ją choćby częścią swego cennego ładunku”.

Zarówno w narracji Grumberga, jak i w ekranizacji Hazanaviciusa bohaterka jest nie tylko niepiśmienna, ale też zupełnie nieświadoma, jakiego rodzaju ładunek przewozi maszyna, co – przynajmniej na tym etapie rozwoju wydarzeń – można by zrzucić na karb poetyki gatunkowej. Pewnego dnia modlitwy kobiety zostają wysłuchane: w śniegu przy torze kolejowym znajduje płaczące niemowlę zawinięte w talit. Zabiera je do domu i otacza troskliwą opieką mimo początkowego sprzeciwu męża, który nazywa dziecko „pomiotem zabójców Boga” i przypomina, co grozi za udzielenie mu pomocy.

W tyradzie mężczyzny wyraźnie wybrzmiewają echa ludowego antysemityzmu; o ile jednak w noweli Żydzi nazywani są Żydami i prześladowani jako tacy, w animowanej ekranizacji twórcy decydują się na zupełnie niejasny i niekonsekwentny zabieg: z jednej strony słowo na „Ż” zastępują sformułowaniem „Bezsercowcy” (uniwersalizującym zgodnie z założeniami gatunkowymi, a jednocześnie konotującym dyskursywną dehumanizację), z drugiej – regularnie sięgają po jawnie żydowską symbolikę (szal modlitewny, gwiazda Dawida, tradycja obrzezania, oskarżenia o zabójstwo Chrystusa). Wbrew temu, co twierdzi Peter Debruge, trudno więc przyjąć, że mamy tu do czynienia z „abstrakcyjnym wrogiem”. (Podobnie jak racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego małżonkowie mieliby wiedzieć o trwających prześladowaniach tej grupy społecznej, ale o jej eksterminacji już nie).

Tymczasem żydowska/bezsercowa dziewczynka rośnie, a kamienne serce Ubogiego Drwala mięknie, czego dowód stanowią sceny tak infantylne, że ich opisywanie wolałabym sobie podarować. Jak to w bajkach bywa, wszystko, co dobre, kiedyś się kończy: inni drwale i spoufalony z nimi gajowy okazują się stać po złej stronie mocy, ziać gorącą nienawiścią do „Bezsercowców” i cieszyć się z ich prześladowań. Dowiedziawszy się o istnieniu dziecka, składają oni parze tragiczną w skutkach wizytę.

Miej serce i patrzaj w serce

Osobą, która wyrzuca dziewczynkę ze zmierzającego do Auschwitz transportu, jest jej bezimienny ojciec; w wagonie pozostaje razem z żoną i drugim dzieckiem oraz innymi kobietami, mężczyznami i dziećmi – spokojnymi, niemymi, sennymi. (Miejsca i powietrza mają tam oni, dodajmy, wystarczająco, aby siedząc, drzemać wygodnie). Choć w animowanej wersji Bezcennego pakunku próżno szukać tych szczegółów, w noweli rodzina przewożona jest z obozu w Drancy, a dzieci przychodzą na świat „w najgorszym możliwym momencie, wiosną 1942”. Latem tego samego roku z obozu internowania Drancy staje się głównym obozem tranzytowym w okupowanej Francji.

Mała syrenka [o „Bogini Partenope” Paolo Sorrentino]

Naprawdę trudno uwierzyć, że ambicją Hazanaviciusa było uniknięcie klisz i poetyki spod znaku holo-polo – oderwane od historyczno-społecznego konkretu, regularnie powracające sekwencje „żydowskie” to bowiem kalejdoskop kulturowego imaginarium Zagłady: z trupimi czaszkami na czole pociągu, bramą i rampą najbardziej osławionego nazistowskiego obozu, wrzeszczącymi strażnikami i ich wściekłymi psami, selekcją, dymiącymi krematoriami, Sonderkommando czy nieludzko wychudzonymi zwłokami.

To także naiwność świata przedstawionego, której skali nie da się uzasadnić wyłącznie baśniową poetyką. „Bezsercowcy mają serce!” – deklaruje żarliwie Ubogi Drwal, otwarcie przeciwstawiając się nienawistnym, pijackim perorom swoich towarzyszy. Ten popisowy akt autodenuncjacji to bodaj najgłupsza ze wszystkich pojawiających się w Bezcennym pakunku scen. A jest i taka, z której wynika, że z końcem stycznia 1945 roku radzieccy żołnierze wyzwolili trzech, góra pięciu wycieńczonych więźniów. Albo taka, w której ojciec dziewczynki opuszcza Auschwitz, przechodząc przez główną bramę, i drepcze samotnie wzdłuż torów, dopóki nie opadnie z sił.

Gdy to się stanie, z pomocą przyjdzie mu anonimowy polski wieśniak; wsadzi na wóz, napoi, podwiezie na rynek pobliskiego miasteczka. Społeczność tego miasteczka będzie zaś zbyt zajęta własnymi sprawami, by zwrócić uwagę na ocaleńca w pasiaku z gwiazdą Dawida na piersi. On zaś, ujrzawszy własne – zniekształcone głodem, niewolą i niewyobrażalną przemocą – odbicie w lustrze, postanowi oddalić się w milczeniu od przypadkiem odnalezionej córki. Wspominałam już, że szczęśliwym trafem znajdzie się ona na tym samym rynku?

Reszta jest milczeniem

Wszystko w tej opowieści jest umowne, uładzone i ujednolicone do granic możliwości; Hazanavicius gładko prześlizguje się po druzgocących realiach wojny, okupacji, eksterminacji i wyzwolenia, formatując je tak, aby dały się objąć estetyczną kreską, upchnąć w wąskich, sentymentalnych ramach quasi-disneyowskiej bajędy o sile miłości.

Pół biedy, gdyby ten baśniowy interfejs czemuś konkretnemu służył, gdyby faktycznie bronił się jako świadoma, konsekwentnie realizowana i operacyjna strategia lub eksperyment z formą. Trudno jednak mówić o etyce reprezentacji, patrząc na wypełniające ekran kadry z monstrualnie zniekształconymi, diabolicznymi twarzami przywodzącymi na myśl estetykę Krzyku Edvarda Muncha, wkomponowanymi w czarne tło i zestawionymi z nieznośnie pompatyczną muzyką Alexandre’a Desplata. Podobnie jak Jonathan Romney dostrzegam w nich nie tyle próbę oddania horroru samej Zagłady, ile nachalny, pornografizujący, obliczony na zatrwożenie publiczności chwyt. Tego rodzaju łopatologiczna retoryka wizualnej grozy wydaje się nietrafiona i anachroniczna zwłaszcza w zestawieniu ze wspomnianą wcześniej Strefą interesów, dowodzącą „artystycznej siły i etycznej przyzwoitości niepokazywania”.

Końcowy akt Bezcennego pakunku, rozgrywający się w Warszawie (na co wskazuje chyba tylko zarys Pałacu Kultury, bo na pewno nie wyobrażenie twórców o ówczesnej architekturze Dworca Centralnego), zaledwie trzy lata przed wydarzeniami Marca 1968, do reszty rozbraja kolejny, niezwykle dramatyczny i złożony, zagładowy wątek: poszukiwań ocalałych żydowskich dzieci przez ich biologicznych rodziców oraz przypadków batalii toczonych z tymi, którzy opiekowali się nimi w czasie wojny.

„Po-żydki” z Marca ’68. Mieszkania, książki, wspomnienia – co zabrali wyjeżdżającym Żydom?

„Istnieje tylko miłość, reszta jest milczeniem”, słyszymy z ust narratora, który stwierdza także, że ta historia nigdy się nie wydarzyła, nie było obozów, wagonów i śmierci, nie było rozdzielonych rodzin. Na papierze deklaracja ta mogła wybrzmiewać postmodernistycznie – odczytywano ją jako nawiązanie do zjawiska negacjonizmu Zagłady, przewrotnie zestawione z zamykającym powieść, przeznaczonym dla „miłośników prawdziwych historii” suplementem zawierającym liczbę transportów, przewożonych osób oraz ocalałych. W wersji animowanej zabieg ten pozbawiony jest jednak jakiejkolwiek mocy krytycznej. Według Leslie Felperin w ekranizacji Hazanaviciusa brakuje właśnie owej „postmodernistycznej ironii”, chwalonej w literackim pierwowzorze. Nie brakuje za to, niestety, „ckliwej ścieżki dźwiękowej” Displata, odgrywającej niemałą rolę w „rozczarowująco rzewnej i nadmiernie manipulatorskiej” wymowie całości.

Peter Brashaw w tej „sentymentalnej, bukolicznej bajce oprócz słodkich, małych, rysunkowych ptaszków i króliczków” dostrzega również „prawdziwy horror nazistowskich obozów śmierci”. Kategoria „prawdziwości” czy „autentyczności” nie wydaje się jednak fortunna z wielu powodów. Po pierwsze ze względu na ramę gatunkową: w przypadku animacji holokaustowych obcujemy wszak – przypomina Amy Ratelle – z czymś „fantastycznym lub abstrakcyjnym”, służącym „pokazaniu innego rodzaju prawdy: zakorzenionej w afektywnych i subiektywnych aspektach doświadczenia, a nie jakimkolwiek »obiektywizmie«. Po drugie ze względu na arsenał kiczowatych wizualnych klisz, od których reżyser na poziomie deklaratywnym tak gorąco się odżegnuje, a którym całkowicie podporządkowuje narrację, skutecznie redukując każdy niemal aspekt złożonej wojennej rzeczywistości i zadowalając się jednowymiarowym, melodramatycznym przekazem. (Na marginesie dodam, że argument z historii rodzinnej – obaj twórcy stracili bliskich w Zagładzie – nie ma tu nic do rzeczy, podobnie jak w przypadku ekranizacji Tatuażysty z Auschwitz).

Świadkowie? Świadek wie, kto został skrzywdzony. Jaką rolę odegrali Polacy w czasach Zagłady?

Gdyby – na influencerską modłę – zaproponować unboxing Bezcennego pakunku, okazałoby się, że nie ma w nim niczego wartościowego. A szkoda, bo przecież sam tytuł (występujący w oryginalnym tytule marchandise to po prostu „towar”), wpisujący tę opowieść w logikę transakcji handlowej, wymiany dóbr i ekonomii Zagłady, otwiera wiele potencjalnie problematycznych kontekstów, jak choćby te związane z grabieżą żydowskich majątków czy szmalcownictwem.

Nadrzędnym celem opowieści o Zagładzie w wersji Hazanaviciusa wydaje się pokrzepienie serc, pogodzenie zwaśnionych narodów i zażegnanie wszelkich kontrowersji. Jeśli modelowymi odbiorczyniami i odbiorcami mają być dzieci i ludzie młodzi, istnieje spore ryzyko, że konfrontacja tej odklejonej wizji z rzeczywistością wojenną – kiedy już nastąpi – będzie bardzo bolesna.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Aleksandra Kumala
Aleksandra Kumala
Kulturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych
Kulturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych UJ. Naukowo zajmuje się (nie)pamięcią wojny i Zagłady, a zwłaszcza reprezentacjami nieheteronormatywności w obozach koncentracyjnych. Publikuje teksty poświęcone literaturze, filmom i serialom.
Zamknij