Witkowski: Niszcząc szansę na europejską politykę obronną, PiS pcha nas ku Rosji

Mimo że wskutek ciepłych relacji Trump-Rosja projekt „mocarstwo regionalne Polska” rozwiał się jak dym, PiS trwa przy nim jak człowiek w ciężkiej psychozie.
Fot. Monika Bryk, ed. KP

Fantazja o Polsce jako „amerykańskim lotniskowcu” musi się skończyć. Europa to jedyna realna perspektywa. Albo obronimy się sami w sojuszu z sąsiadami, albo będziemy wyciągać znajomych ze zgliszczy, żeby po zawarciu umowy pokojowo-gazowej uczyć się o wielkiej Rusi i jej dziejowej misji w walce z ateistyczną bandą eurodewiantów.

Za nami głosowanie w Parlamencie Europejskim o przyjęciu rezolucji dotyczącej wzmocnienia obronności Unii Europejskiej. Wpisana została do niej Tarcza Wschód, sztandarowy projekt rządu Donalda Tuska, mający na celu wzmocnienie polskiej granicy oraz wschodniej flanki NATO.

Wielu zaskoczyła postawa eurodeputowanych PiS. Głosowanie przeciw rezolucji przedstawicieli Konfederacji było do przewidzenia, bowiem partia od początku swojego istnienia nie widzi w Rosji większego zagrożenia dla Polski. W efekcie walczy raczej z grozą „ukrainizacji” i „banderyzacji”, dramatem „seksualizacji dzieci” poprzez edukację seksualną i nieludzkimi „prześladowaniami katolików” w Polsce.

Majmurek: Czy powinniśmy trzymać kciuki, by Mentzen rozbił duopol?

Co innego PiS, który od lat rzuca na swoich przeciwników oskarżenia o knucie złowrogich planów z Kremlem, zamordowanie wespół w zespół z Putinem Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku i chęć uczynienia z Polski abarot Priwislinskiego kraju. Skąd więc nagle takie kłody pod nogi planu, który teoretycznie mógłby się im podobać z racji kierowania europejskiego oręża w kierunku Moskwy? Choć ze strony liberałów szybko posypały się oskarżenia względem PiS o działanie w interesie Kremla, to sytuacja nie jest taka prosta.

Miraż Polski jako Turcji regionu

O ile bowiem PiS niezwykle podoba się sama idea „suwerennej demokracji” uprawiana w Moskwie, która w praktyce sprowadza się do kleptokratycznej dyktatury w imię imperialnych fantazji, o tyle w praktyce partia ta nie jest specjalnie prorosyjska. Oczywiście, jeśli wziąć pod uwagę tylko jej antyunijne stanowisko, można sobie taki wniosek przyjąć, bo przecież jak pisał klasyk cybernetyki Stafford Beer, celem systemu jest to, co w rzeczywistości on robi. Ta swoista prorosyjskość, bo przecież słaba i podzielona Europa jest na rękę Rosji, to tylko jedna strona monety.

Drugim aktorem, który pragnie podziałów na naszym kontynencie, są bowiem trumpistowskie Stany Zjednoczone Ameryki. Oba supermocarstwa wolą rozmawiać ze skłóconymi euromikrusami niż silnym blokiem mówiącym jednym głosem. A PiS, jak pokazują zwłaszcza ostatnie tygodnie, to partia klient ruchu MAGA – do tego stopnia, że o bardziej służalczego trudno. Wszelkie wzmocnienie UE w kwestii obronności to dla PiS absolutna tragedia. Jeśli bowiem powstanie jakaś niezależna od USA Euroarmia, jej pierwszą ofiarą będzie inicjatywa Trójmorze, która już dziś zaczyna powoli rozpływać się w powietrzu. Dlaczego?

Kluczową i w zasadzie jedyną opcją polityki zagranicznej Polski w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości jest pełne i stuprocentowe zawierzenie przyszłej glorii naszej ojczyzny amerykańskiemu wsparciu. Zdaniem ideologów partii taka kordialna relacja, którą jakoby mają zapewnić Polsce z Waszyngtonem tylko oni, gwarantować ma odrodzenie się chwały Rzeczpospolitej w opcji jagiellońskiej. Efektem miałby być w tej opcji rozpad Unii Europejskiej i uczynienie z Warszawy stolicy regionalnego mocarstwa, które rozdawałoby karty w rzeczonym Trójmorzu, niczym erdoğanowska Turcja na dawnych terenach osmańskich.

Dlatego eurodeputowani PiS głosowali przeciw Tarczy Wschód ramię w ramię z miłośnikami Kremla. Im bowiem słabsza i bardziej indolentna w kwestii obronności Unia, tym bardziej spełnia się ich przepowiednia, że tylko „Tylko pod Trumpem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. A że ich zdaniem Unia równa się Niemcy, więc znów w tej narracji Donald Tusk robi wszystko „für Deutschland”. Stąd też ciągłe deklaracje polityków PiS o zaufaniu do Trumpa, USA i pokrętne tłumaczenie choćby najdziwniejszych i kuriozalnych decyzji prezydenta elekta. Bez niego marzenie o odrodzonej jagiellońskiej Rzeczypospolitej rozwiewa się jak sen.

Hegemon już wie – to się nie zwróci

Ich bój jednak to walka bohatersko przegrana już na starcie. Nikt nie bierze ich wiernopoddańczych gestów na poważnie, a Andrzej Duda przypominany jest raczej jako gość o śmiesznym nazwisku, którego propozycja rozmieszczenia w Polsce amerykańskiej broni jądrowej dementowana jest szybko przez wiceprezydenta USA J.D. Vance’a. W Stanach bowiem wybory wygrała opcja izolacjonistyczna, która jeśli interesuje się jakimś regionem, to raczej Azją Południowo-Wschodnią niż wirtualnym Trójmorzem.

To efekt wyraźnego sporu o przyszłość Ameryki, w którym kompletną porażkę poniosła frakcja elit, która chciała walczyć o utrzymanie globalnej hegemonii. USA targają dziś liczne problemy gospodarcze i rasowe, od pogłębiających się nierówności, przez kryzys opioidowy, po wynikające z katastrofy klimatycznej migracje czy coraz bardziej nieprzewidywalne zjawiska pogodowe pustoszące kraj. Schodzący hegemon słabo widzi szanse na utrzymanie dominującej pozycji.

Karol Nawrocki – mężczyzna do potęgi n-tej

Do tego tak się nieszczęśliwie złożyło, że nienawidzeni przez polityków PiS woke-demokraci byli o wiele lepszą ekipą do realizacji marzeń o Trójmorzu niż ich ukochany prezydent deweloper. W czasie prezydentury Bidena, ostatnim podrygu walki o utrzymanie pozimnowojennego porządku, zdążyli oni wesprzeć Ukrainę. Kijów w efekcie postanowił wyjść ze strefy dyskomfortu i zawalczyć o niebycie wieczną autorytarno-skorumpowaną postsowiecją.

W opcji wygrania przez Ukrainę tej wojny można było jeszcze jako tako rozważać wizję międzymorskiego regionalnego mocarstwa Polska. Kordialne relacje z Kijowem, Łukaszenka zmieciony w Białorusi przez entuzjazm zwycięstwa nad Rosją, państwa bałtyckie jako północna flanka, zaprzyjaźniony, pragmatycznie interesowny Orbán, wyrzekający się Kremla na rzecz Warszawy – miało być tak pięknie. Tymczasem po trzech latach widzimy, że Ukraina straciła teren, zabito jej dziesiątki tysięcy ludzi, zniszczono gospodarkę, miliony poszły w migracjach i Kijów uzyskał najniższy przyrost naturalny w Europie.

Do tego w USA wygrała ekipa, która uznała, że globalnej hegemonii to oni już nie obronią i czas zwijać „oddziały firmy” o niskiej perspektywie zwrotu z kapitału. A całe zwijanie hegemonii przykryć mocno pisowskimi z ducha fantazjami o zajęciu Panamy i Grenlandii. Jak bowiem wiadomo z psychologii, naddatek w jakiejś materii często kryje realny brak. A tym jest słabość USA, którym nie poszło tu czy tam bardzo wyraźnie, ze szczególnym uwzględnieniem Afganistanu i Iraku. Ameryka za Trumpa gra już bowiem nie o utrzymanie dominacji, ale o jak najlepszą pozycję w koncercie supermocarstw.

Wiara w USA pcha nas w ramiona Rosji

Kiedy już Ukraińcy wyrżnęli tylu Rosjan, ilu trzeba, płacąc najkrwawszą z krwawych danin, uznano, że pokazano Rosji, że jej globalne ambicje to żarty; że jej druga armia świata nie jest nic warta i składa się realnie z tragikomicznej, przestępczej mieszaniny wagnerowców, kadyrowców, irańskich dronów, skorumpowanych strażaków za sterami i północnokoreańskich kamikaze jako mięsa armatniego, a za tę inwazję zapłaciła już utratą Syrii, Karabachu oraz Szwecją i Finlandią w NATO, oraz zostaniem kandydatem na klienta ChRL. Natomiast nowa ekipa w USA, ci walczący z demonicznym „wokistanem” amerykańscy konfederato-pisowcy uznali, że w efekcie można zwijać pomoc dla Ukrainy i spuścić wodę, a na końcu za to w nagrodę jeszcze ograbić z metali rzadkich.

Odpalono więc znów stary pomysł duetu Dugin-Bannon: sojuszu przeciwko Chinom.

Przy okazji nowa amerykańska ekipa wysłała także na złom projekt Trójmorze, a z dziedzictwa Jagiellonów to chyba bardziej wyszła PiS Warna niż hołd pruski. I mimo że wskutek ciepłych relacji Trump-Rosja projekt „mocarstwo regionalne Polska” rozwiał się jak dym, PiS trwa przy nim jak człowiek w ciężkiej psychozie, który przychodzi do ruin swojego spalonego domu, gdzie zginęła jego żona, dzieci, plany i marzenia, aby na zgliszczach pić kawę i czytać sobie „Sieci” albo „Gazetę Polską” jak gdyby nigdy nic, ciągle w czapeczce „Make America Great Again”.

Słuchając kolejnych wypowiedzi pogubionych polityków drugiego garnituru PiS, można byłoby się śmiać z tych biedaków, w duchu kardynała Dziwisza: „Trump mówi, że Putin jest fajny? Rozmowy na ten temat sobie nie przypominam. Kiedy te rzeczy się działy, to ja byłem w Rzymie”, gdyby nie fakt, że partia, która ma 30 proc. w sondażach, chce oprzeć polskie bezpieczeństwo na całkowicie życzeniowym myśleniu.

„Zagonię ten rząd do pracy”. Nawrocki stanie po stronie aborcji i związków partnerskich?

Fantazja o Polsce jako „amerykańskim lotniskowcu” musi się skończyć. Europa to jedyna realna perspektywa. Albo obronimy się sami w sojuszu z sąsiadami, albo będziemy wyciągać znajomych ze zgliszczy, żeby uczyć się po zawarciu niezwykle korzystnej umowy pokojowo-gazowej o wielkiej Rusi i jej dziejowej misji w walce z ateistyczną bandą eurodewiantów. Jeśli zaś nie da się wyleczyć PiS-u z tych majaków, to choćby z czystego serca politycy tej partii nienawidzili Putina i Kremla, to robiąc to, co robią – czyli niszcząc wszelkie szanse na europejską wspólną politykę obronną niezależną od Amerykanów – wepchną nas, koniec końców, w ramiona Moskwy. Nie dlatego, że chcą, ale dlatego, że stojąc nad przepaścią, robią odważny krok naprzód.

Nie dziwi mnie ich postawa. Bez wsparcia USA partia ta nie ma nic do zaoferowania. Ich „zbawienie” ojczyzny wisi na tym jednym włosku. Jednak my, reszta obywateli kraju, nie możemy sobie pozwolić na przyszłość opartą na tej jednej fantazji. Ile jest warta, pokazały wyraźnie rozmowy Trump-Zełenski.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Przemysław Witkowski – poeta, dziennikarz i publicysta; dwukrotny stypendysta Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu; absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim; doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce; opublikował „Lekkie czasy ciężkich chorób” (2009); „Preparaty” (2010); „Taniec i akwizycja” (2017), jego wiersze tłumaczono na angielski, czeski, francuski, serbski, słowacki, węgierski i ukraiński.
Zamknij