II wojna i jej skutki wciąż powracają w książkach, ale to było tak dawno temu, że nawet ja jej nie pamiętam. A wojny i konflikty wciąż trwają – ta w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie – i książki z tych rejonów nabierają szczególnego znaczenia.
Przeglądam, o czym to pisałam w tym roku, a przy okazji przypominam sobie, o czym nie napisałam, bo jednak nie o wszystkich książkach zdążyłam napisać, a niektórych, o których napisałam, już nawet nie pamiętam. Nie będzie to żaden ranking, tylko, powiedzmy, gawęda. Sobie przypomniałam, to i wam przypomnę i może nawet coś dodam.
Zacznijmy od esejów. Zwykle trochę się ich bałam, tych wszystkich poważnych panów, ale to będą eseje napisane przez kobiety.
Rok rozpoczęła Weronika Murek z książką Dziewczynki. Kilka esejów o stawaniu się. Gdybym nie znała innych dokonań tej autorki, to może bałabym się, że będzie to przewidywalna pouczanka – o socjalizacji dziewczynek i jak bardzo im to szkodzi. No i dziewczynki także już tak bardzo mnie nie interesują, ale okazało się, że można napisać o nich tak wiele i w tak nieoczywisty sposób!
czytaj także
Nieco podobnie miałam z esejem Renaty Lis, Moja ukochana i ja – wiem, na czym polega dyskryminacja osób LGBTQ+, dlaczego i jak należy to zmieniać. Ale ta osobista historia jest jednak bardziej skomplikowana niż „opowiem wam, jak to jest być lesbijką”. Osobista, dobrze napisana, nie tylko okazała się ciekawa, ale także ważna, trafiająca we właściwy moment. Spodobała się, była czytana, omawiana, dyskutowana – myślę, że zrobiła wiele dobrego.
A przy okazji może warto sięgnąć po fascynującą biografię Marii Rodziewiczówny, Rodziewicz-ówna. Gorąca dusza Emilii Padoł i zobaczyć, jak to było sto lat temu być queerem. I przypomnieć sobie, że nikt nie sprowadza się jedynie do swojej tożsamości płciowej i orientacji seksualnej. Ani do płci przypisanej przy urodzeniu. Ludzie mają jeszcze osobowość, charakter, różne zainteresowania i rozmaite drogi życiowe. I to jest często ciekawsze.
czytaj także
I trzeci kobiecy esej – Olgi Drendy Słowo humoru. Kto czytał, ten ma niezłe wyposażenie teoretyczne do obserwowania naparzanki o serialu 1670. Drenda swoją książkę zaczyna od tego, jak niekomfortowo czujemy się, jeśli ktoś nie zrozumie naszego dowcipu. Ale okazuje się, że jest jeszcze silniejsza emocja – jak to możliwe, że mnie się podoba, a wam nie (albo odwrotnie)? Padają argumenty i inwektywy. A ja myślę, że najpierw jest śmiech lub jego brak, a uzasadnienia tworzy się post factum, post śmiechum. I co ciekawe, niby jesteśmy tolerancyjni, akceptujemy, a nawet celebrujemy wszelkie odmienności, ale żeby ktoś miał inne poczucie humoru niż my? Skandal!
I co w tym takiego śmiesznego? [Kinga Dunin czyta Olgę Drendę]
czytaj także
Prawdziwym hitem sezonu okazały się jednak Chłopki. Opowieść o naszych babkach Joanny Kuciel-Frydryszak. Może nie każdy miał cierpliwość, żeby przeczytać Ludową historię Polski albo Chamstwo, ale grunt zwany zwrotem ludowym został przygotowany i potrzebne było coś nieco bardziej przystępnego. I żeby było o kobietach. Dla mnie może trochę w tej książce brakowało oddechu historycznego i socjologicznego, umieszczenia tego na szerszym tle, ale biorąc też pod uwagę, jak dobrze się sprzedawała ta książka i jak powszechnie była czytana, trzeba uznać ją za ważne wydarzenie dla naszej świadomości zbiorowej. Wspaniale!
A czy było coś, na co warto zwrócić uwagę w polskiej literaturze pięknej? Ci bardziej wtajemniczeni pewno wymieniliby Dwie powieści ruchu Mateusza Górniaka, Idzie tu wielki chłopak Grzegorza Bogdała, Łakome Małgorzaty Lebdy, Ciężar skóry Małgorzaty Rejmer. Jednak my, zwykłe czytelniczki, pragniemy po prostu dobrej powieści i taką chyba dostałyśmy od Ishbel Szatarawskiej.
Kłębowisko węgorzy i pan Żałosny [Kinga czyta Szatrawską i Houellebecqa]
czytaj także
Toń ma różne plany czasowe, aż do współczesności, ale największe wrażenie robi chyba część powieści dotycząca końca wojny i okresu powojennego na terenie Prus Wschodnich. Jeśli to was zaciekawiło, zwróciłabym uwagę na niemiecką powieść o końcu tego świata – Wszystko na darmo Waltera Kempowskiego. To ważny w Niemczech autor, ale dopiero teraz otrzymaliśmy pierwsze jego polskie tłumaczenie.
Koniec dworu w Georgenhof [o „Wszystko na darmo” Waltera Kempowskiego]
czytaj także
A jeśli bardziej interesuje nas, co było potem, to możemy przeczytać Odrzanię. Podróż po Ziemiach Odzyskanych Zbigniewa Rokity. Odrzania to kraina, która powstała na terenach Ziem Odzyskanych, czy też raczej pozyskanych, a więc obejmująca także tereny dawnych Prus Wschodnich. To sympatyczna książka, pisana z ogromną miłością i sympatią dla tych miejsc, zamiast narzekania, że „nie ma i nie będzie”. Mam z nią jeden podstawowy problem – autor nie przekonał mnie, że ta kraina naprawdę istnieje. Jasne, Wrocław różni się do Białegostoku, ale od lat 90. wciąż sobie opowiadamy historie małych ojczyzn, zbudowanych na miejscu, gdzie kiedyś mieszkali inni, których jednak nie da się pominąć, lub tych utraconych na Kresach czy w Galicji – ale moim zdaniem są one integralną częścią ogólnopolskiej, czy jak by powiedział Rokita, Wiślańskiej opowieści. (Szatrawska, jak dla mnie, wpisuje się w ten nurt). Nie świadczą one o istnieniu naprawdę innych światów niż Wiślański.
II wojna i jej skutki wciąż powracają w książkach, ale to było tak dawno temu, że nawet ja jej nie pamiętam. A wojny i konflikty wciąż trwają – ta w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie – i książki z tych rejonów nabierają szczególnego znaczenia. Tym bardziej jeśli to jest naprawdę dobra literatura, taka jak powieść palestyńskiej autorki Adanii Shibli Drobny szczegół. A z literatury ukraińskiej Za plecami Haśki Szyjan, może nie taka dobra, ale w kontekście tego, co się dzieje, interesująca.
czytaj także
Można też wrócić do klasyki. Ja cieszę się, że wróciłam do Światłości w sierpniu Faulknera w nowym tłumaczeniu Piotra Tarczyńskiego. I coś z zupełnie innej beczki – Trąbka do słuchania Leonory Carrington. Cudeńko. Nie zawsze trzeba gonić za tym, co całkiem nowe. To dobrze, że powstają nowe tłumaczenia klasyki, że docierają do nas książki wcale nie te najnowsze, ale których dotąd nie mieliśmy okazji poznać, takie jak Kempowskiego albo Ściana Marlen Haushofer.
W tym szaleństwie jest metoda [Kinga Dunin czyta Carrington i Sieńczyka]
czytaj także
Na koniec zaś coś lżejszego, o ile można tak powiedzieć o trzech grubaśnych książkach, nie zapominajmy jednak o literaturze gatunkowej, fantastyce. Moim tegorocznym odkryciem jest Rebecca Kuang i jej trylogia Wojny makowe. A największe rozczarowanie to tegoroczny Nobel, Septologia Jona Fossego.