Europejski neofaszyzm narodził się w Austrii [rozmowa]

W niedzielę wybory parlamentarne w Austrii. Na zwycięzcę typuje się partię FPÖ, której lider Herbert Kickl sam siebie określa mianem „Volkskanzler”, zaczerpniętym z ideologii nazistowskiej.
Ondřej Bělíček
Jörg Haider. Fot. Wikimedia Commons/sugarmeloncom

Dlaczego w Austrii nie odbyła się podobna jak w Niemczech debata o nazistowskiej przeszłości? Jakie tematy polityczne pomogły wybić się Jörgowi Haiderowi i Partii Wolnościowej? W jakim kierunku FPÖ może popchnąć Austrię, jeśli wygra wybory? Zadajemy te pytania historykowi i politologowi Martinowi Jeřábkowi z Katedry Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Karola.

Na pierwszy rzut oka historia międzywojennej Austrii szła prostą drogą ku faszyzmowi. Kiedy jednak przyjrzeć się jej z bliska, zobaczymy bardzo złożoną sytuację polityczną, w której kilka bardzo różnorodnych nurtów próbuje walczyć o prymat. Koniec końców w Austrii zapanował nazizm, a kraj po anszlusie wszedł w skład Trzeciej Rzeszy.

Powojenne rozrachunki z nazistami i kolaborantami były w Austrii raczej łagodne i przeprowadzono je dopiero w ostatniej dekadzie XX wieku, podejmując dyskusję o nazistowskiej przeszłości. W takim kontekście na początku lat 90. nabrała tempa kariera polityczna Jörga Haidera, którego antypolityka i krytyka tradycyjnych partii zapewniła austriackiej Partii Wolnościowej miejsca w rządzie.

Spory wewnątrzpartyjne na długo osłabiły ugrupowanie, które nabrało wiatru w żagle dopiero na falach kryzysu migracyjnego. Jednak młodemu premierowi z partii ludowej, Sebastianowi Kurzowi, nie udało się długo utrzymać FPÖ w koalicji; od 2019 roku ludowcy sprawują władzę z zielonymi. Podczas gdy kraj boryka się z trudnymi globalnymi kryzysami, w szeregach opozycji zaczął wyłaniać się prawdopodobny zwycięzca kolejnych wyborów parlamentarnych, Herbert Kickl.

Kto dziś ma odwagę Lenina (i dlaczego właśnie prawica)?

Po I wojnie światowej Austria była na kolanach. Był to kraj przegrany. Monarchia rozpadła się na pojedyncze kraje, co oznaczało także rozpad całej infrastruktury gospodarczej państwa. Jaka panowała w tym czasie w Austrii atmosfera?

Martin Jeřábek: Dla Austrii to była katastrofa. Kraj postrzegano jako „resztki”, które zostały po rozpadzie Austro-Węgier. Austria musiała dla siebie znaleźć zupełnie nowe miejsce i nową tożsamość w powojennej Europie. Kluczowa była tu kwestia stosunku Austrii do Niemiec i krajów ościennych. Już w 1918 roku pojawiły się pierwsze próby aneksji regionu sudeckiego Czechosłowacji przez Austrię. Jednak w interesie sojuszników nie było wówczas osłabianie Czechosłowacji przez odrywanie kolejnych części jej terytorium. Przeciwnie – zależało im na wzmocnieniu Czechosłowacji jako istotnego partnera w Europie Środkowej.

To sprzyjało radykalizacji sceny politycznej. Jakie pojawiały się w tym czasie w Austrii ruchy antydemokratyczne, ultraprawicowe i faszystowskie i co chciały osiągnąć?

Działo się to stopniowo. Istniały trzy główne kierunki polityczne. Pierwszym był konserwatywny obóz chrześcijańsko-społeczny. Była tu też tradycyjna socjaldemokracja, dla której ukuto nazwę „austromarksizm”. Trzecia orientacja polityczna opierała się na tradycjach ruchu wszechniemieckiego.

Mówiąc o tendencjach faszystowskich, należy wspomnieć o ruchu Heimwehra, który zrzeszał dawną szlachtę, oficerów wojskowych i przedstawicieli klasy średniej. Należał do niego np. styryjski adwokat Walter Pfrimer. Heimwehra oznacza „gwardię ludową”, a jej poszczególne ugrupowania powstawały w Austrii w sposób całkowicie spontaniczny, przez co ruch ten nie miał jednego kierownictwa, jednego celu. Z kolei w Niemczech mieliśmy jeszcze bardziej radykalne Freikorps. Takie ugrupowania rodziły się w reakcji na napiętą sytuację po I wojnie światowej. Trzeba sobie uświadomić, że było tu całe pokolenie młodych mężczyzn, które potrafiło obsługiwać broń, a zwłaszcza ci bez żadnych więzi i zaplecza byli gotowi szukać siłowego rozwiązania trudnej sytuacji politycznej i gospodarczej.

Socjaldemokracja miała z kolei do dyspozycji na wpół wojskową organizację Republikanischer Schutzbund. Czy istnieją jakieś różnice między Heimwehrą i Schutzbundem?

Dziś byłoby dla nas szokiem usłyszeć, że partie polityczne tworzą własne bojówki. Jednak w kulturze politycznej międzywojennej Austrii i Republiki Weimarskiej było to coś powszechnego. W takim otoczeniu często dochodziło do ataków i morderstw na tle politycznym. Niemniej jednak Schutzbund odgrywał inną rolę. Był podporządkowany bezpośrednio austriackiej socjaldemokracji. Była to formacja zbrojna, która miała chronić socjalistyczne cele i robotników poszukujących demokratycznej drogi ku socjalizmowi.

Należy również zaznaczyć, że oprócz socjaldemokracji istniała w Austrii również partia komunistyczna. Jej wpływy były absolutnie marginalne, a po pewnym czasie austriacki kanclerz Engelbert Dollfuss ją zdelegalizował.

W 1918 roku socjaldemokracja próbowała nawiązać współpracę z konserwatystami. Na początku znalazła wspólny język z Partią Chrześcijańsko-Społeczną. Była to pragmatyczna współpraca, z której zrodziła się obowiązująca do dziś austriacka konstytucja. W 1929 roku została znowelizowana w celu wprowadzenia na wzór niemieckiej konstytucji systemu półprezydenckiego. Jednak od samego początku we współpracy dochodziło do pewnych zasadniczych sporów. W kwestiach gospodarczych i społecznych dyskusja toczyła się na przykład wokół tego, czy prawo powinno być raczej po stronie pracodawców i przedsiębiorców, czy robotników.

W Wiedniu dominowała socjaldemokracja. Międzywojenny Wiedeń do dziś jest pod wieloma względami ogromną inspiracją. A jaka sytuacja panowała na pozostałym obszarze Austrii?

Wiedeń był ogromnym ośrodkiem administracyjnym liczącej 50 milionów mieszkańców monarchii. Po wojnie został dwumilionową stolicą skromnych pozostałości po upadłej monarchii. Międzywojenny Wiedeń był bardzo postępowy pod względem zabudowy mieszkalnej. Najbardziej znany projekt z tego okresu to np. Karl-Marx-Hof czy osiedle robotnicze Floridsdorf. Poza Wiedniem socjaldemokracja miała mocną pozycję na przykład w Styrii i miastach z prężnymi obszarami robotniczymi. W reszcie kraju, zwłaszcza na rolniczej prowincji, dominowali konserwatyści.

100 lat temu wiedeńczycy postawili na lewicę, i teraz mają

Jakie było tło ideologiczne austriackich konserwatystów? Do jakich koncepcji się odwoływali?

Po konserwatywnej prawej części politycznego spektrum działały dwie duże partie: Wielkoniemiecka Partia Ludowa i Partia Chrześcijańsko-Społeczna. Od 1922 roku wspólnie stworzyły tzw. koalicję obywatelską, która dążyła do odsunięcia socjaldemokracji od władzy i przede wszystkim do cofnięcia zmian w prawie społecznym zainicjowanych przez socjaldemokrację w „rewolucyjnym okresie” lat 1918–1919. Jednocześnie we wspomnianych partiach pojawiały się pewne nurty polityczne, które szukały alternatywy dla demokracji parlamentarnej.

Rozwojowi tendencji antydemokratycznych towarzyszyła eskalacja konfliktu z austriacką socjaldemokracją. Wpływ na to miał rozkręcający się właśnie kryzys gospodarczy i sytuacja polityczna w Niemczech na początku lat 30. ubiegłego wieku.

Wspomniane prawicowe partie konserwatywne, podobnie zresztą jak socjaldemokracja, musiały jakoś uporać się z wkroczeniem nazizmu na scenę. W jaki sposób ścierały się te nurty na prawicy?

Był tam od samego początku problem, a mianowicie kwestia anszlusu, czyli aneksji Austrii przez Niemcy. Po I wojnie światowej w traktacie pokojowym z Saint-Germain anszlus został zakazany. Obozy polityczne szukały sposobów na to, by Austria przetrwała w takiej sytuacji gospodarczo.

W tamtym czasie w zasadzie wszyscy popierali dołączenie do Niemiec, ponieważ wydawało się to najprostszym rozwiązaniem. Było to jednak rozwiązanie niedopuszczalne pod względem politycznym. Nawet socjaldemokracja uważała, że Austria powinna przyłączyć się do Niemiec. Jednak każda partia inaczej to rozumiała. Partia Chrześcijańsko-Społeczna życzyła sobie dołączenia gabinetów prezydialnych do konserwatywnych Niemiec i władzy w rękach ludzi pokroju Heinricha Brüninga i Franza von Papena, popychających Niemcy w kierunku autorytaryzmu. Partia wielkoniemiecka z kolei chciała iść w stronę skrajnie nacjonalistyczną, na wzór hitlerowskiego nazizmu. Natomiast socjaldemokracja wyobrażała sobie, że Austria dołączy do Niemiec pod rządzami niemieckiej socjaldemokracji (SPD) lub koalicji weimarskiej, to jest SPD razem z liberałami (DDP) i katolicką partią Zentrum.

Każdy z tych nurtów szukał „swoich” Niemiec, które pasowałyby mu pod względem ideologicznym. Jednak nazizm stanowił dla Austrii problem, ponieważ w ostatecznym rozrachunku oznaczał koniec austriackiej autonomii. I właśnie tak to się skończyło po wybuchu II wojny światowej. Austria zmieniła się w tzw. Marchię Wschodnią (Ostmark), czyli pewnego rodzaju ubezwłasnowolnioną prowincję Niemiec. Według austriackiego kanclerza Engelberta Dollfussa nie był to dobry model. Chciał Austrii niezawisłej, samodzielnej i dlatego w 1933 roku był gotów do konfrontacji z nazizmem.

Była to pozycja nie do pozazdroszczenia. Przecież w tym czasie Austria znalazła się również pod wpływami Mussoliniego.

Dla obozu konserwatywnego faszystowskie Włochy były partnerem idealnym: zależało im na suwerennej Austrii, która byłaby przeciwwagą wobec coraz większych wpływów Trzeciej Rzeszy. Trzeba sobie uświadomić, że do połowy lat 30. Włochy postrzegały Austrię i Europę Środkową jako strefę swoich wpływów. Jednocześnie, jako kraj zwycięski, Włochy były gwarantem traktatów pokojowych po I wojnie światowej. I dlatego to właśnie Mussolini zwołał w 1938 roku konferencję w Monachium, na której przesądzono o losach Czechosłowacji.

Jednym z ważnych momentów w tym burzliwym okresie, kiedy Austria stopniowo zmieniała się w państwo faszystowskie, była decyzja austriackiego kanclerza Dollfussa z 4 marca 1933 roku, który postanowił rządzić dekretami bez udziału parlamentu. Dlaczego zdecydował się właśnie na taki sposób sprawowania władzy?

Niektórzy historycy mówią o sytuacji panującej po 4 marca 1933 roku jako o „przewrocie na raty”. Chodziło bowiem o stopniowy proces, który ostatecznie doprowadził do likwidacji ustroju demokratycznego. Była to sytuacja, w której nadal w polityce figurowała socjaldemokracja, poszukująca sposobów na realizację ideałów socjalizmu bez szczególnego drażnienia konserwatystów, w ramach wspólnej pracy nad niepopularnymi rozwiązaniami antykryzysowymi. Ale do tego konieczna była także wola współpracy po drugiej stronie.

Dollfuss wybrał prostsze rozwiązanie. Wykopał relikt prawny z 1917 roku w postaci ustawy o pełnomocnictwach, która umożliwiała sprawowanie władzy na mocy dekretów. Austria borykała się w tamtym czasie z kryzysem gospodarczym i załamaniem systemu bankowego. Potrzebna jej była pożyczka od Ligi Narodów. Jednak w 1932 roku warunkiem jej uzyskania było wprowadzenie zakazu anszlusu na kolejnych 20 lat, na co nie chciała zgodzić się partia wielkoniemiecka. Doprowadziło to do rozpadu prawicowej koalicji obywatelskiej, m.in. również dlatego, że według konserwatystów gospodarkę najłatwiej było uratować przez likwidację różnych elementów wsparcia socjalnego oferowanego przez austriackie państwo.

W tym momencie na scenę ostro wkroczyła partia nazistowska, od 1936 roku bardzo aktywna również w Austrii. Kanclerz nie chciał ogłaszać nowych wyborów, ponieważ naziści mogliby uzyskać wówczas sporo mandatów. Dlatego Dollfuss zaczął się rozglądać za sojusznikami, znajdując ich ostatecznie w skrzydle Starhemberga w Heimwehrze. Dochodzi tym samym do brzemiennego w skutkach sojuszu między autorytarną konserwatywną prawicą i tzw. wojującym faszyzmem w postaci Heimwehry.

„Strefa interesów”. A po której stronie muru ty chcesz mieszkać?

Wszystko zmierza ku kryzysowi, który ostatecznie następuje w burzliwym 1934 roku.

Tak, był to pamiętny rok w historii Austrii. Kraj doświadczył wówczas aż dwóch wojen domowych. Pierwsza miała miejsce 12 lutego 1934 roku i wyeliminowała socjaldemokrację. Władzę odbierano socjaldemokratom po kawałkach, by w końcu w 1934 roku całkowicie ich zdelegalizować. Schutzbund postanowił się bronić. Nastąpiła krwawa konfrontacja. Heimwehr wysłano do dzielnic robotniczych w Wiedniu. Walki uliczne trwały przez kilka dni. Ostatecznie socjaldemokrację wyeliminowano z gry, a 1 maja 1934 roku Austria przyjęła nową, ewidentnie autorytarną konstytucję.

Co skłoniło nazistów, by pół roku później dokonać próby puczu?

Na pierwszy rzut oka wygląda to na pewien szczyt nazistowskich zabiegów o supremację w Austrii. Jednak nie o to w tym chodziło. Była to raczej ostatnia, rozpaczliwa próba ze strony kierownictwa austriackich nazistów, by przekonać Hitlera, że potrafią sami zapanować nad sytuacją w Austrii, dochodząc do władzy. Jednak pucz zakończył się fiaskiem, choć doprowadził do zamordowania kanclerza Dollfussa. Ale zwycięstwo autorytarnego państwa stanowego było chwilowe. Nazizm wciąż rósł w siłę, co ostatecznie zaowocowało anszlusem 12 marca 1938 roku.

Przejdźmy teraz do okresu po zakończeniu II wojny światowej. Jak wyglądało rozliczenie Austrii z nazistami i kolaborantami? Odbyła się jakaś denazyfikacja? Czy też nawet po wojnie niektóre ultraprawicowe czy faszystowskie nurty pozostawały nadal aktywne?

Po II wojnie światowej Austria była w bardzo specyficznej sytuacji. Najprościej byłoby uznać ją za pierwszą ofiarę nazistowskiej agresji. Była to wersja, która miała zapewnić Austrii niezależność państwową i w miarę możliwości zminimalizować austriacką winę za niszczycielską wojnę. Pamiętajmy jednak, że Austria była co prawda krajem okupowanym, jednak miała swój rząd tymczasowy, złożony z trzech formacji politycznych. Partia Chrześcijańsko-Społeczna przechrzciła się na partię ludową (ÖVP). Oprócz tego działała przywrócona socjaldemokracja (SPÖ), która przeżyła wojnę w podziemiu, oraz partia komunistyczna (KPÖ), której losy były bardzo podobne.

Nurt wielkoniemiecki, który był bardzo prężny w czasach Austrii międzywojennej i już w 1933 roku de facto zlał się z nazizmem, został po wojnie zdelegalizowany. Jednak denazyfikacja w wydaniu austriackim była niekonsekwentna. Już w 1948 roku przeprowadzono amnestię, która objęła pół miliona ludzi w taki czy inny sposób powiązanych z reżimem nazistowskim. Podczas gdy Niemcy w latach 60. toczyli burzliwe debaty na temat nazistowskiej przeszłości kraju, podobne dyskusje miały miejsce w Austrii dopiero w latach 90., w związku z żądaniami o odszkodowania ze strony robotników przymusowych i komun żydowskich, którym skonfiskowano mienie.

Dlaczego dyskusję na temat nazistowskiej przeszłości podjęto tak późno?

Od 1955 roku Austria jest państwem neutralnym, co stało się trwałym elementem jej tożsamości. Jednocześnie na pierwszy plan wysunął się mit o Austrii jako o ofierze nazizmu. To sposób, w jaki Austriacy chcą zrzucić z siebie winę. Jednak kiedy spojrzeć na zdjęcia i filmy wojenne z 1938 roku, widać, że armię niemiecką i Hitlera entuzjastycznymi owacjami witała znaczna część austriackiego społeczeństwa. Żydów natychmiast zaczął prześladować aparat represji Trzeciej Rzeszy. Austriaccy przedstawiciele polityczni, tacy jak były kanclerz Kurt von Schuschnigg czy członkowie socjaldemokracji byli ścigani przez gestapo i wysyłani do Dachau. W nazistowskich obozach spotkali się dawni wrogowie ideologiczni z okresu międzywojnia.

Jak w powojennej Austrii rozwijają się ultraprawicowe nurty polityczne? Na przykład w latach 90. zaistniał fenomen wyrazistego Jörga Haidera, który nie krył podziwu dla skrajnej prawicy i nazizmu.

Musimy wrócić tutaj do trzeciego obozu politycznego, czyli nacjonalistycznego nurtu wielkoniemieckiego. Po wojnie został on zdelegalizowany, jednak stopniowo zaczęła się wyłaniać formacja polityczna pod nazwą Związek Niezależnych, stanowiąca pierwotnie liberalny zalążek Partii Austriackich Wolnomyślicieli, czyli późniejszej FPÖ. Partia co prawda oficjalnie przyznawała się do powiązań z obozem liberalnym, jednak wywodziła się z nurtu niemiecko-nacjonalistycznego.

W 1986 roku nastąpiła kluczowa zmiana: na przewodniczącego partii zostaje wybrany Jörg Haider. FPÖ od początku stoi w opozycji wobec systemu wielkiej koalicji, jednak dopiero pod wodzą Haidera zaczyna być pod tym względem skuteczna. To dobry mówca, z charyzmą, potrafi ostro krytykować skostniałe struktury neokorporacyjnego państwa austriackiego.

Wybielanie nazizmu wkracza do głównego nurtu radykalnej prawicy

Wielka koalicja, czyli ludowcy i socjaldemokraci, de facto przez kilka dekad od czasu wojny dominowała w austriackiej polityce. Zanim pojawił się Haider, obie partie regularnie dzieliły między siebie 90 proc. głosów wyborców. W 2008 roku było to już zaledwie około 50 procent. Ich elektorat uciekł nie tylko do FPÖ, ale również np. do Partii Zielonych.

Czyli notowania Haidera i FPÖ wzrosły dzięki krytyce skostniałych tradycyjnych partii politycznych?

Tak. Haider krytykował te partie za to, że kontrolują cały system polityczny i obsadzają swoimi ludźmi posady w spółkach skarbu państwa. Krytykował ich korporacyjność, klientelizm. Szczytem popularności Haidera były wybory w 1999 roku, kiedy FPÖ znalazła się na drugim miejscu, otrzymując blisko jedną trzecią wszystkich głosów.

Jednak w partii zaczęły pojawiać się tendencje ekstremistyczne, nawiązujące do nazistowskiej przeszłości, antysemityzmu, sympatyzujące z niemieckim nacjonalizmem. Jednocześnie FPÖ stała się wzorem dla innych skrajnie prawicowych partii w Europie, zwłaszcza we Francji i Holandii. Haider pokazał im, że nawet z ekstremistyczną retoryką i programem można dostać się do rządu.

Jest tu jeszcze jeden istotny element, który szybko stanie się bardzo ważny dla skrajnej prawicy w Europie. FPÖ zaczynała jako partia proeuropejska, zwolenniczka wejścia Austrii do UE. Jednak zanim jeszcze trafiła do rządu i utworzyła koalicję z ludowcami w 2000 roku jej prounijna orientacja uległa zmianie. Kraje unijne nałożyły wtedy na Austrię sankcje – był to wyraz głębokiego zaniepokojenia faktem, że do rządu weszła partia skrajnie prawicowa o poglądach między innymi antysemickich. Pół roku później sankcje zdjęto, ponieważ okazały się mało skuteczne.

Był to istotny symboliczny moment: w Austrii pogłębiła się nieufność wobec UE. Dlatego kiedy w 2017 roku urząd kanclerza objął w Austrii Sebastian Kurz, a FPÖ ponownie weszła do koalicji, pojawiły się obawy przed kolejną izolacją dyplomatyczną kraju. Kurz nawiązał wtedy ściślejszą współpracę z Izraelem, chcąc uniknąć groźby ewentualnych sankcji wobec Austrii.

Pod presją wewnątrzpartyjnych sporów związanych z obecnością FPÖ w rządzie partia w 2005 roku rozpadła się, a Haider założył nowe ugrupowanie – Sojusz na rzecz Przyszłości Austrii (BZÖ). Jak udało się FPÖ powrócić na scenę?

W 2008 roku umarł Jörg Haider, a partia była w stanie upadłości. Okazało się też, że FPÖ zaczęła się wewnętrznie rozpadać tuż po wejściu do rządu. Haider uprawiał bowiem pewnego rodzaju antypolitykę. Przyjął na siebie rolę wojownika z politycznym establishmentem i całym systemem, zyskując dodatkowo punkty w tematach takich jak zwalczanie imigracji i ludzi, którzy się nie asymilują. Krytykował podatki, odsetki. Łączyło się tutaj libertariańskie oblicze partii z zakorzenionym w przeszłości sprzeciwem wobec międzynarodowego kapitału, sięgającym aż do antykapitalistycznego skrzydła NSDAP.

FPÖ ponownie wysunęła się na pierwszy plan w związku z tzw. kryzysem migracyjnym. Weszła do koalicji rządowej pod przewodnictwem młodego ludowego kanclerza, Sebastiana Kurza. Jednak Kurz bardzo szybko utracił wolę współpracy z FPÖ i od 2019 roku w Austrii rządzą ludowcy z zielonymi. Przez cały ten czas FPÖ trwa w opozycji, na czym korzysta prawdopodobny zwycięzca tegorocznych wyborów parlamentarnych, Herbert Kickl.

Od lat należy do FPÖ. Wstąpił do partii w 1995 roku, był blisko Haidera, nawet pisał mu przemówienia. Kickl sam siebie określa mianem „Volkskanzler”, zaczerpniętym z ideologii nazistowskiej, odcina się od międzynarodowych elit i tradycyjnych partii politycznych. Stawia na współpracę skrajnie prawicowych formacji na szczeblu europejskim w ramach założonego właśnie sojuszu Patrioci dla Europy. Należy pamiętać, że chodzi tu o partie, które próbują osłabić UE, co w kontekście wojny w Ukrainie de facto czyni z nich sojuszników Putina.

A zatem stosunek FPÖ do wojny w Ukrainie jest na rękę głównie Putinowi?

Austria to państwo neutralne, co FPÖ od zawsze podkreślała. Z drugiej strony partia ta będzie dążyć do osłabienia integracji europejskiej, co jest na rękę Putinowi. Na różnych etapach poruszała temat wyjścia z UE (tzw. öxit), choć jest to jednak dla nich kwestia dość delikatna.

Przeciw „eurosodomie” choćby z fanami Putina

Czy to jest coś, co znajduje odzew w austriackim społeczeństwie?

FPÖ próbowała wznieść się na fali brexitu w 2016 roku, kiedy w Wielkiej Brytanii głosowano w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej. Jednak widząc, jak się sprawy potoczyły, FPÖ zrozumiała, że nie jest to temat, który jakoś szczególnie zainteresuje austriackich wyborców.

Są jednak inne kwestie związane z polityką europejską – takie jak migracja – które bardzo obchodzą elektorat. Kickl i FPÖ ostrzegają, nawiązując do Haidera, że Europie grozi islamizacja. FPÖ dużo mówi także o Turkach, co w Austrii ma symbolikę historyczną. Tym Austria różni się od Niemiec – jest na przykład zdecydowanie przeciwna przystąpieniu Turcji do UE. Postrzega w tym kontekście siebie samą jako swoistą tamę chroniącą przed islamizacją i migrantami z Bałkanów, nawiązując do roku 1683 roku, kiedy Wiedeń powstrzymał turecką inwazję. Takie reminiscencje mają pewne znaczenie dla austriackiego elektoratu. Data 12 września 1683 roku jest tu symbolem, który można wykorzystać populistycznie np. przeciwko migrantom.

Jak w tym kontekście FPÖ i skrajna austriacka prawica odnoszą się do wojny w Gazie? Podejrzewam, że podobnie jak Alternatywa dla Niemiec, która ma stanowisko proizraelskie dlatego, że jednocześnie jest to stanowisko antyarabskie, co odwraca uwagę od jej antysemityzmu.

W tym pytaniu należy wyróżnić dwa aspekty. Po pierwsze, przyjrzyjmy się, jaki jest ich stosunek do Autonomii Palestyńskiej i Palestyńczyków, czy też powiedzmy: do „Wschodu”, Austria uważa się za obrońcę wartości chrześcijańskich przed islamem, przed „Wschodem”, czyli jakimś barbarzyństwem, jak postrzegano w międzywojniu np. bolszewizm. Po drugie, ważny jest tu stosunek do Izraela, biorąc pod uwagę, że FPÖ to partia, która ma w swojej ideologii elementy antysemickie. Kanclerz Kurz z partii ludowej w 2017 roku obrał bardzo proizraelski kurs, obawiając się ewentualnej izolacji kraju po wejściu FPÖ do rządu. Nie powinno zatem dziwić, że Austria stoi obecnie po stronie Izraela, podkreślając jego prawo do samoobrony.

Palestyńczyków dawno temu złożono na ołtarzu relacji politycznych [rozmowa]

Warto tu przypomnieć socjaldemokratę, austriackiego kanclerza Bruno Kreisky’ego. Był to znany polityk europejskiego formatu, który rządził w Austrii w latach 70., mając absolutną większość. Kreisky miał żydowskie pochodzenie, jednak już wtedy odważnie krytykował Izrael. Był nawet jednym z pierwszych zachodnich polityków, którzy spotkali się z Jasirem Arafatem. Oczywiście respektował istnienie państwa Izrael, jednak z drugiej strony dostrzegał żyjących tam Palestyńczyków i ich prawo do autonomii.

Obecnie jednak Austria stoi ramię w ramię z krajami środkowoeuropejskimi, takimi jak Czechy i Węgry, jednoznacznie popierającymi Izrael. Kiedy jesienią 2023 roku ukazała się międzynarodowa rezolucja na rzecz państwa palestyńskiego, Austria wraz z innymi wiernymi sojusznikami Izraela zagłosowała przeciwko niej.

Jaką inspirację znajduje w FPÖ europejska skrajna prawica?

Po pierwsze, FPÖ otworzyła takie tematy jak „ryzyko” migracji, walka z „islamizacją” Europy czy brak zgody na biurokratyzację Europy i unijnych instytucji. Skrajnej prawicy w Europie podoba się również sposób wykorzystywania mediów społecznościowych do mobilizacji elektoratu.

Hans-Christian Strache już w wyborach w 2013 roku korzystał z kanału na YouTubie, by przyciągnąć młodszych wyborców. W szczególności skupiał się na młodych mężczyznach i ostatecznie FPÖ wyraźnie wygrała wśród elektoratu poniżej 30. roku życia. Strache opublikował tam np. bardzo popularną w kręgach prawicowych piosenkę w stylu rap, której tytuł można przetłumaczyć jako „Powstań, jeśli jesteś za Hansem-Christianem”. Miała 1,2 milionów odsłon na YouTubie, a profil Strachego na Facebooku dostał ponad pół miliona lajków.

Żyrardów: Policja stoi i patrzy na przymiarki do pogromu

Media społecznościowe to mocna strona FPÖ. Podżegano na nich nawet do przemocy wobec migrantów, publikowano apele, by ludzie obserwowali swoje otoczenie i zgłaszali jakiekolwiek naruszenia porządku w mieście, nakręcali je telefonem i publikowali w sieci. Inna inicjatywa nawoływała do założenia pewnego rodzaju organizacji paramilitarnej. Były to zatem apele zmierzające do kontroli, nadzoru i obrony, skierowane głównie przeciwko migrantom.

**

Ondřej Bělíček studiował historię, zajmował się muzyką, pracował w wydawnictwie. Od 2019 roku pracuje w redakcji Alarmu, gdzie łączy wszystkie te trzy pasje. Przygotowuje artykuły i wywiady poświęcone historii, zajmuje się postprodukcją podcastów i wersjami audio tekstów, a także prowadzi wydawnictwo książkowe Alarmu.

**
Artykuł opublikowany w magazynie A2larm.cz. Z czeskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij